Więcej o
sf-f
Wracamy do bohaterów w momencie zakończenia poprzedniego tomu. Ciężko rannego wiedźmina Triss Merigold przenosi magicznie do Brokilonu, żeby driady go poskładały. Oczywiście ledwo Geralt się lepiej poczuje, rusza na ratunek Ciri, bo plotka głosi, że jest w Nilfgaardzie. My wiemy, że nie, bo zrozpaczona utratą przyjaciół nastolatka dokonuje rzezi na gościńcach wraz z elfim komandem “Wiewiórek”, ale o tym wiedźmin się dowiaduje w połowie tomu. Wbrew sobie pozwala sobie pomóc i buduje drużynę, w skład której wchodzi pyskata łuczniczka Milva, Jaskier, przez jakiś czas grupa złotoustych krasnoludów i gnomów, nie-jestem-Nilfgaardczykiem Cahir wielu nazwisk oraz “zielarz” Regis. Idą przez ogarnięty wojenną pożogą świat, mają przygody raczej z tych nieprzyjemnych, highlightem przeprawy jest pasowanie wiedźmina na rycerza, dzięki czemu już na legalu może się nazywać Geraltem z Rivii. Trzecim wątkiem są losy cudownie odnalezionej Yennefer, która bynajmniej nie zdradziła i nie zasiada po prawicy cesarza Emhyra, tylko została zaklęta w statuetkę i dopiero mocno po aferze na Thanedd uwolniona. Dostaje propozycję nie do odrzucenia - ma zasiąść wraz z kilkunastoma innymi czarodziejkami w tajnej radzie i apolitycznie ma zadbać, żeby magia przetrwała. Apolityczność niespecjalnie wychodzi, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że prominentną rolę w odtworzeniu magii ma odegrać dobrze skoligacona (dobrze, ale niekoniecznie dobrowolnie) Ciri.
To zasadniczo bardzo dobry tom, ale nie jest to tom samodzielny. Bohaterowie nie wiedzą o sobie nawzajem, jest nadzieja, że ich losy się ze sobą dramatycznie splotą w kolejnych tomach. Opis wojny z jej bezmyślną brutalnością, gdzie cierpią przypadkowi ludzie, bez względu na to, która armia akurat na nich trafiła, jest przejmujący i równie dobrze mógłby być reportażem współczesnym. Co ciekawe, wiedźmin okazuje się być obrońcą życia poczętego, obruszając się na rewolucyjną tezę Cahira, że decyduje kobieta; oczywiście wystarczy, że powie kilka głębokich zdań i kobieta w niechcianej ciąży schyli pokornie głowę i podejmie decyzję o zostaniu matką. Trochę sama nie wiem. A, jest oczywiście humor (krasnoludy rżnące w karcięta, sarkastyczna Milva), bo bez tego całość byłaby jedynie ponura.
Inne tego autora tutaj.
#32
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 10, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj
Mało rzeczy mnie tak cieszy jak wiadomość od Barb bladym świtem o 7:40 w niedzielę, że wydają reedycję opowiadań Kuttnera, tyle że w nowym tłumaczeniu i zepsuli frazę “Świat należy do mnie”. To się nazywa mnie kontakty z odpowiednimi ludźmi. Nie czekając, poszłam przetrzepać półkę z Kuttnerem w starym, właściwym tłumaczeniu.
”Stos kłopotów” ma trzy typy opowiadań. Pierwsza grupa to historie o rodzinie Hogbenów, przedwiecznych mutantów o ogromnych i intuicyjnych umiejętnościach technicznych, mieszkających na amerykańskiej prowincji. Intuicyjnych, więc bywa problematycznie, żeby zrozumieć, jakie konsekwencje może mieć wynalazek. Druga grupa to epizody z życia wynalazcy Gallowaya Galleghera, który wprawdzie jest nieukiem i pijakiem, ale ma wysoce wykształconą podświadomość i wtedy dokonuje fantastycznych, choć nieortodoksyjnych wynalazków. Problem w tym, że kiedy trzeźwieje, nie pamięta, co i po co wynalazł, a jego nietrzeźwa jaźń jest na tyle sprytna, że dość długa ukrywa sedno odkrycia. Te opowiadania się nieco zestarzały, bo to takie sf w stylu lat 50., zwłaszcza notoryczne pozywanie do sądu, ale co ciekawe, zapowiedział pojawienie się VOD jako alternatywy dla kina. Narracja też jest nieco męcząca, z całą filozoficzną otoczką o teoriach poznawczych, ale to moja perspektywa, plot junkie. Trzecia grupa opowiadań to historie bardziej transcendentalnych - o tym, czy da się wymusić pokojową koegzystencję oraz jak rozpoznać kosmitę, jeśli ten się dobrze maskuje.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 7, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, opowiadania, panowie, sf-f
- Skomentuj
Nie pisałam, bo byłam na wakacjach. Zważywszy, że pojechałam do Andaluzji, to był doskonały pomysł na kwiecień, bo już mam zaliczony kawałek lata, opalone stopy i ogólnie bardzo zadowolona, tym bardziej, że dziś za oknem 9 stopni (a wyjeżdżałam przy 25!). Ale do brzegu. Nie pisałam, za to czytałam.
