Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

The Gentlemen

Upadły dziennikarz Fletcher (Grant) odwiedza niespodziewanie Raya Smitha (domyty Hunnam) i kolorowo opowiada mu swój najnowszy scenariusz. Otóż niejaki Mickey Pearson (McConaughey) prowadzi imperium marihuany w Wielkiej Brytanii. Skumał się ze zubożałą szlachtą i na terenie ich sporych posiadłości utrzymuje szereg farm z roślinnością, a wszyscy mają udział w zyskach. Tyle że już nie chce, planuje sprzedać przedsięwzięcie i iść na emeryturę, tyle że napotyka na cały szereg problemów - lokalizacja jednej z farm zostaje skompromitowana, a potencjalny kupiec sugeruje znaczne obniżenie ceny. Szalona akcja poskładana z kawałków przez Fletchera zaczyna się zaskakująco spinać, kiedy okazuje się, że Ray jest prawą ręką Pearsona i umie sobie uzupełnić brakujące fragmenty.

Może nie jest to “Przekręt”, ale tak samo w błyskotliwym montażu film łotrzykowski, pokazujący z różnych perspektyw te same wydarzenia, które za każdym razem coraz bardziej wyjaśniają sytuację. Do tego Ritchie ma nieustająco świetny zmysł do muzyki, scenografii i do aktorów - w zasadzie każdy był obsadzony idealnie, ale moje czarne serduszko skradł Colin Farrell w roli sprawiedliwego i prostolinijnego Coacha. Wybaczam nawet pewien recycling wątków z poprzednich filmów (dlaczego świnia…), bawiłam się doskonale.

W tym uniwersum osadzony jest serial pod tym samym tytułem. Tym razem imperium hodowli marihuany należy do rodziny Glassów - ojca w więzieniu i zarządzającej w imieniu córki, Susie. Dowiaduje się o tym dość nagle diuk Eddie Halstead, drugi syn i żołnierz, który niespodziewanie dziedziczy tytuł i majątek oraz współpracę z Glassami. Niby dochód się przydaje, ale jednocześnie trzeba rozwiązać wiele problemów - zwrócić długi lekkomyślnego pierworodnego i naprawić to, co zepsuł; rozwiązać problem kradzieży i niewywiązania się z umowy; wywieźć towar do Unii (wszak Brexit!) czy wreszcie wejść w konflikt z konkurencją. I tu początkowo niechętny całej imprezie diuk zaczyna się doskonale odnajdywać.

Ja wiem, że to serial rozrywkowy i dowozi, podobnie jak film, niestety chyba jestem stara i miałam dwie przeważające myśli. Pierwsza to Eat the Rich, brytyjska szlachta nie jest szczytem stworzenia, druga - niepokojąca była ewolucja niby moralnego i szlachetnego diuka, który obruszał się, kiedy jego zdaniem niepotrzebnie został usunięty świadek przestępstwa, do super gangusa, nie stroniącego od przemocy, bo cel. Oczywiście obejrzę kolejne sezony, ale jednak tej rzeczywistości - w przeciwieństwie do filmowej - nie kupuję.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 16, 2024

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


O dostępie do wody

[11-13.08.2024]

W Porto nie było aż tak gorąco, ale na tyle, żeby z przyjemnością pomyśleć o kąpieli i plażingu. Odwiedziłam kilka plaż na północ od ujścia rzeki Duoro i nie byłam rozczarowana.Przy kamienistej Praia do Aquário jest przyjemny bar, gdzie drinki i przekąski, podobno dobre miejsce na zachody słońca. Tego dnia było śmiesznie, bo chłodno w samym Porto - rano mgły i temperatura poniżej 25 stopni, a nad oceanem ściana gorącego powietrza przy nieco zachmurzonym niebie. Nieco na północ, za Praça de Gonçalves Zarco, jest przepiękna piaszczysta, i jak mówię, że piaszczysta, to uczciwie, drobny złoty piaseczek, Praia Internacional. Są muszelki, a ludzie zbierają do wiaderek jakieś jadalne tałatajstwo ze skał. Tu trafiłam na słonko, które w pewnym momencie zaczęło się zasnuwać surrealistyczną mgłą, bez straty na temperaturze, zakrywając okrągły budynek Porto Leixões Cruise Terminal i dochodząc do Castelo do Queijo (tak, naprawdę nazywa się to Zamek Ser). Protip: można za nieduże pieniądze parkować pod rondem. Na wybrzeżu też trafiliśmy do najlepszej śniadanowni w Porto (o innych niebawem), tuż przy parczku Jardim do Passeio Alegre. Nastolatka była obiektem westchnień pięknego labradora, który próbował pozbawić ją pieczywa, na szczęście bez efektu. Opodal kończyły trasę zabytkowe drewniane tramwaje, można było oglądać bez przerywania posiłku.
Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 14, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: porto, portugalia - Skomentuj


