Śliczne od pierwszego wejrzenia. Scenograficznie wygląda jak mroczne "Pushing Daisies", a klimatycznie - jak wampiry i wilkołaki razem wzięte. Scenariusz każdego odcinka zakłada, że motyw ze starogermańskiej baśni pojawia się uwspółcześniony w Portland, a Nick Burhardt - detektyw lokalnej policji, który nagle się dowiaduje, że jest pogromcą mitycznych stworów - rozprawia się z każdym po kolei. Jest to trudne, ale nie niemożliwe, bo umierająca ciotka zostawia mu w spadku arsenał pełen skomplikowanej broni, flaszki z truciznami i eliksirami oraz bogato wyposażoną biblioteczkę w języku niemieckim. Na poziomie serii oprócz poszczególnych "baśni" i stworów w każdym odcinku, w tle dzieje się skomplikowana intryga jeszcze z czasów pradawnych, bo nie tylko Grimm poluje na pół-ludzi pół-zwierzęta, ale też i ktoś poluje na Grimma.
Nick ma pecha, bo niespecjalnie może się swoją zdolnością podzielić z otoczeniem - boi się, że dziewczyna i partner z wydziału niespecjalnie uwierzą w historię, że umie zobaczyć wokół siebie nie-ludzi. Szczęśliwie już w pierwszym odcinku pozyskuje Monroe, zreformowanego wilkora-wegetarianina, uprawiającego jogę i grającego na instrumencie smyczkowym. Wilkor jest mocnym punktem serialu - jest ironicznym i wygadanym erudytą, nie wygląda na kogoś, kogo przodkowie zajmowali się gonieniem i mordowaniem ludzi i zwierząt. Dla mnie to mocny plus dla serialu, bo bez wilkora jest dość przeciętny.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 1, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 4
Inspektor Grant miał pecha, bo goniąc przestępcę wpadł do otwartego włazu kanalizacyjnego i się srodze poturbował. Leży w szpitalu, bo ma uszkodzony kręgosłup i gapi się w sufit, co go niesamowicie frustruje, a życzenia od znajomych, a nawet od przestępców dżentelmanów nie poprawiają mu humoru. Znajoma aktorka przynosi mu całą serię historycznych portretów, żeby potrenował policyjną umiejętność rozpoznawania twarzy ludzi uczciwych i przestępców. Po obejrzeniu portretu Ryszarda III (oskarżanego o zamordowanie dwóch książątek) Grant ma na tyle duży dysonans poznawczy, że rozpoczyna z pomocą szkolnych podręczników pielęgniarek, a potem z sympatycznym amerykańskim naukowcem Carradinem śledztwo w sprawie wyjaśnienia, co stało się kilkaset lat temu.
Oczywiście wystarczy zajrzeć na wikipedię, żeby stwierdzić, że Carradine z Grantem nie zostali wielkimi odkrywcami prawdy, ale śledztwo, choć prowadzone ze szpitalnego łóżka, jest zgodne ze wszystkimi policyjnymi regułami - ważne są ślady, źródła pisane, ustalenie, kto najbardziej zyskuje i przygotowanie portretu psychologicznego uczestników dramatu. Bez plotek, pomówień, świadectw z drugiej i trzeciej ręki. Zmęczyłam się nieco, bo nie darzę wielką estymą historii Wielkiej Brytanii, a co najmniej ćwierć tomiku to wypisy z podręczników i dokumentów historycznych.
Inne tego autora, inne z tej serii:
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 29, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, panie, cwa, mwa, kryminal, z-jamnikiem
- Komentarzy: 2
Klasycznie u Keyes kilka elementów układanki - tym razem wszyscy bohaterowie mieszkają (bądź okazjonalnie bywają) w jednym budynku, przy Star Street 66, Dublin 8.
Katie (wyglądająca jak seksowna nauczycielka) ma 40 lat i jest w nieformalnym związku z Conallem, specjalistą od zwolnień grupowych i adaptacji. Conall się specjalnie nie angażuje, a Katie zdaje sobie sprawę, że wprawdzie 40-tka to nowa 20-tka, ale na wybór całkiem nowego partnera życia może być już za późno.
Maeve i Matt bardzo się kochają, ale żyją w przedziwnym związku pełnym uników, celebrowania wspólnych śniadań, spisywania codziennie dobrych uczynków i błogosławieństw. Raz w tygodniu Maeve spotyka się z terapeutką. Oboje też - niezależnie od siebie - jeżdżą pod budynek firmy tworzącej software i przyglądają się jednemu z jej pracowników.
Pyskata taksówkarka Lydia oszczędza, więc wynajmuje mieszkanie wspólnie z Andrzejem i Janem - robotnikami z Polski. Robi sobie długie listy rzeczy, których nienawidzi (i mimo swojej długości nie są kompletne). Nazywa Andrzeja i Jana "kapustami" oraz używa słów kończących się na "-sk", więc oni także jej nie cierpią. Tyle że któregoś dnia Lydia ląduje w łóżku z Andrzejem; ot, tak wpadli na siebie.
84-letnia Jemima czeka na przyjazd adoptowanego syna, Fionna, ogrodnika, który rozpoczyna karierę w telewizji. Fionn, przystojny złotowłosy 30-latek ma rękę do roślin, a poza tym zakochuje się w każdej napotkanej kobiecie - Rosie, irlandzkiej dziewczynie Andrzeja, Maeve, którą wprawia w niewspółmierne przerażenie, a ostatecznie w Katie. Bo w pewnym momencie wszystko zaczyna się plątać - Katie rozstaje się z Conallem, Lydię zostawia chłopak z powodu incydentu z Andrzejem, Conall poznaje Lydię i chce się przedrzeć przez jej niechęć do świata. Tajemnicza istota, która podsłuchuje myśli mieszkańców (strasznie mnie irytująca, jak zawsze wszystkowiedzący i znający przyszłość narrator) po kolei dociera do najskrytszych tajemnic każdego z mieszkańców. Bez wstawek o duchach, które w jakimś tajemniczym celu kręcą się po mieszkaniach pod numerem 66 byłoby zgrabniej.
Inne tego autorki tu.
#29
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 28, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Wchodzenie i schodzenie klatką schodową to rytuały.
Wchodząc trzeba obejść wszystkie wycieraczki i pokazać na półpiętrze, gdzie na ścianie jest ubrudzone bądź wskazać, gdzie jest na parterze na drzwiach ptaszek (stylizowany orzeł na znaczku agencji ochrony). Schodząc można ominąć wycieraczki, ale nie ubrudzoną ścianę. Schodzimy dziś w celu spaceru, Maja zaaferowana frytkami, które ma dostać, zbiega radośnie, po czym staje w połowie schodów i zeznaje: "Ziapomniałam!" i wraca o poziom wyżej. "Psiecież nie opowiedziałam o ubjudzionej ścianie!".
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 27, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Maja
- Komentarzy: 2
... w osobie Burszyka się nie spisała, albowiem po obwąchaniu karteczek z nickami odwróciła się tyłem i poszła spać. Jako że nie było określone, kto zastąpi kota Burszyka, zaprosiłam do pomocy Maja. Losowania nadzorował niezależny, choć spokrewniony, TŻ. I tak - żeby nie trzymać dłużej w niepewności - zapraszam Olgę do wysłania e-maila na adres redakcji ( zuzanka @ kofeina . net ) w celu dokonania wymiany adresu pocztowego na przesyłkę. Dane oczywiście nie zostaną udostępnione nikomu.
A komentarze mnie miło zaskoczyły. Dziękuję, zwłaszcza że części osób nie znałam i cieszę się, że się odezwały.
@mac, studiowaliśmy razem? (i czy ja mam jakikolwiek światopogląd?)
@Theli, mamy w domu mnóstwo zasad dla kotów (nie drapiemy krzeseł, nie sikamy poza kuwetą, nie jemy ludzkiego jedzenia, nie wchodzimy na blaty), szkoda tylko, że nie są jakoś specjalnie przestrzegane.
