Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Ewa wzywa 07 112-114

Jan Jerzy Koprowski - Śmierć w samolocie #112

Spis osób:

  • Mario - cyniczny Włoch, podejrzewany o przynależność do “wywiadu NATO”
  • Krystyna Nowicka - efektowna szatynka po 30, ale pełna dziewczęcego uroku
  • Hans Deuter - młody blondyn, absztyfikant Krystyny, z RFN-u
  • Stefania Zawadzka - sąsiadka Krystyny na wakacjach, prowadzi regularny tryb życia
  • Jadwiga Brzeska - pilotka biura podróży[1], dawna przyjaciółka Krystyny
  • kapitan Stefan Zawadka - lubi lody bakaliowe i kolekcjonuje zapalniczki
  • doktor Otwinowski - specjalista od chorób zakaźnych, z praktyką w Afryce
  • Jurek - dawny chłopak Jadwigi, podebrany i porzucony przez Krystynę
  • Ewa Stawska - stewardesa podczas pechowego lotu
  • inżynier Kicki - starszy, tęgi, świetnie utrzymany mężczyzna, zna niemiecki
  • dyrektor Jan Widomski - zwierzchnik Krystyny, starszy, niewysoki, dobrze utrzymany pan
  • Zbyszek Strążewski - nieszczęśliwie zakochana ofiara “szczęśliwej śmierci”
  • Nowicka - matka Krystyny, ma ślady dawnej dużej urody
  • Stanisław Nowicki - ojciec Krystyny, emerytowany urzędnik MF
  • doktor Wiśniewski - Zakład Medycyny Sądowej Łódzkiej AM, miły gawędziarz

Piękna Polka[2], Krystyna Nowicka, na wczasach w Bułgarii jest werbowana przez imperialistycznych szpiegów. Niestety ze współpracy nic nie wychodzi, bo dziewczyna traci przytomność w samolocie powrotnym i niewiele później umiera. Lekarz stwierdza egzotyczną truciznę afrykańską, pochodzącą z kwiatu o nazwie “szczęśliwa śmierć”. Kapitan Zawadka podejrzewa pilotkę z biura podróży, której Krystyna odbiła swego czasu chłopaka, ale potwierdzające się w wywiadach informacje o bliskich kontaktach z Hansem z RFN sugerują, że może to przyczyna nagłego zgonu. Jednak im więcej dowiaduje się szczegółów życia zamordowanej, tym więcej potencjalnych wrogów znajduje. Kapitan stosuje metodę panny Marple i szuka podobnych sytuacji z przeszłości, dzięki czemu wykrywa zbrodniarza, ten jednak unika sprawiedliwości.

Się pali: ale nie podczas upałów.
Się zaniedbuje: żonę, bo się męczy w pracy (i się odczuwa irytację, jak żona to wypomni).
Się pije: koniak, napar z mięty.
Bawiąc-uczyć: działanie fikcyjnej trującej rośliny afrykańskiej.

[1]

Nie posiadała tej urody, która przyciąga natychmiast, wzrok mężczyzn. Inteligentny jednak wyraz twarzy, lekko garbaty nos, duże, ciemne oczy, które w połączeniu z ładnie wykrojonymi ustami dodawały jej wdzięku, zwłaszcza gdy ukazywała w uśmiechu piękne, zdrowe zęby, sprawiały, że wzbudzała zaufanie jako miła i sympatyczna osoba. Ubrana była sportowo w modną dżinsową spódnicę i w niebieską, w dobrym gatunku bluzkę z ładnym haftem. “Przyjemny wygląd ułatwia jej nawiązywanie kontaktów, a tym samym wykonywanie zawodu" - myślał kapitan, wprowadzając pilotkę do swego pokoju w gmachu komendy.

[2] Panie ogólnie autor dzieli na atrakcyjne albo sympatyczne, panowie w większości są “dobrze utrzymani”.

Inne tego autora.

Jerzy Romuald Milicz - Wizyta u zmarłej #113

Spis osób:

  • Julia Rutecka (28) - zwana “Wesołą Julką”, dzierżawczyni budki z galanterią damską na Bazarze Różyckiego
  • Ewa Rutecka (5) - córka Julii
  • Wacław Rutecki (42) - były mąż ofiary, mężczyzna w sile wieku, ale postarzały przedwcześnie, z niezmiernie ruchliwą twarzą
  • Bożena Jelska - fryzjerka damska, podobno przyjaciółka Ruteckiej
  • Paulina Sitarzowa - sąsiadka Ruteckiej, podobno widziała zabójcę, energiczna nad podziw emerytka
  • major Bernard Otocki - zastępca naczelnika Wydziału Służby Kryminalnej, nudziarz
  • pułkownik Kazimierz Czapelski - zastępca komendanta Komendy Stołecznej MO, opanowany i układny
  • pułkownik Hubert Burski - ruchliwy i pełen wigoru, o niewyparzonym języku
  • porucznik Bogusław Gawlicz - WSK, młody oficer z werwą
  • Erazm Kuchowicz - sąsiad Ruteckiej, mechanik samochodowy, po wyroku za rozbój
  • Stefan Arbas (34) - kochanek Ruteckiej, taki bardziej lekkoduch, od każdego wycygani forsę
  • Hryńczakowa - sąsiadka Ruteckiej, poduszka z tapczanu i otwarte okno zastępują jej telewizję
  • Prosnak - dostawca towaru dla Ruteckiej, łysy jak kolano
  • Zofia Buzan - krewna denatki
  • Zdzichu Flach (23) - poprzedni kochanek Ruteckiej, wesoły i ładnie gra na akordeonie, młody byczek
  • Tomek Jesion (22) - ładny chłopak, sympatyczny, grzeczny, nie powiem
  • Anna Mirkowska - przyrodnia siostra Ruteckiego, przełożona pielęgniarek
  • Martą Ankiewicz - dziewczyna Jesiona
  • Karina Zadzik - córka zamożnego ogrodnika, aktualna flama Zdzicha Flacha
  • Maksio Mikuta (32) - również kochanek Ruteckiej, wszystko się w nim kobietom podobało
  • Bronisława Kowalska - podobno zleciła wykonawcom morderstwo Ruteckiej, mityczna postać z Gdyni