Futurama

1999. Philip J. Fry, dowoziciel pizzy, w Sylwestra dostarcza zamówienie do laboratorium, niestety zamówienie jest żartem (I. C. Wiener), a przez przypadek pechowiec ląduje w zamrażarce, gdzie budzi się 1000 lat później. Zakwalifikowany przez sfrustrowaną doradcę pracy, jednooką Leelę, jako doręczyciel, chce uciec przeznaczeniu, odnajduje swojego potomka, profesora Farnswortha i zaczyna pracę w jego firmie kurierskiej wraz z Leelą. W wesołej, choć nieco dyletanckiej ekipie jest już asystentka profesora, Marsjanka Amy, krabopodobny doktor Zoidberg, Hermes - księgowy i mistrz limbo oraz Bender, robot ze specjalnością zginanie, złymi nawykami i skłonnościami samobójczymi. Przez kilka sezonów (aktualnie czekam na sezon 10, już we wrześniu 2024) bohaterowie spotykają mniej lub bardziej zabójczych kosmitów, zakochują się, uczestniczą w kataklizmach lub je wywołują, poznają dość dramatyczne fakty z przeszłości i przyszłości, podróżują w czasie i generują różne paradoksy, irytują robo-diabła, a i jeszcze czasem dostarczają przesyłki. Uwielbiam każdy odcinek, żarty poniżej pasa i w stylu “e, nie zrobią tego, o, jednak zrobili”, liczne przewrotne odniesienia do historii i kultury, czasem bywa lirycznie i wcale nie głupio. Źródło memów i tekstów, które na trwałe wpisały się (co najmniej w moją) popkulturę. Obejrzałam po raz drugi, a kawałkami trzeci, te odcinki, które oglądałam lata temu i z równą radością nowe, wcale nie gorsze.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 11, 2024

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Jesmyn Ward - Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie

Kolejny epizod z Bois, małego miasta pod Nowym Orleanem. Jojo ma 13 lat, młodszą siostrę Kaylę i za rodziców uważa Tatkę i Mamcię, mimo że to jego dziadkowie. Prawdziwi rodzice - czarna Leonie, która została matką w bardzo młodym wieku i biały Michael, aktualnie odsiadujący wyrok za narkotyki - niespecjalnie się w rolach matki i ojca spełniają. Leonie pracuje w barze nieopodal, głównie zainteresowana jest rekreacyjnymi narkotykami i myślami o ukochanym Michaelu, który niebawem wychodzi warunkowo i jeśli by mogła, zostawiłaby dzieci, żeby być tylko z ukochanym. Nietypowy acz stabilny układ zaczyna się chwiać, kiedy Mamcię, znachorkę i uzdrowicielkę, zaczyna niszczyć rak. Wbrew woli seniorów i samych dzieci, Leonie zabiera dzieci i koleżankę z pracy, żeby odebrać z więzienia Michaela. Podróż, w którą wyruszają, zmieni wiele rzeczy. Zarówno Jojo i Leonie, jak się okazuje, obdarzeni są umiejętnością widzenia zmarłych; Leonie zażywa narkotyki, żeby widzieć swojego ukochanego brata, Danego, zabitego “przypadkiem” przez kuzyna Michaela, Jojo zaś przy więzieniu widzi ducha Bogasia, chłopca, który odsiadywał tam kiedyś wyrok z Tatką, wbrew swojej woli poznaje mroczną przeszłość swojej rodziny. Jednocześnie przy pierwszym kontakcie z ramieniem sprawiedliwości widzi, że nic się nie zmieniło. Śmierć Czarnych wsiąkła w ziemię czarnego Południa, współczesny świat jest zbudowany na nierozliczonych krzywdach. Nie da się zachować niewinności, nawet ukochany Tatko był świadkiem i robił rzeczy, o których nie chce mimo upływu lat mówić.

