Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Pewnego razu w Hollywood

Nie wiem nawet, jak zacząć. Bo "Pewnego razu..." w zasadzie nie ma fabuły poza ostatnimi scenami - w dwóch wątkach pokazane są wyimki z życia sąsiadów, mieszkających przy Cielo Drive w Los Angeles. Rick Dalton (DiCaprio), gwiazda filmów akcji u schyłku kariery, gra jakieś ogony i jest ogromnie obrażony faktem, że jedyne propozycje ról dotyczą spaghetti westernów. Jego współpracownik Cliff (Pitt), kaskader z mroczną przeszłością, nie za bardzo ma zajęcie w filmie, jeździ więc po Los Angeles i okolicy na posyłki, czasem popilnuje domu Ricka, czasem naprawi antenę. Podwozi na stopa atrakcyjną, młodziutką hippiskę, trafiając do rancza, na którym mieszka Rodzina Mansona. Drugi wątek to kilka scen z życia sąsiadów Ricka, do których to sąsiadów aktor sobie platonicznie wzdycha. Wzdycha, albowiem za płotem mieszka Roman Polański z Sharon Tate. Chodzą na imprezy z innymi gwiazdami, znani i lubiani bywają u nich, Roman wyjeżdża kręcić do Europy, Sharon w mini i kozaczkach kręci się po mieście. I wtem finał z brzemienną w skutki nocą 8 sierpnia 1969, kiedy to członkowie Rodziny Mansona planują wejście do domu Polańskiego. Tyle że, spoiler alert, nie do końca.

Sama nie wiem, czego się spodziewałam. Tarantino jest dla mnie mocno nierówny - po uwielbianym Kill Billu i kultowym Pulp Fiction rozczarowywałam się kolejnymi filmami, w porównaniu z którymi ten jest całkiem w porządku. Scenograficznie perełka, realia odrobione znakomicie, pierwszy plan świetny, drugoplanowo plejada gwiazd z poprzednich filmów reżysera, krąży się pięknymi korwetami po Hollywood, dla fetyszystów obowiązkowe brudne damskie stopy, dla pań Brad Pitt bez koszulki, dla panów ogromne oczy Margot Robbie. To nawet nie to, że te dwie godziny pokazywania tych sielskich obrazków nużą, bo nie - sielankowa, słoneczna kraina celuloidowej złudy ma ogromny urok, a wyłapywanie odniesień do innych filmów to fajna zabawa. Problemem jest chyba to niezbilansowanie, bo w ostatnich minutach - podobnie jak w "Bękartach wojny" - reżyser zamienia rzeczywistość na ułudę, przyjemną, ale ogromnie naiwną. Nie żałuję dwóch wieczorów, dwóch, bo nie jestem w stanie wygospodarować tyle czasu, żeby oglądać coś przez dwie i pół godziny, ale to nie jest film, który chciałabym obejrzeć ponownie.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 10, 2021

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 5


Jo Nesbø - Nóż

Narzekałam przy okazji poprzedniego tomu, że autor Hole’a nienawidzi? Uhm. Ostatni tom, mam nadzieję, że naprawdę ostatni, proszę, autorze, znajdź sobie innego bohatera, zaczyna się od tego, że Harry, którego Rakel wyrzuciła z domu, budzi się po kolejnej pijackiej nocy z urwanym filmem. Jest niby jak zwykle na kacu, ale gorzej, bo oprócz zatrucia alkoholowego ma dramatyczne flashbacki, a na ubraniu i rękach ślady krwi (tak, tu pojawiają się dywagacje o tym, czy to mogła być krew miesiączkowa). Chwilę później spełnia się najgorszy koszmar detektywa - zostaje poinformowany przez współpracowników, że ktoś zabił jego żonę. I jak to w takich śledztwach, it’s always a husband, więc automatycznie staje się podejrzany. Szczęśliwie ma alibi, ale ponieważ jest zaangażowany osobiście, nie może prowadzić śledztwa, pozostają mu działania nieoficjalne. W finale poprzedniego tomu pojawia się okrutny gwałciciel-sadysta, “Narzeczony”, spora część akcji dotyczy prób ujęcia go na gorącym uczynku, zwłaszcza że przestępca nadspodziewanie chętnie przyznaje się do zabicia Rakel. Ponieważ to solidnej grubości książka, to jedna z wielu zmyłek w śledztwie.

