Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Sarah Hall - Madame Zero i inne opowiadania

Znęcona recenzjami typu “Z pewnością najlepszy zbiór opowiadań, jaki czytałem od dekady”, nie dość, że kupiłam w papierze (używane i tanio, ale i tak), to przeczytałam. I kiwam się w kątku, bo czego się spodziewałam po zbiorku opowiadań, skąd w ogóle pomysł, że będą dobre, z zakończeniem i nie pozostawiające czytelniczkę z poczuciem obrzydzenia. Nie, nie podobało mi się i nie uważam, że to dobry zbiorek. Od biedy czytalne były może 2 opowiadania na 16, pozostałe albo nie zawierały zakończenia (przykład: Żona z mężem są na wakacjach na odludziu w Finlandii, mąż idzie popłynąć 2,5 km i z powrotem, nie wraca, żona się niepokoi, wsiada w łódkę, łódka przecieka, ma rozkminy, koniec), albo brzmią jak teksty pisane przez AI - gładkie, bogate w szczegóły, zupełnie o niczym), albo ocierają się pornografię (chwalone przez czytelników “Evie”, o kobiecie, która z powodu thmn an zómth straciła, oględnie mówiąc, ogładę cywilizacyjną). Jakbym miała znaleźć jakiś motyw przewodni, to w większości narratorkami są kobiety i często wspominają o fellatio.

Na plus - ładna okładka. I tyle.

#41

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 15, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, beletrystyka, opowiadania, panie - Skomentuj


Liane Moriarty - Zaledwie moment

Lot z Hobart do Sydney, sporo opóźniony, wszyscy są zdenerwowani, i pasażerowie, i obsługa. Świeżo poślubieni lecą na miesiąc miodowy, matka leci z dwójką dzieci na ślub, starsze małżeństwo wraca z udanej wycieczki, mężczyzna wraca od swojej chorej matki i nie chce się spóźnić na przestawienie córki, młody chłopak właśnie był na pogrzebie swojego najlepszego przyjaciela, różne ludzkie historie. I wtem wstaje starsza, nobliwie wygląda pani i powoli przechodzi od osoby do osoby, spokojnie referując, na co kto umrze i kiedy. Najpierw śmiechy, zwłaszcza jeśli “wróży” długie życie, ale potem - kiedy przewiduje śmierć dziecka w wieku lat siedmiu czy samobójstwo stewardessy w ciągu najbliższego roku, nastroje siadają. Samolot ląduje, starsza pani - wiemy już, że ma na imię Cherry - niczego nie pamięta, wszyscy się rozchodzą, każdy w swoją stronę. Po czym zaczynają się spełniać przepowiednie - młoda dziewczyna ginie w wypadku, staruszkowie umierają jedno po drugim, życie traci influencer. Narracja życia “po” poszczególnych osób, miotających się między “to bzdura” a fatalizmem, przeplata się z historią życia Cherry, spokojnej emerytowanej aktuariuszki.

Trochę mam tak, że przewracam oczami, czytając, bo to powieści z tezą - tutaj to nieco nachalna propaganda profilaktyki zdrowotnej, wyboru właściwej życiowej ścieżki, wdrożenie mechanizmów zabezpieczających typu nauczenie dziecka pływania czy zakup czujek przeciwpożarowych oraz rady typu ciesz się każdą chwilą czy kochaj, bo jutro drugiej osoby może zabraknąć. Ale jednocześnie to są takie urocze i ciepłe historie, które ladnie się ze sobą w finale splatają; zdecydowanie lepsza leżaczkowa lektura niż rodzima Kalicińska czy Szwaja.

Inne tej autorki.

#40

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 12, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, beletrystyka, panie - Skomentuj


Dept. Q (sezon 1)