Ta powieść jest traktowana jako najlepsza z cyklu, do mnie jednak nie przemawia jak inne, może za sprawą realizmu magicznego, użytego jako narzędzia fabularnego. W zasadzie w każdej opowieści Ward pokazuje przyspieszone dojrzewanie, za sprawą kataklizmu, ciąży, rodzinnej traumy czy konieczności zaplanowania przyszłości, niekoniecznie trzeba tutaj duchów i nadprzyrodzonych umiejętności. Mimo mojej osobistej niechęci, to bardzo mocna, ciężka historia o tym, czego się nie mówi.

Inne tej autorki.

#71

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 9, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Baby Reindeer

Richard jest aspirującym, chociaż niespecjalnie zabawnym komikiem, zarabia pracą w pubie. Któregoś dnia oferuje samotnej, smutnej kobiecie herbatę gratis, co staje się przyczynkiem do zaprzyjaźnienia się tych dwóch osób. Martha zaczyna odwiedzać pub codziennie, stroi się, żartują, koledzy swatają ich ze sobą, idą na randkę… Czy tylko tak się jej wydaje, bo cała sytuacja w oczach Richarda wygląda zupełnie inaczej. Dość szybko traci zainteresowanie dziwną, nieatrakcyjną, często mijającą się z prawdą kobietą, chociaż ta prawi mi miłe komplementy i usiłuje grzecznie ją zniechęcić. Problem w tym, że ona już zaplanowała im przyszłość i nie reaguje nawet na mniej grzeczne prośby, żeby się oddaliła. Tak zaczyna się nie pierwszy paskudny okres w życiu mężczyzny, który boi się swojej niestabilnej stalkerki, skuteczniej rozwalającej mu życie prywatne i zawodowe. Nie pierwszy, bo w trakcie kolejnych odsłon tej historii okazuje się, że Richard był już wcześniej skrzywdzony i zastraszony, a jego zachowanie w stosunku do Marthy - to zachowanie, przez które widzka przed ekranem udziela porad, żeby nie, uciekaj - ma swoje przyczyny.

Aktualnie w powietrzu są pozwy, bo osoba, która sama poinformowała świat, że jest pierwowzorem Marthy, uważa, że określenie serialu jako prawdziwej historii jej uwłacza. Nawet zakładając jakieś przejaskrawienie dla ubarwienia czy inną licencję poetyczną, serial jest przerażającą opowieścią o przemocy, przed którą nie ma jak się bronić. Raz, że jest nietypowa, bo mężczyznę prześladuje kobieta, dwa, że do pewnego momentu Richardowi wstyd jest w ogóle kogokolwiek poprosić o pomoc czy nawet przyznać, że został skrzywdzony (i jak jesteście wrażliwe, scena, kiedy mówi rodzicom o tym, co się zdarzyło, łamie serce), trzy, że pomoc systemowa jest oględnie mówiąc nieskuteczna oraz zgłaszający jest raczej zniechęcany, wreszcie cztery, że sam Richard niektóre sytuacje prowokuje, mniej lub bardziej świadomie. Jest sporo scen drażniących jak zgrzytanie paznokciami po szybie, sporo przykrych i triggerujących, zdarzają się elementy komiczne, ale nie ma równowagi.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 8, 2024

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4


Porto - Jardins do Palácio de Cristal

W ubiegłym roku odkryłam, że do Lizbony da się polecieć z Poznania i w Lizbonie da się miło spędzić czas, ale do tego wrócimy. Na dobry początek z Lizbony pojechałam do Porto, bo nie byłam. I powiem Wam, że jak L. jest piękna, majestatyczna i ogromna, tak Porto ma klimat - i to dosłownie - jest o te robiące różnicę kilka stopni chłodniej), jest mniejsze i takie do życia. Znalazłam tzw. duplex - oddzielny piętrowy domek z jednym apartamentem w środku, który z wad miał mnóstwo schodów, ale znacznie więcej zalet: balkon z widokiem, przemiłego właściciela, który przygotował listę must-have w mieście (dzięki czemu mogę podsumować, CNW) oraz doskonałą lokalizację kilkaset metrów od przepięknego parku z Widokiem (“W” zamierzone).

W parku wprawdzie nie ma już Kryształowego Pałacu, który w latach 50. zastąpiła hala identyko jak poznańska Arena, ale są pawie, kury, kaczki, gęsi, brzydkie gęsi i mewy. Oraz z jednej strony widok na zabytkową dzielnicę Ribeira i Vila Nova de Gaia po przeciwnej stronie Duoro, z drugiej fantastyczny widok na Ponte da Arrábida, piękny o poranku (czasem we mgle), piękny o zachodzie słońca. I ten park jest taki codzienny, rano biegacze i zraszacze, wieczorem piknik, para uprawia akrojogę na kocu, dzieci biegają za ptactwem, kwiaty, trawa, a po zapadnięciu zmroku kino letnie w sobotę. Chodziłam bladym świtkiem, rodzinę zabrałam na zachód słońca, b. zadowolona. Nie ma tłumów, nie trzeba biletów.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 7, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: portugalia, porto - Skomentuj


Jennifer Egan - Domek z piernika

Niby nasz świat, ale nie do końca, dodatkowo część wydarzeń dzieje się w bliskiej przyszłości. Bix Bouton wymyślił w latach 90. Mandalę, pierwowzór sieci społecznościowej, która zdominowała życie ludzi. Kilkadziesiąt lat później dodał nową opcję - skan pamięci, pozwalający anonimowo zobaczyć, jak widzą człowieka inni. Z jednej strony świetna robota - z bezstronnych relacji przypadkowych świadków można było wyjaśnić trochę zbrodni i tajemnic, z drugiej strony to jednak to są osobiste wspomnienia, czasem nieprzyjemne, bez cenzury. Można w tym nie uczestniczyć, ale nie ma możliwości całkowitego zatarcia swojej historii.

Na tym uniwersum można by ulokować jakąś ciekawą historię, ale zamiast tego dostałam kilkanaście opowiadań, czasem luźno związanych z Bixem, jego rodziną, rodziną Mirandy Klein, której badania wbrew jej woli przyczyniły się do rozwoju technologii Mandali oraz krewnych i znajomych królika. Czasem pokazane są różne strony tej samej historii, czasem są zupełnie niezależne i niejednoznaczne (na przykład wycięta żywcem z “Dollhouse” szpiegowska akcja Lulu, która nie wiadomo co robi, ale w efekcie wraca z tajemniczym implantem w mózgu). Jedne są ciekawe, inne nużące, dość szybko straciłam zainteresowanie rozrysowaniem grafu powiązań. To nie jest zła książka, ale zestawienie futurystycznej wizji, w teorii pozwalającej na dotarcie do dokładnej relacji z przyszłości, z zupełnie przyziemnymi narracjami przypadkowych ludzi, które finalnie nie spinają się w jakąś całość.

#70

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 6, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panie, sf-f - Skomentuj


Zofia Kaczorowska - urlop z mordercą

Ida Czerska w Powstaniu Warszawskim straciła ukochanego, pozostała po nim nieślubna córka, Monika. Po dłuższej tułaczce w odium wstydu i nieudanym małżeństwie, wypalona i skupiona tylko na tym, żeby nie było gorzej, odrzucając propozycje związków i zmian, pracuje jako księgowa w jednym z warszawskich przedsiębiorstw, a jej dorosła już córka kończy studiować anglistykę. Wtem dostaje od zwierzchniczki propozycję wyjazdu na urlop do Bułgarii. Waha się, że decyduje się na wyjazd, a dodatkowo do tej pory nie lubiąca jej szefowa pożycza jej kilka kolorowych zagranicznych szmatek na wyjazd, w tym niebieskie ponczo. Wakacje są cudowne, chociaż dziwi Idę snujący się za nią Niemiec, który chce się z nią spotkać. Są cudowne do ostatniego dnia, kiedy Ida dowiaduje się, że jej współlokatorkę, której pożyczyła na ostatni dancing feralne niebieskie ponczo, zamordowano. Wraca i zaczynają się dziać dziwne rzeczy - znika Teresa, szefowa, jej były mąż okazuje się być mężem Teresy i prosi o zwrot rzeczy po niej, ktoś ją śledzi, wreszcie jej córka poznaje dziwnego Amerykanina i się w nim zakochuje. Jednocześnie narracja przechodzi na inne osoby, w których czytelniczka domyśla się byłego męża i jego partnerki, którzy snują jakąś karkołomną intrygę.