W wigilię zostaje brutalnie zamordowana kobieta i dziecko, zwłoki zostają znalezione kilkanaście dni później po interwencji przyjaciółki, która oczekiwała na zwrot długu. Milicja po wielu przymiarkach (i niejakich niesnaskach wewnętrznych) wyznacza do prowadzenia śledztwa pułkownika Burskiego, który właśnie wrócił z urlopu zdrowotnego (w wypadku zginęła jego nastoletnia córka, Ewa; oczywiście z winy eks-żony Burskiego, która wysłała córkę do szkoły w Anglii). Poza kilkoma scenami (Burski płacze w ramię kolegi lub wzdryga się, kiedy poznaje imię zamordowanej dziewczynki) nie ma to znaczenia dla śledztwa (a ponieważ to PRL, a nie Coben, tytuł nie oznacza, że ktoś sfingował śmierć córki milicjanta). Wracając do zamordowanych - pani Julia po rozstaniu z mężem prowadziła się dość lekko, milicja robi więc przegląd jej kochanków, przy okazji odkrywając niezwiązaną z morderstwem lichwę, przestępstwa gospodarcze (kradzież materiałów budowlanych), malwersację państwowych pieniędzy oraz lewe kursy ciężarówką. Gdy wreszcie trafia na osobę, która odwiedziła denatkę w wigilijny poranek, słyszy karkołomną historię, że było to morderstwo na zlecenie (co jakby zaprzecza faktowi, że pani Rutecka była w ciąży z mordercą).

Się pije: wino “Złoty bukiet”, ormiański koniak.
Się pali: dobre, bo amerykańskie.
Się je: sajrę z puszki.
Opcje lokalowe: mieszkania są jedno- lub dwupokojowe, naturalnie bez łazienek.

Barbara Gordon - Dolina nocy #114

Spis osób:

  • Stanisław Groń - komendant posterunku w Topolewie
  • Antek Groń - brat, były “leśny”, poszedł precz od żony, dziecka i gospodarki
  • Ewa - bratanica i wychowanka Stanisława, nauczycielka z zasadami
  • Marta Groń - żona komendanta, szykuje herbatę i kanapki dla męża
  • Rysiek Kabat, ps. "Marzyciel" - indywidualny złodziejaszek z sumieniem
  • Andrzej Kotkowski - magister literat-socjolog, dawniej AK, ale nawrócony[1]
  • Banaszczakowie - lokalni potentaci w kradzieżach węgla
  • Jacoń - dozorca, lubi popić, a potem śpi i nie widzi, że kradną
  • “Lewy” - ma melinę i raka płuc
  • Wiktor Bielski - zastępca, nazywany “towarzyszem profesorem”, bo skończył prawo, modelowy mężczyzna[2]
  • Kędziora - milicjant, stary współpracownik Gronia
  • Bogdan Groń - syn Stanisława, według ojca baba, a nie chłopak, mazgaj
  • Zofia Firlejowa - dobrze po sześćdziesiątce, ale trzyma się dziarsko, emerytowana nauczycielka
  • Iwona Wrońska - była żona Bielskiego, kłopotliwa ślicznotka[3]
  • Waldek, ps. "Mały" - od Banaszczaków
  • Mietek, ps. "Prawas" - syn „Lewego", dorabia sobie gładko w melinie ojca wypróżnianiem kieszeni pijanych
  • Tadek, ps. "Badyl" - wysoki i chudy
  • Krzysiek, ps. "Kolumb" - zamożni rodzice po rozwodzie, ale pieniądze nie zastąpią opieki
  • Marek, ps. "Czarny" albo "Cygan" - śniady, włosy ciemne i skręcone jak karakułowe futro
  • Wacek, ps. "Wolny" - jąkała, który koniecznie chciał zostać artystą kowalem, taki grzeczny chłopiec
  • Janusz, ps. "Kamień" - wielkie, rosłe chłopisko z długą, jasną czupryną opadającą mu ciągle na oczy
  • Kajtek, ps. "Kufel" - syn tak zwanej „starej" Kuflińskiej, co ma budkę z lodami
  • Zdzisiek, ps. "Akrobata" - średni od Pawlusów, zwinny był jak piskorz, zręczny jak wiewiórka, chciał iść do cyrku
  • Jacek Karaś, ps. "Pechowiec" - nawet matka na niego doniosła do glin

