Więcej o
panowie
Nowela albo krótka powieść o tym, jak to jest mieć taki symbol statusu jak piękna, młoda żona. Edward Landauer, ponad 40-letni profesor wirusologii, z publikacjami i renomą, skupia się na pracy, z życia prywatnego ma przygodne podrywki, w które nie inwestuje, bo po co. Ale przypadkiem poznaje Ruth, niespełna 30-letnią, ostentacyjnie piękną kobietę i się zakochuje. Jest zdecydowany, że tym razem to już na zawsze, są szczęśliwi, mimo że czasem różnica wieku i temperamentów nieco daje o sobie znać. Edwarda irytują młodzi znajomi żony, a ona jego świat traktuje jak świat swoich rodziców, dodatkowo okazują się całkiem inni - on kliniczny badacz na zleceniach od koncernów farmaceutycznych, cieszy się z epidemii, bo daje to świetny materiał do badania, nie ma oporów przed wykorzystaniem zwierząt w laboratorium, ona - wegetarianka, mocno emocjonalna, lewaczka, naturalistka. Jakoś wszystko daje się poukładać do momentu, kiedy po kilku dniach opieki nad nieco opóźnionym w rozwoju bratankiem Ruth stwierdza, że jednak chce dziecko. Klasyka - problemy z płodnością po jego stronie, ona coraz bardziej zdesperowana, wreszcie wymarzona ciąża i skupienie tylko na sobie. On wraca do swoich dawnych upodobań, okazjonalnie zaczyna sypiać z mniej atrakcyjną i mniej wymagającą asystentką. Rodzi się dziecko, radość, ale szybko okazuje się, że nie ma powrotu do tego, co było - wiecznie płaczące dziecko staje się środkiem świata, on jest spychany na margines, tym bardziej, że dziecko podobno źle na niego reaguje. I to jest koniec, bo wtedy sypią się też inne rzeczy w życiu Edwarda.
Nie wiem do końca, o czym jest ta książka. O tym, że próba odmłodzenia się przez starzejącego się mężczyznę przez kontakt z młódką niekoniecznie jest dla niego korzystna? Że uroda żony nie wystarcza, gdy ma inne poglądy i nawet jeśli otoczenie zazdrości, to rzeczywistość związku jest bynajmniej nie sielankowa? Albo że mężczyzna, który myśli penisem, w finale traci wszystko i że to jakoś nie zaskakuje ani, cóż, nie powoduje żalu u czytelniczki? Nie wiem i to chyba niekoniecznie istotne. Giń, patriarchacie.
#4
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 10, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 1
Mimo że napisana w formule poradnika (zrobisz, weźmiesz), to historia życia dwóch osób z biednej dzielnicy na obrzeżach jakiegoś azjatyckiego miasta. On, zaniedbany, niedożywiony dzieciak dorastający w wiosce z matką i kilkorgiem żywego rodzeństwa oraz nieobecnym ojcem, zarabiającym na życie w dalekim mieście, robi wszystko, żeby - za sprawą decyzji lub przypadku - przestać być biednym. Czasem ociera się o kodeks karny, czasem umiejętnie wykorzystuje luki, czasem szuka protektorów bez względu na koszt, wreszcie zostaje bogaty. Z kolei jej kapitałem jest nietypowa uroda, której używa jako waluty i talentu - sypia z osobami, które mogą jej pomóc zostać sławną modelką. I też się jej to udaje. Ona i on są przyjaciółmi, spotykają się intymnie raz, zanim ona zniknie na podbój świata. W ciągu życia czasem na siebie wpadają, ale następnie rozchodzą, aby wreszcie - oboje starzy, samotni i zubożali - zostać ze sobą do końca.
Dziwna jest ta poradnikowa narracja, przy arcyciekawej, choć nieco wtórnej (patrz np. “Biały tygrys”) historii od pucybuta do milionera. Największym atutem jest tło - Azja z jej skrajnymi nierównościami, okrutną biedą i ostentacyjnym bogactwem, korupcją i nieludzkimi warunkami do życia, bez zdobyczy socjalnych, z wszechobecną przemocą i kastowością. Nawet uzyskanie bogactwa nie pozwala spać spokojnie, jedynie zmieniają się zagrożenia. Nie jest to lektura ciężka, bo mimo czasem brutalnych historii, całość jest podlana lekko sarkastycznym sosem.
Inne tego autora.