Się pali: mentolowe.

Się pije: koniak, lokalne wino, szampan, czarną kawę.

Się je: sałatkę z ogórka, pomidora i papryki (w Bułgarii), pierogi ze śliwkami (ciotka Barbara), melbę (w kawiarni), kremówki (w Bristolu), brzoskwinie ze straganu.

Się smaruje: nogi oliwą w celu równomiernego opalania.

Się ratuje: ofiarę stukniętą w głowę za pomocą tabletki cardiamidu.

Szowinizm powszechny: to typowe, że kobiety się nienawidzą, nie ma co dochodzić czemu, tak mają i tyle. Magia zagranicznych strojów działa na każdą kobietę bez względu na poziom intelektualny, to wyznacznik kobiecości. Dodatkowo większość kobiet jest niespostrzegawcza i nie zauważa nic dokoła siebie.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#69/#9

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 5, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem - Skomentuj


Irena Matuszkiewicz - Nie zabijać pająków / Czarna wdowa atakuje

Małe miasteczko, a nawet obrzeża, upalny czerwiec. Obok siebie stoi zapuszczona kamienica, zwana Sejmikiem, z eklektyczną grupą lokatorów oraz dworek. Właścicielka dworku, Korczyńska, remontująca go w celu uruchomienia pensjonatu, również mieszka w Sejmiku wraz z przyjaciółką Adą i jej małym synkiem, Mieszkiem[1]. Utrapieniem kamienicy jest małżeństwo Pająkowskich, byłych funkcjonariuszy - oboje są niemili, przeraźliwie praworządni, inwigilują wszystkich i zgłaszają każdą pierdołę na policję - tupiące koty, defekujace psy, siadanie na ogrodzeniu trawnika, wózek na klatce schodowej. Dlatego, kiedy w lesie opodal zostają znalezione zwłoki Pająkowskiego, nikt się nie dziwi. Do akcji wkracza komisarz Jacek Dyna, wiecznie głodny człowiek z nadwagą, którego żona właśnie odchudza wbrew jego woli. Co ciekawe, żona denata wcale nie jest chętna do współpracy i traktuje policję tak samo źle jak wszystkich innych. Spory wachlarz różnych typów - rodzina pijaczków, atrakcyjna sekretarka, przedsiębiorca-kobieciarz, emerytowana nauczycielka starej daty, pyskata nastolatka z niepełnosprawnością fizyczną - utrudniają śledztwo, bo każdy coś ukrywa, a dodatkowo w lesie feralnego dnia byli prawie wszyscy. Najbardziej mylącą rzeczą są diabelskie rogi, własność synka Ady, które zostają znalezione przy zmarłym.

[1] Uczciwie mieszka, nie że jakieś LGBT-y zatracone. Ada była kiedyś przyjaciółką jej zmarłego w wypadku syna, panie się polubiły, mąż Ady aktualnie jest na trzyletnim kontrakcie w Stanach, a dodatkowo przyjaciółka jest z zawodu hotelarką.

W drugiej części od poprzednich wydarzeń minęło pół roku, pensjonat już funkcjonuje. Dotychczasowa oponentka - wdowa Pająkowa - pracuje jako ochroniarka i chociaż dalej nie jest przemiłą osobą, tak lubi się z małym Mieszkiem. Na Sylwestra ma się pojawić spora grupa pracowników międzynarodowej firmy na huczne zamknięcie roku, w okolicach wigilii przyjeżdża też samotna, schorowana pani Eliza. Impreza sylwestrowa zaczyna się niefortunnie, bo ekipa pojawia się w innym składzie niż planowany - przyjeżdża znienawidzona żona dyrektora, a nie pojawiają się mężowie dwóch pań, do tego suknia balowa dyrektorowej zostaje uszkodzona. Po fajerwerkach podpite towarzystwo się rozprasza, mimo próby kontroli znika dyrektorowa i zostaje znaleziona martwa jakiś czas później. Spanikowani pracownicy zaczynają się kłócić, znika kolejna osoba, również ze skutkiem śmiertelnym, Ada i Korczyńska wraz z Pająkowską zaczynają własne śledztwo. Mniej tutaj Jacka Dyny, mniej też jego komentarzy o typowo kobiecym zachowaniu (z błyskotliwymi uwagami w stylu, że po komplementach kobiety otwierają się jak puszki konserw), śledztwo toczy się nieco w kuluarach, a w finale wszyscy spotykają się na imieninach małego Mieszka, którego nie do końca zrozumiałe obserwacje pozwalają wyjaśnić tajemnicę.