Tytułowa “dolina nocy” to okres z najmniejszym zużyciem prądu, kiedy wszyscy śpią. Nie śpi tylko komendant Staszek Groń, bo czeka na spotkanie z przywódcą lokalnej bandy złodziejaszków, rozczarowanych życiem w PRL-u. Myśli też o niezakończonej sprawę z przeszłości - jego brat, Antek, był w ugrupowaniu usiłującym przeforsować (celnymi strzałami w zdrajców[4]) własny pomysł na niesocjalistyczną Polskę. Milicjant uratował wtedy brata przed śmiercią lub więzieniem, zaopiekował się bratanicą, ale zadra tkwi do dziś, tym bardziej, że dramatycznie zniszczony życiem brat się pojawił po latach, prowokując druzgoczącą krytykę ustroju[5]. Groń po rozmowie najpierw z bratem, potem z jego córką, zaczyna powątpiewać w chęć zresocjalizowania się “Marzyciela”. Dużo smutnych słów o rozczarowaniu ustrojem i brak happy endu.

[1] Młody chłopak z AK, który za jego namową ujawnia się dobrowolnie, który namiętnie i szczerze w białej koszuli z czerwonym krawatem powiewa szturmówką i śpiewa Międzynarodówkę w pierwszomajowym pochodzie, który pisze, płomienne wiersze i demaskatorskie artykuły najpierw w prasie młodzieżowej, potem partyjnej i literackiej, kończy socjologię, który potem… (....) Wzbierała w nim gorycz i nienawiść. Nienawiść do wszystkich i wszystkiego. I za wszystko, co mu się przydarzyło w życiu, a także za to, czego nie osiągnął. Mówił: poświęciłem najpiękniejsze młode lata budowaniu tego, cośmy wtedy nazywali nowym życiem w naszym kraju. Potem okazało się, że mnie okłamywano, a ja z kolei okłamywałem innych. A teraz nowe życie wyrzekło się mnie…

[2]

Był przystojny i mógł się podobać. Kędzierzawy szatyn z szarymi, uważnymi oczyma, szerokie ciemne, zrośnięte nad nosem brwi, pociągła, opalona twarz. Wysoki, barczysty.
- Niebrzydkich chłopaków milicja teraz zatrudnia, i jeszcze pewnie z wyższym wykształceniem, co? - kpiła dalej. - A karate też się zna?
- Zna się - odpowiedział, uśmiechając się lekko.

[3] ”Mały nosek, ślicznie wykrojone usta, zielone oczy pod ciemnymi brwiami i ogniście rude, długie, proste włosy, bardzo gęste, spływające aż do połowy ramion”; niestety, jej uroda stała się przekleństwem Bielskiego, bo zakochał się w niej i nie zważał na to, że była narkomanką.

[4] Kraska był dezerterem, zdrajcą, kumał się z milicją, to znaczy z tobą, stryju. Od Kraski mieliście podobno różne informacje o podziemiu. Księdza do szkoły nic wpuścił i jeszcze łysego orła, jak on to nazwał, w szkole kazał zawiesić.

[5] - Wiesz co, Antek, nie tobie rachunki Polsce Ludowej wystawiać. Myślisz, że i dziś nie ma takich w kraju i gdzie indziej, co nam kamienie pod nogi rzucają, jak kiedyś twój „Hetman" i jego ludzie, i tacy jak ty? Mówisz o brudach, tylko o brudach. Brudna piana zawsze po wierzchu pływa. Spłynie, nie bój się. Jeszcze tak będzie, jak być miało. Ale to nie na twój rozum.

Się pije: wódkę, bimber, denaturat („dings"), a nawet kradziony z zakładów farmaceutycznych spirytus metylowy, koniaczek, wermut.
Się pali: carmeny (Kotkowski), klubowe (Groń).
Złote myśli: Dobrego i burdel nie zepsuje, a złego i klasztor nie zbawi.
Się mieszka:

Wiktor Bielski darzy serdeczną niechęcią to, na co musi patrzeć codziennie. Ciemnoniebieskie ściany (żeby pająki odstraszyć, one niebieskiego nie lubią), kraty w oknach (bo to parter, złodzieje lubią), siatkowe firanki i pstre zasłony, szafki, szafeczki, półki, półeczki, gięte meble w stylu retro, stolik przykryty ażurowa, szydełkową serwetką i ze szklanym wazonikiem, w którym (ach, ach) śliczne czerwone maki z bibułki. Tapczan dawnej konstrukcji, a więc z materacem, ugniecionym w górki i dołki i z żakardową kapą. na której wymyślny wzór przedstawia pustynię, palmy, piramidy i wędrujących na wielbłądach Beduinów. Do tego na jednej ścianie Maria Magdalena, unosząca pokutniczo oczy ku boskiej światłości (rama złocona, szeroka), na drugiej zaś lasek brzozowy na tle turkusowego nieba, a wśród jadowicie zielonej szmaragdowej trawy żółte kwiatki - czyli wiosna. Co robić, nic się nic poradzi: odnajęty pokój i gospodyni zastrzegła, że niczego nic wolno z niego usuwać.

