Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Do Ciebie po niebie szłam

Chciałabym umieć się tak szczerze cieszyć, kiedy dostaję kwiaty od TŻ-a, jak szczerze i radośnie uśmiecha się Maj, kiedy dostaje dmuchawca do zdmuchnięcia. I wprawdzie mimo usilnego treningu w robieniu "fufufu" dmuchawca rozwiera wiatr albo przykleja się do języka, to i tak jest to najlepszy kwiat dla dziewczyny na świecie.

A piesek Roy nie umie zdmuchiwać dmuchawców zupełnie.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 8, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 4


Jak zostać blacharą

Wystarczy przejść obok wjeżdżających na Plac Kolegiacki Rolls Royce'ów i Bentleyów, błyszczących lakierem i wypolerowanym metalem. Ponad 80-letnia historia motoryzacji w pigułce, chociaż wiadomo, że to zawsze jest jak z siekierą po dziadku[1], zwłaszcza jak jedyną skazą mają być owady rozgniecione na osłonie chłodnicy.

Oprócz samochodów jeździł też po placu ułan młody na koniu. Ale nie wiem, czy miał zlot, bo był sam z tym koniem. Ale za to z flagą biało-czerwoną.

GALERIA ZDJĘĆ, a auta można oglądać dzisiaj do 17:30 na Starym Rynku, a jutro w Kórniku.

[1] Bardzo stara, po dziadku, tatko zmienił stylisko, a ja obuch.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 7, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj



Padało dziś

I zimno. I jak padanie lubię, bo potem są kropelki i ogólnie jest świeżo, tak zimna niespecjalnie. Kropelki można strącać z gałęzi świerczka i chichotać, na chłód pozostaje grubsza kurtka, czapka i cieplejsze buty.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 4, 2011

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 3


Terry Pratchett - Straż! Straż!

Bardzo Tajemnicze Stowarzyszenie sprowadza do Ankh Morpork najpierw smoka, a potem zaginionego następcę tronu, który smoka pokonuje i wszyscy mają udział w zyskach (poza Patrycjuszem Vetinarim, który ląduje w lochu). Kapitan Vimes ze Straży Nocnej ma jednak pewne wątpliwości, więc z pomocą lokalnej hodowczyni smoków - lady Ramkin, Marchewy - świeżo zwerbowanego do Straży nadmiernie wyrośniętego krasnoluda i ochotnika - bibliotekarza z Niewidzialnego Uniwersytetu szuka śladów przestępstwa.

Pierwsza część z cyklu o Straży Nocnej wprowadza barwnych bohaterów - wiecznie skacowanego bądź malowniczo pijanego kapitana Vimesa, dociekliwego, inteligentnego i ideowego śledczego, który nie ugina się pod naciskami i potrafi powiedzieć "zamknij się" do Patrycjusza, kiedy tego wymaga sprawa. Sierżant Colon jest okrągłym, leniwym i zachowawczym mieszczaninem, typowym obywatelem Ankh. A kapral Nobby jest wprawdzie wzrostu mikrego, ale nadrabia bujną osobowością, głębią przemyśleń i sprytem, zwłaszcza jak przestępca leży, bo wtedy bezpieczniej kopać. Marchewa to zaczątek dywersyfikacji gatunkowej w Straży - dobrze zbudowany młodzieniec, wychowany przez krasnoludów i mimo gabarytów czujący się krasnoludem, dość literalnie pojmuje świat i przepisy, a dodatkowo może służyć jako jednoosobowa bojówka z toporem.

Odlepiając cały dyskowy sztafaż, mamy nagle moralitet o rządzeniu, o manipulacji społeczeństwem w celu uzyskania władzy, narzucania ograniczeń, które - chociaż absurdalne (bo jednak nawet w Ankh zjadanie dziewic przez smoka nie jest specjalnie akceptowalne) - dają się wprowadzić, kiedy ludzie postrzegają je jako mniejsze zło i konieczny kompromis. I krótki poradnik władcy, który wyjaśnia, po której stronie drzwi powinien być rygiel.

Inne książki tego autora:

Cykl "Długa Ziemia" ze Stephenem Baxterem

Ekranizacje:

#30 (mimo że czytam chyba po raz czwarty albo piąty).

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 4, 2011

Link permanentny - Tagi: panowie, sf-f, 2011 - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 3


John Berendt - Północ w ogrodzie dobra i zła

Pół godziny przed północą to czas czynienia dobra. Pół godziny po północy jest zarezerwowane dla zła.

Nowojorski reporter przyjeżdża do Savannah i zachwyca się miastem, ludźmi i klimatem. Poznaje (miałam napisać, że ekscentrycznego, ale w zasadzie każdy z poznanych przez niego ludzi jest w jakiś sposób ekscentryczny) prawnika, który prowadzi w domu nieustającą imprezę, piosenkarkę znającą 6000 piosenek, transseksualistę, który śpiewa w nocnym klubie, byłego laboranta-wynalazcę z dostępem do trucizny mogącej opróżnić całe miasto i wreszcie trafia do znanego antykwariusza, mieszkającego w zabytkowym domu, stanowiącego ośrodek życia towarzyskiego miasta. W domu antykwariusza pracuje niestabilny młodzieniec i któregoś dnia miasto obiega informacja, że w wyniku strzelaniny zginął młody człowiek, a pracodawca jest oskarżony o morderstwo. Oś książki to kilka etapów procesu wraz z całą otoczką - miastem, które zatrzymało się gdzieś w przeszłości, voodoo, ciągle obecnymi wyższymi sferami, naciągaczami, cwaniaczkami i starymi pieniędzmi przenikającymi się bezszwowo.

Jakkolwiek czyta się świetnie, tak trochę mi szwankuje kompozycja książki - bardziej sprawdziłaby się jako zbiorek opowiadań, niektóre historie nie łączą się z innymi w taki sposób, żeby złożyć się w ładną całość. To co, czas na film?

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 3, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 3


Dom zły

Doskonały, mocny i ciężki kryminał milicyjny, pełny brutalności, przekleństw, gierek i wielowymiarowego uwikłania. Wizja lokalna w opuszczonym i częściowo spalonym gospodarstwie w mroźnych Bieszczadach, pijany prokurator oraz grupa chętnych do wypitki milicjantów wraz z oskarżonym usiłują odtworzyć morderstwo sprzed 4 lat, kiedy to deszczowej jesiennej nocy zginęły trzy osoby. Pozoranci grający ofiary ochoczo polewają alkohol, a jedyna trzeźwa osoba, bo z esperalem - oficer prowadzący, w trakcie wizji rozwiązuje jeszcze dwie sprawy - kolejnego morderstwa oraz poważnych nadużyć gospodarczych w lokalnym PGR-e oraz ulega licznym naciskom ze strony aparatu.

Świetni aktorzy - Bartłomiej Topa równie tragiczny i przekonujący jak w "Kuracji" (również Smarzowskiego), mocny język (a to mnie się wydawało, że umiem kląć), a całość zaskakująca. "Wesele" mi się specjalnie nie podobało, odrzucało mnie tematyką, tutaj - choć w zasadzie ani skład aktorski się specjalnie nie różni, ani język, ani sposób postrzegania świata - wszystko składało mi się znacznie bardziej.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 2, 2011

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 5



Elite

Z zewnątrz to oszklona przybudówka do modernistycznego biurowca na rogu Strzeleckiej i Półwiejskiej. W środku - kwiecista szklarnia z bukietami róż, lampkami, witrażykami i mnóstwem liści. Miszmasz stylów, oprócz pięknych storczyków, kliwii i bluszczy gdzieniegdzie można znaleźć plastikowe atrapy roślin. Wszystko jest ciut za romantyczne na kuchnię, jaka jest tu serwowana - domowo-barową, szeroko uznawaną za "polską". Ale, w przeciwieństwie do barów mlecznych i przydrożnych restauracji, jest świeżo, bogato i z niezłym wyborem. To miejsce, gdzie TŻ przyprowadza Amerykanów na pierwsze (i zwykle ostatnie, bo potem nie wiem czemu wybierają sushi) zetknięcie z kuchnią polską - żurkiem, barszczem, kapuśniakiem, chłodnikiem, gotowaną fasolką z bułką tartą, buraczkami, pieczoną kaczką, bigosem, schabowym czy rumsztykiem z cebulą. Pewnie słabo by zaplusowało jako miejsce na pierwszą randkę (chociaż, kto wie?), ale na niezobowiązujący obiad po pracy - doskonałe.

[Obiecałam sobie, że o nowych restauracjach będę pisać nawet niemagicznie, w końcu ktoś musi, nie?].

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 1, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 5