Oczywiście to pyszny deser dla fana powieści kryminalnej, mnóstwo technikaliów, analiz, podstępów w celu ujęcia zbrodniarza, podejrzani są wszyscy - sam Harry, “Narzeczony”, szef Rakel, eks-komandos z silnym PTSD, była kochanka Hole’a, również z wojskową przeszłością, nowy właściciel Jealousy, pubu zakupionego przez Hole’a w poprzednim tomie i inni. Myślałam, że po dramatycznej scenie ucieczki przez kanał, nie da się zrobić nic bardziej nadludzkim wysiłkiem, ale - jak zwykle u Nesbo - byłam w błędzie: w jednej z pierwszych scen nie mogący nic poradzić świadek obserwuje, jak samochód detektywa z nim samym w środku zanurza się w zamarzniętej rzece (i jeśli myślicie o tym, że to twórcza klisza z Jbqbfcnq Ervpuraonpu, to tak, macie rację).

Inne tego autora tu.

#24

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 7, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panowie - Skomentuj


Every move you make

W roku ZOZO przemykałam się ulicami, a Pan Peryskop mnie obserwował z murów. W roku ZOZI będzie obserwował też z wysokości gzymsów kamienic, bo - jak Wrocław krasnale, a Zielona Góra bachuski - tak Poznań ma kilkanaście figurek rozsianych po mieście. Można szukać z dzieckiem w ramach gry miejskiej. Znalazłam kilkanaście, niektóre można znaleźć w galerii. Jak chcecie listę lokalizacji - dajcie znać w komentarzach, jak to mawiają jutuberzy.

A ponieważ z wychodzeniem jest, jak jest - noszę maseczkę, ale nienawidzę, bo mi parują okulary, kupiłam sobie sztukę na wynos. Wiem, w pandemii nie jest to pewnie wydatek niezbędny, ale jeśli mogę wspomóc artystę w ciężkich czasach, to czemu by nie. Uwielbiam monochromatyczne kolory i mocną kreskę Noriakiego, aktualnie obraz robi czasem za tło podczas służbowych telekonferencji, ale niebawem znajdzie się na docelowej ścianie.

GALERIA ZDJĘĆ oraz zdjęcia z 2019.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 5, 2021

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: murale - Komentarzy: 3


Jo Nesbø - Pragnienie

Harry Hole na prośbę Rakel zrezygnował z pracy z policji, podobnie jak z alkoholu, albowiem ciężko żyje się z kimś, kto nieustająco naraża siebie i rodzinę na niebezpieczeństwo. Praca wykładowcy w szkole policyjnej jest zdecydowanie mniej stresująca. Do czasu, kiedy szef policji, Bellman, w trosce o własny wizerunek, prosi Hole’a o freelancing w śledztwie, gdzie morderca o wampirystycznych skłonnościach bestialsko kaleczy i morduje kobiety (oraz pije ich krew). Dodatkowo ktoś donosi o wszystkim prasie, co torpeduje wysiłki ekipy. Harry montuje małą ekipę, dodając do policjantów i techników również psychologa, specjalistę od wampiryzmu (chociaż jego dotychczasowy mentor, Aune, twierdzi, że nie ma wampirystów). Podejrzani są wszyscy, łącznie z policją, zwłaszcza kiedy się okazuje, że przestępca już był wcześniej Harry’emu znany. I jak w kilku poprzednich tomach, jest szukanie luk prawnych, żeby dopaść złoczyńcę, jest i nadludzkim wysiłkiem oraz jest osobiście, bo Rakel, żona Harry’ego, ląduje w śpiączce w szpitalu. Dodatkowo ujęcie trafnie wytypowanego podejrzanego wcale nie zamyka kręgu zbrodni, bo Hole domyśla się, że był ktoś jeszcze.

