Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Mikołaj Konorski jest zirytowany i niespokojny, po długim tentegowaniu wyznaje wreszcie swojej narzeczonej, Joannie, że martwi się, bo jego brat Maurycy niedawno wyszedł z więzienia, co niestety oznacza, że może się pod niego podszywać i wciągać go w swoje machinacje. Milicja w osobach dwóch funkcjonariuszy - sierżanta Pawelca, zwanego “Walerianą” ze względu na imię i spokojne usposobienie oraz młodego porucznika Makowieckiego, świeżo po szkole, planującego doktorat z prawa - do których zgłasza się zaniepokojony Konorski, nie mogą mu wiele pomóc (poza propozycją zmiany nazwiska albo wysłania brata na odwyk, jeśli “oliwa”). Panowie spotykają się niedługo potem, bo ktoś morduje stryja obu Konorskich, Joachima, bogatego australijskiego ekspata, który wrócił do ojczyzny w celu żeniaczki z matką swojego (lub nie) syna. Podejrzany oczywiście jest Maurycy, którego widziano w okolicy willi w podwarszawskiej Radości, problem w tym, że do zbrodni przyznaje się więcej osób - siostra Joanny, która w ukryciu romansowała z Maurycym oraz były fatygant narzeczonej pana Joachima. Milicja za pomocą rzetelnej, drobiazgowej roboty - mikroślady, przeglądanie rzeczy, analizowanie powiązań - sprawę rozwiązuje głównie dzięki temu, że Maurycy nie znał angielskiego, a w skradzionym samochodzie została ampułka po leku z żelazem.
Sierżant Pawelec i porucznik Makowiecki tworzą uroczy duet. Starszy, doświadczony kawaler Pawelec dzieli się mądrością życiową (w tym o kobietach, bo trzy razy miał się żenić, ale nie wyszło) i jedzeniem, zaś Makowiecki zakochuje się w przesłuchiwanej Joannie i często się rumieni. W ogóle wszyscy tacy entuzjastyczni ponad miarę, nawet pułkownik się pod koniec śledztwa rozochocił i poczęstował podwładnych pysznym radzieckim koniakiem.
Się je: śledzie marynowane, smażoną wątróbkę, sardynki, sernik i chleb z masłem, bułkę z kiełbasą rzeszowską, kreolki (sierżant Pawelec nie lubi słodyczy), jajka na twardo ze szczypiorkiem, sałatkę z cykorii, makrelę z puszki, pierogi z mięsem, kiełbasę krakowską (ale się narzeka, że za tłusta).
Się zachwyca: reprodukcją Chełmońskiego (sierżant Pawelec), Norwidem i Baudelairem (Maurycy K.).
Się pije: soplicę, jarzębiak, śliwowicę, myśliwską, nalewkę na czarnej porzeczce, radziecki koniak z pięcioma gwiazdkami, wodę sodową z syfonu.
Szowinizm powszechny: “[Joanna] należała do tych, niezwykle rzadko spotykanych kobiet, którym nieznane jest uczucie zazdrości”, “na schodach Pawelec odsapnął: - Uff… A teraz wyobraź sobie, że mógłbyś się z taką babą ożenić. Nic tylko się powiesić albo poderżnąć żoneczce gardziołek”, “Co to można wiedzieć, co tam się w takiej główce koci? Z kobietami to tak jak z końmi, dopóty podskakuje, dopóki ja na porządny munsztuk nie weźmiesz, a i to czasem jeszcze zadem wybije”.
Się grozi: laniem pasem lub dawaniem klapsów przesłuchiwanej dziewczynie.
Się zauważa: czarne oczy funkcjonariuszki, fertyczność blond sekretarki szefa.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#62