Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Lord Peter Wimsey żartuje sobie ze znajomym, Robertem Fentimanem, że klub dżentelmenów[1] Bellona to schronisko dla dinozaurów i może niektórzy staruszkowie już nie żyją, tylko nikt tego nie zauważył. Oczywiście chwilę potem zostaje odkryte ciało martwego lorda Fentimana, wuja Roberta. Śmierć starszego pana jest dodatkowo o tyle kłopotliwa, że jest spadkobiercą swojej siostry, lady Dormer, która umarła tego samego dnia i do czasu ustalenia, które z nich zmarło wcześniej, nie wiadomo, kto dziedziczy - dwóch młodych Fentimanów czy podopieczna lady, Ann Dorland. Wimsey, ze swoim nieodłącznym kamerdynerem Bunterem, robiącym za fotografa i pomocnika, zaczyna prowadzić śledztwo.
Lord Wimsey miał być obdarzonym poczuciem humoru błyskotliwym bon viveurem, ale jakoś nie rokuje; co jakiś czas rzucana uwaga o tym, że kobiety są jakieś inne, jest zabawna raz, nie kilkanaście. Rozwiązanie zagadki jest dziwne - w obecnym systemie prawnym detektyw podający podejrzanemu pistolet i sugerujący, że oszczędzi wszystkim kłopotów, jeśli... jest chyba niespecjalnie legalne. Nie wiem, czy chce mi się szukać kolejnych tomów, chociaż na polski nie było przetłumaczone wiele.
[1] Brytyjskie kluby dla panów, wbrew nazwie, nie zawierały półnagich dam. Ba, nie zawierały dam w ogóle, a przebywający tam panowie czytali, spali i jedli.
#52