Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Andrzej Sapkowski - Wieża Jaskółki

Kolejny tom, w którym bohaterowie mozolnie przemieszczają się z miejsca na miejsce, żeby dotrzeć do finału. Ale dla każdego finał oznacza co innego i wcale nie jest dla każdego oczywiste, czego trzeba dokonać; nie ma wulkanu i pierścienia do zniszczenia. Ciri na razie odzyskuje siły u pustelnika Vysogoty i odkrywa w starych księgach, kim jest i jaki kierunek powinna obrać, co jest o tyle trudne, że czyha na nią mnóstwo konkurujących ze sobą stronnictw, niektórzy chcą ją zabić, inni rozmnożyć - czy to w celu odzyskania Starej Krwi, czy to w celu sojuszu politycznego. Wiedźmin szuka druidów, zamiast tego znajduje elfa - proroka. Yennefer, po udanej ucieczce z sabatu czarodziejek, trafia na Wyspy Skellige i decyduje się na eksperyment, wyjaśniający, co przed laty naprawdę stało się z rodzicami Ciri. Zanim Ciri dotrze do tytułowej Wieży po dramatycznym i emocjonującym pościgu po lodzie, autor uzupełnia luki w fabule epizodami z uniwersum w narracji różnych postaci, trochę rys polityczny, trochę klimat socjologiczny.

Wadą “Sagi” jest to, że trzeba przeczytać skądinąd 5 świetnych książek, żeby w nagrodę dostać całą historię. Wadą, bo w przeciwieństwie do opowiadań, poszczególne tomy nie są samodzielne i nie widzę opcji, żeby sobie je losowo wyciągać z półki dla przyjemności czytania. A szkoda, bo i dialogi dobre, i bohaterowie pełnokrwiści, i świat świetny, zwłaszcza jak wolna akcja tutaj pozwoliła na dodanie trochę tła. Wiem, wiem, to nie do końca tak, że te książki były zaplanowane z linijką w ręku, ale tak jak opowiadania były uroczymi miniaturkami z okazjonalnym przymrużeniem oka, tak tutaj widać ogrom planowania i precyzję. I emocje, dużo emocji.

Inne tego autora tutaj.

#36

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 28, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, panowie, sf-f - Skomentuj


Andrzej Sapkowski - Chrzest ognia

Wracamy do bohaterów w momencie zakończenia poprzedniego tomu. Ciężko rannego wiedźmina Triss Merigold przenosi magicznie do Brokilonu, żeby driady go poskładały. Oczywiście ledwo Geralt się lepiej poczuje, rusza na ratunek Ciri, bo plotka głosi, że jest w Nilfgaardzie. My wiemy, że nie, bo zrozpaczona utratą przyjaciół nastolatka dokonuje rzezi na gościńcach wraz z elfim komandem “Wiewiórek”, ale o tym wiedźmin się dowiaduje w połowie tomu. Wbrew sobie pozwala sobie pomóc i buduje drużynę, w skład której wchodzi pyskata łuczniczka Milva, Jaskier, przez jakiś czas grupa złotoustych krasnoludów i gnomów, nie-jestem-Nilfgaardczykiem Cahir wielu nazwisk oraz “zielarz” Regis. Idą przez ogarnięty wojenną pożogą świat, mają przygody raczej z tych nieprzyjemnych, highlightem przeprawy jest pasowanie wiedźmina na rycerza, dzięki czemu już na legalu może się nazywać Geraltem z Rivii. Trzecim wątkiem są losy cudownie odnalezionej Yennefer, która bynajmniej nie zdradziła i nie zasiada po prawicy cesarza Emhyra, tylko została zaklęta w statuetkę i dopiero mocno po aferze na Thanedd uwolniona. Dostaje propozycję nie do odrzucenia - ma zasiąść wraz z kilkunastoma innymi czarodziejkami w tajnej radzie i apolitycznie ma zadbać, żeby magia przetrwała. Apolityczność niespecjalnie wychodzi, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że prominentną rolę w odtworzeniu magii ma odegrać dobrze skoligacona (dobrze, ale niekoniecznie dobrowolnie) Ciri.

To zasadniczo bardzo dobry tom, ale nie jest to tom samodzielny. Bohaterowie nie wiedzą o sobie nawzajem, jest nadzieja, że ich losy się ze sobą dramatycznie splotą w kolejnych tomach. Opis wojny z jej bezmyślną brutalnością, gdzie cierpią przypadkowi ludzie, bez względu na to, która armia akurat na nich trafiła, jest przejmujący i równie dobrze mógłby być reportażem współczesnym. Co ciekawe, wiedźmin okazuje się być obrońcą życia poczętego, obruszając się na rewolucyjną tezę Cahira, że decyduje kobieta; oczywiście wystarczy, że powie kilka głębokich zdań i kobieta w niechcianej ciąży schyli pokornie głowę i podejmie decyzję o zostaniu matką. Trochę sama nie wiem. A, jest oczywiście humor (krasnoludy rżnące w karcięta, sarkastyczna Milva), bo bez tego całość byłaby jedynie ponura.

