Dwie myszy siedzą w bibliotece i jedzą "Potop"
- Dobre! - mówi jedna.
- Ale film był lepszy - druga na to.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Pół godziny przed północą to czas czynienia dobra. Pół godziny po północy jest zarezerwowane dla zła.
Nowojorski reporter przyjeżdża do Savannah i zachwyca się miastem, ludźmi i klimatem. Poznaje (miałam napisać, że ekscentrycznego, ale w zasadzie każdy z poznanych przez niego ludzi jest w jakiś sposób ekscentryczny) prawnika, który prowadzi w domu nieustającą imprezę, piosenkarkę znającą 6000 piosenek, transseksualistę, który śpiewa w nocnym klubie, byłego laboranta-wynalazcę z dostępem do trucizny mogącej opróżnić całe miasto i wreszcie trafia do znanego antykwariusza, mieszkającego w zabytkowym domu, stanowiącego ośrodek życia towarzyskiego miasta. W domu antykwariusza pracuje niestabilny młodzieniec i któregoś dnia miasto obiega informacja, że w wyniku strzelaniny zginął młody człowiek, a pracodawca jest oskarżony o morderstwo. Oś książki to kilka etapów procesu wraz z całą otoczką - miastem, które zatrzymało się gdzieś w przeszłości, voodoo, ciągle obecnymi wyższymi sferami, naciągaczami, cwaniaczkami i starymi pieniędzmi przenikającymi się bezszwowo.
Jakkolwiek czyta się świetnie, tak trochę mi szwankuje kompozycja książki - bardziej sprawdziłaby się jako zbiorek opowiadań, niektóre historie nie łączą się z innymi w taki sposób, żeby złożyć się w ładną całość. To co, czas na film?
#29