Kate mieszka na Firefly Line w Snohomish (Washington), miejscu, gdzie nic się nie dzieje. Gdy do domu obok wprowadza się śliczna Tallulah, Kate smutno stwierdza, że na pewno nie będzie chciała z nią spędzać czasu, tak jak jej inni rówieśnicy. Tymczasem Tally, ze swoim skomplikowanym dzieciństwem i traumą, przez najbliższe 30 lat staje się najlepszą przyjaciółką Kate. Do pewnego momentu w życiu dziewczyny są nierozłączne, mimo że Tally chce być prezenterką telewizją, a Kate woli mniej widowiskową pracę producencką (w książce chciałaby pisać). Gdy obie poznają Johnny’ego Ryana; Kate zakochuje się od pierwszego wejrzenia, ale Johnny’ego fascynuje barwna Tully. Ich życie się zaczyna znacząco różnić - jedna stawia na oszałamiającą karierę i wielki świat, druga na macierzyństwo.
Między serialem a książką jest kilka znaczących różnic. Serial ma świetną strukturę, wyrywkowo pokazującą paralele między kolejnymi dziesięcioleciami, skacząc między podobnymi wydarzeniami lub pokazując ich przyczynę 10 lat wcześniej. Książka jest chronologiczna i bardziej statyczna, doprowadzając do dramatycznego finału (czy łzy mi ciekły? być może), którego w pierwszym sezonie serialu jeszcze nie ma, szykujcie się na drugi. Dla mnie wartością dodaną serialu jest też neurotyczna i jednocześnie zabawna Sarah Chalke w roli Kate, bogatszy drugi plan, którego nie ma w książce (brat Kate i mocno naiwny wątek jego skrywanej orientacji seksualnej, romans pani Mularkey czy dość kąśliwy obraz mediów i celebrytyzmu, dość powierzchownie potraktowany przez autorkę książki). Zapewne lektura książki może zepsuć potencjalne zaskoczenia w drugim sezonie, ale ja na szczęście wszystko zapomnę.
Inne tej autorki:
#31-33, bo na spotkanie klubu książki w międzyczasie przypomniałam sobie dwie powieści Atkinson - Jej wszystkie życia i Boga pośród ruin.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 27, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, beletrystyka, panie -
Kategorie:
Czytam, Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Cykl o Rebece Martinsson to zdecydowanie cykl, który trzeba czytać chronologicznie, chyba że - tak jak ja - łatwo zapominacie i nie boli, że wstęp kolejnej książki podsumowuje poprzednią. Tu sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że finał tomu pierwszego ma wpływ na kolejne.
Rebeka, po dramatycznym finale “Burzy słonecznej”, kiedy to mnovłn j boebavr jłnfarw geml bfbol - cflpubcnglpmartb zbeqrepę v qjópu myrpravbqnjpój, nie wróciła w zasadzie do poprzedniej pracy, pozostała swoistą maskotką firmy, czysto wizerunkowo. Kiedy nadarzyła się okazja powrotu do Kiruny w roli przewodnika jednego z właścicieli firmy, który chciał świadczyć usługi prawne tamtejszemu kościołowi, prawniczka stwierdziła, że to dobra okazja na wyjście z traumy i zrobienie sobie urlopu. Jakiś czas wcześniej, w Noc Świętojańską, w okolicach Kiruny miała miejsce kolejna zbrodnia w kręgach kościelnych - ktoś bestialsko zamordował panią pastor, feministkę i aktywistkę. Rebeka na początku cieszy się anonimowością, uchodząc za sekretarkę, a w związku z zaangażowaniem służbowym w sprawy kościelne, może dostarczyć anonimowo ważne dokumenty lokalnej policji. Zaprzyjaźnia się też z Nallem, opóźnionych w rozwoju nastolatkiem, synem byłego policjanta. Sielanka trwa do momentu, kiedy jej tożsamość zostaje odkryta, a wszelkie działania zaczynają być traktowane jako prywatne śledztwo. Znowu dramatyczny finał, który tym razem prowadzi Rebekę do załamania nerwowego, płynnie przechodząc do tomu trzeciego cyklu. Jako że jednym z punktów zapalnych między zamordowaną pastor a lokalnym towarzystwem łowieckim była ochrona wilczycy, rozdziały przeplatane są scenkami z życia wilków, które pokazują solidne przygotowanie autorki, ale są absolutnie zbędne i nie mają większego związku z akcją.
Inne tej autorki tutaj.
