Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jacek Wołowski - Anastazja lubi reklamę #004
Lista osób:
Okładka jak ze snu naćpanego LSD (wybuch, ręka z nożem, aparat fotograficzny, helikopter na tle jaskrawożółtego nieba, psychodeliczne kwiatki i twarz kobiety) opisuje w zasadzie całą chaotyczną fabułę. W mieszkaniu wybucha bomba i zabija właściciela, o napadzie na pocztę donosi uczciwy obywatel, ale nie wiadomo, czy naprawdę uczciwy, czy wtyka przestępców. W prasie pojawiają się enigmatyczne anonsy, podpisane nazwą firmy “Anastazja”. Milicjanci na każdym kroku robią potworne głupoty (gubią śledzonego, pozwalają na przemycenie do więzienia koperty z klejem zaprawionym arszenikiem, mylą tropy i dają się wmanewrować sprytnym przestępcom oraz dzieją się rzeczy zupełnie niezwiązane ze śledztwem - ginie milicjant, który przypadkiem obezwładnia pijaczka na dworcu w drodze na odprawę albo majora Szarego przenoszą do rozwiązania zupełnie innej sprawy, bo tak). Maszynistka (czyli rola bądź co bądź cywilna) jest zmuszona najpierw do inwigilacji gangu, a potem do latania na szybowcu i pościgu za przestępcami (“– A Krystyna? – pyta podpułkownik. – Słyszałem, że skacze, a poza tym szybowniczka. – Skakała dwa razy i powiedziała, że więcej nie będzie. Boi się. – Co to znaczy boi się? – podpułkownik Wilczek jest cały zjeżony. – Ja nigdy nie skakałem, a gdyby było trzeba…). Książka kończy się zupełnie w połowie (prawie że "a potem mieli inne przygody").
Się je: ciastka z kremem (pan Władzio, ogólnie lubił słodkie), sznycle.
Się pije: egzotyczny alkohol z butelki (ale tak naprawdę metanol!), ćwiartkę wódki i dwa piwa (mimo oporu sierżanta tłumaczącego, że jest na służbie).
Adrian Czobot - Skok śmierci #005
Lista osób:
Do protokołu zeznaje jubiler, którego napadnięto we własnym domu (a wcześniej ktoś mu zabił psa), przyduszono żonę, więc zdradził lokalizację sejfu z precjozami powierzonymi do naprawy. Do protokołu zeznaje również ksiądz, którego napastnicy zaszantażowali śmiercią gospodyni, jeśli nie wyda dolarów otrzymanych od Polonii z USA. W zeznaniach powtarza się ekipa - dwóch zamaskowanych mężczyzn, jeden z kresowym akcentem i złotym zębem, drugi bez znaków szczególnych, ale z podobną posturą. Milicja zbierając informacje o tych i 10 innych napadach z całej Polski, łączy fakty i odkrywa, że podczas każdego z napadów w okolicy pojawiał się cyrk. Drugim wątkiem jest pamiętnik Katarzyny, akrobatki, która powoli odkrywa prawdę o swoich współpracownikach.
[1]
– Z nami jest inaczej... – mruczy Jargiełło. – Ona zawsze musi postawić na swoim.
– A wy na swoim – uśmiecha się major. – Znów poszło o mecz?
– Nie... O zupę. Zaprosiła mnie na obiad i ugotowała grochówkę, a ja na widok grochówki mdłości dostaję. Wiedziała o tym!
– Mogła zapomnieć – łagodnie perswaduje major.
– Wcale nie zapomniała! – oburza się Jargiełło. – Postanowiła przekonać mnie do grochówki! Albo zjem, powiedziała, albo nici ze ślubu, bo ona żyć bez grochówki nie może.
– Na boczku? – pyta major z błyskiem w oczach.
– Na boczku – przytakuje porucznik. – Z grzankami.
– Wspaniała dziewczyna – mówi major. – Kiedy się w końcu pobierzecie, przyjdę do was na grochówkę. Uwielbiam!
Się pije: jarzębiak, martel, czystą.
Inne z tego cyklu tutaj.
#53 (przeczytałam też po raz kolejny EW006, siłą rozpędu)