Inne tej autorki tu.

Inne z tego cyklu tutaj.

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 1, 2021

Link permanentny - Tagi: 2021, kryminal, panie, panowie, prl - Kategoria: Czytam - Skomentuj


O śniegu w Rogalinie

[30.01.2021]

Mimo wielu wizyt w Rogalinie, nigdy nie byłam tu zimą; wcześniej nie miałam takiej ciśnienia na przygodę, zimą wystarczyło susłowanie pod kocem i Palmiarnia. Jak widać, Rogalin i w śniegu bardzo, klimat nieco jak w "Lśnieniu", a za ciśnienie na przygody na razie podziękuję (wiecie kto, wiecie co, wiecie gdzie).

Smutno mi trochę, bo nie dogaduję się już z moją lustrzanką. Z bliska - pięknie, a to bokeh zrobi przecudny, kolory złapie, światło rozproszy, nie mam zarzutów. Za to z daleka - bez względu na obiektyw - robi zdjęcia, które oględnie można określić jako meh, nieostre, mimo że i światło ma, i punkt ostrości tam gdzie trzeba. Czytałam o prawdopodobnych przyczynach, jak przezwyciężę inercję, pewnie oddam do serwisu, ale rozglądam się też za czymś nowym, chętnie bez lusterka. Żeby lekkie, z wymiennymi obiektywami, bo oczywiście jasna stałka forever, ale czasem jednak bym coś zbliżyła, zwłaszcza jak włażę wysoko. Telefon, odpukać, pokrywa mi aktualnie większość potrzeb, ale nie robi takiego pięknego bokeh jak obiektyw 50mm. Smutno, bo spędziłam z Nikonem kilkanaście lat, smutno, bo nie lubię wybierać. Ale chyba czas.

GALERIA ZDJĘĆ oraz poprzednie notki: 2019, 2015 * 2013 (październik) * 2013 (maj) * 2012 * 2010 * 2008.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 31, 2021

Link permanentny - Tag: rogalin - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Komentarzy: 2


Michał Paweł Urbaniak - Lista nieobecności

W achronologicznej sadze rodziny Hnatów narrator przenosi czytelnika między 1996 rokiem, kiedy Zuzanna Grentel, rozwiedziona aptekarka, samotnie wychowująca syna Krzysztofa, poznaje Artura Hnata, malarza a rokiem 2010[1], kiedy cała rodzina radzi sobie z przedwczesną śmiercią Artura, wracając mozolnie do 2009, pokazując, co doprowadziło do śmierci. Wcześniej odchodzi ukochany brat Artura, Janek, z którym wzajemnie wspierali się i ratowali po tragicznej przeszłości - śmiertelnym wypadku jednej siostry, chorobie i śmieci drugiej, chorobie psychicznej matki i ojcu-psychopacie, nie wspominając o tym, że obaj bracia są chorzy na serce. Krzysztof, który nienawidził drugiego męża matki i oskarżał go o zabranie mu całej matczynej miłości, wpada w związek z Jakubem, sąsiadem z dzieciństwa; śmierć też krąży dookoła nich, bo Jakub ma epizody samobójcze i bogatą historię samookaleczeń. Wreszcie jest Danka, sąsiadka, przyjaciółka Zuzanny, tzw. życzliwa dusza, pomocna w nieszczęściu i Honorata, żona Janka, miotająca się między wściekłością i żałobą.

I powiem Wam, że totalnie bym tej książki nie skończyła, gdyby nie to, że miałam ją przeczytać na spotkanie klubu książkowego. Jaka to jest przykra i tragiczna rzecz. Tragiczna, bo od razu wiadomo, że wszystko się posypie, wszyscy umrą, a przykra, bo dawno nie czytałam historii o tak antypatycznych i zwichrowanych psychicznie bohaterach. Każdy z nich kwalifikuje się do leczenia - Artur i Janek, którzy nurzają się w rodzinnej tragedii, z upodobaniem wciągając w nią swoje żony, obiecujący córkom śmierć w ramach dziedzictwa[2]; zimna Zuzanna, która nie potrafi kochać dzieci i męczy ją to strasznie, ale nic z tym nie robi, wszak nie musi; Krzysztof, który neguje swoją orientację seksualną, wprawdzie radośnie czerpiąc z miłości Jakuba, ale mało dając w zamian i wielokrotnie niszcząc swojego partnera wspominaniem tymczasowości ich związku i wstydem przed otoczeniem. Nie zapominajmy o Honoracie, niemiłej i zmęczonej koniecznością wspierania wiecznie rozsypanego męża. Pytacie o sympatyczną sąsiadkę Dankę? Danka jest sympatyczna po musierowiczowsku: złośliwie komentuje zachowanie wywyższającej się przyjaciółki, a pełnymi religijnej zajadłości opiniami o homoseksualizmie Krzysztofa dzieli się z mężem, chętnie piekąc za wynagrodzeniem torty dla obu panów i płacąc Jakubowi za korepetycje dzieci. Wreszcie sedno całej opowieści - mroczna tajemnica w przeszłości braci Hnatów i ich rozłożone w czasie śmierci - to już było na dobicie. Powiedziałabym, że to powieść z zaskoczką, ale bynajmniej mnie nie zaskoczyła.