Niestety, co też już pojawiało się w poprzednich tomach, autor dramatycznie swojego bohatera nienawidzi. Tym razem musi wybierać między pracą a żoną, życie tej ostatniej jest zagrożone, przestępcy nie raz i nie dwa krzywdzą Harry’ego, obrywa też wielokrotnie, również na miejscu zbrodni, co finalnie przyczynia się do ujęcia właściwego sprawcy. Giną osoby związane z Harrym, sprawa się szybko robi osobista. Mimo to nie mogę nie docenić kunsztu autora - jak to się pysznie i sprawnie czyta, tropy są podrzucane sprawnie, a bohaterowie drugoplanowi są wielowymiarowi.

Inne tego autora tu.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 4, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panowie - Skomentuj


Kawałki Poznania, odcinek 5

Zima jest, więc rzadko wychodzę, zwłaszcza że od listopada do stycznia brakuje słońca, a dzień kończy się o 16, przynajmniej tak uważa mój organizm, który ciemność za oknem traktuje jako późny wieczór. Zdarzały mi się drobne epizody - od listopada 2020 do stycznia 2021 - kiedy byłam “gdzieś”. A to pojechałam odebrać nawynos (hurra, wyprawa!), kupić dzieło sztuki (będzie i o tym), spędzić trzy kwadranse na spacerze, podczas gdy młodzież uczyła się grać na instrumencie czy wreszcie pokręcić się po Rynku w mroźny, acz piękny poranek, czekając w plenerze na wyniki badań, bo trzeba się badać (będę żyć). Zapraszam na Dowbora-Muśnickiego, Stary Rynek i okolice, Ogrodową (kolejne podejście do “Żelazka”, kiedyś pokazywałam jego destrukcję, Zielone Ogródki (więcej tu), plac Wiosny Ludów ze Starym Marychem (od zawsze w serduszku), 27 grudnia, Dąbrowskiego, Teatralkę (więcej w Jeżyckich historiach), Noskowskiego (przy parku Wieniawskiego) i klasztor Dominikanów.

27 Grudnia Stary Marych / Żelazko Stary Rynek Dziedziniec Szkoły Baletowej Zamkowa / Zielone Ogródki im. Z. Zakrzewskiego Widok z Teatralki na Bałtyk i Mercure Noskowskiego / Torowisko opodal Stary Rynek bladym świtkiem koło 9 Dominikanie Arsenał i pomnik Św. Jana Nepomucena Dominikanie / Teatralka Zamkowa, widok spod Zamku Przemysła

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 28, 2021

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 6


Lucyna Legut - Nasza zmierzchowa mama

Króciutka opowieść o starości matki autorki, Julii, przeplatana wspomnieniami bohaterki z czasów młodości w jej własnej narracji. Ze względu na ten podział mam odczucia ambiwalentne. Opowieść córki o matce, pełna empatii i czułości, mimo ewidentnych dziwactw i tendencji do zachowań dziwnych, jest urocza i pokazuje mnóstwo miłości. Historyjki wspominkowe, którymi dzieli się starsza pani, są z kolei przerażające - opowiadane nieco beznamiętnie albo nawet z uśmiechem, wszak zabawne i według pani Julii "wesołe", pokazują między wierszami ludzką małostkowość, nienawiść do innych, krańcową biedę, ból i przemoc, czy wreszcie niebezpieczną ignorancję. Dla porównania dwa wyimki:

Prawdopodobnie we wszystkich rodzinach odbywają się jakieś walki, więc i my toczymy tę nie kończącą się, bezkrwawą walkę z talerzykami, oraz ze wszystkim, co jest inne w nas i inne w naszej matce. Wcale nam to nie przeszkadza żyć. My z siostrą ciągle jeszcze rozumiemy, że każdy człowiek ma prawo być inny, nasza matka natomiast jest zdania, że każdy powinien być taki jak ona. Człowiek, który jest różny od niej, zasługuje tylko na jedno określenie „idyjota”.
Jak już było po chrzcinach, po wszystkim, to Zosię kołysał raz dziadek... To była taka łamaga straszna, ten dziadek. To tak kołysał ją prędko, ze złości, bo się darła, że aż kołyskę wywrócił do góry nogami, no to kręgosłup złamała i potem wyrósł jej garb. Miała takie krzywe ramię. Dziesięć lat miała, jak jeszcze żyła. To chłopczyska ją tłukły, bo ich było trzech. A nic tylko po tym garbie. To ona się żaliła Hance:
– Mamo! Tak mnie biją! Boli mnie to ramię...
A Hanka, była przecież waryjat straszny i złośnik, jeszcze ją dotłukła:
– A niek cie biją! To po coś jest tako krzywo??! Niech cię nawet zatłuką! I tak żadnego pożytku z ciebie, bo cie nikt nie weźmie na babę z takim garbem!