I to są bardzo przyjemne kryminały, nie wybitne, troszkę może odrealnione (jednym z wątków są sprawy spadkowe, gdzie żona po śmierci męża płaciła podatek za odziedziczoną nieruchomość, potem przekazując synowi nieruchomość, syn zapłacił podatek, zaś po śmierci syna matka nie podjęła czynności spadkowych, żeby po raz trzeci nie płacić podatku; to tak nie działa). Dyna bywa nieco irytujący ze swoją żarłocznością, sarkający na żonę, którą martwią jego dramatyczne wyniki badań, ale jednocześnie też jest ludzki ze swoim ukradkowym wyjadaniem kabanosów z lodówki. Intrygi są wiarygodne, śledztwa rzetelne, chętnie zajrzę do innych kryminałów autorki.

#67-68

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 4, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie - Skomentuj


Anatomia upadku

Francuskie Alpy, górski domek z dala od cywilizacji, zima. Do mieszkającej na tym odludziu pisarki Sandry przyjeżdża studentka, które chce z nią zrobić wywiad. Wywiad się niespecjalnie udaje, bo mąż Sandry, Samuel, włącza bardzo głośną muzykę i hałasuje przy remoncie. Studentka odjeżdża, 11-letni niedowidzący syn Daniel wychodzi na spacer ze swoim psem-przewodnikiem, Sandra zamyka się w gabinecie, żeby pracować, hałas trwa dalej. Gdy Daniel wraca ze spaceru, potyka się o ciało swojego ojca, który wypadł z poddasza i ewidentnie nie żyje. To zdarzenie rozpoczyna śledztwo i finalizujący je proces, który ma określić przyczynę śmierci Samuela. Samego śledztwa w filmie nie ma dużo, znacznie więcej czasu pokazywany jest proces, podczas którego szczególną rolę mają zeznania Daniela, jedynego “świadka” tego dnia. Opcji jest niewiele ze względu na lokalizację i brak śladów - albo Samuel uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, albo popełnił samobójstwo, albo został zabity przez syna lub żonę. Nie ma dowodów i powodu na to pierwsze, za to wiwisekcja związku Niemki Sandry i Francuza Samuela pokazuje, jak wiele konfliktów między nimi było.

Film nie pokazuje ostatecznie, co się stało. Ale nie jest to o tyle istotne, bo skupienie na tym, co wychodzi podczas procesu - jaką żoną i matką była Sandra, jakim ojcem i mężem był Samuel, jaki wpływ miał wypadek Daniela na ich związek, jaką barierą była kwestia języka (rozmawiali najczęściej po angielsku, bo Samuel nie znał niemieckiego, a Sandra słabo mówiła po francusku), czy oboje byli spełnieni w swojej karierze, wreszcie czy istniały powody, żeby zdarzyła się tragedia. Można oczywiście przenieść sobie całą sytuację na własne doświadczenia, analizując, jak wygląda związek z perspektywy osób trzecich, jak drobne rzeczy mogą wyeskalować do przemocy, jak warunkowa zgoda na coś może stać się zarzewiem konfliktu. Wreszcie syn, mimowolny świadek - stracił ojca, mógł stracić również matkę w przypadku wyroku skazującego. Czy kilkunastoletnie dziecko powinno zeznawać? Czy jest wiarygodne? Jakie konsekwencje dla niego ma udział lub zakaz udziału w procesie? Nie będę analizować, czy według polskiego czy francuskiego prawa tak to powinno wyglądać, to nie jest istotne; z psychologicznego punktu widzenia to trudna sytuacja. Świetny aktorsko, bardzo oszczędny w formie, nie żałuję oglądania, aczkolwiek nie jest to film do oglądania ponownie (a z małymi zmianami mógłby).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 3, 2024

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj