Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Jerzy Edigey - Umrzesz jak mężczyzna

Narrator oddaje głos sympatycznemu podporucznikowi MO, Henrykowi Gawrysiowi, którego poznał jako reporter na Mazurach; Gawryś w 96-stronicowym brulionie spisuje swoją pierwszą sprawę w fikcyjnych Wisajnach pod Ełkiem. Na miejscu okazuje się, że całe miasteczko działa dzięki jednemu człowiekowi - dyrektorowi Sodyrowi, który zorganizował dzięki swoim kontaktom fabrykę aparatów elektroautomatycznych, obsadził znajomymi i ogólnie nie warto z nim zadzierać. Po mocno zakrapianej zabawie dyrektor ląduje w szpitalu z woreczkiem żółciowym, po czym tylko cudem ordynatorka szpitala, niegdyś jego narzeczona, odratowuje go po próbie samobójczej. Podporucznik, uzyskawszy mniej lub bardziej chętną współpracę ładnej, choć ubogiej (!?) pielęgniarki, odkrywa, że ktoś z miasteczka popchnął Sodyra do ostatecznego kroku, wysyłając paskudne anonimy. Szybko okazuje się, że w zasadzie każdy - również osoby aktualnie na stanowiskach - jednocześnie zawdzięcza coś Sodyrowi i go nienawidzi; porównany jest do południowoamerykańskiego dyktatora, a nawet do Hitlera czy Mussoliniego. Potencjalny morderca zostaje wykryty po długim i mozolnym śledztwie, a przy okazji Gawryś odkrywa bezczelne kradzieże surowców, kolesiostwo, przemyt (złoto, nylony i wełny) i szpiegostwo przemysłowe.

Oczywiście można patrzeć na całą intrygę z punktu widzenia korzyści - milicja odkrywa, kto nastawał na życie cenionego dyrektora, ale jak się przyjrzeć z bliska, to widać i nadużywanie władzy - tu Gawryś zastrasza świadka[1], chwilę później wywiera presję na pannę Marysię, która wprawdzie boi się o swoją reputację w miasteczku, ale nie przeciwstawi się podporucznikowi. Marzy mu się rejestracja maszyn do pisania, na potrzeby chwili fałszuje oficjalne druki w celu uzyskania wzorów pisma[2]. W ogóle - w przeciwieństwie do nieco rozlazłej załogi miasteczkowego posterunku - Gawryś to chłopak do tańca i do różańca, chętnie wypije, pójdzie popląsać, łaskawym wzrokiem na kobiety popatrzy, a jak trzeba to walnie pięścią w stół i zrobi awanturę samemu dyrektorowi.

Się ma hobby: “stare, piękne antyki i młode, równie piękne kobiety”, jak się jest panem dyrektorem. Nikt się nie dziwi, że pan dyrektor afiszuje się z młodą, ładną sekretarką tylko po to, żeby zablokować do niej dostęp nielubianemu podwładnemu; Sierżant określił to lapidarnie: – Ładna dziewucha, dyrektor ma ją na zawołanie o każdej porze dnia i nocy, to dlaczego miałby sobie nie skorzystać. A cóż to, nie wolno mu? Przecież wdowiec.

– Sądzę, że najgorzej wyszła na tym dziewczyna.
– Ma pan rację. Zdaje się, że Krysia naprawdę zakochała się w dyrektorze.
– Oo!
– Adam ma pięćdziesiąt pięć lat i jest od niej dwa razy starszy. To nie znaczy jednak, że nie mógłby zawrócić w głowie jeszcze młodszej. Przystojny, wysportowany, uroczy towarzysko, umiejący imponować - podoba się kobietom. Dziewczyna nie mogła oprzeć się temu czarowi.
– I bogaty – wtrąciłem.
– Mówię o prawdziwym uczuciu, więc pomijam sprawy pieniężne, chociaż i one nie są bez znaczenia. W każdym razie sekretarka mało zmysłów nie straciła, kiedy szef zachorował.

Seksizm powszedni: wartość kobiet jest oceniana przez pryzmat ich urody oraz “prowadzenia się”, mężczyzn przez władzę.

– Jeśli będę tańczyła jedynie z panem, od razu powiedzą, że się puszczam albo łapię męża.
Roześmiałem się serdecznie.
– To tutaj wszyscy tacy moralni?
– Dużo by można powiedzieć na ten temat. Mężczyznom nie szkodzi opinia uwodzicieli. Dziewczyny i mężatki, jeśli to robią, to w taki sposób, aby nikt nie widział. Na takiej zabawie, jak ta wyglądają niczym fortece nie do zdobycia.

Się je: łososia, boczek, szynkę i śledzia, zupę, zraziki po myśliwsku (najdroższe danie, jakie figurowało w karcie).

Się pije: białe francuskie wino, jarzębiak, kawę z francuskim koniakiem, piwo.

Się zataja: fakt przerzutów nowotworowych przed osobą chorą, żeby się nie stresowała przed śmiercią.

Bawiąc-uczyć: wyrabianie galanterii ze złota i stopy złota.

Gender: kobiety zajmują się organizowaniem i porządkowaniem, bo “nie bardzo nadaję się do takich funkcji. Żeby nie Irenka, we własnym domu koszuli nie umiałbym sobie znaleźć”.

Się umiera: zapewne na niestrawność, bo “Byłby żył jeszcze dłużej, ale najadł się na Wielkanoc świeżego ciasta i popił zimną wodą”.

[1] Zaraz przyjdzie jeden z moich ludzi z kajdankami. Zakujemy pana i przepędzimy piechotą przez miasto do milicyjnego aresztu. Jak pan posiedzi tam parę dni, szybko odzyska pan pamięć i chęć do rozmów. W areszcie ludzie stają się nieprawdopodobnie rozmowni.
Wiedziałem, że używam niedozwolonych chwytów. Że nie wolno mi tego zrobić, że to jest właśnie „łamaniem praworządności". Mimo to, przypuszczam, spełniłbym swoją groźbę. Przecież musiałem wykryć mordercę”.

[2] Kupiłem aż dwie dziecięce drukarenki. Wyciąłem z gumy potrzebne mi literki i sporządziłem stempel. Pożal się Boże tego stempla, ale na moje potrzeby wystarczył. Na całej szerokości ankiety przykładałem czerwony napis: „Wypełniać tylko na maszynie do pisania”.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl - Skomentuj

« Hakan Nesser - Smętny szofer z Alster - Ból i blask »

Skomentuj