Więcej o
Listy spod róży
[28.08.2025]
Muzeum Historii Naturalnej to mój ulubiony typ muzeum, więc wybrałam je sobie na prezent na okrągłe urodziny, O KTÓRYCH NIE CHCĘ ROZMAWIAĆ. Wiedeńskie pod względem eksponatów nie zawodzi - multum minerałów, w tym obłędnie piękne gabloty z biżuterią i oszlifowanymi klejnotami, ruchome dinozaury, muszle, ryby, gady, meteoryty i - co mnie zaskoczyło - oryginał Wenus z Willendorfu, taka malutka, jedyne 11 cm wysokości. Oprócz zawartości, muzeum ma też obłędnie piękny budynek - klatki schodowe, kopuły, sklepienia, malunki na sufitach, a już sala kawiarniana, gdzie całkiem przystępnie można kawę, ciastko i co ino, jest przepiękna, złota, ale skromna. Bardzo mi się podobało, ale pewnie nie za szybko wrócę, bo we Wiedniu muzeów jak splunąć.
Bilety nabywa się onlajnem albo w baraczku przed wejściem. Bardzo bogaty sklep z pamiątkami, toalet nie sprawdzałam, trochę żałuję, bo mogły też być na bogato. Wchodzi się od strony Maria-Theresien-Platz, a zaraz na przeciwko jest Kunsthistorisches Museum, podobno też ma wysokiej jakości zawartość i wnętrza.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday October 7, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
B is for Birthday, Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
austria, wieden
- Skomentuj
To była moja pierwsza wizyta w Wiedniu, nie wiedziałam, czego się spodziewać poza tym, że secesja, zabytków jak napluć i że jest metro. Więc w dużym skrócie - Wiedeń to taki Berlin, który nie został zdemolowany w 1945 roku. O samym Wiedniu i tym, co widziałam, opowiem niebawem, ale sztandarowym przykładem podobieństwa jest właśnie metro. Jeśli znacie metro w Berlinie, to wiedeńskie wygląda prawie tak samo, tylko jest ciut mniejsze. 6 linii oznaczonych kolorami i numerami U1-U6, znaczek U jak U-bahn, doskonałe do szybkiego dotarcia gdziekolwiek, bo parkowanie bywa upierdliwe i trzeba zrobić magisterkę, żeby wiedzieć gdzie i jak długo. Wybrałam apartament przy metrze, więc dodatkowo było wygodnie. Przejechałam się U1 z Vorgartenstrasse do Karlsplatz, a U2 z Praterstern do Volkstheater. Na następny raz zostawiam sobie polowanie na sztukę w metrze trafiłam tylko na geometryczną instalację Petera Koglera na stacji Karlsplatz.
Pratersterne
Dotychczas:
Berlin *
Budapeszt *
Buenos Aires *
Dublin *
Praga *
Lizbona *
Porto *
Wiedeń.
Niebawem: San Francisco * Taipei * Paryż * Londyn
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday October 5, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
austria, metro, wieden
- Skomentuj
[27.08.2025]
W Brnie było upiornie gorąco, dla ochłody wybrałam spacer i spływ przez jedne z piękniejszych czeskich jaskiń, przytomnie zlokalizowanych niedaleko Brna, aczkolwiek w stronę przeciwną niż następny cel podróży, czyli Wiedeń (gdzie też było gorąco, ale nie uprzedzajmy opowieści). Istotne są dwie rzeczy - trzeba zarezerwować bilety, bo grupy są odliczone i nie ma opcji “na doczepkę”, a w sezonie są tłumy oraz trzeba przyjechać na czas, bo jak nie wejdzie się z grupą, to pozamiatane. I tu trzeba podejść z logistycznego punktu widzenia - z płatnych parkingów do jaskiń albo się idzie w dół (a potem w górę) jakieś 40 minut, albo się wyjmuje korony i jedzie takim śmiesznym elektrycznym pociągiem, albo zjeżdża kolejką wagonikową i wtedy jest zdecydowanie szybciej. Ja wybrałam ostatnią opcję, bo przecież to fun z kolejką, ale cała trasa zajmuje minut 3 i potem trzeba na miejscu przepękać tę godzinkę zapasu[1]. Można przepękiwać przy budce ze spożywką - frytki i parka w rochliku, z kofolą, co kto lubi, można w sklepikach z pamiątkami, można też ściągnąć appkę i przeczytać opis przewodnika w wybranym języku, bo przewodnik tylko po czesku (i opcjonalnie po angielsku, ale z jeszcze mocniej ograniczoną dostępnością). WC darmowe, jakby co.
A jaskinie są obłędnie ładne i wszystkomające - gładką taflę wody odbijającą wnętrze, formacje mineralne przypominające skrzydła anioła, grzyby czy inne elementy damskiej anatomii czy przepaść Macocha, gdzie na wszelki wypadek puszczana jest symfoniczna muzyka, żeby było wiadomo, że ładnie. Część trasy się idzie wężykiem z grupą, drugą część przepływa w barce. Ominęło mnie zwiedzanie podobno najpiękniejszej sali Masaryka, która była niedostępna z powodu, że zamknięte.
[1] Mądra Polka po, mogłam się zatrzymać na kawę na przykład w mijanym zameczku Kuřim.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday October 2, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, punkva
- Skomentuj
[26.08.2025]
Nie żebym to analizowała, ale jest niezerowa szansa, że rodzina takiego Spielberga, niekoniecznie Stevena, ale może jakiegoś innego, na przykład pochodzi z okolic hradu Špilberk, który góruje nad Brnem. Albo i nie, w każdym razie mam za każdym razem chichotki, jak widzę tak zapisaną nazwę. Otóż największym problemem z dostępem do zamku okazał się brak miejsca parkingowego, bo wjeżdża się na uliczkami wyżej i wyżej, po czym następuje koniec ruchu i pięć miejsc do zaparkowania przed kościołem. Więc jak już kilka ulic niżej znaleźliśmy, to trzeba się potem wskrobać. A warto, bo widoki na miasto przepiękne; oprócz nas nagle się okazało, że jest multum ludzi z matami, bo właśnie odbywała się ostatnia sierpniowa joga na zamku, pewnie stąd brak miejsc. Jako że samo podejście było wyczynowe, raczej nie widziałam siebie, żeby jeszcze na macie. Więc zamiast maty kawiarnio-restauracja, bardzo przyjemna kawa i ciasto. I zachód słońca, a potem powrót cichymi uliczkami w dół. Poza spacerem dookoła i po parku, można zwiedzać - na zamku jest muzeum, galeria sztuki, podziemia i co ino.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 29, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
brno, czechy
- Skomentuj
[26.08.2025]
Ossuarium pod kościołem Świętego Jakuba to stosunkowo świeże odkrycie - w 2001 roku okazało się, że pod kościołem są krypty, a w kryptach jakieś 50 tysięcy szczątków ludzkich. Ofiary epidemii i wojen oryginalnie były chowane na cmentarzach, ale z powodu braku miejsca po 10 latach wrzucano kości do piwnic, a do grobu szedł świeży nieboszczyk. Po czym ktoś o tym fakcie zapomniał. Wjazd do Ossuarium jest płatny, całość estetyczna i na kilkanaście minut oglądania. Nastolatka zainteresowana, głównie stanem uzębienia. Sam kościół można obejrzeć bez biletów, dodatkowo płatne jest wejście na wieżę, ale nie wchodziłam. Jest więcej podziemi do zwiedzania - może na następny raz zaplanuję przejście przez labirynt pod Targiem Warzywnym.
Adres: Kostnice u sv. Jakuba - Jakubské námesti.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday September 25, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
brno, czechy
- Skomentuj