Anna Blume spisuje swoją historię w formie listu? pamiętnika? kierowanego do bliżej niesprecyzowanego przyjaciela. Nie wiadomo, czy adresat go kiedykolwiek dostanie, bo Anna jest odcięta od świata w bliżej nieokreślonym państwie, w którym nastąpił koniec cywilizacji. Trafiła tu, żeby znaleźć brata, reportera, który miał relacjonować kolaps systemu, ale komunikacja zamarła. Nie jest to dziwne, bo na miejscu dziewczyna znalazła głód, przemoc wspieraną systemowo, morderczą rywalizację o resztki zasobów, niedobitki ludzkości podzielone na kasty i celową, choć niewyjaśnioną, rezygnację z bycia częścią świata. Mnóstwo śmierci, sama Anna czuje, że zatraca swoje człowieczeństwo, ale z uporem kolekcjonuje przejawy humanizmu - Izabelę z jej etyką, Sama, który usiłuje napisać książkę czy wreszcie fundację Woburna, która próbuje skromnymi zasobami uratować kilka osób.
Austera wyciągnęłam z półki trochę losowo, bo mam dużo nieprzeczytanego Austera; zaczynałam dwa razy, bo chociaż świetnie się czyta, to dziwna i trudna emocjonalnie powieść o tym, jak odchodzą kolejne kawałki znanego świata. Brutalna, brudna, beznadziejna, nieprzyjemna, naturalistyczna. Nie do końca rozumiem jej przesłanie, jeśli jest głębsze niż to, że z utratą cywilizacji ubożeją emocje i język, bo z braku obiektów desygnat traci rację bytu i trzeba kogoś obcego jak Anna, żeby mimo wyczerpania i braku perspektyw czuć jeszcze coś i mieć wolę życia.
Inne tego autora.
#24
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 25, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj
Zaczyna się niewinnie - Yennefer na prośbę Triss Merigold zabiera Ciri z Kaer Morhen, i wiezie ją do Aretuzy, do szkoły czarodziejek. Niepokój budzą ataki transu, podczas których dziewczyna wieszczy rzeczy niewygodne i niebezpieczne. U celu podróży Zupełnym Przypadkiem Ciri doprowadza do spotkania Yen z Geraltem, następują rozmowy i pojednanie. Czarodziejka zabiera Wiedźmina na bankiet w Thanedd, niestety bankiet przeradza się w jatkę - stronnicy i przeciwnicy aliansu z Nilfgaardem wzajemnie się wyrzynają, Yennefer znika, Geralt - wplątany we wszystko, ponieważ nie chciał się wysikać przez okno, true story - obrywa dość mocno i tylko cudem zostaje uratowany przez uzdrowicielkę i na rekowalescencję trafia do Brokilonu, zaś Ciri ucieka przez wadliwy portal magiczny. Trafia na Patelnię, gorącą pustynię, cudem przeżywa, zostaje pojmana, bo cesarz Nilfgaardu chce ją żywą; ponownie tylko dzięki przypadkowi uchodzi łowcom głów i z przymusu dołącza do bandy Szczurów, młodych bandytów wyjętych spod prawa.
Fabuła niby prosta, ale jak to jest napisane. Patos przeplata się z humorem, sceny walki z całkiem zgrabnymi scenami erotycznymi, brutalna przemoc z ostrożną dyplomacją. Każda, nawet trzecioplanowa postać, jest ważna i pełnokrwista, jednocześnie widać, jak wiele przypadku jest w każdej historii i jak niewiele trzeba, żeby potoczyła się inaczej; a może wcale nie, bo przeznaczenie dąży do konkretnego finału, kto wie. Tytułowa pogarda, która staje się główną siłą napędową wydarzeń na wielu poziomach, wymieniana jest jeszcze częściej niż chyba najbardziej znana fraza o pomyleniu nieba z odbiciem gwiazd.
Inne tego autora tutaj.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 25, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj
Zaczęłam oglądać kolejny amerykański serial, o czym niebawem, i znów mam wrażenie, że ktoś przeczytał i zekranizował prozę Zajdla. O podobieństwach opowiem przy okazji serialu.
