Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Unbreakable (2000) to opowieść o niepozornym ochroniarzu Dunnie (Willis), który jest niezniszczalny - jako jedyny przeżywa bez szwanku katastrofę kolejową. Niedługo potem poznaje ekscentrycznego kolekcjonera komiksów, pana Price’a (Jackson), który jest na drugim końcu skali - najmniejszy nacisk łamie jego kości. Okazuje się, że Price ma misję - uważa, że są na świecie superbohaterowie i chce, żeby Dunn uwierzył w swoje supermoce (niezniszczalność i umiejętność wyczuwania zagrożenia). I kiedy go wreszcie przekonuje, Dunn odkrywa straszną prawdę o Price’ie.
Tytułowy Split (2017) dotyczy osobowości Kevina Crumba (doskonały McAvoy), młodego chłopaka, który ma 24 osobowości - od psotnego 9-latka przez kostyczną opiekunkę do Bestii, supersilnego choć niezbyt elokwentnego morderczego nadczłowieka. W teorii Kevin się leczy psychiatrycznie, ale do specjalistki chodzą tylko wybrane osobowości, a te skrywane porywają trzy młode dziewczęta, żeby wydać je bestii na pożarcie. Jedną z dziewcząt jest Casey (Taylor-Joy), introwertyczna dziwaczka, która wydaje się do porywacza docierać i ma mroczną przeszłość.
Wreszcie Glass (2019) to koda całego cyklu. W szpitalu psychiatrycznym spotykają się Dunn, który w międzyczasie został mrocznym mścicielem, polującym na znanego z drugiej części Crumba, zabijającego jako Bestia kolejne nastolatki oraz Price, od 15 lat przebywający w stanie bliskim katatonii po odkryciu przestępstw w finale pierwszej części. I jedyną rzeczą, o jaką tu chodzi, jest potwierdzenie, że trzej mężczyźni są superludźmi, co od lat tuszuje agencja rządowa.
Przede wszystkim nie róbcie tego błędu co ja, i nie zaczynajcie od “Glassa”, bo bez obejrzenia pozostałych części jest bez sensu. A i trzecia część, w założeniu finałowa i spinająca wszystkie wątki, jest delikatnie mówiąc najsłabsza i trzyma się na ślinę, taśmę klejącą i wiarę. Dwie pierwsze są świetne - trzymają w napięciu, bardzo kameralne, a jednocześnie potężne w swojej wymowie, bardzo dobrze zagrane. Trzecia - dzień po obejrzeniu już nie pamiętałam, co się wydarzyło. Najciekawsze wydawało mi się obserwowanie, jak bardzo zmienił się Bruce Willis przez te kilkanaście lat.