#28-30 Przypomniałam sobie też tomy 1 i 3 cyklu - Słoneczna burza i I tylko czarna ścieżka.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 24, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panie
- Skomentuj
Stephanie Plum jest od dłuższego czasu bezrobotna, za radą rodziców idzie do kuzyna Vinniego, który podobno ma jakąś robotę biurową. Oczywiście nie ląduje za biurkiem, ale znęcona 10% prowizją zaczyna bawić się w łowcę głów. Czy ma do tego kwalifikacje? Nie za bardzo, za to jest zdesperowana. Za 10 tysięcy dolarów nagrody ma sprowadzić Joe Morelliego, policjanta-renegata, który zastrzelił podobno niewinnego człowieka i zbiegł, wypuszczony za kaucją. Sprawa robi się dla Stephanie nieco osobista, bo to właśnie Joe, jej dawny sąsiad, pozbawił ją dziewictwa kilkanaście lat wcześniej, a potem już się nie odezwał (poza tym epizodem, kiedy wjechała w niego samochodem, wtedy się odzywał dużo i głośno). I tak jak dla policji Morelli jest nieuchwytny, tak Stephanie co chwila się na niego natyka. Gorzej, były policjant ratuje ją z rąk brutalnego boksera i uparcie twierdzi, że jest niewinny. Po perypetiach związanych z nauczeniem się strzelania, użyciem gazu paraliżującego czy wybuchem bomby i groźbie gwałtu, Stephanie rozwiązuje sprawę, której nie było w stanie rozwiązań ani LAPD, ani Morelli.
Co mi przeszkadzało? Wszechobecny seksizm (tak, wiem, że to były bujne lata 90. i teraz “już to by nie przeszło”). A to szczegółowe opisy erotycznie powabnej bielizny detektywki, kilkukrotnie wspominanie o “dość dużych piersiach” w rozmiarze 36B (sic!) czy jej obcisłych spodenek, dzięki czemu wszyscy mężczyźni się na nią na gapią, a niektórzy otwarcie proponują przysługę za przysługę, nie wspominając o dominującym wątku kuszenia gwałciciela-psychopaty. Cudowne zrządzenia losu, dzięki którym niedoświadczona Stephanie bez pudła trafia w sam środek narkotykowego gangu, wystarczy chodzić i zadawać pytania, których dziwnym trafem nie zadaje w ogóle policja, z góry przyjmując, że jej własny pracownik zabił bez powodu nieuzbrojonego człowieka. Policja w ogóle traktuje samozwańczą łowczynię głów jak maskotkę - nikt nie kwestionuje jej prawa do krążenia i zadawania pytań, wszyscy chętnie odpowiadają na jej pytania, a dodatkowo znajomi nieco naciągają prawo, żeby nie miała problemów. Nie wiem, czy chcę czytać kolejne tomy - a jest ich ponad 20, chyba wolę kontynuować nieco bardziej zniuansowaną Grafton i rozsądniejszą Kinsey Milhone.
Polonica: zamordowany został Ziggy Kulesza, a Stephanie pochodzi z rodziny Mazurów, węgierskich rolników (sic! sic!).
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 18, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panie
- Komentarzy: 5
Zainstalowałam sobie ostatnio narzędzie Google do statystyk strony, z ciekawości niż z rzeczywistej potrzeby. Zajrzałam oczywiście w słowa kluczowe, za pomocą których mój blog przyciąga dzikie tłumy. Otóż nie przyciąga, bo nie znajdziecie tutaj sensownej informacji o poniższych. Przygotowałam krótką ściągawkę z odpowiedziami, żeby przypadkowy przechodzień nie czuł się rozczarowany. Może tego szuka właśnie, nie wiem. PS Frazy erotyczne wycięłam z wyników, to totalnie zły adres, idźcie gdzie indziej.
- fielmann poznań pestka godziny otwarcia - na stronie Pestki/Fielmanna są bardziej aktualne informacje
- bulgotanie w klatce piersiowej - bardzo niedobrze, to może być Obcy, a serio, skontaktuj się z lekarzem, a nie szukaj w internetsach
- zupa ogórkowa zakochane w zupach - lubię, ale jednak nie aż do zakochania
- zemsta po angielsku - revenge, proszę
- portiera krzyżówka - znam tylko kaczkę krzyżówkę
- adam kornacki żona - nie mam pojęcia, kim jest Adam Kornacki, więc tym bardziej nie znam jego żony
- trenerki na golemo - czo?
- szydełkowe firanki wzory do odrobienia - szydełkiem umiem “odrabiać” łańcuszek, jak spróbowałam zrobić serwetkę, to mi wyszła czapka
- jacek toboła znanylekarz - tutaj jest to raczej nieznanylekarz
- jak odkleić język od słupa - a chcesz metodę drastyczną, czy poczekasz, aż ktoś pójdzie po ciepłą wodę?