Lubimy te piosenki, które już znamy, więc nie zdziwi Was zapewne, że rzuciłam się na kolejną już ekranizację kryminałów Jussi Adler-Olsena jak Reksio na szynkę. Kolejną, bo widziałam już kilka pełnometrażowych duńskich filmów na podstawie poszczególnych książek (ha, i jest już więcej niż widziałam kilka lat temu, dobra wiadomość). Pierwszy sezon netflixowego serialu to ekranizacja “Kobiety w klatce” - historia założenia departamentu do spraw nierozwiązanych jako sposób na poradzenie sobie z krnąbrnym detektywem Morckiem przeplata się z próbą odkrycia, co się stało z zaginioną 5 lat wcześniej prokuratorką. Co ciekawe, akcja serialu przeniesiona została do Szkocji, bez straty dla jakości, bohaterowie mają brytyjskie lub klasyczne imiona, jednak część nazwisk jest spójna z pierwowzorem (np. Morck, ale Hafez el-Assad stał się Akramem Salimem). Chemia między nieco przypadkowo zestawionym zespołem jest zachowana, dialogi są świetne, a sam Morck, grany przez Matthew Goode’a (nieco nijaki Finn Polmar z “Good Wife”) ma charyzmę i wdzięk, a jednocześnie jest absolutnie wkurzający. Doskonała muzyka, bardzo dynamiczna, wciągająca fabuła, niestety ktoś wpadł na pomysł, żeby z jakiegoś względu przerobić oryginalną intrygę w coś… dziwnego. Wszystkie elementy są, ale tło i motywacja głównego złola jest w porównaniu z ksiażką zwyczajnie słaba. Więc lepiej zacząć od książki, a serial można sobie machnąć dla rozrywki już po.

Przeczytałam też po raz kolejny pierwowzór.

#39

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 10, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, kryminal, panowie - Skomentuj


Za fasadą

Morganowie wystawili dom na sprzedaż, jest spore zainteresowanie. Problem w tym, że Lydia Morgan mnoży przeszkody przed sprzedażą, nie chce flippera, nie sprzeda nielubianej sąsiadce, nie podoba jej się pani prokurator ani młode małżeństwo w zaawansowanej ciąży. Paul Morgan jest bardziej zdecydowany, tym bardziej, że wtem pojawia się jego brat, który właśnie wyszedł z więzienia, a ponieważ wrócił do nałogu, zaczyna od szantażu. Bo jak się okazuje, kilka lat wcześniej w tym domu zginął Jacob, jedyny syn Morganów, a rodzice i siostra do dziś sobie z tym nie poradzili. Każdy coś ukrywa, a kupujący też mają swoje problemy i tajemnice.

Serial jest całkiem przyjemny i nie wymagającą intelektualnie, ale prawdę mówiąc też nie angażujący - nie interesowali mnie bohaterowie, tajemnica sprzed lat okazała się dość miałka i raczej umowna, dodatkowo całość jest bardzo teatralna i miejscami przegięta. Bardzo dobra obsada (Cardellini, Kudrow, Romano, Moennig, Jacobson, Wilson czy Leary) i świetne wnętrza, ale raczej tylko jak nie ma niczego innego do obejrzenia.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 6, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Wyrosło, będzie o ogrodzie

Jesienią zapowiadałam, że nasadzę. I nasadziłam, a na wiosnę nawet co nieco wyrosło. Piękne szafirki, fantastyczne hiacynty, przedstawiciele różnych gatunków tulipanów - co najmniej po jednym się pojawiło, nie że obfitość, ale całkiem w porządku oraz - uwaga - jeden żonkil. Pechowo największa obfitość kwitnienia odbywała się akurat wtedy, kiedy wyjechałam w kwietniu na wakacje, wróciłam na samą końcówkę, stąd mało zdjęć. Piękny bez, wcześnie się pojawił i wcześnie zniknął, jeszcze przed 25 maja. Przegapiłam kilka krzaczków konwalii, właśnie przekwitł jeden jedyny irys, aktualnie kwitnie piwonia i powoli szykują się liliowce, których będzie sporo.

Nie spoczęłam na laurach, w ramach sąsiedzkiej niesubordynacji posiałam w trawie rudbekię purpurową, lwią paszczę, maciejkę, onętka, łubin i czarnuszkę, a pod płotem słoneczniki - średniowysoki Floren, Amor Arnold i Amor Admir, wilca, mieszankę malw i nasturcje. Może co wyjdzie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 4, 2025

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, G is for Garden - Skomentuj


Sylwia Chutnik - Mama ma zawsze rację

Zbiorek felietonów o lewackim podejściu autorki do macierzyństwa. Oczywiście lewackość tutaj nie jest żadnym zarzutem, wręcz przeciwnie, pod większością obserwacji - o społecznej własności ciała kobiety w ciąży, wtłaczaniu kobiety w role, wstydzie, nierealistycznych oczekiwaniach, religii, zdrobnieniach, ekologii, sprzątaniu i krzątaniu - mogłabym się podpisać. To, co mi przeszkadzało, jest język - jak uwielbiam prozę Chutnik i jej wyczucie językowe, tak tutaj tego nie znalazłam, felietony są obiektywnie w porządku, u kogo innego pewnie bym miała poprzeczkę ustawioną niżej, ale tu są takie nijakie, jakby pisane na zlecenie, odarte z indywidualności, łopatologia zamiast finezji. Raczej klimat “Wysokich Obcasów”, a nie “Pisma”.

Bez związku, ale obejrzałam też trzeci sezon "White Lotus" (poprzednie); tym razem grupa w różnym stopniu odstręczających turystów trafia do kurortu w Tajlandii. Wszyscy są mniej lub bardziej okropni, jakąkolwiek sympatię budzi chyba tylko naiwna i prostolinijna Chelsea i najmłodszy Ratliff, więc nie czekałam jakoś specjalnie na finałowe "kogo tym razem zabili". Tyle że śliczne obrazki i muzyka, ale w dalszym ciągu nie planuję wyjazdu do Azji.

Inne tej autorki tutaj.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 1, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, felietony, panie - Skomentuj


Andaluzja 2025: Pszenna Wólka

[18-25.04.2025]

Chyba powoli zacznę budować doroczną tradycję Tygodnia w Andaluzji, a konkretnie w Pszennej Wólce, albowiem to doskonałe miejsce na leniwe wakacje bez napinki. Rok temu na przełomie czerwca i lipca było pięknie, acz gorąco i sucho; w środku przyjemnie, ale taras tylko w cieniu i raczej wieczorami. Teraz, w kwietniu, było optymalnie - nie za gorąco, jak wiało, to wystarczyło pod kocyk i taras był najlepszym miejscem na świecie. Pokręciłam się nawet nieco po obrzeżach, doszłam na Zakręt z Ławeczkami, mówiąc radośnie “hola!” do wszystkich idących z przeciwka i popatrzyłam z bliska na florę. Fauna dopisała, było karmione, było głaskane, jeśli pozwalały. Wracam za rok.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 31, 2025

Link permanentny - Kategorie: Koty, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: andaluzja, haza-del-trigo, hiszpania - Komentarzy: 1


Shrinking

Jimmy (Segel) jest terapeutą, pracuje w prywatnej spółdzielni z dwójką innych praktyków - Gaby (Williams) i Paulem (Ford). Jego życie się rozsypuje, kiedy pijany kierowca powoduje śmierć żony Jimmy’ego, Tii. Mimo swojej wiedzy teoretycznej, Jimmy sobie nie radzi ani z opieką nad nastoletnią córką, Alice, ani tak naprawdę nie skupia się na pracy i pacjentach. Przebudzenie następuje rok od wypadku, nie żeby coś się zmieniło, ale Jimmy po kolejnej pijackiej nocy z profesjonalistkami dojrzewa do przywrócenia normalności. Próbuje przejąć opiekę nad córką od apodyktycznej sąsiadki Liz (Miller), a w pracy zaczyna stosować niestandardowe metody. W pierwszym sezonie uzyskuje wybaczenie córki, w drugim próbuje wybaczyć zabójcy żony. W tle dodatkowe wątki związane z chorobą, miłością, odpowiedzialnością, zakładaniem rodziny i szeroko pojętą zmianą w życiu.

Po raz kolejny, bardzo chciałam, żeby mi się podobało. Bo to kolejny serial Lawrence’a, a poprzednie (Scrubs, Cougar Town, Ted Lasso) mi się podobały. I aktorzy znani i kochani z tych samych seriali (Goldstein, Flynn, Malick, T. McGinley, J. Hopkins). I dialogi celne, i miły klimat mimo trudnej tematyki… Niestety, mimo że bardzo miło się serial oglądało, uważam, że jest merytorycznie kiepski, a nawet szkodliwy. Wiem, zawód terapeuty w USA nie jest tak skodyfikowany jak np. w Polsce, nie podlega ścisłej superwizji plus tak, to serial komediowy, ale zdarzają się sceny co najmniej niepokojące - łamanie tajemnicy pacjenta, nadużywanie wiedzy z terapii do celów prywatnych, ingerowanie w życie pacjentów poza spotkaniami, doprowadzenie do utraty zdrowia osoby postronnej lub pacjenta (i to nie jeden raz!). Słabe są też rozwiązania fabularne, często przewidywalne, często wprowadzane tylko w celu efektu komediowego. Rozumiem, Lawrence chciał zrobić fajny serial z usual suspects (i obsadzić żonę), wziął sprawdzone leitmotivy z “Cougar Town” (małe grono przyjaciół, wścibska sąsiadka, rozstania i nowe znajomości, rodzic - dziecko, emerytura, adopcja, dojrzewanie, samodzielność), tylko na litość - dlaczego to serial o terapii i psychologii?!