Wspomnienia o matce to przyczynek do rozmyślań o starości - o tym, że starsi ludzie, którym szwankuje ciało, w dalszym ciągu chcieliby czuć się potrzebni, mieć na co oczekiwać i - w przypadku matki autorki - umieć bezszwowo wpasować się w aktualne czasy.

Inne tej autorki tutaj.

#22

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 27, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Aleksandra Marinina - Egzekucja w dobrej wierze

W zasadzie już po samym prologu widać, że coś takiego, jak wiarygodność, jest pustym słowem dla autorki[1], poddaje to więc pod wątpliwość wszystkie opisane historie. Ale Marininę nie dla wiarygodności (i logiki) czytam. Kamieńska, emerytowany pułkownik milicji, pracuje w agencji detektywistycznej Jurki Korotkowa. Na zlecenie brata Nastii (i ku jej ogromnej niechęci[2]) lecą na Syberię, gdzie Kamieński planuje budowę pensjonatu, a ekipa śledcza ma sprawdzić, jak wygląda na miejscu przestępczość oraz którą drogą bardziej prawdopodobnie zostanie przeprowadzona magistrala, żeby kupić taniej działkę, która zyska na wartości. Na miejscu - wraz z wyrzutkiem lokalnej milicji - zamiast realizować zlecenie brata, Nastia zaczyna prowadzić prywatne śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw na osobach zaangażowanych w ekologię, bo to ciekawsze. Ekologia w ujęciu post-radzieckim to w ogóle ciekawy temat - ferma futerkowa “nie ma prawa” wyrządzić środowisku szkody, podobnie jak zarządzane przez mera fabryki.

- (...) W latach dziewięćdziesiątych zakłady metalurgiczne i chemiczne podupadły, niczego nie produkowały. Nie było żadnych wpływów do kasy miasta, jedynie dotacje z obwodu, ale tyle, co kot napłakał, więc miasto dosłownie umierało! Pensji i emerytur nie płacono, nie mieliśmy za co żyć. Później przyszli solidni, obrotni ludzie, oba przedsiębiorstwa wykupili czy może wzięli w dzierżawę, nie wnikałem, no i ruszyły z kopyta. Do budżetu popłynęły pieniądze, a z budżetu do nas, prostych obywateli. I jeżeli ktoś mnie zapyta, co jest dla mnie ważniejsze: ekologia, której nie rozumiem i nie widzę na oczy, czy ładna sukienka dla córeczki na szkolny bal, w której będzie księżniczką i spędzi niezapomniane chwile, może najpiękniejsze w życiu, to wie pani, co odpowiem?
– Wiem – Nastia się roześmiała.
– No właśnie – Wołodia kiwnął głową z satysfakcją. – Dlatego choć jestem pewien, że to nie ferma ponosi winę za całe to zamieszanie z ekologami, ale zakłady – jeden albo drugi, a może oba naraz, nie ma to dla mnie znaczenia. Niech sobie mer ratuje, kogo chce, na tym też mi nie zależy. Niech nawet na tym zarabia, to również mam w nosie. Najważniejsze, że prowadzę normalne życie.
Z ciekawostek - Nastia stosuje zasadę mądrości tłumu do wyjaśnienia pewnego zjawiska lokalnym władzom, co Korotkow kwituje określeniem “burżuazyjna pseudonauka”. Redakcyjnie - tłumaczka/redakcja upiera się używać w dopełniaczu nieprawidłowych form imion: Nadi, Wołodi, Nasti zamiast Nadii, Wołodii, Nastii.

