Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Terry Pratchett - Pomniejsze bóstwa

To trochę zapomniany i niesłusznie niedoceniany tom, bo w zasadzie nie ma żadnych znanych z innych podcykli bohaterów - magów, wiedźm czy straży. Ale są małe państewka dookoła sporego akwenu wodnego, zamieszkałe przez podobnych ludzi, ale wierzących w różnych bogów - Efeb ze swoim wielobóstwem i filozofami, nie wahającymi się rzucić herezją (oczywiście pod warunkiem, że budynek ma miedziany dach) i Omnia z wiarą w jedynego boga, Oma. Czystości wiary przestrzega brutalna Kwizycja, dbająca o morale wiernych metodami może i brutalnymi, ale gwarantującymi odpracowanie grzechów jeszcze na ziemi. Brutha, nowicjusz zajmujący się ogrodem, niespecjalnie błyskotliwy, za to z ejdetyczną pamięcią, staje się uczestnikiem wyprawy pokojowej do Efebu; problem w tym, że słyszy głos małego, nieco zniszczonego życiem żółwia, który przedstawia się jako jedyny bóg Om, a formę swoją - bo przez Omnian przedstawiany jest jako wielki byk, płonący orzeł czy inne stworzenie o sporych gabarytach - wyjaśnia tym, że tylko Brutha w niego wierzy, mimo całego przedsiębiorstwa religijnego. Wyprawa pokojowa oczywiście okazuje się być krucjatą mającą na celu podporządkowanie pogańskich Efebian, a intryga, grubymi nićmi szyta przez bezlitosnego inkwizytora Vorbisa, sprawia, że Brutha kwestionuje wszystko, w co wierzył. Oprócz samego Oma, bo żółwik jest jak najbardziej realny i nawet zdarza mu się spowodować malutkie wyładowanie elektryczne.

To gorzka opowieść o religii i opresji; o ludziach, którzy zakładają szaty kapłańskie i czują się sami bogami. Oczywiście jest to gorycz kontrapunktowana pratchettowską ironią i przymrużeniem oka, finał daje nadzieję (mimo skomplikowanej rozgrywki wśród bogów). Zawsze może przyjść czas łagodnego proroka, który nie karze, a łagodnie napomina.

Inne tego autora tutaj.

#120-121 (przeczytałam też ponownie Carpe jugulum, gdzie kapłan wspomina proroka Bruthę).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 29, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panowie, sf-f - Skomentuj

« Zygmunt Zeydler-Zborowski - 7 kanarków Maurycego - Berlin - pandemia i demonstracje »

Skomentuj