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 9, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Jestem święcie przekonana, że nie czytałam tej książki, ale fabułę “znałam”; zapewne odpowiedzialna za to jest czeska komediowa ekranizacja, której z kolei w ogóle nie pamiętam.
Zapyziała wioska w Transylwanii. Pasterz kupuje od przechodzącego handlarza lunetę (wow! magia!) i widzi, że w opuszczonym od lat zamku barona Gortz idzie dym z komina. Leci co tchu do wsi, zbiera się lokalna rada, odważny młody leśniczy idzie na zwiad z zarozumiałym pielęgniarzem udającym lekarza, takim odważnym tylko w gębie. Leśniczy idzie, mimo że tajemniczy głos do przed tym ostrzega. Pół książki dalej, bo autor opisuje każdy krzaczek, kamień i historię pochodzenia każdej z postaci, nie udaje im się wejść do zamku - leśniczego tajemna siła zrzuca z bramy, gdy ten dotyka metalowego łańcucha, zaś pielęgniarz nie może się ruszyć, bo “coś” trzyma jego buty. Wracają, zła sława się niesie, aż pojawia się hrabia de Telek, który - jak się okazuje - ma na pieńku z baronem Gortzem, lata temu konkurowali o piękną śpiewaczkę, de Telek się oświadczył, a kiedy podczas ostatniego koncertu pannie pękło serce, baron zniknął. De Telekowi udaje się wejść do zamku, napotyka tam różne cuda - słyszy głos zmarłej śpiewaczki, tajemnicze światła, wreszcie w finale widzi, jak baron “wyczarowuje” dziewczynę z zaświatów.
Jak to u Verne’a, mamy wynalazki. Rzecz się działa jeszcze przed popularyzacją fotografii, użycia elektryczności czy zapisywania dźwięku, więc prostych wieśniaków dziwi fakt magnetyzmu czy ostrego światła. De Telek obarcza barona winą za śmierć ukochanej, bo ta strasznie się barona bała i kiedy ujrzała w loży jego twarz i piekielną aparaturę, jej serce nie wytrzymało (sic!). A chłopak chciał zwyczajnie sobie nagrać dźwięk, zaś obraz odtwarzał z obrazu naturalnej wielkości, animowanego lustrami. Finał słodki - zły baron ginie w gruzach swojego zamku, dobry hrabia doznaje katharsis, leśniczy żeni się z córką zarządcy wsi, fanfary.
Inne tego autora.
#2/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 8, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj
Quentin (no, któryś z czterech autorów) umie w rozpadające się związki. George Hadley ożenił się z bogatą Connie, są razem od 11 lat, wspólnie wychowują Ali, osieroconą siostrzenicę George’a; dzięki rodzinie Connie mąż ma intratną posadę. Dlatego jest dość ostrożny, kiedy wdaje się w romans ze swoją uroczą sekretarką, Eve, miłość miłością, ale czeka na ślub Ali z zamożnym Chuckiem, z kolei krewnym Connie, żeby spuścić bombę o rozwodzie. Tymczasem Ali przez Connie przypadkiem poznaje niejakiego Dona Saxby’ego, gładkiego cwaniaczka i się zakochuje, bo młody człowiek ma wszystko, czego nie ma nudnawy Chuck - tupet, charyzmę, urodę. Hadleyowie się kłócą, Connie chce kontrolować Ali, George - częściowo żeby przykryć własną zdradę - chce, żeby Ali się przed ślubem wyszalała (sic!). Wtem Ali dzwoni do opiekuna po pomoc i ten zastaje ją nad zwłokami Dona. I wprawdzie morderstwo rozwiązuje teoretycznie problemy na drodze do ślubu, ale teraz na scenę wchodzi inspektor Trant ze swoim wścibstwem i obala po kolei alibi każdego z uczestników dramatu.
Trochę te historie są powtarzalne - znamy sprawę od strony podejrzanych, a Trant jest intruzem w ich niezbędnej do utrzymania się na powierzchni tratwie z kłamstw. Zdecydowanie chętniej bym przeczytała historię przeplataną cynicznymi obserwacjami Tranta zza kulis. Pro tip: niebezpiecznie jest kupować biżuterię u markowych jubilerów (tu: Cartier), bo każdy zakup jest namierzalny.
Inne tego autora.
