O wielkopolskich poboczach
Nastawiłam się, że będzie padać przez cały weekend. Nastraszyłam ^boską i ^valwita, że jadą na biegun północny. I zostałam miło zaskoczona, bo wręcz przeciwnie. Jesień zaszalała, zarzuciła złotymi liśćmi, puściła zaoszczędzone ostatnio promienie słońca i było tak, jak trzeba. Ale jesień jesienią, śliczna i liryczna; imaginujcie sobie, że córka moja, kapryśna kulinarnie, spożyła naleśnik w cywilizowanym miejscu (konkretnie w rogalińskich "Dwóch pokojach z kuchnią"). Fakt, że z wielokrotnie dosypywanym cukrem, ale jednak.
![](https://2.bp.blogspot.com/-Fi8YjXT4AbA/UHsacqpBOrI/AAAAAAAFIgY/EJ_UvGbMyicALDqiYIvcYoPCV-ReAA-cQCPcB/s640/Rogalin%2B2012.jpg)
![](https://3.bp.blogspot.com/-HY4CWL5JTFI/UHsYx0qCfVI/AAAAAAAFIgY/bWvrH8N3fT8VpvfS_OcEXGi3DquePxWYwCPcB/s640/201210131.jpg)
Na poboczach grzybiarze i - trzymając się poetyki - ssaki leśne. Zepsuła mnie ta wizja straszliwie, szczęśliwie małoletnia odbierała żywiołową radość wesołego autobusu na poziomie emocjonalnym, nie treściowym.
GALERIA ZDJĘĆ (wcześniejsze - 2010 i 2008).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 14, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
rogalin, polska
- Komentarzy: 6
« Jerome K. Jerome - Trzech panów w łódce nie licząc psa
-
Sołacz, tymczasem »