Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ewa wzywa 07, zeszyt 142
Spis osób:
Luśka Nanercz, 30-latka z nadwagą, oficjalnie zajmuje się repasacją pończoch i artystycznym cerowaniem bielizny w domu handlowym. Nieoficjalnie służy sporej części damskiej populacji miasta jako powierniczka, terapeutka, źródło krótkoterminowych pożyczek i detektyw. Usiłuje odkryć, kim może być Kwartalnik, przestępca okradający swoje ofiary (zwykle pulchne blondynki), gwałcący je i grożący odcięciem ucha za pomocą brzytwy, jakby któraś wzywała pomocy[3]. Milicja się szybko orientuje w podchodach amatorki, zaczyna robić złotoustej Luśce problemy[4], ale w pewnym momencie dociera do nich, że tylko w ten sposób złapią zbrodniarza, bo wszystko inne zawiodło. A zawiodło, bo tjnłpvpvryrz wrfg jlfcbegbjnan xbovrgn, xgóen - gnx, gra jągrx whż olł j "Xjnqenghemr geówxągn" - qyn fjbwrw pupvjrw hxbpunarw bxenqn cbqboar qb avrw xbovrgl, n tjnłpv wr fxenqmvbalz m tnovargh tvarxbybtvpmartb qvyqrz. Żnqan m mnngnxbjnalpu xbovrg avr mrmanwr zvyvpwv, żr jlzhfmbar cbżlpvr olłb "wnxvrś qmvjar", zvyvpwn avr jlpvątn javbfxój, żr avr olłb śynqój anfvravn, n fnzn Yhśxn, wnx fvę bxnmhwr, wrqan m cvrejfmlpu bsvne cemrfgęcpl, olłn qmvrjvpą v zlśynłn, żr gb gnx mnjfmr wrfg.
Ponieważ narratorka jest kobietą, hobbystycznie zajmuje się jedzeniem i gotowaniem (patrz niżej). Przy okazji autor pokazuje cały przekrój społeczny związków - kobiety bite przez mężów, utrzymanki bogatych staruchów, zamożne studentki czy wreszcie krętaczki, które na gwałciciela zrzucają swoją niewierność.
Się pije: koniak (w szklance), wermut, białego półsłodkie wino grzane z żółtkiem, poncz.
Sie je: solone orzeszki, fasolę po staropolsku (z boczkiem, suszonymi śliwkami, rodzynkami i miodem), wedlowskie nadziewane czekoladki, suflet kawowy (z łyżeczką kakao), kluski z makiem, miodem i rodzynkami (na polską wigilię), kruche rogaliki z konfiturą, miodem i tartymi orzechami laskowymi, budyń(?) z białego sera, ryżu i pieczarek, wiśniową galaretkę z orzechami włoskimi, kluski francuskie z trzech jaj z siekaną natką pietruszki, jaja zapiekane z ryżem w sosie pieczarkowym, kruche ciastka cytrynowe, surówkę z cebuli i jabłek, słodkie bułeczki posypane makiem, zupę bananową[2] z kluseczkami ze śmietany i żółtek, zapiekane w sosie pieczarki z sosem cebulowym z bazylią oraz znowu siekaną nacią zielonej pietruszki, faworki.
Się improwizuje: dezodorant Stetson w roli gazu pieprzowego.
Się organizuje tajną akcję:
- Kto szukał? - spytałam, żeby coś wymyślić.Się (nie używa) używa antykoncepcji: - Te nasze krajowe zabezpieczenia - rzekłam ze znawstwem - są podobno tak dziurawe, że nie chronią nawet przed gradem, i trzeba do nich wpuszczać supertakon. Taki chytry klej stosowany w dętkach samochodowych..
- Nie udawaj. Tajniaki. Bardzo tajne tajniaki, bo przyjechali samochodem z napisem „Milicja”.
[1] - Ja bym czasem - stwierdził z animuszem - choćby rękę pod spódnicę babie wsadził. Ale reumatyzm kręci, czujności w ręce nie mam.
[2] Zeszyt wydano w 1988, ale mógł być napisany wcześniej. Przy wymianie pieniędzy w 1995 roku nowy 1 zł = 10000 zł starych, ale 7 lat wcześniej nie było jeszcze takiej dramatycznej inflacji.
„PORADA 1000 zł
ZABIEG 4000-6000 zł
USUNIĘCIE CIĄŻY U NIERÓDKI 12000-16000 zł
USUNIĘCIE CIĄŻY U WIELORÓDKI 9000-14000 zł
DOBA POBYTU W LECZNICY 8000 zł”
[3] - Oto jak jest - rzekł brutalnie - kiedy baba nie ma się czym zająć. Dlaczego nie skupi pani swej niewyżytej energii raczej na poszukiwaniu jakiegoś chłopa na męża?
[4] Żeby uniknąć złapania, każe ofiarom z twarzą przy ścianie recytować klasykę polskiej poezji - “Odę do młodości”, „Deszcz jesienny”, “Zaczarowaną dorożkę”, „Grób Agamemnona” czy satyrę „Żona modna”. Niektóre nie znały, więc akceptował to, co pamiętały - „Pieśń panny dwunastej” i fraszkę „Na lipę”. Gwałciciel-polonista, tego jeszcze nie było w PRL-u.
[5] Na dwa banany w prywatnym kiosku wydałam prawie cały dzienny zarobek.
Inne z tego cyklu tutaj.