#1/#1
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 7, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, 2025
- Skomentuj
Tom ten mógłby mieć podtytuł “Przygody młodego wiedźmina” albo “Wiedźmin. Początek”, bo opowiada o tym, co zaszło, kiedy świeżo wypuszczony z Kaer Mohren adept wiedźmińskiej sztuki trafia na potwory, których się nie spodziewał, czyli na ludzi. A to grożą mu stryczkiem, bo w obronie jakiejś tam kmiecej córki poharatał mieczem dzielnego wojaka, który chciał tylko ulżyć napięciu w rozporku, kto to widział. A to nie dostaje zapłaty mimo zdjęcia klątwy, bo lokalny klecha oświadczył, że on to wymodlił. Wreszcie niechcący wdaje się w paskudny spisek, w wyniku którego dość niesympatyczny czarodziej wraz z jeszcze paskudniejszą szlachcianką chcą skrzywdzić opiekuna Geralta, emerytowanego wiedźmina Holta oraz rozgonić zakon bogini Melitele, co to pomagają niewiastom pozbyć się dowodu grzechu. Geralt wychodzi nieco mądrzejszy, bardziej gorzki i trochę pokiereszowany; jakby był pisarzem, mógłby w pamiętniczku zapisać, że to mu się przyda do prozy.
Może to nie jest największe dzieło Sapkowskiego, ale to porządny kawał wiedźminiej historii, należycie zabawny, gdzie trzeba, należycie brutalny, gdzie trzeba, spójny z opowiadaniami i wyjaśniający niektóre historie z chronologicznie późniejszych tomów. Bardzo lubię zabawę z mieszaniem współczesności z archaizmem, nikt nie udowodni, że sarkazm, ochrona życia od poczęcia czy krnąbrni urzędnicy państwowi to wynalazek ostatnich stu lat. Nie będę wklejać cytatów, bo musiałabym pół książki przepisać, ale wielokrotnie uśmiechałam się pod wąsem. Nie wypada nie polecić.
To co, wyciągam “Sagę”?
Inne tego autora tutaj.
#112
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 18, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, panowie, sf-f
- Komentarzy: 2
Książka wydana też pod tytułem “Sprawa Virginii Denham”.
Lewis Denham został włączony w rodzinę Denhamów; z jednej strony dawało mu to zasoby finansowe, z drugiej zmuszało do znoszenia pretensjonalnych zachowań jej członków. Po śmierci pierwszej żony, Beth, ma zgryz, bo właśnie ożenił się ze spotkaną w Meksyku śliczną Angielką, Virginią. Niby był wdowcem odpowiednio długo, ale nowojorska elita może nie zaakceptować biednej dziewczyny. I rzeczywiście, kiedy sprawa wychodzi na jaw, słyszy ostrzeżenia i plotki o tym, że jego żona ma za sobą niechlubną przeszłość. Do tego sam obserwuje jej nie do końca zrozumiałe zachowanie w klubie nocnym, gdzie do stolika jego eks-teściowej przysiada się obcesowy muzyk, Olsen. I już następnego dnia zwłoki tego muzyka znajduje we własnym domu. Facet okazuje się nie dość, że szantażystą i typem spod ciemnej gwiazdy, to jeszcze jest byłym mężem Virginii. Lewis bardzo usiłuje wierzyć we wszystko, co mówi jego żona, ale czasem wątpliwości - zwłaszcza że podsycane przez kolejnych członków rodziny Dehnamów - stają się coraz bardziej silne. Do tego natrętny detektyw Trant z nowojorskiej policji depcze mu po piętach i niedwuznacznie sugeruje, że i on, i jego żona mają związek ze śmiercią Olsena.
Do samego końca jest bardzo intensywnie - Lewis prowadzi samodzielne śledztwo, po kolei przechodząc z jednej hipotezy do kolejnej, narażając się reszcie Denhamów, aż do zaskakującego rozwiązania. Virginia okazuje się być kimś zupełnie innym, niż się spodziewał; to częsty motyw w książkach tego autora. Do tego, zaskakujące, ma polskie pochodzenie i tu autor lepiej sobie poradził z nazwiskami - bo jej rodzice to Wanda Kolińska i Stefan Grzegorzewicz - lepiej, niż współcześnie (tak, Atkinson i Galbraith, to o was). Gdzieś tam plączą się potomkowie rosyjskiej arystokracji, kuzyni Romanowów, okradzeni z majątku wielkości połowy Ukrainy.
Inne tego autora.
#108/#25
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 10, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panowie
- Skomentuj