Inne tego autora tutaj.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 10, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, panowie, sf-f - Komentarzy: 4


Henry Kuttner - Stos kłopotów

Mało rzeczy mnie tak cieszy jak wiadomość od Barb bladym świtem o 7:40 w niedzielę, że wydają reedycję opowiadań Kuttnera, tyle że w nowym tłumaczeniu i zepsuli frazę “Świat należy do mnie”. To się nazywa mnie kontakty z odpowiednimi ludźmi. Nie czekając, poszłam przetrzepać półkę z Kuttnerem w starym, właściwym tłumaczeniu.

”Stos kłopotów” ma trzy typy opowiadań. Pierwsza grupa to historie o rodzinie Hogbenów, przedwiecznych mutantów o ogromnych i intuicyjnych umiejętnościach technicznych, mieszkających na amerykańskiej prowincji. Intuicyjnych, więc bywa problematycznie, żeby zrozumieć, jakie konsekwencje może mieć wynalazek. Druga grupa to epizody z życia wynalazcy Gallowaya Galleghera, który wprawdzie jest nieukiem i pijakiem, ale ma wysoce wykształconą podświadomość i wtedy dokonuje fantastycznych, choć nieortodoksyjnych wynalazków. Problem w tym, że kiedy trzeźwieje, nie pamięta, co i po co wynalazł, a jego nietrzeźwa jaźń jest na tyle sprytna, że dość długa ukrywa sedno odkrycia. Te opowiadania się nieco zestarzały, bo to takie sf w stylu lat 50., zwłaszcza notoryczne pozywanie do sądu, ale co ciekawe, zapowiedział pojawienie się VOD jako alternatywy dla kina. Narracja też jest nieco męcząca, z całą filozoficzną otoczką o teoriach poznawczych, ale to moja perspektywa, plot junkie. Trzecia grupa opowiadań to historie bardziej transcendentalnych - o tym, czy da się wymusić pokojową koegzystencję oraz jak rozpoznać kosmitę, jeśli ten się dobrze maskuje.

#30

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 7, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, opowiadania, panowie, sf-f - Komentarzy: 2


Paul Auster - W kraju rzeczy ostatnich

Nie pisałam, bo byłam na wakacjach. Zważywszy, że pojechałam do Andaluzji, to był doskonały pomysł na kwiecień, bo już mam zaliczony kawałek lata, opalone stopy i ogólnie bardzo zadowolona, tym bardziej, że dziś za oknem 9 stopni (a wyjeżdżałam przy 25!). Ale do brzegu. Nie pisałam, za to czytałam.

Anna Blume spisuje swoją historię w formie listu? pamiętnika? kierowanego do bliżej niesprecyzowanego przyjaciela. Nie wiadomo, czy adresat go kiedykolwiek dostanie, bo Anna jest odcięta od świata w bliżej nieokreślonym państwie, w którym nastąpił koniec cywilizacji. Trafiła tu, żeby znaleźć brata, reportera, który miał relacjonować kolaps systemu, ale komunikacja zamarła. Nie jest to dziwne, bo na miejscu dziewczyna znalazła głód, przemoc wspieraną systemowo, morderczą rywalizację o resztki zasobów, niedobitki ludzkości podzielone na kasty i celową, choć niewyjaśnioną, rezygnację z bycia częścią świata. Mnóstwo śmierci, sama Anna czuje, że zatraca swoje człowieczeństwo, ale z uporem kolekcjonuje przejawy humanizmu - Izabelę z jej etyką, Sama, który usiłuje napisać książkę czy wreszcie fundację Woburna, która próbuje skromnymi zasobami uratować kilka osób.

Austera wyciągnęłam z półki trochę losowo, bo mam dużo nieprzeczytanego Austera; zaczynałam dwa razy, bo chociaż świetnie się czyta, to dziwna i trudna emocjonalnie powieść o tym, jak odchodzą kolejne kawałki znanego świata. Brutalna, brudna, beznadziejna, nieprzyjemna, naturalistyczna. Nie do końca rozumiem jej przesłanie, jeśli jest głębsze niż to, że z utratą cywilizacji ubożeją emocje i język, bo z braku obiektów desygnat traci rację bytu i trzeba kogoś obcego jak Anna, żeby mimo wyczerpania i braku perspektyw czuć jeszcze coś i mieć wolę życia.

Inne tego autora.

#24

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 25, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, panowie, sf-f - Komentarzy: 1


Dan Simmons - Piąty kier

Koniec XIX wieku. Zbliżają się 50. urodziny Henry’ego Jamesa, absolutnie realnego pisarza, aktualnie w dołku - książki mu się nie sprzedają, pisanie na scenę nie idzie, umarła jego ukochana siostra, nie może dojść do ładu z swoją seksualnością, decyduje się więc na ostateczną kąpiel w Sekwanie. Wtem zaczepia go sam Sherlock Holmes, sam powątpiewający w swoją realność, od słowa do słowa niedoszły samobójca zgadza się pomóc detektywowi w odkryciu, czy Clover Adams, żona znanego amerykańskiego historyka, rzeczywiście targnęła się na swoje życie. Tak rozpoczyna się epicka opowieść, w której autor ciągnie obu bohaterów przez pół świata, każe im siadać do stołu z Twainem czy Rooseveltem, prowadzić niekończące się rozmowy, obserwować światowy establishment, śledzić zdradzieckiego Moriarty’ego, podziwiać Wystawę Światową w Chicago, żeby w finale zapobiec zamachowi na porządek świata.

Obiektywnie to bardzo dobrze napisana książka, wielowarstwowa, postmodernistyczna, z ukradkowymi mrugnięciami, jakie autor przemyca w narracji do czytelnika, na przykład ubawiłam się podczas sarkastycznych obserwacji Jamesa o niskiej jakości historyjek o Sherlocku Holmesie; można się bawić w rozpoznawanie, co się wydarzyło naprawdę, a co autor radośnie zmyślił. Ale ja jestem plot junkie i męczyłam się tygodniami, czytając opisy obiadów, zwyczajów towarzyskich, rozplątując powiązania między postaciami i podążając za szczegółową trasą bohaterów. Więc przyznaję, Simmons umie pisać, ale chyba nie jest to mój ulubiony typ literatury.

Ciekawostka - końcowa część akcji dzieje się na początku kwietnia, co korelowało z realnym czasem czytania, lubię takie przypadkowe zbieżności. Miałam kiedyś pomysł, żeby zrobić kalendarz akcji książek, żeby wybierać sobie na przykład zimą zimowe, a latem letnie, ale pomysł zarzuciłam.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 13, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, beletrystyka, kryminal, panowie - Komentarzy: 7


Jan Artur Bernard - Noc Robin Hooda

Trzech drobnych przedsiębiorców zostaje wezwanych anonimowymi listami do pensjonatu na prowincji, nadawca podpisuje się pseudonimem Robin Hood. Czwarty list trafia do kapitana Buli, który cieszył się w komendzie opinią „cholernej piły”. Przyjaciele nazywali go po prostu „piłą”. Kapitan udaje się incognito do pensjonatu, na miejscu wszyscy są zdziwieni, ale ponieważ wykluczenie komunikacyjne, zostają na noc. Rano okazuje się, że jeden z gości - Żuławski - został zamordowany, a pieniądze - prawie milion, nie wiem, ile to na dzisiejsze - które wybrał z konta, zniknęły. Dodatkowo poprzedniego wieczoru ktoś włamał się do jego willi pod nieobecność pięknej, choć zaniedbywanej żony i pobrał zawartość sejfu. Żoną zachwyca się przesłuchujący ją sierżant Czernik, kawaler lat 26, posiadający chłopięcy wdzięk, ale do końca śledztwa tylko się ekscytuje na odległość (autor wspomina natrętne wizje o sprężystej miękkości i doskonałej linii piersi i bioder, emanowanie uwodzicielskim ciepłem, profesjonalizm organów w każdym calu). Kapitan Bula mozolnie analizuje zebranych w pensjonacie gości i właścicielkę, repatriantkę ze wschodu, zbiera ślady, zagląda na konta i w działalności gospodarcze, wreszcie po nieudanej prowokacji w willi Żuławskich zbiera wszystkich zainteresowanych na wizję lokalną, gdzie mordercy pęka żyłka i zostaje ujęty.

W tle pojawia się postać niejakiego Jasia, który omyłkowo wali po głowie sierżanta Czernika. Milicja go nie aresztuje, bo po przebytym zapaleniu opon mózgowych, Jasio nie jest zbyt sprawny intelektualnie. Ale dobry kapitan Bula wysyła go na obserwację do znajomego lekarza, który wprawdzie nie obiecuje cudów, ale sugeruje operację, po której oczywiście, chłopiec nigdy nie będzie całkiem normalny, ale może będzie mógł pracować.

Się pali, się podaje spirytus osobie uderzonej w głowę, się je soczyste jabłko.

Inne tego autora, inne z tego cyklu.

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 28, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Skomentuj