Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ewa wzywa 07, zeszyt 139
Spis osób:
Jesień 1979 (chociaż tomik z 1986). Co ciekawe, narrator - absolwent polonistyki, który maszynę do pisania zamienił na legitymację milicyjną - tytułuje się policjantem. To właśnie jego szef wysyła do ustalenia mordercy Niewczasa, krytyka literackiego o idealistycznym zacięciu. Po przejrzeniu oczywistych tropów (donos na kolegę w 1968, zaniedbywana narzeczona w ciąży), Ryski zaczyna się interesować kolegami krytyka po piórze, zwłaszcza że z maszyny do pisania zniknął przełomowy dokument, mający pogrążyć kogoś znanego. Poza śledztwem trochę szydery ze środowiska artystycznego.
Się pali: carmeny, fajkę, drogie zagraniczne - marlboro, amerykańskie kenty.
Się pije: wódkę Krakus, domowy kompot, coca colę, piwo (tylko pod konsumpcję), herbatę i wodę mineralną (na kaca), wermut, martineau (do brydża), żytniówkę (choć to trucizna, bo robią ją z proszku), śliwowicę, winiak klubowy.
Się kupuje: nielegalną wódkę na placu Zbawiciela, a fakt ten przydaje się do odkrycia osoby mordercy.
Turystyka: malowniczy opis bazaru Różyckiego (“nadwiślańskie corso czy Campo di Fiori”).
Się je: kiepskiej jakości społemowskie krakersy, całkiem dobre flaki w barze.
Się słucha: ballad Okudżawy.
[1] “ z gatunku tych, o których panowie na delegacjach rozmawiają zwykle nieprzyzwoicie, deklarując, co oni by takiej, jak i z jakiego powodu”.
[2] Narrator, zachwycony świetną figurą pani redaktor, ze złośliwą uciechą porównuje ją z koleżanką, przezwaną wdzięcznie “pulpecikiem”: “W dziale umów przedstawiła mnie kilku pracującym tam kobietom i wyjaśniła, z czym przychodzę. Słysząc to urzędniczka o dwukrotnej chyba nadwadze podniosła się z trudem zza biurka, otworzyła drzwi jednej z identycznych jak w poprzednim pokoju szaf i przystawiła do niej taką samą jak poprzednio Magda drabinkę. Reszta różniła się jednak zasadniczo, bo gdy ujrzałem ją wspinającą się z niemałym trudem po uginających się szczebelkach, natychmiast odwróciłem wzrok nie tyle z powodu niesmaku, ile raczej ze strachu”.
[3] “Był przedmiotem kpin połowy miasta, o jego wyczynach opowiadano legendy, dowcipy mnożyły się piętrami, znałem kilku takich, co osobiście asystowali niegdyś przy największych blamażach erotycznych mecenasa, o które zresztą było tym łatwiej, im bardziej starszy pan napalał się, by udowodnić, że mimo nadchodzącej siedemdziesiątki nie powiedział jeszcze w dziedzinie seksu ostatniego słowa”.
Inne z tego cyklu tutaj.