Więcej o
prl
Historia to niebanalna - PRL-owski autor kryminałów, Kowerski, jak się potem okazuje połączenie detektywa-hobbysty[1], erotomana[2] i eks-komandosa[3], płynie do Urugwaju, żeby odwiedzić szwagra. Wyprawa nie zaczyna się dobrze - strajkuje elektrownia[4], a wprawdzie celnicy pozwalają na przewiezienie dwóch litrów wódki eksportowej, ale w porcie okazuje się, że szwagier umarł kilka dni temu. Przez mieszkanie szwagra (zrozpaczona żona wyjechała do rodziny na prowincję) przewija się szereg dziwnych postaci - właścicielka domu pogrzebowego, pośrednik handlowy, kobieta o końskiej szczęce, a Kowerski zajmuje się głównie spuszczaniem łomotu napotkanym panom[5] (i niektórym paniom, tym, których nie ciągnie do łóżka), przy czym dziwi się ogromnie, że lokalna policja najpierw nie traktuje go poważnie, a potem ładuje do aresztu, bo są świadkowie pobicia. W ramach karkołomnej intrygi, w którą zaplątany był Interpol, Amerykanin ze złotymi okularami i zębami oraz brutalny szwagier byłej żony szwagra (naprawdę) przypadkiem udaje mu się sprawę rozwikłać i - wraz z niespodziewanie ocalałym szwagrem wraca do Polski, na pokładzie pisząc niniejszą książkę[6].
Się pije: wina, canię (bimber z trzciny cukrowej), mate i mocną czarną kawę.
Się je: drogie, ale niesmaczne obiady w restauracji; sandwicze na gorąco; wstrętną zupę i suchy chleb (w więzieniu), suchary i słodką marmoladę (w przypadkowym miejscu transferowym); kanapki z serem; ryż z kartoflami i z kawałkami baraniny z dodatkiem sałaty gorzkiej jak piołun czy niewyraźną zupę, mocno zaprawioną olejem, baraninę ze smażonymi kartoflami, na deser konfitury z brzoskwiń (na prowincji); pieczoną kurę, kiełbasę i jajka na twardo (w podróży).
[1] Takiego raczej niesprytnego. W celu sprawdzenia, czy rzeczywiście jeden z kaktusów ma zatrute kolce, udaje się do sklepu zoologicznego, kupuje szczura (tylko dlatego, że nie było świnki morskiej) i zwierzę zabija, z czego nic nie wynika. Obserwuje bez zdziwienia słoik z kokainą w biurku szwagra, nie wiążąc tego zupełnie ze śmiercią tego ostatniego.
[2] Kobiety w Ameryce Południowej dzielą się na chętne i płatne. Dzień po przyjeździe usiłuje pocieszyć szarmancko właścicielkę zakładu pogrzebowego, z którą - podobno - sypiał jego brat.
Rozmowa nasza toczyła się w dalszym ciągu, nie zmierzając jednak do żadnego konkretnego celu. W pewnym momencie doszedłem do przekonania, że sytuacja dojrzała już do tego, aby nadać jej charakter bardziej intymny. Podniosłem się więc, pochyliłem się nad piękną właścicielką zakładu pogrzebowego i chciałem ją pocałować.
Odsunęła mnie jednak łagodnie, ale bardzo stanowczo.
– Czy nie uważa pan, że nazbyt szybko pragnie pan wejść w posiadanie spadku po szwagrze? – powiedziała.
Nie mam zwyczaju używać przemocy w stosunku do kobiet. A w tym wypadku daleki byłem od tego, żeby walczyć. Odsunąłem się więc spokojnie i, jak to się zwykle robi w podobnych sytuacjach, sięgnąłem po papierosa.
#seemslegit
Chwilę później, podczas zwiedzania mieszkania żony ogrodnika brata, zabawia kilka godzin w sypialni. Nie ma się oczywiście czemu dziwić.
Znowu wybuchła płaczem. Wstałem, pochyliłem się nad nią i zacząłem ją pocieszać, robiłem to zaś z takim zapałem, że pocałowałem ją w usta. Skutek był natychmiastowy. Przestała szlochać, patrzyła na mnie błyszczącymi, szeroko otwartymi oczami. Czułem się trochę zmieszany. Miałem przecież do czynienia z biedną, zrozpaczoną kobietą. Wróciłem na swoje miejsce i wypiłem wermut. (...) Na usprawiedliwienie pięknej żony kulawego ogrodnika muszę tu sobie zrobić trochę reklamy. Mam sto osiemdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, ważę dziewięćdziesiąt dwa kilogramy, jestem muskularny, wysportowany i mimo iż przekroczyłem już czterdziestkę, cieszę się świetną formą fizyczną. Czuprynę mam gęstą, ciemnoblond, zaledwie leciutko szpakowatą.
