Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ewa wzywa 07, zeszyt 145
Spis osób:
Stan wojenny. Do domu Martyny wpada jej siostra, każe się pakować, bo trzeba uciekać - ZOMO zabrało Ryśka, męża siostry, a w liście ojciec ostrzega ją przed aresztowaniem i każe ukryć się u znajomych. Po trzech miesiącach okazuje się, że Martyna wcale nie była w niebezpieczeństwie, a plotkę rozpuścił jej mąż w separacji, który skrzętnie wykorzystał nieobecność żony na wymeldowanie jej z odziedziczonej willi i zameldowanie swoich znajomych (durnymi artykułami przeszkadza mężowi w karierze zawodowej). Wściekła Martyna chce odzyskać dom po babci, mimo że jej przyjaciel i rodzina zniechęcają ją do tego[1], bo dziewczynki nie powinny być zawzięte i mściwe. Rozpoczyna się wojna podjazdowa - Martyna wchodzi oknem, zakładają kraty, Martyna podlewa resztki swojego ogrodu, odcinają wodę, wreszcie - zrywają złośliwie nawet niedojrzałe truskawki. Kiedy więc któregoś dnia Martyna widzi czerwone owoce na krzaczkach, budzi to jej podejrzliwość. Słusznie, bo niedługo potem giną Barańska i Szul, poplecznicy męża. Milicja usiłuje ustalić, kto zaprawił truskawki silną trucizną i kto tak naprawdę miał zginąć.
W tle, poza ewidentnym zluzowaniem cenzury (internowanie i ZOMO), rozgrywa się dramat Bolka Nowaka, którego matka zapisała swój dom drugiemu synowi, przez co nastąpił rozłam między i tak dalekimi od siebie przyrodnimi braćmi.
Się pije: ziółka na chorą duszę (po których człowiek idzie spać, a rano budzi się radosny).
Się je: jajecznicę.
Się żartuje: Znasz przysłowie gruzińskie? Rozum dziesięciu kobiet zmieści się w jednej skorupie orzecha i jeszcze wolne miejsce pozostanie. Poczekajcie, pójdę przyszyć oderwane ze śmiechu boki.
Się cytuje: “Działalność tajnych związków zawsze kończyła się ścinaniem członków” (Przekrój).
Się pali: dużo, chociaż papierosy są na kartki.
Się łyka: tabletki z krzyżykiem na ból głowy.
Się pije: czystą, wódkę z pieprzem (na przeziębienie), lipę z miętą (jw.)
Się ma związek partnerski: ha ha ha, nie. Nowak, poproszony o umycie wanny po swojej kąpieli, twardo rzuca, że to robota żony, która to tylko “ploty i latanie po kumach”.
[1] Oczywiście w tonie patronizujacym:
- Ale głupiejesz i to z dnia na dzień! - krzyknął. - Martyna, co z tobą się dzieje? Zawsze wiedziałaś, co jest naprawdę ważne, a co nie, nie przejmowałaś się drobiazgami, tak fajnie umiałaś cieszyć się życiem, a teraz… Nerwowa kobitka rozpaczająca z powodu utraty jakiejś tam cholernej willi, Kiedy ty ostatnio byłaś u fryzjera?Za to, kiedy tylko się postarała…
Przygładziła włosy ze smętną resztką trwałej, zerknęła na cajgową spódnicę w stylu “szmata” i na rozciągnięty sweter (...)
Na młodym prokuratorze nie zrobiła korzystnego wrażenia. Niewysoka, drobna, ale o ostrych, prawie męskich ruchach. Spodnie, nazbyt obszerna bluzka, parciana torba nijakiego koloru dalekie były od elegancji. I ani śladu makijażu tuszującego wiek. Nie zależało jej chyba na dobrym wyglądzie.
Martyna wyglądała doskonale. Zwiewna sukienka, fantazyjnie upięte włosy, staranny makijaż sprawiały, że wydawała się dużo młodsza.