[1] Oczywiście kłamię, bo prolog i epilog książki dzieje się powiedzmy w roku 2040, gdzie spotykamy Zuzannę trzydzieści lat później, już podwójnie owdowiałą; nieco sztuczna klamra dla wyjaśnienia kilku wątków.

[2] B pmlz Mhmnaan ormanzvęgavr jfcbzvan j rcvybth, żr złbqfmn póexn mnpubebjnłn v hznełn ebx cb śzvrepv bwpn, fgnefmn cbqpvęłn fbovr żlłl m zvłbśpv, xvrql qbebfłn.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 29, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Magdalena Omilianowicz - Mistrzynie kamuflażu. Jak piją Polki?

Książka zajawiana jest jako obiektywna (dla mnie trochę w kontraście do subiektywnej opowieści np. Małgorzaty Halber) wersja doświadczenia alkoholizmu współczesnych kobiet, ze szczególnym akcentem na osoby wysokofunkcjonujące. Zaczyna się m.in. od takiego cytatu:

Piją prawniczki, policjantki, lekarki i celebrytki. Pije się od nizin po wyżyny. Od kobiet, które odkurzają cudze mieszkania, po doktorantki. Od salowych po serialowe aktorki.
Z konstrukcji wychodzi, że ma to być poradnik motywujący dla pań, które rekreacyjnie wychylają co wieczór kilka piw albo butelkę wina pod serial, co weekend wydają grube złotówki na drinki w klubie (sprawdzić, czy nie w pandemii), ale - ponieważ ogarniają lepiej lub gorzej dom i pracę - bynajmniej nie są w swoim mniemaniu alkoholiczkami, bo alkoholiczka to degeneratka, co leży w rynsztoku; na końcu książki jest dostępny test AUDIT.

Problem w tym, że książka jest zupełnie o czym innym i na tytułowe pytanie nie odpowiada - to wywiady z terapeutami uzależnień (w tym Osiatyńskim) i niepijącymi alkoholikami płci obojga oraz DDA, których rodzice pili. Cechą wspólną jest oderwanie od współczesności (picie w PRL-u czy w okresie transformacji miało dla kobiet naprawdę inny ciężar, chociażby ze względu na edukację o skutkach alkoholu) poza jedną opowieścią Joanny, która właśnie podjęła pierwszą próbę terapii, między innymi dlatego, że nie da się już dłużej ukrywać. Wbrew tytułowi nie ma tu żadnych mistrzyń kamuflażu, jeśli już, kamuflaż jest nieudolny i sypie się przypadkowo (tylko niechęci do konfrontacji u bliskich bądź społecznemu przyzwoleniu na picie można przypisać to, że nikt nie interweniuje[1] z powodu odoru przetrawionego alkoholu, niepewnego kroku czy małpki podzwaniającej w torebce). Historie motywujące trzeźwych alkoholików nie opisują sprawności lawirowania między życiem a alkoholem, tylko kolejne wpadki (wypadek dziecka, wyrzucenie z pracy, rodzina wzywa policję z alkomatem, sprawa w sądzie), które prowadzą do często wspominanego trafienia na dno. Więc jeśli chcecie - w trosce o - podrzucić tę pozycję znajomej, która Waszym zdaniem straciła kontrolę, chociaż na insta tego nie widać, to poszukajcie czegoś innego. Świadomość, że pije prawniczka i sprzątaczka, niewiele wnosi. Przy czym, żeby było jasne, to jest ciekawa pozycja o uzależnieniu od alkoholu i konsekwencjach, więc jeśli ktoś tego szuka, to jak najbardziej.

[1] Na przykład: jak reagować na widok współpracownika, który wlewa zawartość małpki, niech będzie, cytrynówki, do częściowo opróżnionej butelki izotonika i finalizuje tę niewinną butelkę podczas pracy? Pytam dla kolegi, oczywiście.

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 25, 2021

Link permanentny - Tagi: reportaz, 2021, panie - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 3


Terry Pratchett - Wiedźmikołaj

Audytorzy wynajęli Skrytobójcę do tajemniczego, acz intratnego zlecenia. Pan Herbatka (Herr-bat-ká), którego boją się nawet inni Skrytobójcy, ma już gotowy plan, angażujący ślusarza, maga, czterech spryciarzy i porwaną Wróżkę Zębuszkę. Śmierć domyśla się, że sprawa dotyczy Wiedźmikołaja - jowialnego grubasa w czerwonym płaszczu, który w saniach zaprzężonych w cztery wieprze roznosi dyskowym dzieciom prezenty w Noc Strzeżenia Wiedźm, a ponieważ odczuwa imperatyw zachowania ciągłości wydarzeń, wraz z nieco niechętnym Albertem rozpoczyna odwiedziny w dyskowych domach. Susan, wnuczka Śmierci, niechętnie odrywa się od bycia postępową (bo z pogrzebaczem) guwernantką i wraz z O, bogiem kaca (niestety po polsku to nie brzmi tak ładnie jak oryginalne “Oh, god”) udaje się na poszukiwanie zaginionej Wróżki Zębuszki, żeby trafić do Zamku Kości.

