Więcej o
panowie
Od wydarzeń “Rytmu Harlemu” minęły 4 lata, Carneyowi udało się odciąć od brudnych interesów, doskonale żyje z uczciwej sprzedaży mebli. Jego żona prowadzi biuro podróży dla czarnej klienteli, dodatkowo też wspiera aktywnie czarnego kandydata na burmistrza; żyją z mężem trochę obok siebie, ale w zgodzie. I tylko głupia chęć zaimponowania nastoletniej córce sprawia, że w celu zdobycia biletów na jej koncert jej ukochanego The Jacksons 5, Carney wraca do swoich starych kontaktów, błyskawicznie wikłając się w pełną przemocy historię. Zostaje zmuszony do udziału w finałowym skoku skorumpowanego policjanta, który chce się nachapać i zniknąć, bo wie, że wydział wewnętrzny już jest na jego tropie. Wtem akcja się zamyka, mijają kolejne dwa lata, w sklepie kręcony jest sensacyjny film z cyklu blaxploitation, a znajomy ochroniarz Pepper ma znaleźć zaginioną główną aktorkę, która prawdopodobnie wróciła do nałogu. Część trzecia, znowu jakiś czas później i z pretekstowymi związkami z poprzednimi, to śledztwo prowadzone przez Carneya, który może i nie działa zawsze zgodnie z literą prawa (tu wstaw w zasadzie idiotyczną historię dla żony, że chodzi o kradzione dywany), ale nie potrafi przejść do porządku nad celowymi podpaleniami dla zysku.
I jak bardzo podobała mi się pierwsza część, tak tutaj nie byłam w ogóle w stanie skupić uwagi na czytaniu. Niby nic się nie zmieniło, dalej bohaterowie byli pełnokrwiści, inteligentni, na tyle uczciwi, żeby dać im się przekonać o niskiej szkodliwości ich postępowania, ale już im nie kibicowałam. Może przez szerszy obraz zmian, jakim podlegał Harlem, zmian, wprowadzanych przez Czarnych, ale niekoniecznie prowadzących do pokojowego współistnienia z innymi. Stawiam się, że problem jest u mnie, nie w książce.
Inne tego autora.
#12
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 16, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
John Kendall, początkujący pisarz, autor poradników przetrwania i oczekujący na wydanie pierwszej “poważnej” powieści, boryka się z trudnościami finansowymi. Decyduje się więc przyjąć propozycję bycia ghost writerem dla znanego właściciela stajni Tremayne’a Vickersa, który chce wydać swoją bogatą biografię; Tremayne proponuje wikt i łóżko na miesiąc, a w tym czasie John go pozna, zorientuje się w jego życiu, razem zaplanują kształt książki do spisania. Kendall przyjeżdża na angielską wieś, nastawiony na spędzanie czasu przy koniach, rozmowy przy kominku czy okazjonalne wizyty na wyścigach i częściowo to dostaje. Mimo że wszyscy są sympatyczni, a temat dość niewinny, powoli dowiaduje się o ciemnej stronie życia w stadninie: właśnie skończył się proces po śmierci pewnej dziewczyny, która zginęła podczas przyjęcia, niedługo potem zostają znalezione zwłoki innej, która zniknęła przed niespełna rokiem. Okazuje się, że najbardziej potrzebne są jego umiejętności survivalowe, gdy ratuje współpasażerów samochodu po wypadku oraz potem, kiedy zaczyna się dziwny ciąg wydarzeń i życie kilku osób jest zagrożone.
Tak jak kiedyś uwielbiałam książki Alistaira MacLeana za pozytywnych, zawsze dających sobie radę bohaterów, tak darzę sporą sympatią książki Francisa za podobny klimat. Kendall jest “jedynym sprawiedliwym”, który obiektywnie podchodzi do klik i powiązań między rodziną Vickersów, ich przyjaciółmi i pracownikami stadniny, przez co automatycznie staje się sojusznikiem detektywa, analizującego śmierć pracowniczki stajni. Teraz dociera do wszystkich, chociaż ewidentnie większość stosuje strategię wyparcia, że jedna z osób, które codziennie widuje Kendall, to morderca. Nic to, wszyscy, nawet skazany sprawca nieumyślnego morderstwa w afekcie, są traktowani jako mili ludzie, najwyżej nieco humorzaści, mimo że ich lekceważenie śmierci dwóch młodych dziewcząt jest przerażające. Największym problemem jest nie to, że kobiety zginęły, ale problemy, jakie ich śmierć spowodowała - procesy, uparty ojciec żądający dożywocia, co może przekreślić karierę nagradzanego jeźdźca, zła opinia stajni i utrata zleceń; dodatkowo co chwila pojawiają się komentarze, że obie ofiary były same sobie winne - rozwiązłe, narzucające się i że lepiej, że ich już na świecie nie ma, więc po co drążyć. Rozumiem, że może to aż nie drażniło w latach 90., ale dziś jednak tak.