- czy zgadzasz się ze stwierdzeniem zuzanki - zwykle się zgadzam
- wystająca grdyka - można ukryć pod fularem albo spuścić maseczkę
- jak usunąć gumę do żucia z ubrania spryciarze - jakby byli spryciarze, to by się nie wkleili
- konsierż - męski analog konsjerżki, sprawdź pisownię
- wykusz po angielsku - nie znałam, bay window
- jakim pokemonem jesteś - rok 2010 dzwonił i kazał pozdrowić
- tajemnicza wyspa dicaprio - o, kupił coś nowego?
- imiona dla królika chłopca - Asmodeusz albo Belfegor
- januszek januszek od piwa ma duży brzuszek - niech odstawi
- włosy śmierdzą spalenizną - pomaga mycie
- kot po łacinie - Felis catus, Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus
- jak zrobić aparaturę do bimbru schemat - mogę algorytm rozpisać, ale nie narysuję
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 16, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Z głowy, czyli z niczego, Śmieszne
- Komentarzy: 6
Podchodziłam do lektury z mieszanymi uczuciami, bo co można jeszcze powiedzieć o Gileadzie po tym, co padło w “Opowieści Podręcznej”. Jak widać z serialu, którego pierwsze dwa sezony poprzedziły wydanie książki, można dużo. “Testamenty” są trójgłosem, zapisem lub nagraniem dla przyszłych pokoleń. Agnes Jemima, wychowana w Gileadzie córka Komendanta, pokazuje perspektywę uprzywilejowanej dziewczynki, największego skarbu kraju. Daisy, kanadyjska nastolatka, dowiaduje się, że nie jest córką swoich rodziców, ale uratowanym z Gileadu dzieckiem i los kieruje ją do tego miejsca ponownie. Wreszcie ciotka Lidia, jedna z najgroźniejszych Ciotek Założycielek, organizatorka misji rekrutacyjnych Perłowych Dziewcząt, bezlitosna dla Podręcznych, z krwią na rękach, okazuje się mieć swoją tajemnicę. Dwie niespodzianki - kim jest Daisy i jaki ma związek z inną bohaterką - są dość oczywiste dla oglądającego serial. Wątek ciotki Lidii kieruje w stronę dość niespodziewaną, bo pokazując, jak wygląda gileadzka polityka od środka, jakie są metody nacisku na niepokornych czy wreszcie ile zostało z ideałów założycielskich.
I przy całym moim szacunku dla autorki i jej niesamowitego zmysłu wzbudzania dreszczy jednym zdaniem, to nie jest najlepsza książka. Wyprawa Daisy jest niepotrzebna, intryga związana z powrotem Małej Nicole niezrozumiała, rozbudowany wątek pokazujący drżenie posad Gileadu przy wcześniejszej permisywnej polityce reszty świata, po kilkunastu latach powszechnej wiedzy o ludobójstwie i gwałtach na Podręcznych, jest dość naiwny. Dało się to ograć w pierwszej części, po kilku latach od Zmiany, z wąską perspektywą Fredy, ale nie po kilkunastu. W zestawieniu z tym epilog z końca XXII wieku nie odstaje klimatem aż tak, jak w pierwszej części.
Inne tej autorki tutaj.
#26
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 15, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, panie, sf-f -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
11 marca 2020. Szkoły w Poznaniu ogłosiły “naukę zdalną” przez najbliższe dwa tygodnie. 13 marca. Moja firma testowo wysłała wszystkich na home office, z którego to trybu już nie wróciłam. Co się przez ten rok zmieniło? Na zmianę noszę dwie pary dresów, poza letnimi sukienkami, a i to głównie w dni wolne, nie dotykałam większości szafy. Spuśćmy zasłonę milczenia na zakupy odzieżowe, które jednak robiłam mimo wyraźnych przesłanek, że nie są konieczne. O wiele mniej wychodzę z domu, przez co a) wróciły wszystkie, zgubione w 2019, kilogramy, b) nie bywam przypadkowo w różnych miejscach w mieście. W obu przypadkach ogromna szkoda, bo nie lubię kilogramów, a miasto lubię bardzo. Nie mam potrzeby bywania w galeriach handlowych, wcześniej - mimo że nie spędzałam w nich dużo czasu - jakoś tak mimochodem zaglądałam tu i ówdzie, zwłaszcza że pracowałam tuż przy Starym Browarze. Tryb zakupowy zmienił mi się znacznie, głównie za sprawą rozczarowania pobliskim Lidlem, gdzie od początku pandemii zakupy stały się loterią - albo nie było towaru, albo pod sklepem stała kolejka na godzinę czekania; teraz jest lepiej, ale rozczarowanie pozostało, więc raz na jakiś czas delikatesy “Arturo” w Luboniu albo, rzadziej, Selgros. Praca z domu ma zalety, bo między łóżkiem a biurkiem nie sposób się spóźnić, ale ma i spore wady, które muszę kompensować dodatkowym wysiłkiem i stresem; nie będę nad tym elaborować. Remote learning nie ma zalet, kropka. No i po tym roku przestałam się bać (też tak miałyście, że w kwietniu, mijając ludzi na ulicy, mimowolnie wstrzymywałyście oddech?), przechodząc w stan rezygnacji. Tak, do dziś udało mi się nie zachorować, tak, jutro mogę się przypadkiem zarazić. Nie zmieniło się to, że bardzo pragnę powrotu normalności, mobilności, sprawczości i panowania nad moim mikrokosmosem. I szczepionkę poproszę, na cito.
Ten przydługi wstęp miał wyjaśnić, czemu pokazuję tu ciągle te same miejsca (poza tym, że są urocze, tak jak tutaj z przepięknym błękitem nadtopionego lodu na stawach). Ano dlatego że nigdzie nie wyjeżdżam. Ciągle liczę, że uda mi się zobaczyć coś innego niż okolice Poznania w majowy weekend, ale patrząc na liczby zachorowań, coś czuję, że nic się nie zmieni przez półtora miesiąca.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 14, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
szachty
- Komentarzy: 4
Kazimierz Tkacz - Nikt nie żałował ofiary #118
Spis osób:
- Beata Nowicka - zastępca kierownika domu wczasowego, słodka gęś
- Adam Żaczek - bardziej nieżywy niż był za życia, stary, obrzydliwy podrywacz i ogólnie nieprzyjemny człowiek
- profesor Marcin Kocoń - starzejący się medyk, rąbiący ludziom prawdę w oczy
- porucznik Andrzej Kamiński - po przejściach, wyemigrował na Wybrzeże na własną prośbę
- docent Maria Żurakowa - podstarzała pani bez pretensji, dowcipna i podobno niegłupia
- Irena Ziółkowska - pod czterdziestkę, z pretensjami do urody, elegancji, młodości, intelektu, była żona denata
- Neta Cabanowa - słodki dziubasek, miss wczasów, ale też silna, zdrowa dziewucha, świetnie radząca sobie w życiu
- asystent Joanna Pelc - milczący odludek, znikająca na całe dni z suchym prowiantem
- docent Zenon Górecki - cyniczny i złośliwy, a poza tym z nominacją na profesora
- Zyguś Raduski - wścibski gówniarz, świeżo upieczony prawnik, chce pracować w milicji (chociaż mama twierdzi, że mu przejdzie)
- Edward Kaszycki - spokojny i wesoły kierownik domu wczasowego
- Zofia Raduska - matka Zygmunta
- Leszek Caban - mąż Nety
- Jan Zieliński - palacz i dozorca w domu wczasowym
- Inna(?) - podrywka Kaszyckiego
- major Korecki - Warszawa, przyjaciel Kamińskiego
- Halka - żona Koreckiego, brzydka, ale z poczuciem humoru
- Jolanta Wilska - przyjaciółka Joanny z czasów studenckich
- Sierżant Kwadra - Międzyzdroje
Pracownicy UW spędzają wakacje w Międzyzdrojach. Ginie adiunkt Żaczek, niemiły człowiek, którego nikt nie żałuje. Autor wprowadza ciekawy, choć nieco irytujący zabieg narracyjny, polegający na tym, że zmienia się narrator, którego czasem można rozpoznać (Raduski, Kocoń, Żurakowa, Pelc itd.), a czasem nie (więc pewnie to morderca). Milicja przyjeżdża na miejsce, ale napotyka na mur, bo wszyscy emitują niechęć do denata, ale niespecjalnie chcą mówić, dlaczego, nawet kiedy młodemu Raduskiemu ktoś rozbija głowę, a pani Żurakowa również zostaje znaleziona martwa. Z czasem okazuje się, że Żaczek Koconiowi fałszywie zarzucił plagiat pracy zmarłego przyjaciela, Cabanową namówił na przemyt i szantażował ją tym, doprowadził męża Raduskiej do śmierci, a dziewczynę Góreckiego sprowadził na złą drogę[1]. Kończy się turnus, akcja z wybrzeża przenosi się do Warszawy, gdzie u pani Raduskiej odbywa się zebranie wszystkich zainteresowanych (jak w kryminale Agathy Christie), a po małej szarpaninie zbrodniarz zostaje wyprowadzony.
[1] Jak się okazuje, podobny los spotkał Talę, ukochaną Kamińskiego:
Ja też uważałem Talę za dziewczynę wyjątkową. Była taka inteligentna, szlachetna. Studiowała historię sztuki, wzięła urlop dziekański, została pilotką „Orbisu”. A ja zajmowałem się zwalczaniem przemytu dzieł sztuki. Sprawdzałem wszystko i wszystkich, siebie nawet gotów byłem sprawdzać, choć nigdzie nie wyjeżdżałem. Ale na myśl mi nawet nie przyszło, żeby podejrzewać Talę. A przecież miałem sygnały, że wywożone dzieła sprzedawano w krajach, do których ona jeździła.
Się je: pieczeń wieprzową (wysuszoną), pasty wielosmakowe (z wędzonej makreli, majonezu, sera, kiełbasy i jajek).
Się nie pije: piwa (bo nie ma).
Się śpi: w wałkach i z kremem na twarzy.
Bon-moty: ”Była, to znaczy robiła wrażenie takiej - jak mówią Francuzi - której można dać komunię bez spowiedzi”.
Aleksander Gabrusiewicz - Kwadratura trójkąta #119
Spis osób:
- doktor Adam Wiślicki - ordynator oddziału położniczego
- Ewa Wiślicka - żona przy mężu
- doktor Kwacz - lekarz dyżurny
- Amelia Ponińska - przyszła rodzić 25 września[1], ale została, bo komplikacje
- Lucyna Czerwińska - siostra dyżurna, zwana miss szpitala
- porucznik Jan Erlich - kierownik „dochodzeniówki", wysoki, szczupły brunet
- sierżant Majewski - zastępca, marzy o spostrzegawczej pannie Marple
- podpułkownik Biskupski - zastępca komendanta, zwany “Szeryfem”[2]
- sierżant Mazur - podoficer dyżurny
- Izabela Drecka - maturzystka, która nic dostała się na studia i jako salowa „zarabiała" punkty na uczelnię
- Zenon Kwaśniewski - taksówkarz, zbierał na nowego “fiata”
- Kwaśniewska - żona Zenona
- kapitan Jerzy Skrobot - z Komendy Wojewódzkiej, rozpracował cwaniaka, który usiłował zasugerować własną śmierć, podstawiając do samolotu kolegę (ale wtedy miał na imię Wincenty)
- Kazimierz Malewicz - solidny budowlaniec
- Anna Zębowska - niby żona Malewicza, ale nigdy nie brali ślubu
- Maria Drecka - secundo voto Adamska, roztrzęsiona i nerwowa, matka Izy
- Regina Zabiełlo - ciotka Izy, gadatliwa rencistka, stara panna
- Madeyska - wychowawczyni Izy Dreckiej, nauczycielka fizyki
- Zbigniew Krupa - pechowy kierowca warszawy Kwaśniewskiego
- Stanisław Przewala - kierowca żuka, papiery ma czyste, opinię też niezłą, choć czasami zagląda do kielicha
- Julian Adamski - mąż Marii, starszy, spokojny i zrównoważony
- Jerzy Kociewski - dość przystojny, śniady, wygląda na inteligenta, który na złą drogę trafił
- Józef Derkacz - z wyglądu bandzior, taka kwadratowa raczej sylwetka i spode łba na człowieka patrzył
- porucznik Zawilski - Wydział Zabójstw Komendy Wojewódzkiej
- kapitan Sołonowicz - szef Służby Ruchu Komendy Miejskiej
- porucznik Skurowicz - dowódca oddziału ZOMO
- inżynier Grażyna Zębowska - spółdzielnia “Chemik”, siostra Anny, nie wyszła za mąż[3]
Przez okolicę przetacza się fala bezczelnych przestępstw - mężczyźni są wywabiani z domu, a podczas ich nieobecności bandyci szantażują żony porwaniem dzieci i zabierają walory finansowe. Dziwnym trafem pada na ludzi dość majętnych - ordynatora szpitala, taksówkarza, budowlańca-prywaciarza. Milicja odkrywa, że wszyscy poszkodowani byli zainteresowani kupnem lepszego samochodu, a część oszczędności trzymali w walucie wymienialnej. O współudział w przestępstwach podejrzana jest 19-latka, która na chwilę zatrudniła się w szpitalu, gdzie pracował okradziony ordynator oraz zamówiła kurs taksówką w momencie kradzieży w domu taksówkarza. Pada trup, a rozwiązanie zagadki jest dość odważne, jak na PRL: ancnql betnavmbjnłn yrfovwxn, mnxbpunan j anfgbyngpr, xgóerw pupvnłn mnvzcbabjnć jlwnmqrz qb Fgnaój Mwrqabpmbalpu, fgąq cbybjnavr an qbynel[4].
Się je: w szpitalu słabo, bo takie stawki żywieniowe w szpitalu (halo, pozdrawiamy z 2021).
Się pije: kawę na komendzie, koniak z okazji zakończenia śledztwa.
Się pali: tak, aż gęsto od dymu; extra mocne.
Się maluje: szminką Coty’ego (sic!).
Gender powszechny:
Doktor Wiślicki kończył pokolacyjną herbatę i przeglądał w gazecie program telewizyjny, a jego żona Ewa pilnowała w łazience ablucji swej parki: sześcioletniego Januszka i czteroletniej Marty.
Żadnych innych szczegółów, dotyczących napastników, nie przypomina sobie, z wyjątkiem tego, że chustka na twarzy jednego z nich była w turecki wzór, ciemnoczerwona z zielonymi akcentami…
- Wiadomo, kobieta.
Jak w kabarecie, przestępcy porozumiewają się hasłem:
- Czy to 21-311?
- Tak. 21-311.
- Mam do sprzedania psa.
- Ratlerek?
- Nie, pudel.
- Szkoda, bo mnie interesują wyłącznie ratlerki.
[1] Coś się autorowi poplątało z kalendarzem, bo pani Ponińska kilka dni przed właściwą akcją urodziła z pewnymi problemami, ale już było wszystko w porządku, co zupełnie nie usprawiedliwia bezlistnych krzaków bzu i jaśminu.
[2] ”ze względu na zwalistą postać i poruszanie się przy tym ze zwinnością lamparta”.
[3] ”(...) bo miała inne zainteresowania seksualne, które nazwę swą wywodzą od greckiej wysepki Lesbos”. Opisywana jako nieprzyjemna, apodyktyczna,” męski typ charakterologiczny, wysoka, dość zgrabna, ale przy tym taka... kanciasta”.
[4] Jak to komentuje prowadzący śledztwo, “A swoją drogą niezbadane są kolejne etapy emancypacji” (albowiem z feminizmu gładko przechodzimy do homoseksualizmu).
PS Tytuł jest bez sensu.
Inne tego autora tutaj.
Maciej Bordowicz - Jeździec na ogniu #120
Spis osób:
- kapitan Jerzy Olecki - jeździ maluchem 90km/h
- Maniuś Kubisz - poczytny autor kryminałów, oprócz gimnastyki umysłowej nieobce mu są także ćwiczenia natury czysto fizycznej
- Wincenty Bodaryk - przedwojenny dżokej, pracuje w stadninie opodal, oko miał nie z guzika
- Gienia Noguniowa - przedsiębiorcza gospodyni z Zagórza
- Konstanty Dobruszek - bardzo porządny człowiek starej daty, przywozi ze sobą siostrzeńca
- porucznik Jan Dobryń - Komenda Wojewódzka, zwany Dzieciną[1], kolega ze studiów Oleckiego
- kapral Orłowski - wysokie, dwumetrowe prawie chłopisko
- Stanek - malarz, pięknie konie maluje, Kossak skubany
- K. Zasuwny - lokalny mistrzunio wulkanizacji
- major Staśkiewicz - wspiera śledztwo w Gdańsku
- inż. Zygmunt Lońko - podobno geodeta
- plutonowy Podgórski - udaje z powodzeniem biwakującego w pobliżu studenta
Kapitan Olecki wybiera się na zasłużony urlop[2] do ukochanego Zagórza[3]. Niestety po drodze spotyka swojego przyjaciela/rywala Kubisza, wziętego autora powieści kryminalnych, który wpada na ten sam pomysł. Na miejscu okazuje się, że spokojna miejscowość zyskała dom wczasowy i tłumy gości w drogich samochodach[4]. Obaj panowie wpadają na pomysł maskarady - Kubisz wdziewa smoking (nie, nie wiem, po co komu smoking na wędrówkę po górach) i staje się niemieckim biznesmenem, Olecki udaje jego tłumacza, mają wejście do sali restauracyjnej, po czym ktoś do Kubisza strzela zza okna i tylko cudem nie trafia. Niedługo potem płonie stajnia, konie się ratują, ale pracownik stadniny zostaje znaleziony zwęglony. Mimo deklaracji o wypoczynku Olecki włącza się do śledztwa, tym bardziej, że w drodze do Zagórza ktoś zastawił pułapkę przebijającą opony, na co złapał się najpierw Kubisz, a potem - ze skutkiem śmiertelnym - turysta zagraniczny. Porucznik Dobryń zgadza się z tezą, że mogła nastąpić pomyłka co do osoby - Kubisz z postury przypominał mecenasa Dobruszka, który często przyjeżdżał na wakacje z młodymi “siostrzeńcami”[5] i gospodyni spodziewała się go lada dzień.
Się pije: koniak (courvoisier), neskę, żytnią z sokiem grejpfrutowym.
Się pali: aż w gardle czuć żużel, cygaretki z kościanym ustnikiem (Kubisz), extra mocne (Olecki).
Się je: węgorze (pod wódkę).
[1]
Miał delikatną twarz i był raczej drobnej budowy, a przy tym te jego nieszczęsne długie rzęsy. No to „Dziecina" gdzie mógł i jak mógł udowadniał, że można się na to jego przezwisko potężnie nabrać. Doszedł do tego, że nie miał na roku sobie równych, jeśli chodziło o zakres ćwiczeń z samoobrony i walki wręcz.
[2]
W przeciwieństwie do podobnie jak on zalatanych, zawalonych pracą kolegów, którzy rezygnowali z urlopu, bo sprawa nie została zakończona, albo sprawa dopiero się zaczynała, Olecki twardo obstawał przy należnym mu odpoczynku. Jego kalkulacja była prosta: nic “na siłę”. Przychodzi okres, bo przyjść musi, kiedy jestem nieproduktywny, nieefektywny itp. Nikt, na czele ze mną, nie będzie miał z mojej pracy korzyści. Oczywiście, mogę jako tako funkcjonować, działać. Ale jest to niebezpieczne, może prowadzić do zniekształceń, marnowania zarówno mojego wysiłku jak i solidnej roboty innych.
[3] Dziś to pewnie mniej, ale w PRL AD 1981 czytanie o przedkładaniu polskiej, choćby pięknej, prowincji nad zagranicę, musiało nieco irytować.
Wprawdzie nie odwiedzał jej [górskiej miejscowości] ostatnio często - męczył się po Bułgariach, Rumuniach, Grecjach, w zależności od aspiracji aktualnej przyjaciółki - ale powracał do niej każdorazowo, kiedy czuł, że goni resztkami i musi rzeczywiście wypocząć.
[4] “Na podjeździe można było wybierać w wozach. Od mercedesa, alfa romeo, poprzez forda granada, peugeota, kończąc na mirafiori, 132p - 2000 do starej, poczciwej warszawy 203”.
[5]
- Jak myślisz, ,,zemsta pedałów"? - zapytał ostrożnie pisarz.
- Bzdura!... Mogą się bić jak kobiety, drapać, gryźć, czy ja wiem co jeszcze. Ale zazwyczaj polega to na podkładaniu sobie wzajemnie świni. Wykańczają się zawsze w ramach własnego środowiska. W takich wypadkach osobnik przez innych osamotniony skazany jest jakby na biologiczną śmierć.
- Pies im buzie lizał! - zażyczył sobie Kubisz.
- Nie muszę ci chyba przypominać - tokował dalej Kubisz - że w tych kręgach zazdrość jest naprawdę zazdrością. Po prostu partnerów jest mało.
Inne tego autora tu.
Inne z tego cyklu tutaj.
#25
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 12, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Komentarzy: 4
[24.01 / 14.02]
Ferie zimowe w tym roku, oględnie mówić, były niespecjalnie emocjonujące - wszystko zamknięte, więc odpadły półkolonie i atrakcje wyjazdowe (niestety, nie jestem ministrą ani przedsiębiorcą na wyjeździe służbowym), nie było śniegu, za to było zimno i szaro, a połączenie z przerwą świąteczną dało efekt mocno demotywujący. Śnieg pojawił się oczywiście wtedy, kiedy ferie w Wielkopolsce planowane były oryginalnie, natura miała niezaktualizowany kalendarz. W tym roku mimo niesprzyjającego timingu zaliczyłam sanki kilka razy - w świeżo otwartym Parku Drwęskich i na torze saneczkowym na Cytadeli. Tor saneczkowy cud, miód i orzeszki, TŻ zjechał i potem kwadrans wchodził z powrotem, tak niosło.
Ale tak naprawdę to chciałam pokazać zimową Cytadelę w słońcu i bez słońca. W słońcu lepiej.
Bez słonka też może być pięknie, ale jednak mrrrocznie.
Niedzielna szkółka dla blabladorów
Ze słonkiem
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 11, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
cytadela
- Skomentuj
Nie wiem nawet, jak zacząć. Bo "Pewnego razu..." w zasadzie nie ma fabuły poza ostatnimi scenami - w dwóch wątkach pokazane są wyimki z życia sąsiadów, mieszkających przy Cielo Drive w Los Angeles. Rick Dalton (DiCaprio), gwiazda filmów akcji u schyłku kariery, gra jakieś ogony i jest ogromnie obrażony faktem, że jedyne propozycje ról dotyczą spaghetti westernów. Jego współpracownik Cliff (Pitt), kaskader z mroczną przeszłością, nie za bardzo ma zajęcie w filmie, jeździ więc po Los Angeles i okolicy na posyłki, czasem popilnuje domu Ricka, czasem naprawi antenę. Podwozi na stopa atrakcyjną, młodziutką hippiskę, trafiając do rancza, na którym mieszka Rodzina Mansona. Drugi wątek to kilka scen z życia sąsiadów Ricka, do których to sąsiadów aktor sobie platonicznie wzdycha. Wzdycha, albowiem za płotem mieszka Roman Polański z Sharon Tate. Chodzą na imprezy z innymi gwiazdami, znani i lubiani bywają u nich, Roman wyjeżdża kręcić do Europy, Sharon w mini i kozaczkach kręci się po mieście. I wtem finał z brzemienną w skutki nocą 8 sierpnia 1969, kiedy to członkowie Rodziny Mansona planują wejście do domu Polańskiego. Tyle że, spoiler alert, nie do końca.
Sama nie wiem, czego się spodziewałam. Tarantino jest dla mnie mocno nierówny - po uwielbianym Kill Billu i kultowym Pulp Fiction rozczarowywałam się kolejnymi filmami, w porównaniu z którymi ten jest całkiem w porządku. Scenograficznie perełka, realia odrobione znakomicie, pierwszy plan świetny, drugoplanowo plejada gwiazd z poprzednich filmów reżysera, krąży się pięknymi korwetami po Hollywood, dla fetyszystów obowiązkowe brudne damskie stopy, dla pań Brad Pitt bez koszulki, dla panów ogromne oczy Margot Robbie. To nawet nie to, że te dwie godziny pokazywania tych sielskich obrazków nużą, bo nie - sielankowa, słoneczna kraina celuloidowej złudy ma ogromny urok, a wyłapywanie odniesień do innych filmów to fajna zabawa. Problemem jest chyba to niezbilansowanie, bo w ostatnich minutach - podobnie jak w "Bękartach wojny" - reżyser zamienia rzeczywistość na ułudę, przyjemną, ale ogromnie naiwną. Nie żałuję dwóch wieczorów, dwóch, bo nie jestem w stanie wygospodarować tyle czasu, żeby oglądać coś przez dwie i pół godziny, ale to nie jest film, który chciałabym obejrzeć ponownie.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 10, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 5
Narzekałam przy okazji poprzedniego tomu, że autor Hole’a nienawidzi? Uhm. Ostatni tom, mam nadzieję, że naprawdę ostatni, proszę, autorze, znajdź sobie innego bohatera, zaczyna się od tego, że Harry, którego Rakel wyrzuciła z domu, budzi się po kolejnej pijackiej nocy z urwanym filmem. Jest niby jak zwykle na kacu, ale gorzej, bo oprócz zatrucia alkoholowego ma dramatyczne flashbacki, a na ubraniu i rękach ślady krwi (tak, tu pojawiają się dywagacje o tym, czy to mogła być krew miesiączkowa). Chwilę później spełnia się najgorszy koszmar detektywa - zostaje poinformowany przez współpracowników, że ktoś zabił jego żonę. I jak to w takich śledztwach, it’s always a husband, więc automatycznie staje się podejrzany. Szczęśliwie ma alibi, ale ponieważ jest zaangażowany osobiście, nie może prowadzić śledztwa, pozostają mu działania nieoficjalne. W finale poprzedniego tomu pojawia się okrutny gwałciciel-sadysta, “Narzeczony”, spora część akcji dotyczy prób ujęcia go na gorącym uczynku, zwłaszcza że przestępca nadspodziewanie chętnie przyznaje się do zabicia Rakel. Ponieważ to solidnej grubości książka, to jedna z wielu zmyłek w śledztwie.
Oczywiście to pyszny deser dla fana powieści kryminalnej, mnóstwo technikaliów, analiz, podstępów w celu ujęcia zbrodniarza, podejrzani są wszyscy - sam Harry, “Narzeczony”, szef Rakel, eks-komandos z silnym PTSD, była kochanka Hole’a, również z wojskową przeszłością, nowy właściciel Jealousy, pubu zakupionego przez Hole’a w poprzednim tomie i inni. Myślałam, że po dramatycznej scenie ucieczki przez kanał, nie da się zrobić nic bardziej nadludzkim wysiłkiem, ale - jak zwykle u Nesbo - byłam w błędzie: w jednej z pierwszych scen nie mogący nic poradzić świadek obserwuje, jak samochód detektywa z nim samym w środku zanurza się w zamarzniętej rzece (i jeśli myślicie o tym, że to twórcza klisza z Jbqbfcnq Ervpuraonpu, to tak, macie rację).
Inne tego autora tu.
#24
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 7, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie
- Skomentuj