Więcej o
panowie
Rzecz się dzieje w latach 1920, w Nowym Jorku. Do prokuratora zgłasza się jego znajomy z klubu golfowego, Greene, i prosi o wyjaśnienie zbrodni, która miała miejsce w jego domu - ktoś wszedł, zastrzelił najstarszą siostrę, ranił młodszą i zbiegł. Policja typuje włamywacza, któremu nie udał się rabunek, ale on przeczuwa, że to nie koniec zbrodni. I rzeczywiście - z grona piątki rodzeństwa Greene’ów (jedno adoptowane) i ich sparaliżowanej matki ubywają kolejne osoby, a policja nie radzi sobie z odkryciem, co się dzieje. Na szczęście do sprawy dokooptowany zostaje Philo Vance, nowojorski bon vivant i genialny detektyw amator, który jest o krok przed wszystkimi. Sprawę relacjonuje jego znajomy, Van Dine (dziwna zbieżność z pseudonimem autora).
Tu wprawdzie też mamy zabytkowe domiszcze z ograniczoną liczbą postaci - rodzinę Greene’ów, lekarza rodzinnego i kilka osób dość ekscentrycznej służby, ale całość wlecze się niesamowicie. Detektyw wysnuwa coraz to nowe teorie, co nie zapobiega kolejnym śmierciom. W domu rządzi matrona rodu, wdowa Greene, zgorzkniała, toksyczna i zwyczajnie przykra i skutecznie utrudnia śledztwo, blokując na przykład dostęp do zabytkowej biblioteki, jak się okazuje, pełnej dzieł kryminologicznych, ale że “należy do plutokracji”, to trzeba się z nią zawsze zgadzać. Wszyscy są flegmatyczni i niespecjalnie błyskotliwi (poza mordercą), przewracałam oczami przy kolejnym opisie typu “usłyszał strzał, wstał z łóżka, założył ranne pantofle, szlafrok i dopiero wtedy poszedł poszukać źródła hałasu”.
Inne z tej serii.
#105 / #23
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 5, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Dwie zmyłki - rzecz nie ma nic wspólnego z Biblią, a mimo pochodzenia autora i serii, nie jest to kryminał osadzony w PRL-u, a klasyka w stylu angielskim. Terry Blain, samodzielny i nieco niesztampowy pracownik agencji detektywistycznej zamiast na urlop (łowienie łososi w Szkocji) dostaje zadanie ochrony Toma Devera, znanego przedsiębiorcy, na którego życie ktoś kilkukrotnie nastawał. Żeby zminimalizować zagrożenie, Dever zabiera detektywa i grupę znajomych na odciętą od świata wyspę, zwaną Arką Noego; przyjeżdża on, jego zaufana sekretarka, bratanek, doktor rodzinny i współpracujący z nim naukowiec wraz z małżonką. Na wyspę dociera też niespodziewanie młoda wychowanka Devera, której nikt się nie spodziewał. Mimo wszelkich zabezpieczeń trup pada szybko, ale niespodziewanie nie jest to milioner, a jego sekretarka. Niedługo potem znika doktor oraz ciało pierwszej ofiary, a łącze telefoniczne zostaje przerwane, więc nie można poprosić o wsparcie z lądu. Blain musi wyjaśnić, kto jest mordercą, zanim będzie za późno.
To bardzo uczciwa zagadka, nawet dość oczywista, domyśliłam się fabularnego twistu dość szybko. Lubię, jak rzecz dzieje się w zamkniętym miejscu, z ograniczoną liczbą uczestników i nie ma żadnych cudów, tylko badanie śladów, poszlak i ludzkich motywacji. Dever, na którego życie się ktoś zasadza, jest osobą niespecjalnie sympatyczną, dziś powiedzielibyśmy, że to atencjusz i pracoholik, który uważa, że jest najważniejszy, sen jest dla słabszych, a że przy okazji jego agresywnego procesu inwestycyjnego zamknięto jakąś elektrownię w Brazylii, trudno. Autor przemyca trochę szydery z kobiet, co są plotkarkami, histeryczkami i podrywaczkami/łowczyniami posagów. Nie to, co mężczyźni.
inne z tej serii.
#104 / #22
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 4, 2024
Link permanentny -
Tagi:
2024, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie
- Skomentuj
Edward Lincoln, znany aktor filmów akcji, bożyszcze tłumów, prywatnie jest spokojnym, rodzinnym człowiekiem - ukochana żona, dwóch nadzwyczaj aktywnych synów i córka z problemami rozwojowymi. Nie dziwi więc, że po powrocie ze szczególnie wyczerpujących zdjęć w Hiszpanii, gdzie w dramatycznym upale Evan, reżyser-perfekcjonista, kręcił z nim po raz setny to samo ujęcie człowieka umierającego z pragnienia w samochodzie na pustyni, Linc obiecuje sobie, że do następnego filmu będzie spędzał leniwie czas w rodzinnej Anglii z dziećmi. Tyle że odzywa się do niego jego ukochana ciotka Nereesa, która jest umierająca i chce przed śmiercią uporządkować swoje sprawy. W efekcie Linc leci do Johannesburga, gdzie znajduje się stado koni wyścigowych, odziedziczonych przez Nereesę po siostrze; konie - mimo świetnych warunków - nie wygrywają wyścigów. Na miejscu Linc w ramach utrzymywania incognito wpada w spiralę żądań ze strony dystrybutora filmów, poznaje kilku znajomych siostry Nereesy oraz bratanka jej zmarłego męża i niestety wpada na Evana, który kręci pretensjonalny film o słoniach. Mimo pozornej niewinności wyjazdu, ktoś zaczyna zastawiać na Linka śmiertelne pułapki, a w finale wracamy do rekonstrukcji wspomnianej sceny z ostatniego filmu Linca i Evana, kiedy ktoś na środku safari zostawia go przypiętego bez kropli wody do kierownicy samochodu w upale. Aktor ma do dyspozycji woreczek foliowy i zawartość kieszeni, żeby się uratować oraz wykryć zbrodniarza.
Sama akcja jest naprawdę wciągająca, to bardziej thriller niż kryminał, podejrzani są wszyscy. Co jednak najciekawsze, to lokalizacja - rzecz się dzieje w latach 70. w RPA. Linc kręci się w środowiskach elity, ale na obrzeżach jego pola widzenia pojawiają się “zawsze uśmiechnięci” czarni w rolach podrzędnych (jeden się nie uśmiecha na widok białego pana i jest to ewenement). Dystrybutor usiłuje podstępem namówić go na nagranie wypowiedzi popierającej apartheid, a piękna modelka wyjaśnia mu, że to wszystko w celu poprawy życia czarnych, którym jest lepiej, jeśli mają oddzielne strefy, szkoły i w ogóle się nie mieszają z białymi.
Inne z tej serii.
#102 / #21
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 2, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Brade jest wykładowcą chemii na uniwersytecie, zrobił doktorat, jest sumienny i pracowity, ale nie ma specjalnych ambicji, od lat czeka tylko na wymarzoną asystenturę, co oznacza stabilizację, bo teraz co roku czeka na przedłużenie kontraktu. Kiedy w pracowni znajduje zwłoki jednego ze swoich studentów, Neufelda, przede wszystkim martwi się, jak to wpłynie na jego notowania na uczelnianej giełdzie. Dopiero druga myśl to podejrzane okoliczności - doktorant, który zginął w trakcie prostego eksperymentu, bo pomylił nieszkodliwą substancję z trującą - dają mu do myślenia, czy było to samobójstwo, czy jednak morderstwo. Policjant przydzielony do sprawy nie wydaje się zbyt inteligentny (oczywiście do czasu), więc Brade sam zaczyna śledztwo z obawy, że wina spadnie na niego.
I jak sam kryminał jest całkiem zgrabny, w starym stylu samotnego detektywa broniącego swojego dobrego imienia i podejrzewanego przez policję, dodatkowo ze zjadliwą obserwacją środowisk akademickich, tak ma parę wad. Asimov rozepchał książkę sporą porcją podręcznika chemii, czasem nie związaną z akcją, więc czasem trochę nuda. Ale znacznie gorsze są wstawki obyczajowe, zwłaszcza dotyczące studentek. Kobiety są oceniane tylko za wygląd, komentowana jest ich atrakcyjność, potencjalne kompleksy (które oczywiście dziewczyna musi mieć, bo ma nadmierny zarost na twarzy) i… waga: np. z kłótni w pierogarni Brade wyciąga wniosek, że Neufeld dbał o swoją narzeczoną, bo chciał ograniczyć jej jedzenie, żeby nie przytyła do ślubu (sic!). Zapewne znak czasów, ale nawet w wikipedii stoi, że “Asimov w pewnym stopniu kultywował swój obraz jako sympatycznego rozpustnika” oraz - już w wersji angielskiej - zdarzało mu się obmacywać fanki na konwentach. Nowe, nie znałam.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#101 / #20
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 30, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Od wydarzeń z poprzedniego tomu minął rok, na stacji Sewastopolskiej panuje niepokój, bo przerwana została ciągłość dostaw z Linii Okrężnej. Wysyłani zwiadowcy nie wracają. Hunter, jeden ze skrzywdzonych bohaterów poprzedniego tomu, bierze ze sobą Homera, staruszka, który szuka natchnienia do napisania eposu na miarę imiennika, i idzie dowiedzieć się, co się stało. Po drodze zgarniają Saszę, córkę dysydenta, która czuje dziwny związek z Hunterem i chce szukać w nim coraz bardziej zamierającego człowieczeństwa (wiem, wiem, ale tu nie szukałam mocnych bohaterek kobiecych). Hunter odkrywa, że brak dostaw to efekt blokady, bo jedną ze stacji opanowali bandyci i wraca na Sewastopolską, żeby ich zniszczyć ogniem. Homer przypadkiem dowiaduje się, że to nieprawda - na stacji jest nieuleczalna, zaraźliwa choroba, a tylko przypadkiem spotkany muzyk Leonid twierdzi, że wie, gdzie jest mityczny Szmaragdowy Gród, gdzie wiedzą, jak leczyć.
Serio aż przetarłam oczy, jak dotarło do mnie, że poprzedni tom czytałam 10 lat temu, co poniekąd też wyjaśnia, dlaczego niewiele pamiętam poza wymową finału. Ten tom zaczynałam chyba ze trzy razy i jakoś nie byłam w stanie skończyć. Może to efekt tego, że akcja jest dość zagmatwana i pretekstowa, trudno mi było skupić się na celu wyprawy, na psychologii postaci i nie przewracaniu oczami nad wątkiem romantycznym i romansowym (to dwa różne!). Trochę o nadziei, o wspomnieniach ze świata, który się skończył, trochę proroczych wizji i wtem nagły finał, może nie aż tak nagły jak w pierwszym tomie, ale no weźcie. Chcę “Metro 2035”?
Inne tego autora.
#98
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 25, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, panowie, sf-f
- Skomentuj
Greg Forrester pracuje nad zleceniem - maluje na potrzeby pewnego czasopisma piękną modelkę Jill - kiedy przez telefon otrzymuje dramatyczną informację: jego brat, Louis, zginął w wypadku we Włoszech. Okazuje się, że po dwudniowym pijaństwie wpadł na błyskotliwy pomysł, żeby jechać swoim bentleyem trudną, górską drogą. W wypadku zginęła też jego najnowsza flama, Alison, a jej zrozpaczony ojciec pojawia się w pracowni i prosi o namalowanie portretu zmarłej na podstawie zdjęć i pięknej sukni.
Niedługo potem, kiedy Greg odwiedza drugiego brata, Davida, ktoś w jego pracowni zabija Jill, ubraną w suknię Alison, a zdjęcia dziewczyny znikają. Akcja się zagęszcza, kiedy Greg dostaje dziwny telefon w sprawie pocztówki od zmarłego brata, napada na niego wściekły narzeczony Jill, sugerując romans, ktoś podrzuca z powrotem zdjęcia, a do tego okazuje się, że Alison wcale nie zginęła w wypadku.
To bardzo rzetelna, sympatyczna ramotka, gdzie Scotland Yard oczywiście podejrzewa malarza, ale to angielska policja, więc rzecz się dzieje w sposób pełny rewerencji, malarz mówi, że nie, więc grzecznie się wszyscy sobie kłaniają i pozwalają mu prowadzić samodzielnie śledztwo, chociaż oczywiście są czasem o krok przed nim. Trochę zabawnych fraz (mieszkanie tchnęło atmosferą męskiego sybarytyzmu w najlepszym guście), trochę szowinizmu i protekcjonalności w stosunku do kobiet, a cała intryga jest prawie że współcześnie skomplikowana, ze zwrotami akcji.
#95/#18
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 17, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panowie
- Skomentuj