Inne tego autora.
#9/#5
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 23, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panowie
- Skomentuj
Książka to szereg historyjek, asynchronicznie opowiadających historię Lupina, kulturalnego włamywacza. Kultura jego objawiała się tym, że grzecznie zapowiadał dokonanie przestępstwa, a następnie je skrupulatnie wykonywał. Dodatkowo autor wprowadza czasem czytelnika w błąd, manipulując osobą narratora, dzięki czemu nie wiadomo do pewnego momentu, czy historię opowiada jakiś widz czy może sam Lupin. A to ktoś okrada pasażerów luksusowego liniowca mimo telegramu, że na pokładzie jest włamywacz, a to przestępca zapowiada, że ucieknie z więzienia i rzeczywiście ucieka, dodatkowo wyjaśniając całą sprawę prześladującemu go detektywowi Ganimardowi, a to podaje się za malarza, żeby okraść zamek ze zgromadzonych skarbów czy niespodziewanie rozwiązuje tajemnicę zamachów na życie pewnej nadobnej dziewczyny. W finałowym opowiadaniu spotyka się z detektywem Herlockiem Sholmesem i okazuje się równie sprytny, co Anglik. Autor nieco dwuznacznie sugeruje, że poszkodowani przez Lupina zostają tylko zarozumialcy i ludzie, którzy mają zbyt dużo i uzyskali swój majątek niekoniecznie uczciwą drogą, biednych i sprawiedliwych nie rusza. Spryt włamywacza przejawia się głównie w umiejętności przebieranek, posługiwania pseudonimami i udawania zręcznie innych osób, dużej sprawności fizycznej, inteligencji i zmysłowi obserwacji oraz zwyczajnie prestigitatorskim sztuczkom, mającym skierować uwagę celów na dystrakcję.
Oczywiście książka - poza wprowadzeniem pomysłu "ideowego" włamywacza, nie była kanwą dla współczesnego serialu, ale to całkiem przyjemna do czytania / słuchania ramotka.
Inne z tej serii.
#8/#4
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 21, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie
- Skomentuj
Nowela albo krótka powieść o tym, jak to jest mieć taki symbol statusu jak piękna, młoda żona. Edward Landauer, ponad 40-letni profesor wirusologii, z publikacjami i renomą, skupia się na pracy, z życia prywatnego ma przygodne podrywki, w które nie inwestuje, bo po co. Ale przypadkiem poznaje Ruth, niespełna 30-letnią, ostentacyjnie piękną kobietę i się zakochuje. Jest zdecydowany, że tym razem to już na zawsze, są szczęśliwi, mimo że czasem różnica wieku i temperamentów nieco daje o sobie znać. Edwarda irytują młodzi znajomi żony, a ona jego świat traktuje jak świat swoich rodziców, dodatkowo okazują się całkiem inni - on kliniczny badacz na zleceniach od koncernów farmaceutycznych, cieszy się z epidemii, bo daje to świetny materiał do badania, nie ma oporów przed wykorzystaniem zwierząt w laboratorium, ona - wegetarianka, mocno emocjonalna, lewaczka, naturalistka. Jakoś wszystko daje się poukładać do momentu, kiedy po kilku dniach opieki nad nieco opóźnionym w rozwoju bratankiem Ruth stwierdza, że jednak chce dziecko. Klasyka - problemy z płodnością po jego stronie, ona coraz bardziej zdesperowana, wreszcie wymarzona ciąża i skupienie tylko na sobie. On wraca do swoich dawnych upodobań, okazjonalnie zaczyna sypiać z mniej atrakcyjną i mniej wymagającą asystentką. Rodzi się dziecko, radość, ale szybko okazuje się, że nie ma powrotu do tego, co było - wiecznie płaczące dziecko staje się środkiem świata, on jest spychany na margines, tym bardziej, że dziecko podobno źle na niego reaguje. I to jest koniec, bo wtedy sypią się też inne rzeczy w życiu Edwarda.
Nie wiem do końca, o czym jest ta książka. O tym, że próba odmłodzenia się przez starzejącego się mężczyznę przez kontakt z młódką niekoniecznie jest dla niego korzystna? Że uroda żony nie wystarcza, gdy ma inne poglądy i nawet jeśli otoczenie zazdrości, to rzeczywistość związku jest bynajmniej nie sielankowa? Albo że mężczyzna, który myśli penisem, w finale traci wszystko i że to jakoś nie zaskakuje ani, cóż, nie powoduje żalu u czytelniczki? Nie wiem i to chyba niekoniecznie istotne. Giń, patriarchacie.
#4
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 10, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 1
Mimo że napisana w formule poradnika (zrobisz, weźmiesz), to historia życia dwóch osób z biednej dzielnicy na obrzeżach jakiegoś azjatyckiego miasta. On, zaniedbany, niedożywiony dzieciak dorastający w wiosce z matką i kilkorgiem żywego rodzeństwa oraz nieobecnym ojcem, zarabiającym na życie w dalekim mieście, robi wszystko, żeby - za sprawą decyzji lub przypadku - przestać być biednym. Czasem ociera się o kodeks karny, czasem umiejętnie wykorzystuje luki, czasem szuka protektorów bez względu na koszt, wreszcie zostaje bogaty. Z kolei jej kapitałem jest nietypowa uroda, której używa jako waluty i talentu - sypia z osobami, które mogą jej pomóc zostać sławną modelką. I też się jej to udaje. Ona i on są przyjaciółmi, spotykają się intymnie raz, zanim ona zniknie na podbój świata. W ciągu życia czasem na siebie wpadają, ale następnie rozchodzą, aby wreszcie - oboje starzy, samotni i zubożali - zostać ze sobą do końca.
Dziwna jest ta poradnikowa narracja, przy arcyciekawej, choć nieco wtórnej (patrz np. “Biały tygrys”) historii od pucybuta do milionera. Największym atutem jest tło - Azja z jej skrajnymi nierównościami, okrutną biedą i ostentacyjnym bogactwem, korupcją i nieludzkimi warunkami do życia, bez zdobyczy socjalnych, z wszechobecną przemocą i kastowością. Nawet uzyskanie bogactwa nie pozwala spać spokojnie, jedynie zmieniają się zagrożenia. Nie jest to lektura ciężka, bo mimo czasem brutalnych historii, całość jest podlana lekko sarkastycznym sosem.
Inne tego autora.
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 9, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Jestem święcie przekonana, że nie czytałam tej książki, ale fabułę “znałam”; zapewne odpowiedzialna za to jest czeska komediowa ekranizacja, której z kolei w ogóle nie pamiętam.
Zapyziała wioska w Transylwanii. Pasterz kupuje od przechodzącego handlarza lunetę (wow! magia!) i widzi, że w opuszczonym od lat zamku barona Gortz idzie dym z komina. Leci co tchu do wsi, zbiera się lokalna rada, odważny młody leśniczy idzie na zwiad z zarozumiałym pielęgniarzem udającym lekarza, takim odważnym tylko w gębie. Leśniczy idzie, mimo że tajemniczy głos do przed tym ostrzega. Pół książki dalej, bo autor opisuje każdy krzaczek, kamień i historię pochodzenia każdej z postaci, nie udaje im się wejść do zamku - leśniczego tajemna siła zrzuca z bramy, gdy ten dotyka metalowego łańcucha, zaś pielęgniarz nie może się ruszyć, bo “coś” trzyma jego buty. Wracają, zła sława się niesie, aż pojawia się hrabia de Telek, który - jak się okazuje - ma na pieńku z baronem Gortzem, lata temu konkurowali o piękną śpiewaczkę, de Telek się oświadczył, a kiedy podczas ostatniego koncertu pannie pękło serce, baron zniknął. De Telekowi udaje się wejść do zamku, napotyka tam różne cuda - słyszy głos zmarłej śpiewaczki, tajemnicze światła, wreszcie w finale widzi, jak baron “wyczarowuje” dziewczynę z zaświatów.
Jak to u Verne’a, mamy wynalazki. Rzecz się działa jeszcze przed popularyzacją fotografii, użycia elektryczności czy zapisywania dźwięku, więc prostych wieśniaków dziwi fakt magnetyzmu czy ostrego światła. De Telek obarcza barona winą za śmierć ukochanej, bo ta strasznie się barona bała i kiedy ujrzała w loży jego twarz i piekielną aparaturę, jej serce nie wytrzymało (sic!). A chłopak chciał zwyczajnie sobie nagrać dźwięk, zaś obraz odtwarzał z obrazu naturalnej wielkości, animowanego lustrami. Finał słodki - zły baron ginie w gruzach swojego zamku, dobry hrabia doznaje katharsis, leśniczy żeni się z córką zarządcy wsi, fanfary.
Inne tego autora.
#2/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 8, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj