Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Major Szczęsny łamie sobie głowę, jak może znaleźć bezczelnego mordercę trzech osób, które nie są ze sobą w ogóle związane - utytułowany profesor akademicki na progu emerytury, rzutki biznesmen ze Szczecina i piękna kobieta sukcesu. Tym bardziej jest zirytowany, że morderca po każdej zbrodni wysyła list, gdzie chełpi się tym, co zrobił i wyśmiewa wysiłki milicji. Oczywiście sprawę rozwiązuje się po części dzięki przypadkowi - znajomy jubiler opowiada o koledze, którego odwiedził dziwny klient i wypytywał o pochodzenie słowa “diament”; morderca zostaje okradziony przez dwie damy z półświatka o dźwięcznych ksywkach Atrofia i Atonia i trafia do akt, bo milicja po nalocie znajduje jego dokumenty; podczas obserwacji jednej z ofiar ucieka nieostrożnie do mieszkania sąsiadów i dzięki temu milicja może sporządzić jego portret pamięciowy. Narracja przeplata szczegóły śledztwa i punkt widzenia przestępcy, żeby w finale po pościgu przez pół Polski pokazać cały proces mordercy, gdzie dużo mówi się o jego problemach psychicznych i zawiści jako motoru popychającego do zbrodni.
Się nosi: futra i futrzane czapki.
Się je: tort Sachera z bitą śmietaną (w Wiedniu), pieczoną mieszankę z mielonych wątróbek, chleb z zimnym schabem i keczupem, kanapki z salami, pastą łososiową, sardynką i camembertem, do tego sałatkę jarzynową, jajeczka w majonezie (na domówce u biznesmena), dwa jajka w szklance (w barze mlecznym, dlatego dzielnicowy - wielbiciel potrawy - miał ksywę Jajeczko), jajka a la madrileña (w sobie pomidorowym, zapiekane z serem, w - a jakże - Madrycie), kotlet cielęcy, barszcz z pasztecikiem, schab po myśliwsku ze śliwkami (w restauracji), kawałki bułki z pasztetem (prowizorycznie, podczas ucieczki).
Się pije: denaturat pod chleb i ogórek kiszony, czystą wodę (w wiedeńskiej kawiarni), piwo do obiadu, koniak, mrożoną wódkę, whisky White Horse, tanie białe wino (w Madrycie), winiak (na podryw), kawę po obiedzie, oranżadę (do popicia bułek).
Się pali: radomskie.
Się odnotowuje problemy społeczne: życie półświatka, którego nie ma sensu karać czy im pomagać, bo i tak przepiją
Metody śledcze: branie dziecka za ręce podczas przesłuchania, żeby dodać mu odwagi, udawanie hydraulików, żeby wejść do mieszkania podejrzanego (nie można stosować wieczorem).
Epoka: w szafce w pracy pracownik trzyma mydło, papier toaletowy i ręcznik, bo nie ma wspólnych; sąsiadka spieszy się, bo ma zamówioną kolejkę w mięsnym; fraza o szachu perskim zostaje dowcipnie spointowana, że nie Persja, a Iran, nie Szach, a Khomeini; się nosi latarkę do piwnicy, bo kradną żarówki.
Się cytuje: pisarza Simonowa (nie, nie Sofronowa), wschodnie mądrości.
Inne tej autorki.
#70/#16