Dużo prześlicznych scen odbywa się na Niewidocznym Uniwersytecie, gdzie nadrektor Ridcully odkrywa zabite gwoździami drzwi do łazienki zaprojektowanej przez Bezdennie Głupiego Johnsona, skok mocy thaumaturgicznej powoduje powstanie wielu jakże potrzebnych stworzeń (wspomnianego O, boga kaca, Pożeracza Skarpetek, Gnoma Kurzajki czy Wróżki Dobrej Zabawy), a Myślak Stibbons dokłada do HEXX-a rozszerzenie w postaci pluszowego misia. Nie zapominajmy też o tym, co wydarzyło się w Ankh-Morpork, gdzie Śmierć w roli Wiedźmikołaja uszczęśliwił mnóstwo dzieci (rodziców już niekoniecznie, podobnie jak właściciela sklepu) oraz Nobby’ego Nobbsa.

Inne tego autora tutaj oraz o ekranizacji.

#11

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 24, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panowie, sf-f - Skomentuj


O koloniach na Dębcu (3)

[20.12.2020 - 17.01.2021]

Od kilku lat czekałam na śnieg, żeby pokazać pocztówkowo piękne, choć smutne okolice - poniemieckie baraki. W latach 1941-1943 wysiedlano do nich Polaków mieszkających w centrum miasta, często z przymusem pracy w HCP. Po wojnie przy Opolskiej, Wieluńskiej, Gliwickiej czy - opodal - Czechosłowackiej, mieszkali bezrobotni i niewydolni finansowo. Od kilku lat powoli snują się plany przeprowadzenia mieszkańców, ale niespecjalnie sprawnie to idzie. Po stanie ulic - nieasfaltowanych ani niebrukowanych - sądząc, celowa polityka zaniedbań ma się tu dobrze. Domy są różne - czasem skrajnie zaniedbane, nieotynkowane i rozsypujące się, ze śmietnikiem w przedogródku, czasem w kafelkach i ze złotymi szprosami. Więcej na wikipedii.

Na Czechosłowacką trafiłam w mroźny grudniowy poranek i zostałam zaanektowana przez lokalnego biało-burego, który stwierdził, że czekał na mnie całe swoje życie. Na Opolskiej zmarzłam w styczniową niedzielę przy -9.

Czechosłowacka

Opolska

GALERIA ZDJĘĆ.

Poprzednie epizody: Kolonia mieszkaniowa przy ul. Wspólnej * Kolonia robotników kolejowych * Osiedle dla bezdomnych i bezrobotnych.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 23, 2021

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: debiec - Komentarzy: 6


Shirley Jackson - Nawiedzony dom na wzgórzu

Naukowiec John Montague, doktor filozofii, wynajmuje od właścicieli tytułowy nawiedzony dom i zaprasza osoby, które miały za sobą doświadczenia pozazmysłowe, żeby z ich pomocą przeprowadzić badania. Na ogłoszenie odpowiadają 32-letnia Eleanor, która w dzieciństwie doświadczyła deszczu kamieni spadających na dom oraz młodsza od niej Theodora, mająca silną intuicję. Na czas eksperymentu dołącza też krewny właścicielki, potencjalny dziedzic posiadłości, Luke Sanderson. Żadne z nich nie wierzy w złowieszczą moc Domu do momentu, kiedy go nie zobaczą - budynek emanuje złem. Przed wejściem do niego wszyscy są przestrzegani przez opiekunów posesji - państwa Dudleyów - że są zdani sami na siebie. W środku odkrywają różne fenomeny - drzwi, które się same zatrzaskują, strefę lodowatej temperatury, której jednak nie wychwytują urządzenia mechaniczne, poczucie czyjejś obecności. Do pewnego momentu jest zabawnie, zwłaszcza kiedy wjeżdża żona pani Montague ze swoimi spirytystycznymi akcesoriami, ale kiedy na ścianach pojawiają się napisy, a pokój jednej z dziewcząt zostaje wysmarowany czerwoną, przypominającą krew cieczą, sytuacja robi się mniej przyjemna.

I, jakby to nie była Jackson, można by uwierzyć, że Dom jest nawiedzony. Autorka jednak sprytnie myli tropy, wprowadzając niewiarygodną narratorkę, która kłamie o swojej przeszłości, skrywa tajemnice (między innymi niedopowiedzenie w kwestii śmierci jej matki), jest niestabilna emocjonalnie (co widać na przykład w jej love-hate stosunku do Theodory, którą raz kocha i chce z nią zamieszkać, chwilę potem uważa ją za wroga). Może to nie Dom jest nawiedzony, a Eleanor? Finał niczego nie sugeruje. Dom jest oczywiście prominentnym bohaterem - szalona architektura, pokój w otoczeniu innych pokojów, biblioteka ze schodami, ogród, w którym nie wszystko jest realne, do tego pani Dursley - kucharka i gospodyni, która - jak robot - recytuje plan dnia i zasady.

Widziałam, że jest w miarę świeży serial luźno osnuty o książkę, widzieliście?

Inne tej autorki tutaj.

#10

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 21, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1


Arnaldur Indriðason - Ciemna rzeka / Czarne powietrza

Oba tomy są wobec siebie komplementarne - opisują jednoczesne dwie sprawy, prowadzone niezależnie przez Elinborg[1] i Sigurdura Oli. Obawiam się nieco, że to trylogia i w kolejnym tomie, niewydanym jeszcze w Polsce, dowiemy się, co robił Erlendur, który niespodziewanie zniknął na urlop, co nikogo poza konkubiną i córką nie zainteresowało.

”Ciemna rzeka” to śledztwo w sprawie gwałtu. Młody mężczyzna, Runolfur[2], zaopatrzony w rohypnol, udaje się na polowanie do znajomego klubu. Wraca z nieprzytomną dziewczyną do domu, a następnego dnia policja przyjeżdża do jego zwłok - ktoś założył mu damski t-shirt, nakarmił go rohypnolem i poderżnął gardło. Elinborg szuka poszkodowanej, która nie zgłosiła napaści, a jednocześnie przegląda przeszłość zamordowanego, znajdując więcej zbrodni; znalezienie mordercy wcale nie sprawia, że ma poczucie dobrze wykonanej pracy. W domu ma problem z najstarszym biologicznym synem, który chce iść w ślad syna przysposobionego i wyprowadzić się z domu; na razie na matkę i resztę rodziny narzeka na blogu, lektura tego dla Elinborg nie jest przyjemna. Dla odstresowania gotuje (przypomnijmy - wydała już poczytną książkę kucharską), sporo więc informacji o jedzeniu: kotlety rybne, zupa razowa, solona ryba gotowana godzinami (w tradycyjnej kuchni matki Elinborg), kiełbasa końska w sosie mlecznym, ryba w panierce z roztopioną margaryną lub majonezem, ikra i rybie wątróbki. Irytuje ją współpraca z Sigurdurem Oli, którego prosi raz czy drugi o wsparcie, bo ten zachowuje się wtedy jej zdaniem nieprofesjonalnie.

W “Czarnych powietrzach” śledztwo trafia do Sigurdura Olego niejako przypadkiem. Przyjaciel prosi go o pomoc - ich wspólnego znajomego, który wraz z żoną uczestniczył w spotkaniach swingerskich (obowiązkowy żart o wspólnym słuchaniu jazzu i potańcówkach), szantażuje swingowa partnerka Lina i domaga się pieniędzy w zamian za zdjęcia. Kiedy policjant idzie do szantażystki, znajduje ją ciężko pobitą, a w drzwiach dosłownie mija się z potencjalnym mordercą. Kobieta umiera w szpitalu, a Sigurdur Oli początkowo zataja swój udział w sprawie, powodowany lojalnością wobec przyjaciela. Lina okazuje się być wplątana w tajemniczy wypadek na lodowcu podczas wycieczki dla biznesmenów; szybko do śledztwa dochodzi wątek gospodarczy z funduszami inwestycyjnymi i spekulacjami oraz praniem pieniędzy. Dodatkowo Sigurdur Oli zostaje poproszony o pomoc przez Andresa, lokalnego menela, który dostarcza mu kawałek starej taśmy filmowej z drastyczną sceną z nagim dzieckiem. Prywatnie Sigurdur Oli rozstaje się z Bergthorą, kiedy okazuje się, że ona nie może mieć dzieci, a on nie chce adopcji.

[1] Właściwa pisownia to Elínborg i Sigurður Óli.

[2] Tak, większość imion męskich kończy się na -ur: Runolfur, Sigurdur, Erlendur, Baldur, a nawet niektóre kobiece - pojawia się Unnur i Brunhildur.

Inne tego autora tutaj.

#8-9

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 19, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panowie - Komentarzy: 4


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Goryl z Wołomina

Iza, dewizowa kurtyzana, uważa się za szczęściarę - Harold, amerykański producent filmowy, zakochał się w niej i zrobi z niej gwiazdę, musi tylko załatwić paszport i wizę. Piotr, siostrzeniec badylarza Grabieckiego[1], ma w Wołominie zająć się ochroną Amerykanki, Adelajdy, której grozi śmierć z rąk amerykańskiej mafii. Odwołany do - podobno - chorej matki, zostawia dziewczynę, a kiedy wraca, ta już nie żyje, a zwłoki mają zmasakrowaną twarz. Niezależnie, do milicji zgłasza się koleżanka Izy, niespodziewanie atrakcyjna[2], i informuje, że jej współlokatorka zniknęła. Czytelnik już się domyśla, a organa śledcze niebawem również odkrywają, że nastąpiła tu klasyczna podmianka. Ślad prowadzi w przeszłość - mąż córki Grabieckiego pojechał swego czasu do Stanów, gdzie zadał się najpierw ze starszawą milionerką, a potem zakochał w ślicznej i młodej pannie Adzie[3]; niestety po powrocie zginął w tajemniczym wypadku, a wdowa po nim smętnie się kręci po gospodarstwie i odrzuca kwaśną miną. Nie że jest łatwo - Kozielski (ranga nieznana) od pięciu tygodni rzuca palenie, a porucznik Bielak miewa okresy załamania zawodowego[4].