@ida27, nie ma potrzeby dygotu i masochizmu, każdy ma swój sposób. A czy mi mądrzej i lepiej wyjdzie, to się przekonam za kilkanaście lat. A Pratchetta warto, acz niekoniecznie zacząć od ostatniej.
@iluzja, bardzo staram się zachować prywatność, zwłaszcza dziecka. Samo zdecyduje, jak dorośnie.
@monika, ja przeraźliwie nie znajduję czasu. I jak mam do wyboru sen albo pisanie, wybieram pisanie. A bycie mamą nie odcina bycia sobą; przytłumia, czasem ogranicza, ale trzeba pielęgnować. Próbuję oraz wychodzę z założenia, że warto uczyć się robić różne rzeczy z dzieckiem, nawet jeśli to trudne.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 27, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 4
... a jutro, przypominam, losowanie "Niucha". Jeszcze jest szansa.
Zastanawiają mnie rozmaite rzeczy. Czy pani 60+, z rudą trwałą na głowie, w koszulce "The Clash" jest wiecznie młoda i kiedyś skakała na koncertach czy tylko nosi koszulkę, bo akurat taką ma? O czym tak naprawdę jest "Mistrz i Małgorzata"? Czemu zaczęłam kiedyś czytać "Książkę kucharską Alicji B. Toklas" i nie skończyłam? Kto daje szczeniaka labradora 10-letniej dziewczynce, która psa ciągnie na smyczy przez trawnik i na nim siada (na psie, siadanie na trawniku mnie nie dziwi)? Dlaczego zapomniałam, co chciałam napisać?
Dziś Maj skończył 33 miesiące. 2 lata i 3/4.
Rok temu też oglądaliśmy bańku mydlane na Rynku. Dziś sporo z unoszących się w powietrzu baniek zostało wydmuchanych osobiście przez młodą damę.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 26, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 6
Znany irlandzki polityk, Paddy de Courcy, ogłasza, że zaręczył się i planuje ślub. Cztery kobiety są tym faktem niesamowicie zdziwione: jego dziewczyna, stylistka Lola Daly, która do tego dnia była przekonana, że jest jego dziewczyną, dziennikarka Grace Gildee, która niegdyś była jego dobrą znajomą, Marnie Hunter - siostra Grace, dawna dziewczyna Paddy'ego i wreszcie Alicia Thornton - narzeczona, która o narzeczeństwie dowiedziała się z prasy. Keyes przez kilka miesięcy, dzień po dniu, prowadzi wszystkie cztery do nieuchronnego spotkania. I robi to tak sprawnie, że przez kilkaset stron nie jestem w stanie oderwać się od książki (czytam ją nawet w samochodzie, chociaż mdli mnie wtedy, więc rozumiecie poświęcenie). Lubię, kiedy po kolei odsłania kolejne fakty z przeszłości i nagle wszystko zaczyna być widać w niczym nie przyćmionym świetle prawdy.
Sama książka jest raczej gorzka, bo opowiada o trudnych chwilach wszystkich bohaterek. Lola cierpi, bo nie rozumie, co się stało, usiłuje się skontaktować z Paddym i odbija się od muru, leczy więc nieszczęśliwą miłość w domu letniskowym przyjaciół w małej miejscowości. Grace chce naprawiać świat, ale gdzieś tam ma obsesję na punkcie Paddy'ego. Marnie z dnia na dzień idzie coraz gorzej, widać, że siedzi w niej coś, co ją powoli niszczy. Raczej, bo w tle - jak to u Keyes - świetna parada niesamowitych osób: crossdresserów, rodziców - intelektualistów, małomiasteczkowych pubowych mędrków, celebrytów, anonimowych alkoholików, seksownych surferów i pozbawionych skrupułów dziennikarzy. Jak na chick-lit przystało, są i sceny łóżkowe, bardzo przyzwoicie napisane. Jedyne, co mnie irytuje, to powtarzające się w treści przekleństwo - "kurdemol". I okładka. Nie sugerujcie się okładką.
Do tego jeszcze Dublin i okolice - molo w Dun Laoghaire i czy plaża w Killiney. Lubię czytać o miejscach, w których byłam.
Inne tego autora:
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 25, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
2012, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 8
Pozazdrościłam wonderwoman irysów i skłusowałam w ogrodzie Babci I. wiązkę wąskich łodyżek. Trudno je fotografować, a szkoda, bo piękne są w każdej postaci - pąki z delikatną zielonkawą siateczką, przypominającą ujście rzeki, zapowiadają rozkwitnięte piękno żółtego i zielonego pasa na fiołkowych płatkach. Lubię, chyba od czasu poznania "Irysów" Van Gogha.
(W ogóle ogródek Majutowej Babci I. to dobre miejsce.)
A w następnym odcinku o książce, od której się w ogrodzie nie mogłam oderwać.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 23, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
trzcianka, polska
- Skomentuj
Dwójka nieudaczników - Paul i Sophie - ku swojemu zdziwieniu po zupełnie niekorzystnej rozmowie kwalifikacyjnej dostają pracę w firmie J. W. Wells & Co. Paul się od razu w Sophie zakochuje, mimo że Sophie nie jest dla niego miła. Firma jak firma - zszywacz, sterty papierów, ksero, bardzo atrakcyjna sekretarka oraz kategoryczny zakaz przychodzenia przed 9 i zostawania po 17:30. Po jakimś czasie sortowania dziwnych arkuszy z cyframi nowi pracownicy zaczynają się zastanawiać, czym się właściwie zajmuje firma. Do myślenia daje im inwentaryzacja skarbca, w którym znajdują się takie zakurzone klamoty jak "Mapa kopalni króla Salomona", "Niedokończona symfonia" Schuberta z dopiskiem "Das Ende" na ostatniej stronie czy "Atlas samochodowy krainy Oz" (jedna strona z żółtą kreską przez sam środek), ale dość dużym przyczynkiem do tego, żeby uznali, że coś nie gra, są gobliny, które zasiedlają budynek po 17:30. Podróże w czasie, gumowe składane drzwi oznaczone napisem ACME, przez które można przejść w dowolne miejsce, ludzie, którzy prawdopodobnie żyli również w XIX wieku i do teraz cieszą się dobrym zdrowiem, a do tego ciągi przedziwnych wydarzeń - wszystko pogłębia wzajemne ukrywanie się przed sobą przez Paula i Sophię.
Sympatyczne czytadełko na pograniczu Douglasa Adamsa i niedyskowego Pratchetta. Wprawdzie Paul poraża swoją ofermowatością i nieumiejętnością zadawania pytań, Sophie jest irytująca, a akcja zawiązałaby się znacznie szybciej, jakby ze sobą porozmawiali, ale całość jest do jednorazowego przeczytania.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 22, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, panowie, sf-f
- Komentarzy: 1
Raz na jakiś czas mnie nachodzi, żeby zostać wzorową panią domu. Z naczyniami pod kolor, z kuchnią pachnącą ciastem i serwetkami z materiału. Kupiłam więc rabarbar, bo serwetki z materiału trzeba prasować (i odplamiać, a z tym mi słabo idzie). Ale ponieważ moją największą zaletą jest lenistwo, poszłam czytać, a zamiast ciasta w 15 minut zrobiłam mały garnuszek konfitury rabarbarowej.
(Już ostatni raz z polaroidami, na razie).
Jakimś cudem udało mi się wygrać w konkursie Esensji "Niuch" Terry'ego Pratchetta. Ponieważ swój egzemplarz już przeczytałam, chętnie oddam drugi w dobre ręce. Ponieważ dobrych rąk może być więcej niż ma Bogini Kali, książkę wylosuje kot Burszyk[1] wśród osób, które napiszą, czemu mnie czytają[2].
Losowanie w niedzielę 27.05 o 12:00. Chyba że Burszyk będzie spał, to później.
[1] Czy są jakieś zasady losowań, w których szczęśliwy los wyciąga kot?
[2] Nie trzeba chwalić. I bardzo proszę - nie wierszem. Wiersze dyskwalifikują.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 21, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Komentarzy: 20