Szowinizm:

Z kuchni, oddzielonej od przestronnego salonu rozsuwanymi drzwiami, dobiegł rumor – coś się tam stłukło. Chyba talerz. Anastazja Kamieńska rzuciła szybkie spojrzenie najpierw w stronę brata, a później Korotkowa. Przecież to ich żony są w kuchni i musiały coś rozbić. Korotkow ledwie zauważalnie drgnął, a brat Sasza nawet się nie skrzywił. Wiedział, że tłuczenie naczyń jest specjalnością jego ukochanej żony. Podobnie jak gotowanie. Zdążył się przyzwyczaić.
Skrzydło drzwi się rozsunęło, z kuchni wyjrzała Irina, żona Korotkowa, atrakcyjna ślicznotka o obfitych kształtach. (...) Irina mrugnęła porozumiewawczo do Kamieńskiego i podbiegła do męża, żeby cmoknąć go w czoło. Korotkow nie potrafił się powstrzymać i z widoczną przyjemnością złapał żonę za pośladki. Gest był nieprzystojny i „seksistowski”, ale emanował takim ciepłem, czułością i nieskrywanym męskim zainteresowaniem, że wszyscy mimo woli się uśmiechnęli.
Nagle przyszło jej do głowy, że nawyk „skakania po kanałach”, irytujący większość kobiet, w rzeczywistości jest wspaniałą gimnastyką umysłu, bo zmusza go, żeby się przestawił i przeanalizował nowy materiał. To nic, że proces jest krótki i pobieżny. Ważny jest moment przestawienia się. Tak, nie tylko starożytni byli mądrzy. Mężczyźni instynktownie zachowują się w tej sytuacji rozumniej niż kobiety, które włączają jeden kanał i oglądają cały program od początku do końca. Może dlatego mężczyźni mają bardziej wyćwiczony umysł… Chociaż właściwie nie wiadomo.

[1] Otóż w tymże prologu pojawia się para bohaterów z minimalnym wpływem na akcję, ale wracają w epilogu, żeby skomentować wydarzenia. Prolog:
Mąż doszedł do siebie po udarze (...) Mąż ma jeszcze kłopoty z chodzeniem, ale zejście z pierwszego piętra to wysiłek, któremu potrafi podołać, podobnie jak powrót do domu. (...) Co prawda jego lewa ręka i noga są jeszcze bezwładne, ale i tak widać wyraźny postęp.
Epilog (może miesiąc później):
Wyjazd do sanatorium rehabilitacyjnego okazał się udany, teraz mąż mógł nie tylko zejść na dół, ale i przespacerować się do najbliższego sklepu. Nie wolno mu było tylko dźwigać ciężkich rzeczy, więc przyjął jako zasadę, że podczas gdy żona jest w pracy, on będzie wychodził po zakupy trzy razy. Dzięki temu udawało mu się przynieść niezbędne sprawunki.
Otóż osoba z bezwładną ręką i nogą nie da rady chodzić nawet po płaskim, nie wspominając o schodach (słowa kluczowe: równowaga, zanik mięśni, nie da się w bezwładnej ręce trzymać kuli). Taka to autorka.

[2] Niechęć i narzekanie to w ogóle dwie główne cechy 54-letniej Kamieńskiej. Nie potrafi/nie chce odmówić bratu i Jurce, więc jedzie w delegację, chociaż nie chce. Czy ma pretensje do męża, że jej nie “uratował” od służbowego wyjazdu? Ależ oczywiście. Szczęśliwie daje sobie wytłumaczyć, że świat jest ciekawy i warto go poznawać oraz jak dostaje zlecenie, to warto je zrealizować i dostać wynagrodzenie. W ramach ulepszania swojego życia Kamieńska uprawia autocoaching, rozmawiając z 17-letnią sobą.

Inne tej autorki tu.

#21

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 24, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panie - Komentarzy: 3


O sąsiedzkiej wizycie w Luboniu (2)

[13.02.2021]

Ogromnie lubię świat w słoneczne weekendowe poranki. Mało ludzi (nawet jak na pandemiczne ograniczenia), nikt się nie spieszy, tym razem słońce i śnieg. W Lidlu kupiłam bukiet różowych hiacyntów.

Tuż przy wjeździe do dawnej fabryki chemicznej Moritza Milcha & Co, aktualnie Luvena - nawozy rolnicze i ogrodnicze, dookoła Parku Siewcy, stoi tzw. osiedle inżynierskie. Na początku XX wieku zbudowano je według projektu Hansa Poelziga. 5 wielorodzinnych domów z cegły, podobne w formie, ale różnią się detalami. Uliczka, przy której stoją budynki, nazywa się dość oryginalnie PZNF (od Poznańskich Zakładów Nawozów Fosforowych). Można podejść z ulicy, na przykład pod pretekstem wypasania dzieci w parku, można i bez pretekstu.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 22, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tag: lubon - Komentarzy: 3


Ewa wzywa 07 115-117

Tadeusz Lembowicz - Śmierć pod Obidową #115

Spis osób:

  • kapitan Tadeusz Westler - siwy włos i powaga w oku
  • chorąży Paweł Popielas - zajmuje się pracami, których nie chce wykonywać nikt inny
  • Tadeusz Karecki - sekretarz znanej popołudniówki, oszczędny w słowach, znajomy Wrestlera
  • Jerzy Wełnicki - aktor, grał w szwedzkich filmach dwa razy, sława i talent nie idą jednak w parze z dobrym charakterem
  • Anna Rozbicka - śpiewaczka, idea kobiety, a nie człowiek z krwi i kości, znajoma Wełnickiego
  • starszy sierżant Gawlik - komenda zakopiańska, mówi z lekkim wileńskim zaśpiewem
  • Właścicielka “Orlika” - wścibska według Wełnickiego, sympatyczna według Westlera
  • Elicki - sława chirurgiczna, pensjonariusz “Orlika”, siwe gęste włosy, ogorzała twarz
  • Elicka - młodsza od męża, z sympatyczną twarzą, mogła się podobać
  • Antoni Walczak, ps. “Tewek” - ma niemal nieruchomą górną wargę, przez co jego twarz wygląda jak martwa
  • Zbigniew Elicki, ps. “Fotos” - siostrzeniec Elickiego, fotografuje na Starym Mieście
  • blondyn - twarz miła, choć skrzywiona cynicznym uśmieszkiem, totumfacki “Fotosa”

Styczeń 1976, nad Europą Zachodnią przechodzi huragan, Zakopianka stoi. Nie dziwi specjalnie opuszczony na poboczu samochód, ale przy bliższym sprawdzeniu w ciemnozielonym Volvo znajduje się martwy człowiek. Bez dokumentów, jedynie ze sfałszowaną legitymacją studencką. Samochód okazuje się być skradzioną własnością warszawskiego aktora, który twierdzi, że samochód mu skradziono, a sprawy nie zgłosił, bo spieszył się na pociąg. Milicja rozpytuje w pensjonacie, w którym mieszkał właściciel volvo, rozmawiają z lekarzem Elickim, który nie spodziewa się, że - jak się niebawem okazuje - zamordowanym jest jego siostrzeniec, fotograf. W mieszkaniu zamordowanego znajdują się szybko zdjęcia par w sytuacji intymnej, sugerujące szantaż. Jest też artystyczne zdjęcie Wełnickiego, za które Elicki - wprawdzie szantażysta, ale utalentowany - dostał nagrodę. Trochę zajmuje odkrycie, kto pomagał młodemu Elickiemu w niecnym procederze - nieco opóźniony intelektualnie “Tewek” i cwany blondynek z zakładu fotograficznego.

Się określa pochodzenie: na podstawie ubrania (wiąże sznurowadła jak Warszawiak).
Się pije: koniak, starkę.
Się je: jajecznicę na boczku.
Się pali: wiadomo.
Złote myśli: “Za pieniądze i święty może się złajdaczyć, a co dopiero taki typ”.

Inne tego autora tu.

Zygmunt Zeydler-Zborowski - Śmierć grabarza #116

Spis osób:

  • Walenty Kosiński - denat, grabarz, ale z wyższym wykształceniem
  • porucznik Koźlak - zręcznie wdrapuje się na drzewo, ale łapie katar podczas obowiązków[3]
  • kapitan Wadzewski - elegancki, przystojny mężczyzna
  • Konstanty Garbiszewski - kuzyn denata, zamożny architekt
  • Marcysia - służąca Garbiszewskich, zupełnie surowa, nie wie, że się puka do drzwi
  • Liza - nieżyjąca żona Kosińskiego
  • Irma Garbiszewska - piękną kobietą, ogromne, płonące niezwykłym blaskiem oczy, wierząca i praktykująca katoliczka[1]
  • Marian Wyłka - łysy grubasek o łagodnym spojrzeniu ciemnych, okrągłych oczu, hiena cmentarna
  • Eugeniusz Małecki - przypomina ogromną antropoidalną małpę, były marynarz, hiena cmentarna
  • Zenon Waciaszek - wytworny mężczyzna, pachnący dobrą wodą kolońską, hiena cmentarna
  • Basieńka Niedziecka - flama Waciaszka, ma takie dziwne uczulenie na mundur milicyjny. Jak tylko go zobaczy, to zaraz dreszczy dostaje i bólu głowy
  • Emilia Grochowiecka - przy odrobinie fantazji można ją było wziąć albo za średniowiecznego mnicha, albo za czarownicę z Łysej Góry
  • Edward Kuleś - znajomy Barbary, zajmuje się hydrauliką i drobnymi kradzieżami
  • Henryk Kamiński - znajomy Barbary, czasami lubi sobie pofiglować, tak dla sportu, dla hecy
  • Dominik Czebanowicz - filozof, teolog, marynarz, stanowczo nie typ ascety
  • Kazimierz Przewłocki (84) - emeryt, pochowany siedemnastego listopada
  • Patrycja Axley (49) - Amerykanka, Polka z pochodzenia, umarła podczas wizyty w Polsce
  • Katarzyna Dobrowolska - poprzednia gosposia Garbiszewskich, lubi milicję
  • porucznik Kaczmarski - młody człowiek o bystrym spojrzeniu i energicznych ruchach

Podczas pogrzebu kondukt żałobny odkrywa wisielca, grabarza. Denat okazuje się być zbolałym, mimo upływu lat od śmierci żony, wdowcem, wielojęzycznym erudytą, piszącym o hienach cmentarnych, w habicie franciszkanina prowadził też tajemnicze rekolekcje, w których uczestniczyła ultra-pobożna żona brata (wątek rekolekcji jest niestety fabularnie niedoinwestowany, w przeciwieństwie do nieudanego małżeństwa Irmy i Konstantego). Milicja analizuje potencjalnych wrogów Kosińskiego - dżentelmenów, okradających nieboszczyków, którzy właśnie wyszli po wyroku, niechętnego teologa, którego Kosiński przyćmiewał intelektem, wreszcie dociera do Amerykanki, dziwnie zainteresowanej rodziną kuzyna grabarza, niestety już nieżywej.

Się pali: sporty.
Się pije: wódkę, pięciogwiazdkowy koniak, whisky[2], śliwowicę (zaprawioną lekami).

[1]

- Nie ma między nami żadnego fizycznego zbliżenia, ponieważ ty jesteś rozpustny. A ja nie wyszłam za mąż po to, żeby uprawiać rozpustę. (...)
- Posłuchaj mnie, Irmo - powiedział, siląc się na spokojny, łagodny ton. - Być może, że nasze małżeństwo było jednym wielkim nieporozumieniem. Nie chciałaś żyć ze mną przed ślubem, uważałaś to za niemoralne. I w rezultacie kupiłaś przysłowiowego kota w worku. Mam wrażenie, że po prostu jesteś albo nierozbudzona, albo niewyżyta erotycznie i z tego wynikają te wszystkie nasze nieporozumienia.
Ale swoją drogą niezwykłe, jak to się dzieje, że w dzisiejszych czasach młoda, i jak twierdzisz, bardzo ładna kobieta przesiaduje w kościele? Coś się musi za tym kryć. To nie jest naturalne.