Ale umówmy się, jest człowiekiem z klasą i za seks nie płaci:
Właściwie nie była brzydka, tylko bardzo zaniedbana. Miała ładne, gęste włosy i czarne oczy o mocnym blasku. Trochę może za tęga, ale jeszcze figurę miała dobrą. Siedziała przy ogniu na niskim stołeczku i piła kawę. Widocznie musiała wyczuć, że ją obserwuję, bo po chwili spytała:
– Cóż mi się tak przyglądasz?
– Bo mi się podobasz – odpowiedziałem. Wzruszyła ramionami.
– Jeżeli masz ochotę i piętnaście peso, to możesz ze mną pójść do łóżka.
Ta niedwuznaczna propozycja trochę mnie zaskoczyła. Potrząsnąłem głową.
– Żałuję bardzo, ale nie mam ani ochoty, ani piętnastu peso – wyjaśniłem.
Nawet jeśli pobudki damy są niejasne, naszemu potomkowi kosynierów to nie przeszkadza:
Weszła. Była w piżamie. Wydało mi się, że to dalszy ciąg mych marzeń. Dopiero kiedy poczułem jej pocałunki, zrozumiałem, że to nie sen. Wiedziałem, że pragnie się tylko zemścić na swym mężu, ale w danej chwili nie obchodziło mnie to.
Ba, nawet zdobywa się na ingerencję w życie prywatne damy, którą noc wcześniej obracał w piernatach:
Armando bił żonę. Walił ją grubym, skórzanym bykowcem, używanym przez peonów do poganiania bydła. Obok, na kamiennej płycie starego grobowca, siedział Carlos i paląc papierosa, najspokojniej przyglądał się tej scenie. Alma, zakrywając sobie twarz rękoma, jęczała głucho.
– Ja cię nauczę posłuszeństwa! Ja cię nauczę posłuszeństwa – powtarzał za każdym ciosem Armando.
W normalnych warunkach nie wtrącałbym się do rodzinnych nieporozumień, ale czułem się w jakiś sposób zobowiązany wobec tej kobiety. Chociaż więc sytuacja nie wymagała komentarzy, spytałem:
– Co pan robi?!
[3]
Stara fotografia z czasów wojny: (...) i ja, wszyscy w mundurach komandosów. Dziarskie miny, wyzywające spojrzenia, ileż to lat, ileż wspomnień, ile wspólnie przeżytych walk, niebezpieczeństw, burd, awantur i przygód miłosnych. Bujne to było życie, pełne silnych wrażeń i wielkich nadziei. Byliśmy młodzi, bardzo młodzi i to chyba było najważniejsze. Przypomniała mi się owa pamiętna awantura w Neapolu. Nie wiem właściwie, o co poszło. Najprawdopodobniej o jakąś dziewczynę. Włochów było z piętnastu. Nas trzech. Byliśmy wtedy w formie. Wszystkich naszych przeciwników trzeba było odwieźć do szpitala. Lokal zdemolowaliśmy doszczętnie. Na zakończenie Wojtek zawiesił właściciela knajpy na żyrandolu. Wisiał biedak na pasku i ruszał rękami i nogami, jakby się uczył pływać. Przeklinał przy tym w swym ojczystym języku na czym świat stoi. Wojtek zawsze był pomysłowym chłopakiem.
[4] Oczywiście nie do pomyślenia w Polsce, co autor skrzętnie notuje na wypadek, jakby ktoś czytał.
[5] Chociaż czasem, uwaga, ma przemyślenia!
Ciągle nie mogłem pozbyć się dręczących wątpliwości. Bo jeżeli Garcia nie miał z tą całą sprawą nic wspólnego i tylko ten chłopak napuścił mnie na niego, to nie ulegało wątpliwości, że wygłupiłem się w sposób nieprawdopodobny. Na domiar złego mogłem mieć rzeczywiście poważne przykrości, jeżeli na przykład temu Mulatowi złamałem szczękę. (...) Zacząłem teraz żałować, że zbyt pochopnie zaatakowałem Garcię.
[6]
Wychodzę na pokład. Na leżaku przykryty kilkoma kocami leży Michał. Czyta mój maszynopis. Spogląda na mnie i pyta z uśmiechem:
– Czy masz zamiar dać to do czytania Kasi?
– Ta książka nie jest dozwolona dla mojej żony – odpowiadam.
Inne tego autora tu.
#70
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 21, 2017
Link permanentny -
Tagi:
2017, panowie, prl, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 3
Po mocno zakrapianym spotkaniu kolegów po latach jeden z nich - uprzejmy i sympatyczny inżynier Pająkowski - zostaje dźgnięty nożem; nie umiera jednak, udaje się go uratować, ale stracił pamięć, więc nie pomoże w śledztwie. Porucznik Jasiuk i kapitan Jeziura wypalają setki papierosów, przesłuchują, jeżdżą i szukają; mimo wielkiego zaparcia i ofiarności osoby zbrodniarza domyśla się jeden z kolegów - książka kończy się apelem do mordercy, żeby wyznał swe grzechy milicji. Tak, to bardzo zły kryminał.
Nietypowo wątek śledztwa przeplata się z anonimową obserwacją mordercy - próby powrotu do normalności po zbrodni i jego walki z wyrzutami sumienia. Reszta już nietypowa nie jest - z subtelnością czołgu autor opisuje życiorys jednego ze śledczych, który skończył prawo i zaczął pracę w administracji, po czym - odkrywając złamanie przepisów - zachwycił się byciem śledczym i wstąpił do szkoły oficerskiej, bo to najlepsza droga do bycia pożytecznym w społeczeństwie. Nawet wykradanie jabłek przez rówieśników w dzieciństwie budziło jego niesmak, a potem było jeszcze gorzej. Drugi, spodziewając się dziecka, ma nie lada zgryz, czy powinien zostać na komendzie, bo może będzie przełom w śledztwie (nie było), czy lecieć do żony na porodówkę, bo to już. Wbrew sobie jednak wybiera porodówkę, prawie że szef go zmusza.
Się pali: papierosy ze srebrnej papierośnicy (denat), wcale (jeden z podejrzanych, dziwne), giewonty, klubowe i sporty.
Się je: minogi (bo rzucili w restauracji, chociaż niektórzy wolą śledzie w oleju, ale tych akurat nie rzucili); kiszonego ogórka (z niechęcią); chłodnik, grzybową i pierogi domowej roboty - bo żona gotuje; polędwicę, kiełbasę i mięso (wystane w sklepie komercyjnym).
Się pije: kryniczankę (jako zapitkę do wódki) i napoleona. Oraz wódkę.
Się zażywa: brom (na uspokojenie), psychedrynum (wyłudzone od aptekarza o nazwisku Kapsulski) na poprawę zdolności uczenia się przed egzaminem.
#63
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 16, 2017
Link permanentny -
Tagi:
prl, 2017, panowie, klub-srebrnego-klucza, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Michał, wypalony dziennikarz z wielkiego miasta, obejmuje posadę kierownika administracyjnego ośrodka wczasowego w miejscowości Florianów. Zamiast wgłębiać się w tajniki księgowości i zarządzania, bardziej interesuje go tajemnicze morderstwo popełnione na miejscowym cmentarzu. Zaczyna prowadzić własne śledztwo, znajduje się kolejny trup, a dodatkowo jeden z wczasowiczów jest tajniakiem. I chyba do czegoś dociera, bo ginie w wypadku. Tu zaczyna się właściwa akcja powieści - siostra zmarłego przekazuje jego notatki przyjacielowi Michała, Orskiemu, z prośbą o odkrycie tajemnicy, ponieważ nie wierzy, że brat zginął w wypadku w samochodzie prowadzonym przez jednego z napływowych mieszkańców Florianowa.
Orski prowadzi swoje śledztwo irytując bynajmniej nie przestępców, tylko milicję[1] (która stara się go zniechęcić, żeby nie przeszkadzał w śledztwie, czasem sypnie garstką informacji, przez co dziennikarz kilkukrotnie wchodzi w paradę detektywom) oraz żonę. Ja wiem, że w latach mniej więcej 70. żony zasadniczo "krzątały się po kuchni" i zajmowały dziećmi, ale nie dziwię się zupełnie, że pani Orska nie była szczęśliwa z mężem, który niespodziewanie wyjeżdżał w dowolne miejsce Polski, odbierał telefony późnym wieczorem i zaniedbywał zlecenia, z których mieli na chlebek z masłem.
[1] Której przedstawiciel wyglądał "bardziej na dyskotekowego prezentera niż milicjanta". Niestety autor nie naświetlił tej kwestii. W ogóle książka uboga w detale, rzadko piją, częściej palą.
