Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Dept. Q (sezon 1)

Lubimy te piosenki, które już znamy, więc nie zdziwi Was zapewne, że rzuciłam się na kolejną już ekranizację kryminałów Jussi Adler-Olsena jak Reksio na szynkę. Kolejną, bo widziałam już kilka pełnometrażowych duńskich filmów na podstawie poszczególnych książek (ha, i jest już więcej niż widziałam kilka lat temu, dobra wiadomość). Pierwszy sezon netflixowego serialu to ekranizacja “Kobiety w klatce” - historia założenia departamentu do spraw nierozwiązanych jako sposób na poradzenie sobie z krnąbrnym detektywem Morckiem przeplata się z próbą odkrycia, co się stało z zaginioną 5 lat wcześniej prokuratorką. Co ciekawe, akcja serialu przeniesiona została do Szkocji, bez straty dla jakości, bohaterowie mają brytyjskie lub klasyczne imiona, jednak część nazwisk jest spójna z pierwowzorem (np. Morck, ale Hafez el-Assad stał się Akramem Salimem). Chemia między nieco przypadkowo zestawionym zespołem jest zachowana, dialogi są świetne, a sam Morck, grany przez Matthew Goode’a (nieco nijaki Finn Polmar z “Good Wife”) ma charyzmę i wdzięk, a jednocześnie jest absolutnie wkurzający. Doskonała muzyka, bardzo dynamiczna, wciągająca fabuła, niestety ktoś wpadł na pomysł, żeby z jakiegoś względu przerobić oryginalną intrygę w coś… dziwnego. Wszystkie elementy są, ale tło i motywacja głównego złola jest w porównaniu z ksiażką zwyczajnie słaba. Więc lepiej zacząć od książki, a serial można sobie machnąć dla rozrywki już po.

Przeczytałam też po raz kolejny pierwowzór.

#39

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 10, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, kryminal, panowie - Komentarzy: 2


Za fasadą

Morganowie wystawili dom na sprzedaż, jest spore zainteresowanie. Problem w tym, że Lydia Morgan mnoży przeszkody przed sprzedażą, nie chce flippera, nie sprzeda nielubianej sąsiadce, nie podoba jej się pani prokurator ani młode małżeństwo w zaawansowanej ciąży. Paul Morgan jest bardziej zdecydowany, tym bardziej, że wtem pojawia się jego brat, który właśnie wyszedł z więzienia, a ponieważ wrócił do nałogu, zaczyna od szantażu. Bo jak się okazuje, kilka lat wcześniej w tym domu zginął Jacob, jedyny syn Morganów, a rodzice i siostra do dziś sobie z tym nie poradzili. Każdy coś ukrywa, a kupujący też mają swoje problemy i tajemnice.

Serial jest całkiem przyjemny i nie wymagającą intelektualnie, ale prawdę mówiąc też nie angażujący - nie interesowali mnie bohaterowie, tajemnica sprzed lat okazała się dość miałka i raczej umowna, dodatkowo całość jest bardzo teatralna i miejscami przegięta. Bardzo dobra obsada (Cardellini, Kudrow, Romano, Moennig, Jacobson, Wilson czy Leary) i świetne wnętrza, ale raczej tylko jak nie ma niczego innego do obejrzenia.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 6, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Sylwia Chutnik - Mama ma zawsze rację

Zbiorek felietonów o lewackim podejściu autorki do macierzyństwa. Oczywiście lewackość tutaj nie jest żadnym zarzutem, wręcz przeciwnie, pod większością obserwacji - o społecznej własności ciała kobiety w ciąży, wtłaczaniu kobiety w role, wstydzie, nierealistycznych oczekiwaniach, religii, zdrobnieniach, ekologii, sprzątaniu i krzątaniu - mogłabym się podpisać. To, co mi przeszkadzało, jest język - jak uwielbiam prozę Chutnik i jej wyczucie językowe, tak tutaj tego nie znalazłam, felietony są obiektywnie w porządku, u kogo innego pewnie bym miała poprzeczkę ustawioną niżej, ale tu są takie nijakie, jakby pisane na zlecenie, odarte z indywidualności, łopatologia zamiast finezji. Raczej klimat “Wysokich Obcasów”, a nie “Pisma”.

Bez związku, ale obejrzałam też trzeci sezon "White Lotus" (poprzednie); tym razem grupa w różnym stopniu odstręczających turystów trafia do kurortu w Tajlandii. Wszyscy są mniej lub bardziej okropni, jakąkolwiek sympatię budzi chyba tylko naiwna i prostolinijna Chelsea i najmłodszy Ratliff, więc nie czekałam jakoś specjalnie na finałowe "kogo tym razem zabili". Tyle że śliczne obrazki i muzyka, ale w dalszym ciągu nie planuję wyjazdu do Azji.

Inne tej autorki tutaj.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 1, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, felietony, panie - Skomentuj


Shrinking

Jimmy (Segel) jest terapeutą, pracuje w prywatnej spółdzielni z dwójką innych praktyków - Gaby (Williams) i Paulem (Ford). Jego życie się rozsypuje, kiedy pijany kierowca powoduje śmierć żony Jimmy’ego, Tii. Mimo swojej wiedzy teoretycznej, Jimmy sobie nie radzi ani z opieką nad nastoletnią córką, Alice, ani tak naprawdę nie skupia się na pracy i pacjentach. Przebudzenie następuje rok od wypadku, nie żeby coś się zmieniło, ale Jimmy po kolejnej pijackiej nocy z profesjonalistkami dojrzewa do przywrócenia normalności. Próbuje przejąć opiekę nad córką od apodyktycznej sąsiadki Liz (Miller), a w pracy zaczyna stosować niestandardowe metody. W pierwszym sezonie uzyskuje wybaczenie córki, w drugim próbuje wybaczyć zabójcy żony. W tle dodatkowe wątki związane z chorobą, miłością, odpowiedzialnością, zakładaniem rodziny i szeroko pojętą zmianą w życiu.