[2]

- Czy zauważyła pani coś nienormalnego w zachowaniu się pani Axley?
- Bo ja wiem... Nic specjalnego. Chyba tylko to, że sporo piła, ale ci Amerykanie to w ogóle pijanice.

[3]

- Bo ja jestem zwolennikiem medycyny ludowej. Czosnek z gorącym mlekiem, napar z malin, bańki, smarowanie, ewentualnie grzane piwo z korzeniami.

Inne tego autora tu.

Inne z tego cyklu tutaj.

#20 (przeczytałam też po raz kolejny EW117).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 21, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: kryminal, prl, 2021, panowie - Skomentuj


Mary Kubica - Kobieta znikąd

W opowieści, której powtarza się wątek odejścia, narracja jest dwutorowa. Quinn, dwudziestoparoletnia asystentka, wynajmuje mieszkanie ze współlokatorką. Po powrocie z pijackiej imprezy odkrywa, że jej współmieszkanki Esther nie ma, a ślady, jakie widzi, sugerują przestępstwo. Policja nie jest zainteresowana, Quinn podejmuje więc śledztwo sama, znajdując coraz bardziej niepokojące znaki, że Esther nie była tym, za kogo ją uważano - miała dokumenty potwierdzające zmianę nazwiska, przechowywała listy z pogróżkami, podpisane swoimi inicjałami, szukała nowej współlokatorki, a poprzednia - przed Quinn - umarła w dziwnych okolicznościach. Z kolei Alex, 18-latek z małego miasteczka, został opuszczony przez matkę, kiedy miał 5 lat. Zrezygnował ze studiów mimo otrzymanego stypendium, żeby utrzymać dom i ojca-alkoholika. Podczas pracy w restauracji spotyka dziwną, ekscentrycznie wyglądającą dziewczynę (a ponieważ śledzimy też narrację Quinn, domyślamy się, że to Esther), która zdaje się obserwować dom psychiatry, mieszkającego nieopodal. Alex odnajduje ją w opustoszałym domu, o którym krążą legendy - rodzina mieszkająca w nim straciła w wypadku 5-letnią córkę; chłopak zaczyna dziwnej dziewczynie pomagać, zaprzyjaźnia się z nią, ale wygląda na to, że dziewczyna nie mówi wszystkiego.

Jak większość tego typu thrillerów, czyta się to doskonale, problem jednak pojawia się przy związaniu wątków i zakończeniu. Intryga jest dość niewiarygodna - gnwrzavpmn qmvrjpmlan gb bjn 5-yngxn, Trarivrir, xgóen jpnyr avr hznełn j jlcnqxh, pb ebqmvan jzójvłn zvrfmxnńpbz zvnfgrpmxn, glyxb mbfgnłn jlnqbcgbjnan, ob bxnmnłn fvę cflpubcngxą v zngxn onłn fvę, żr fxemljqmv złbqfmą fvbfgeę, xgóeą olłn Rfgure. Rfgure cb yngnpu, tql qbjvrqmvnłn fvę b nqbcpwv fvbfgel, bqanynmłn wą, jśpvrxłn an zngxę, nyr fmloxb mbevragbjnłn fvę, żr wrw fgnefmn fvbfgen wrfg młlz pmłbjvrxvrz. Ceóobjnłn hpvrp (fgąq mzvnan anmjvfxn), nyr avr mqążlłn - fvbfgen cbejnłn wą v mnzxaęłn j fpubjxh, cb pmlz hcbqboavłn fvę qb avrw v jeópvłn qb zvnfgrpmxn jleójanć enpuhaxv m zngxą. Zakończenie jest niejednoznaczne, trochę pozytywne (chociaż nadludzkim wysiłkiem), trochę nieprzyjemne (osoba pozytywna zostaje ukarana za dobre postępowanie).

Inne tej autorki tutaj.

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 20, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panie - Skomentuj