#58
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 26, 2017
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2017, panowie, prl, kryminal, klub-srebrnego-klucza
- Komentarzy: 2
Mimo iż nazwisko autora nie brzmi rodzimie, akcja dzieje się w ekskluzywnej willi pod Warszawą, zapewne dlatego, że Alen Baxton to pseudonim Wiesława Godziemskiego[1]. Właściciel willi (jak również luksusowego porsche'a oraz licznych antyków i zabytkowych sreber) zgłasza morderstwo mieszkającej u niego kochanki. W trakcie śledztwa sympatyczny kapitan milicji wielokrotnie trafia na dowody rozpustnego życia, dziejącego się w wilii i okolicach - a to okazuje się, że oprócz kochanki w domu mieszka żona wraz z ojcem, a to wspomniana żona roztacza swe przywiędłe wdzięki przed kapitanem, a przystojna młoda aktorka udziela mu zeznań w restauracji "Krokodyl" (oczywiście ze striptizem[2]). W finale okazuje się, że jednak w PRL-u nie da się zrobić majątku bez niszczenia innych, kradzieży i malwersacji. Jak również, że mit Edypa to była całkiem niewinna historyjka obyczajowa.
[1] Przyznam, że widzę sens pisania pod pseudonimem, tylko że anglojęzyczny nie bardzo pasuje. I jak Joe Alex zrobił kawał dobrej roboty, tak Baxton piszący o prywaciarzach pod Warszawą jednak nie robi takiego wrażenia.
[2] W wykonaniu profesjonalistki, a nie wspomnianej aktorki.
- Zaczynamy dorównywać rozwiniętym krajom świata - zauważył ironicznie.
- Nie lubi pan striptizu? - zdziwiła się.
- Właściwie nie mam nic przeciwko rozbieraniu się. Zwłaszcza, gdy robi to ładna i zgrabna dziewczyna - dodał po chwili.
Roześmieli się oboje.
(a potem to się pan kapitan dziwi, że jego flama robi mu dziką awanturę).
Inne tego autora:
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, panowie, prl, kryminal, klub-srebrnego-klucza
- Skomentuj
Taki trochę Pan Samochodzik, tyle że z trupami i nieco bardziej zainteresowanym erotycznie bohaterem, milicjantem ukrywającym się pod płaszczykiem historyka. Historyk pomaga w porządkowaniu materiałów do książki, pisanej przez zabitego profesora. Ślad po części prowadzi w przeszłość (ale tę przeszłość mocno przedwojenną, nie ma złych hitlerowców), po części - zostaje we współczesności. Kryminał trochę przewrotny, ale przegadany. Niestety, zabrakło warstwy milicyjnej, rzecz się ze spokojem mogłaby dziać w dowolnym środowisku akademicko-historycznym w środkowej Europie.
Inne tego autora:
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 22, 2006
Link permanentny -
Tagi:
prl, 2006, panowie, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
- 23 - Barbara Nawrocka, Ryszard Doński - "Śmierć czarnoksiężnika"
- pełen poświęcenia oficer milicji wgłębia się w życie cyrku, żeby ustalić, kto naprawdę zabił iluzjonistę podczas występu. Drętwe.
- 52 - Helena Sekuła - "Kartka z notesu"
- podstawa do nakręcenia 2. odcinka serialu "07 zgłoś się" ("Wisior"); opisuje wędrówkę zabytkowego wisiora, skradzionego podczas napadu na jubilera. Są dziwki, kierownik kina i taksówkarz zza Buga.
- 61 - Danuta Frey - "Pensjonat >>Pod Złotym Lwem<<"
- w cichym pensjonacie giną staruszkowie. Trochę w stylu Agathy Christie - znamy wszystkich bohaterów, więc znamy mordercę.
- 79 - Zygmunt Zeydler-Zborowski - "Kukułka bez zegara"
- przewidywalne, ale przyjemne. Trochę przaśnej rozpusty w stylu lat 70., klejnoty, wścibska sąsiadka i duch nieżyjącego męża.
- 81 - Fryderyka Janis - "Człowiek z cienia"
- kolejny kryminał z serii redakcyjnych (po "Wszyscy jesteśmy podejrzani" i "Mszy za mordercę"). Dziennikarka ociera się o morderstwa, a ślad - jak zwykle - prowadzi w przeszłość.
Inne z tej serii tutaj.
#1-2 (powiedzmy, bo i wcześniej czytałam)
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 18, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panie, panowie, prl, 2006, kryminal
- Skomentuj