Po raz kolejny, bardzo chciałam, żeby mi się podobało. Bo to kolejny serial Lawrence’a, a poprzednie (Scrubs, Cougar Town, Ted Lasso) mi się podobały. I aktorzy znani i kochani z tych samych seriali (Goldstein, Flynn, Malick, T. McGinley, J. Hopkins). I dialogi celne, i miły klimat mimo trudnej tematyki… Niestety, mimo że bardzo miło się serial oglądało, uważam, że jest merytorycznie kiepski, a nawet szkodliwy. Wiem, zawód terapeuty w USA nie jest tak skodyfikowany jak np. w Polsce, nie podlega ścisłej superwizji plus tak, to serial komediowy, ale zdarzają się sceny co najmniej niepokojące - łamanie tajemnicy pacjenta, nadużywanie wiedzy z terapii do celów prywatnych, ingerowanie w życie pacjentów poza spotkaniami, doprowadzenie do utraty zdrowia osoby postronnej lub pacjenta (i to nie jeden raz!). Słabe są też rozwiązania fabularne, często przewidywalne, często wprowadzane tylko w celu efektu komediowego. Rozumiem, Lawrence chciał zrobić fajny serial z usual suspects (i obsadzić żonę), wziął sprawdzone leitmotivy z “Cougar Town” (małe grono przyjaciół, wścibska sąsiadka, rozstania i nowe znajomości, rodzic - dziecko, emerytura, adopcja, dojrzewanie, samodzielność), tylko na litość - dlaczego to serial o terapii i psychologii?!

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 29, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Lessons in Chemistry

Bardzo chciałam, żeby mi się podobało, bo książka mnie ujęła swoim ciepłem i klimatem feel good mimo dramatów, które się wydarzały w trakcie. I szczęśliwie to dostałam, zwłaszcza że obsada dobrana była świetnie. To, co nie do końca zażarło, to przełożenie zgrabnej i precyzyjnej książki na ekran. Poznikały całe wątki, na przykład o Szóstej Trzydzieści były dosłownie trzy sceny, podobnie po macoszemu było potraktowane wioślarstwo. Nie deprecjonuję jednak ekranizacji, bo to, co ważne, wybrzmiało wystarczająco: lata 50. to nie były czasy, za którymi trzeba tęsknić i je romantyzować, nawet jeśli kobiety wtedy nosiły śliczne sukienki i twarzowe fryzury.

Bez związku, Bursz był chory chwilę temu, dość paskudnie - zapalenie trzustki i otrzewnej. Ogromnym wysiłkiem podleczony, ale nie łudzę się, że starczy na długo, bardzo osłabł i wychudł, a do tego od września ma przewlekły, antybiotykooporny katar. I prawie 17 lat. Więc jakoś tak ostatnio mało mi optymistycznie, bo zbliża się czas trudnych decyzji.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 24, 2025

Link permanentny - Kategorie: Koty, Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Silos

Bliżej nieokreślona przyszłość. Ludzie żyją pod powierzchnią Ziemi w wielopiętrowym, samowystarczalnym silosie. Można wyjść na własne życzenie, ale na kamerach widać, że dookoła jest postapokalipstyczna pustynia, a ci, którzy wyszli, nie uszli daleko mimo kombinezonów. A jednak ludzie wychodzą, bo czują, że są oszukiwani i zniewoleni. Po serii tajemniczych wydarzeń, w wyniku których silos traci szeryfa i burmistrzynię, nowym szeryfem zostaje Juliet, mechaniczna z dolnych poziomów. Wcale nie chce, ale jest dociekliwym inżynierem i na nowym stanowisku ma szansę wyjaśnić przyczyny śmierci swojego przyjaciela i zrozumieć, czemu szeryf zdecydował się wyjść na zewnątrz.

To ciekawe połączenie thrillera politycznego z kryminałem w arcyciekawym sztafażu postapo, pierwszy sezon daje świetny świat, drugi go rozwija, aczkolwiek niekoniecznie w takim kierunku, jakiego oczekiwałam. Oczywiście po pierwszym odcinku pomyślałam “O, Amerykanie wymyślili Seksmisję!”, ale niestety to było za proste. Niestety, bo zamiast zgłębiać świat, poszli w metaforę opresyjnego społeczeństwa kapitalistycznego, uprawianego metodą pieczarek (© Drozda, to znaczy trzymanego w ciemności i karmionego nawozem naturalnym), gdzie bez względu na logikę najważniejszą wartością jest Wolność, nawet kosztem życia. No jakoś nie mogę uwierzyć, że odcięcie ludzi od ich historii i wiedzy, zostawiając garstkę wybranych, doprowadzi do czegokolwiek dobrego; wiem, powinnam zacząć oglądać telewizję, to przestanę się dziwić. I jak pierwszy sezon miał sensownie zarysowane technikalia, tak drugi już niespecjalnie trzyma się kupy (chociażby dysproporcja między sensownie zużytym wyposażeniem silosu a nówką nieśmiganą w IT; skąd w odizolowanym świecie nowiutki tablet i ostre jak igła wyświetlacze na całą ścianę). Dyskutowałam z ekranem, ale nie w tym dobrym sensie, że się zastanawiam, tylko że irytujące. Na plus - bardzo ciekawi, zróżnicowani bohaterowie i pierwszoplanowe bohaterki (Walker!), rzadkość. Pewnie zanim się pojawią kolejne sezony, przeczytam książki, na których jest serial oparty.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 15, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4