Więcej o
prl
Edigey miał ewidentnie jakieś konszachty ze Szwecją, bo to kolejna historia o Szwedach. Tym razem grupka zamożnych przedsiębiorców z żonami, sekretarką i sekretarzem, jako jedynym polskiego pochodzenia, przyjeżdża na wczasy do Zakopanego. Wychodzą na wycieczki górskie z przewodnikiem, a wieczorami z tymże przewodnikiem tańczy żona pana Perssona, bo ewidentnie jest między nimi chemia. Niestety, pewnego wieczora w toalecie przy restauracji, pani Persson zostaje znaleziona martwa, zabita celnym ciosem karate w skroń. Znika też jej unikalna, droga złota bransoletka; co ciekawe, pieniądze i reszta równie kosztownej biżuterii zostaje. Śledztwo prowadzi lokalny porucznik Stanisław Motyka, a Warszawa wspiera go, wysyłając do prestiżowej sprawy „asa nad asami” podpułkownika Janusza Kaczanowskiego. Panowie współpracują, tym bardziej, że mają wspólnego konkurenta - na miejscu szybko pojawia się mówiący łamaną polszczyzną szwedzki reporter, który zaskakująco dużo wie o uczestnikach wycieczki. Finał jest dość zaskakujący, bo po tym, jak wykruszają się kolejni podejrzani i nie zostaje nikt, podpułkownik wygłasza płomienną mowę o mrówkach faraona i zachęca winnego, żeby sam się zgłosił. I winny się zgłasza.
Się je: pstrąga po polsku (za 5 milicyjnych pensji), poza tym tematy kulinarne są omijane.
Się pije: winiak, koniak, wódkę, sok grejpfrutowy, kawę.
Szowinizm powszechny: “zna pan powiedzenie, że kobiety są nieobliczalne”.
Się mówi językami: milicja świetnie sobie daje radę po angielsku i niemiecku.
Inne tego autora.
#82/#23
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday October 19, 2025
Link permanentny -
Tagi:
2025, kryminal, panowie, prl -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Skomentuj
Sąsiedzi zgłaszają, że w piwnicy ich kamienicy nie dość, że ktoś mieszka, to jeszcze pali papierosy i może zaprószyć ogień. Okazuje się, że wyrodna córka Ewa wyrzuciła do piwnicy matkę-alkoholiczkę, bo ta przeszkadza jej w sprawach męsko-damskich. Mija kilka miesięcy, matka została wywieziona do rodziny na wieś, a córka zniknęła. Milicja odnajduje pokawałkowane zwłoki w walizce w dworcowej przechowalni, wszystko pasuje, matka rozpoznaje ciało córki. Niby sprawa zamknięta, ale Szczęsny, który kiedyś zobaczył Ewę, ma wrażenie, że dziewczynę gdzieś spotkał już po tym, jak zaginęła. Akcja przenosi się do Zakopanego, gdzie Szczęsny przebrany za niedowidzącego inżyniera obserwuje gości pensjonatu, w tym Barbarę, atrakcyjną urzędniczkę wydziału kwaterunku z Warszawy. Wybucha afera, kiedy okazuje się, że dama sprzedawała współmieszkańcom przydział na jedno i to samo mieszkanie; nie udaje jej się ująć, znika podobnie jak Ewa kilka miesięcy wcześniej. Kolejny skok w czasie i lokalizacji - w Łodzi ktoś wywołuje, jak to autorka określa, “sztuczne poronienia”, umiera 18-latka. Szczęsny jedzie i tam, bo w trakcie śledztwa padają znane personalia Ewy i Barbary. Tu dla odmiany się nie przebiera, ale wpada w pułapkę, z której ratuje go zakochana w nim od pierwszego wejrzenia 18-letnia licealistka.
Kłodzińska bardzo lubi karkołomne historie z przebierankami, udawaniem kogoś innego, ludźmi-kameleonami, na szczęście na tyle amatorskimi, że milicja czyta w nich jak w otwartej księdze. Są i wątki społeczne - braki na rynku mieszkaniowym, łapówkarstwo, nielegalna kontrola urodzeń (a można przecież legalnie w szpitalu, bo jest ustawa!), alkoholizm i dziedziczone skłonności przestępcze.
Się czyta: gazety w autobusie.
Się je: smażone ziemniaki, bigos, wędlinę, sałatki (na posiedzeniu rady dzielnicowej), jajko w majonezie, tort węgierski, szarlotkę z kremem, kanapki z szynką (droższe niż te z kiełbasą), pasztet, kaczkę.
Się pije: wódkę pod kiszone ogórki i wędlinę, wyborową.
Się nosi: świeczkę do piwnicy, bo kradną żarówki.
Szowinizm powszechny: “Przysłowie usłyszała, a teraz przytacza bez sensu, ot, kobieta.”
Się stosuje nieortodoksyjne metody: milicja kupuje alkoholiczce pół litra, żeby się dało ją przesłuchać, Szczęsny bierze przesłuchiwaną nastolatkę za rękę i czule patrzy jej w oczy, żeby nie bała się podczas zeznań.
Się pali: mazury.
Się leczy wrzody: surowym tartym kartoflem albo krowim łajnem.
Inne tej autorki.
#81/#22
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday October 17, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie, prl
- Komentarzy: 5
”Lesio Kubajek postanowił sobie, że zamorduje personalną” jest genialnym pierwszym zdaniem, bo od razu wiadomo, do czego Lesio zdolny, czy raczej do czego byłby zdolny, jakby udało mu się urzeczywistnić precyzyjne plany przestępstw. I nie, Lesio to nie przedstawiciel półświatka, a utalentowany architekt i prywatnie artysta-malarz. Problem w tym, że swoje problemy z otoczeniem próbuje rozwiązać metodami nieakceptowalnymi przez kodeks karny. Personalną chce zabić, bo ta wrednie podtyka mu codziennie książkę spóźnień; jednego z pracowników pracowni, bo ten ma romans z damą, z którą Lesio chciałby mieć romans. Aktywnie uczestniczy przy planowaniu napadu na pociąg w celu dokonania sprawiedliwości na nieuczciwych uczestnikach prestiżowego konkursu, wreszcie uczestniczy we włamaniu do urzędu miasta, w szczytnym celu, ale zawsze. Dla uczciwości, to nie tak, że tylko tytułowy bohater ma tendencje kryminalne - poza tym w dwóch akcjach uczestniczy cała pracownia, bo każdy z nich nie do końca umie w rozsądek. Jest śmiesznie, może już nie na tyle, żeby śmiać się w głos czy cytować partnerowi co drugie zdanie, ale uśmiechałam się pod wąsem nie raz i nie dwa.
”Lesio” od czasów nastoletnich było moją ulubioną książką, czytałam go co najmniej kilka razy, do dzisiaj niektóre frazy znam na pamięć. I moja korpo kariera w dużej mierze składała się z prób znalezienia się w takim zespole wariatów jak opisana pracownia architektoniczna (bywały różne akcje, do niektórych się nie przyznam). Trochę obawiałam się powrotu po latach i niestety słusznie. Jakkolwiek absurdalne przygody Lesia i pracowników pracowni są zabawne, tak dziś, jako osoba zarządzająca służbowo ludźmi, absolutnie nie chciałabym z Lesiem nie tylko pracować, ale też w ogóle mieć z nim do czynienia. Abstrahując od kontaktu z osobą, która realnie myśli o uśmierceniu kogoś z powodu własnego nieogarnięcia, tak Lesio nie jest ani pracownikiem, ani nawet mężem roku. Regularnie się upija, nie jest w stanie zaplanować rytmu dnia, zleconą robotę wykonuje albo nie, regularnie znika z pracy, więc nie dziwię się, że kierownik pracowni dzwoni w pewnym momencie do psychiatry, bo nie daje sobie rady. Jak to określiła moja H., można go tylko walić ścierką przez łeb.
A jako wisienka - do bycia Lesiem przyznał się Lech Jakubiak.
Inne tej autorki.
#80
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday October 13, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panie, prl, beletrystyka
- Komentarzy: 4
Major Kaczanowski spędza urlop nad morzem. Na dancingu w Międzyzdrojach widzi piękną blondynkę, co prowadzi do zakładu z współbiesiadnikami - major upiera się, że dama jest z Warszawy, zaś jego przeciwnik stawia na Kraków. Kaczanowski prowadzi improwizowane śledztwo, podrywa sympatyczną pannę Krysię ze Szczecina, która spontanicznie udziela mu informacji o pani dyrektorowej Krystynie Niemirowskiej, potwierdzając przypuszczenia majora, że dama jest z Warszawy; zakład wygrany. Major strzela atrakcyjnej pani bardzo udane zdjęcie, mimo że jego znajomi twierdzą, że to przynosi pecha. I rzeczywiście - kilka dni później, 28 sierpnia (przypadek? Nie sądzę) pojawia się informacja o zaginięciu blond Krystyny, prawdopodobnie poszła popływać i utonęła. Major w to nie wierzy i męczy swojego szefa tak długo, aż pułkownik Niemiroch wyraża zgodę na nieformalne śledztwo. I tu pojawia się drugi z regularnych bohaterów u Edigeya - mecenas Ruszyński, znany bawidamek i wielbiciel rudych, co oznacza rywalizację z kochliwym majorem. Okazuje się, że pani Niemirowska była klientką mecenasa, więc ten również włącza się do śledztwa ku irytacji majora. Co gorsze, jego wkład pozwala rozwiązać tajemnicę i odnaleźć przestępcę!
Damsko-męsko: Kaczanowski bez problemu głuszy recepcjonistkę w celu pozyskania informacji, po czym bez żadnych wyrzutów zaczyna się z nią spotykać, udając pracownika ministerstwa; nic to, że chwilę temu miał “tapczan w oczach” na widok pięknej Krystyny.
Się pije: wódkę, piwo pod flaczki, winiaczek na powrót z urlopu, żytniówkę pod golonkę (dietetycznie!), wermut (ulubiony napój Kaczanowskiego), trunki z PeKaO, sklarowaną 5-letnią śliwowicę, koniak na nerwy, gruziniak.
Się je: obiady w smażalni ryb, bo EWP wydaje posiłki tylko między 13 a 14, flaczki w Barze Pod Topielcem, słone paluszki na zagryzkę, wiejską kiełbasę, okonki na masełku, kaszankę, sandacza à la rouge.
Się nosi w torebce: carmeny, watę i papier toaletowy.
Się chłopu należy: wyskoczyć na kielicha, ale zła żona nie pozwala.
Się pomaga: milicja organizuje pomoc dla byłych więźniów - pomaga znaleźć pracę i dba, żeby nie byli szykanowani przez otoczenie.
Się wychowuje córkę: bijąc ją do utraty przytomności i wyrzucając na ulicę, bo zdybano ją z chłopakiem w sytuacji intymnej.
Się cytuje: znane rosyjskie przysłowie “Lubow nie kartoszka”.
Się podejrzewa: przesadnie eleganckiego mężczyznę o bycie pederastą.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#78/#21
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday October 8, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panowie, prl, z-jamnikiem
- Skomentuj
Dyrektor Derbach, zamożny mężczyzna po 50-tce, zostawia na wakacjach żonę i syna, wraca do Warszawy, bo kończy mu się urlop. Dla uczczenia powrotu udaje się do baru w hotelu Europejskim, raju smakoszów, gdzie spożywa pyszny posiłek i poznaje piękną młodą Angielkę, Liz Wight. Jako że jest gościnnym Polakiem, proponuje jej zwiedzanie Warszawy, które oczywiście kończy się w jego mieszkaniu na tapczanie. Nie dziwi go zupełnie, że piękna młoda kobieta nie waha się iść ze starym dziadem na, jak to potem określa Szczęsny, miłosne pitigrili (sic!), za to jest absolutnie zaskoczony, kiedy pojawia się szantażysta, okazując mu dowody miłosnych zapasów z panną nie dość, że w jego sypialni, to jeszcze w szlafroczku jego małżonki. Płaci, ale w pewnym momencie odmawia, sprawa cichnie do momentu, kiedy w jego drzwiach pojawia się kapitan Szczęsny ze zdjęciem zamordowanej dziewczyny i negatywem z reportażem przygód pięknej Liz z panem Derbachem.
Sprawę udaje się wykryć, bo szantażysta dywersyfikuje źródła utrzymania i oprócz fotografowania klientów swojej “podopiecznej” zleca też kradzieże narkotyków, które potem sprzedaje “hipom”. Milicję na jego ślad naprowadza dziwnie zachowujący się narkoman, niejaki Donat Chciuk; chłopak niespecjalnie kontaktuje, dzieli się mądrościami w stylu “genetyka transformacji ujawniła u niego tylko 11 chromosomów, dlatego ma negatywne faksymilia”, ale daje się podpuścić Szczęsnemu i jak po sznurku prowadzi do złoczyńcy.
Się je: Jajko mollet, barszcz z paszczecikiem, kaczkę pieczoną, pieczarki w kokilce, tort hiszpański, polędwicę, sardynki, masło, tort serowy (?), szynkę (a resztki może wziąć sobie sprzątaczka, biedna kobieta z mężem pijakiem), czekoladową bombonierkę (przyniesioną na ugłaskanie żony).
Się pije: kawę i sok z czarnej porzeczki, francuski koniak, whisky White Horse, kawę marago, neskę na otrzeźwienie, wódkę na stres.
Się używa: mydła yardleya, ale tylko na własny użytek, żona i dziecko tylko zmarnują.
Inne tej autorki.
#73/#18
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday September 26, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie, prl
- Skomentuj
Major Wyganowicz, oficer kontrwywiadu, zauważa w pociągu do Budapesztu dziwną scenkę - współpasażer wychodzi z wagonu dla palących, żeby zapalić i do tego bierze ze sobą gazetę. To wystarcza, żeby major nabrał podejrzeń, że jest jakaś krzywa akcja; podejrzenia się potwierdzają, bo mężczyznę zagaduje obcokrajowiec, ewidentnie prosi o ogień, w celu odpalenia papierosa uwalnia rozmówcę na chwilę od gazety, a potem się okazuje, że miał zapałki. To wystarcza, żeby major użebrał u swojego szefa prywatny wyjazd na Węgry, bo na gazecie znalazł zanotowaną nazwę restauracji - tytułową Matrózcsarda i dzień oraz godzinę. Long story short, akcja godna Bonda - zasadzki, pościgi, zamachy, strzały i wybuchy, bójki, piękna dziewczyna w tarapatach, wmanerowana przez gang we współpracę, sojusznik z przyjaznego węgierskiego wywiadu, mówiący idealną polszczyzną, a w finale spektakularna akcja, dzięki której wykradzenie polskiej myśli technicznej i sprzedaż jej wrogowi z RFN się nie powiodło.
To książka do przewracania oczami, zabili go i uciekł, cudowne zbiegi okoliczności i zrządzenia losu. Polak jest bohaterem, nie waha się dowalić do pikantnej zupy rybnej dodatkowej papryki, żeby nie wyjść na mięczaka. Kobiety patrzą na niego z przyjemnością, mimo że nie jest pierwszej młodości, a atrakcyjna aktorka nie waha się wyrazić wdzięczności w oczywisty sposób, przed czym major się bynajmniej nie broni, mimo że ma żonę (co w delegacji, to nie zdrada). W tle spacer po Budapeszcie, ewidentnie pisane z mapą pod ręką - mosty, dzielnice, wyspy na Dunaju, ulice i atrakcje.
Się je: jajecznicę na szynce, popijana pilsnerem, piekielnie ostre halaszle, specjalność siedmiogrodu - kawałki pieczonego mięsa i kiełbasy z frytkami, papryką i innymi sałatkami.
Się pali: carmeny.
Się pije: pilznera, kekfrankos, tokaj, palinkę, herbatę - ale trzeba przywieźć sobie z Polski, bo na Węgrzech nie mają, wino z sokiem pomarańczowym i ginem (niesmaczne), medoc noir , jarzębiak (też przywieziony z Polski), różową kadarkę, tokaj aszú pięcioputtonowy.
Się handluje w ramach handlu kompensacyjnego: polskie turystki sprzedają chusteczki, prześcieradła i ręczniki przed DT Corvina w Budapeszcie, a Węgierki - sweterki i rajstopy w Zakopanem pod Gubałówką.
Inne tego autora.
#72/#17
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday September 24, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj