Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
1987, NRD. Kleo jest jedną z bardziej efektywnych morderczyń STASI. Wszystko jej się układa - uwielbiany dziadek, major wywiadu jest z niej dumny, spodziewa się dziecka ze swoim oficerem prowadzącym oraz sprawnie wyeliminowała cel w Berlinie Zachodnim. Tyle że znienacka zostaje aresztowana pod zarzutem szpiegostwa na rzecz RFN i ląduje w więzieniu, gdzie traci ciążę, a wszyscy się od niej odwracają. Mijają lata, pada Mur Berliński, amnestia obejmuje więźniów politycznych, Kleo wychodzi na wolność. I rozpoczyna mozolne dochodzenie, czemu ją skrzywdzono. Mozolne, bo nie zna chyba zasady “najpierw przesłuchiwać, potem wyrywać język”, a większość zaangażowanych w sprawę ginie bez słowa (albo ze słowem obelżywym na ustach). Do akcji włącza się Sven, nieporadny policjant z zachodnioberlińskiego wydziału oszustw, który przypadkiem był świadkiem, jak Kleo wyeliminowała swój ostatni cel przed aresztowaniem i chce udowodnić, rozwiązując sprawę, że nie jest takim ostatnim flusiem. Dwa sezony pościgów, krwawych zabójstw, humoru, girl power, przebieranek, nieskrywanej szydery z rozsypującego się systemu oraz wyjaśnianie tajemnic sprzed lat. A, jest jeszcze element chaosu - Thilo, wielbiciel techno i fan rekreacyjnych narkotyków, który uważa, że jest kosmitą i musi uratować gwiezdną księżniczkę.
To trochę tak, jakby Tarantino zdecydował się nakręcić Kill Billa w Berlinie wczesnych lat 90., a do zrobienia scenografii poprosił socrealistycznego Wesa Andersona. Całość wyszła bardzo komiksowa, czasem przegięta, ale zabawna, gęsto okraszona czarnym humorem, ze świetnie wygranym kontrastem między Wschodem a Zachodem. Mnie się podobało, ale ja lubię mocne postaci kobiece, które potrafią przypierdolić, a potem cmoknąć w czółko, jeśli trzeba.