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 29, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Andrzej Sapkowski - Wieża Jaskółki

Kolejny tom, w którym bohaterowie mozolnie przemieszczają się z miejsca na miejsce, żeby dotrzeć do finału. Ale dla każdego finał oznacza co innego i wcale nie jest dla każdego oczywiste, czego trzeba dokonać; nie ma wulkanu i pierścienia do zniszczenia. Ciri na razie odzyskuje siły u pustelnika Vysogoty i odkrywa w starych księgach, kim jest i jaki kierunek powinna obrać, co jest o tyle trudne, że czyha na nią mnóstwo konkurujących ze sobą stronnictw, niektórzy chcą ją zabić, inni rozmnożyć - czy to w celu odzyskania Starej Krwi, czy to w celu sojuszu politycznego. Wiedźmin szuka druidów, zamiast tego znajduje elfa - proroka. Yennefer, po udanej ucieczce z sabatu czarodziejek, trafia na Wyspy Skellige i decyduje się na eksperyment, wyjaśniający, co przed laty naprawdę stało się z rodzicami Ciri. Zanim Ciri dotrze do tytułowej Wieży po dramatycznym i emocjonującym pościgu po lodzie, autor uzupełnia luki w fabule epizodami z uniwersum w narracji różnych postaci, trochę rys polityczny, trochę klimat socjologiczny.

Wadą “Sagi” jest to, że trzeba przeczytać skądinąd 5 świetnych książek, żeby w nagrodę dostać całą historię. Wadą, bo w przeciwieństwie do opowiadań, poszczególne tomy nie są samodzielne i nie widzę opcji, żeby sobie je losowo wyciągać z półki dla przyjemności czytania. A szkoda, bo i dialogi dobre, i bohaterowie pełnokrwiści, i świat świetny, zwłaszcza jak wolna akcja tutaj pozwoliła na dodanie trochę tła. Wiem, wiem, to nie do końca tak, że te książki były zaplanowane z linijką w ręku, ale tak jak opowiadania były uroczymi miniaturkami z okazjonalnym przymrużeniem oka, tak tutaj widać ogrom planowania i precyzję. I emocje, dużo emocji.

Inne tego autora tutaj.

#37

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 28, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, panowie, sf-f - Skomentuj


Lessons in Chemistry

Bardzo chciałam, żeby mi się podobało, bo książka mnie ujęła swoim ciepłem i klimatem feel good mimo dramatów, które się wydarzały w trakcie. I szczęśliwie to dostałam, zwłaszcza że obsada dobrana była świetnie. To, co nie do końca zażarło, to przełożenie zgrabnej i precyzyjnej książki na ekran. Poznikały całe wątki, na przykład o Szóstej Trzydzieści były dosłownie trzy sceny, podobnie po macoszemu było potraktowane wioślarstwo. Nie deprecjonuję jednak ekranizacji, bo to, co ważne, wybrzmiało wystarczająco: lata 50. to nie były czasy, za którymi trzeba tęsknić i je romantyzować, nawet jeśli kobiety wtedy nosiły śliczne sukienki i twarzowe fryzury.

Bez związku, Bursz był chory chwilę temu, dość paskudnie - zapalenie trzustki i otrzewnej. Ogromnym wysiłkiem podleczony, ale nie łudzę się, że starczy na długo, bardzo osłabł i wychudł, a do tego od września ma przewlekły, antybiotykooporny katar. I prawie 17 lat. Więc jakoś tak ostatnio mało mi optymistycznie, bo zbliża się czas trudnych decyzji.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 24, 2025

Link permanentny - Kategorie: Koty, Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2