Się wymienia: dolary u cinkciarza.
Się je: stek w Europejskim, kawę i tort w Grand hotelu, kopytka ze słoniną (u p. Marii), barszcz z kartoflami, pierogi ruskie i kompot.
Się przywozi ze wsi: sympatyczną indyczkę, króliczki i porządne warzywa niepryskane żadnymi świństwami, i jabłuszka, i powidła swojej roboty.
Się pije: nalewkę na czarnych porzeczkach.
Się wymiotuje: w restauracji - Pan Terner był taki pijany, że tamten musiał go podtrzymywać. O mało nie upadł. Bałem się, że mi zarzyga cały hol. Ale jak ktoś płaci twardą walutą, to może sobie i rzygnąć.
Się wyjaśnia oczywistości: - liii... - krzywiła się sceptycznie Walicowa. - Gdzie on tam rozumu nabierze. Szkoda gadać. Jak się kto głupim urodzi, to i głupim umrze. Na to nie ma żadnej rady. Kara boska i tyle. A wszystko przez tą przeklętą wódkę. Mój Józek, Panie, świeć nad jego duszą, wrócił podpity z jarmarku i zaraz do mnie pod pierzynę. A pijanego chłopa nie wolno wpuszczać pod pierzynę. Tak nam pani doktor tłumaczyła. Ale cóż... młoda byłam, głupia, nieuświadomiona.

[1]

Szymon Grabiecki pozował na szlachciurę z dawno minionej epoki. W zimie nosił wszelkiego rodzaju półkożuszki przepasane szerokim pasem, w lecie zaś i na jesieni myśliwskie kurtki, a w razie niepogody jakieś dziwne opończe, peleryny i paltoty w stylu retro. Futrzane kołpaki, włożone na bakier, nadawały mu wygląd starego zawadiaki. Był słusznego wzrostu, tęgi, mocno zbudowany. Wystarczyło spojrzeć na niego, aby nabrać pewności, że ten wesoły, trochę rubaszny jegomość nie hołduje żadnym odchudzającym, antycholesterolowym kuracjom. Z zadowoleniem klepał się po wydatnym brzuchu i zwykł mawiać, że nim tłusty schudnie, to chudego diabli wezmą. W rozmowie chętnie używał archaizmów zaczerpniętych zapewne z Trylogii Sienkiewicza, która była jego ulubioną i jedyną lekturą. Z prawdziwym upodobaniem wtrącał też co parę zdań „panie dzieju”, podkręcając dziarskim ruchem sumiastego wąsa. Lubił nosić buty z cholewami, w których nawet nieraz przyjeżdżał do Warszawy, chociaż nie było to zbyt wygodne.

[2]

Nie przypuszczali, że zobaczą tak piękną kobietę. Wysoka, świetnie zbudowana, szczupła, ale nie chuda, miała w sobie coś dostojnego w sposobie poruszania się. Twarz owalna o delikatnie rzeźbionych rysach, okolona ciemnymi, puszystymi włosami, przypominała obrazy z okresu renesansu. Ubrana była bardzo gustownie z dyskretną elegancją.
(...)
- Fantastyczna cizia. Walutowa. Zdaje się, że ci mocno wpadła w oko. Uważaj. Nie próbuj ją motać. A poza tym nie zapominaj, że nie należy spraw służbowych mieszać z dupą.
Kozielski nie zareagował. Nie lubił trywialności.

[3]

- Z tego, co pan mówi, wnioskuję, że pański zięć znalazł sobie w Stanach jakąś sympatię.
- A mało to tam takich bogatych kurew, które żadnemu mężczyźnie nie przepuszczą. Tfu...

[4]

- A co zrobimy, jeżeli nie damy rady?
Kozielski wzruszył ramionami.
- No cóż... Będziemy musieli podać się do dymisji i zmienić zawód. Ty na przykład zostaniesz kierownikiem sklepu spożywczego, a ja może założę prywatną kwiaciarnię.
- Wolałbym sklep mięsny - powiedział Bielak. - Finansowo to się chyba lepiej kalkuluje. A jakie powodzenie u klientek. „Panie Romeczku... Pan będzie taki miły i odłoży mi dwa kilo polędwicy. Jutro mam imieniny męża. Już ja się panu odwdzięczę.”

Inne tego autora tu.

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 17, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panowie, prl - Komentarzy: 3


O cudzych ogrodach

Ogródek babci I. brzęczy owadami, szumi wiatrem w liściach, czasem przemknie się kot sąsiadów (i nikt mi nie wierzy, że kot mi się pozwolił wyczochrać oraz wykonał #pokabrzuszek, przecież on taki niedotykalski). Cały rok coś w nim jest, nawet zimą, mimo że babcia I. zawsze mówi "Ale tu nic nie ma ciekawego, pozarastało wszystko, a ogórki mi coś zeżarło". Pozbierałam trochę koloru z ostatnich dwóch lat, mnie bardzo cieszy, chociaż to nie moja praca.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 16, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tag: trzcianka - Skomentuj