Jakiś czas przed opisywanymi wydarzeniami, świat wcześniej podzielony na zwalczające się frakcje komunistyczne i imperialistyczne nagle się zjednoczył i wszędzie zapanował pokój oraz dobrobyt z nieograniczoną energią. Tak z dnia na dzień. Aktualnie ludzie żyją w odizolowanych enklawach, pomiędzy którymi są tylko fabryki i uprawy, nie ma sensu przemieszczać się po świecie, bo wszystko jest na miejscu. Społeczeństwo podzielone jest na klasy według inteligencji i możliwości, klasy 4-6 nie muszą pracować, dostają podstawowy dochód w czerwonych punktach, klasy 1-3 pracują i są za to wynagradzane dodatkowo w żółtych, zaś wszystkim rządzą tzw. Zerowcy i mają dostęp do zasobów “zielonych”, za które można mieć luksusy niedostępne dla innych. Sneer, zdolny ale leniwy “lifter”, nielegalnych specjalista utrzymujący celowo niską klasę i świadczący usługę “podciągania” klasy tych, którzy chcą lepszej pracy czy wynagrodzenia, na skutek dziwnych zbiegów okoliczności ląduje poza systemem. Daje mu to powód do rozpoczęcia analizowania, jak naprawdę zorganizowane jest społeczeństwo i kto za tym stoi; autor wprowadza deus ex machina postać pięknej Alicji, która obdarowuje Sneera bransoletką mocy oraz zasiewa w nim wątpliwość co do rzeczywistości. Okazuje się, że porządek wprowadzili kosmici, którzy zirytowani wojnami wydali artefakty w postaci Klucza osobistego (taki smartfon z mObywatelem, kartą dostępową i e-płatnościami) i dalej niespecjalnie się interesują (a może wręcz już ich nie ma?), stąd kwitnący handel punktami i drobna przestępczość, na którą przymyka oczy marionetkowy rząd. Dodatkowo warstwy niższe są celowo ogłupiane dodatkami do spożywki, a osoby zbyt natrętnie szukające sensu znikają bez śladu albo są traktowane jak chorzy psychicznie, więc w zasadzie nikt się nie buntuje, a zapewnienie bytu wystarcza, żeby ignorować potencjalne nieścisłości w obrazie świata; syte koty nie polują. Sneer staje przed decyzją - czy chce dowiedzieć się wszystkiego, ale nie będzie mógł wrócić do tego, co było, czy woli żyć z cząstkową wiedzą i wiecznym niedosytem (tak, jest matriksowa pigułka w finale!).
Tak, to książka z początku lat 80! I jak nieustająco jestem zachwycona światem, jaki autor zbudował, zaskakująco trafnie przewidującym to, co widzę dookoła siebie dziś (nawet średnio smaczna metafora seksrobotów, które kopulują ze sobą, to przecież dzisiejsze AI, tworzące treści do konsumpcji przez inne AI, na człowieka już nie ma miejsca), tak książka formalnie zestarzała się bardzo. Jakim to drętwym językiem zostało napisane, jak toporne jest przedstawienie świata z setką ekspozycji, tłumaczeniem losowym przechodniom zasad gospodarki, ograniczaniem roli kobiet do kupczenia ciałem w zamian za punkty. Tak, wiem, rzecz się dzieje w światku analogicznym do PRL-owskich cinkciarzy (pamiętacie jeszcze etymologię?), stąd zapewne taki obraz, ale i tak po latach razi. Ciągle fatalistyczne jednak jest rozwiązanie fabuły, kiedy Sneer decyduje się na przejście przez lustro i uzyskanie wiedzy, i nie wiadomo, czy ma to jakiekolwiek konsekwencje; tu mi się nasuwa ten mem “No właśnie się pan dowiedział, i co?”.
Inne tego autora:
#14
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 5, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Komentarzy: 5
Wyciągnęłam Sagę[1] i zajęło mi to raptem trzy miesiące (wyciągniecie, nie czytanie pierwszego tomu, szybciutko się czyta). I jak to świetny kawałek prozy w uniwersum, tak jakbym zaczynała lekturę historii wiedźmińskich od tego tomu, to pewnie bym nie poszła dalej. W zasadzie niewiele się dzieje - wojna z Nilfgaardem zakończyła się, chociaż dalece nie wszyscy są zadowoleni z wyniku, wiedźmini w tajemnicy szkolą Dziecko Niespodziankę w Kaer Morhen, nie wszystko idzie dobrze, więc wzywają na pomoc najpierw Triss Merigold, nieszczęśliwie zakochaną w Geralcie, a potem przewożą Ciri do chramu Melitele, gdzie edukację przejmuje Yennefer, bardziej zirytowana niż zakochana, ale wiadomo, kto się lubi itd. Wokół tego dzieje się mniejsza i większa polityka - królowie i czarodzieje niezależnie spiskują, ale większość dochodzi do wniosku, że najbezpieczniejsza wnuczka Calanthe to martwa wnuczka, podobnie rzecz się ma z Geraltem. Za obojgiem zostaje wysłany niejaki Rience, który ma w planach jedno zabić, drugie przywieźć do cesarza Nilfgaardu w jakimś niecnym celu. I tyle, chociaż oczywiście całość skrzy się doskonałymi dialogami, po drodze pojawiają się potwory (i pewien upierdliwy kilkulatek) i znajomi z opowiadań - Yarpen i Jaskier.
[1] Spokojnie, ponownie - wszystkie tomy czytałam, kiedy były oryginalnie wydawane, ale w zasadzie to dla mnie nowość, bo nic nie pamiętam.
Inne tego autora.
#13
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 23, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj