Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Maryla Szymiczkowa - Tajemnica domu Helclów

Jest tak, że niektórych bohaterów lubi się od pierwszej kartki, nawet jeśli są palantami, fajtłapami albo złamasami. Tutaj odwrotnie - Zofię Szczupakiewiczową znienawidziłam od pierwszego dialogu. I jakbym nie miała świadomości, że książka jest zabawą formalną ze współudziałem Dehnela, pewnie bym ją cisnęła w e-kąt; ze świadomością jednak przeczytałam. Kraków, koniec XIX wieku, zamożne a aspirujące mieszczaństwo interesuje się przeważnie tym, co na obiad, a dodatkowo - jak się wkręcić w wyższe sfery. I tak profesorowa Szczupakiewiczowa, przy mężu, zabiega o fanty dla loterię dla chorych dzieci nie dlatego, żeby tym dzieciom pomóc, ale żeby o niej napisali w prasie (a kuzynka zżółkła z zazdrości). Przypadkiem trafia na panikę w Domu Helclów, placówce opiekuńczej dla starszych ludzi, ponieważ zaginęła jedna z pensjonariuszek. Z nudów zaczyna prowadzić śledztwo.

Inne tej autorki:

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 27, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


Juliusz Ćwieluch, Krzysztof Kowalewski - Taka zabawna historia

W zasadzie to nie biografia, a wywiad-rzeka. Taki miły, grzeczny, sympatyczny wywiad, z którego nie można się niestety za wiele dowiedzieć. Sporo o dzieciństwie w okresie II wojny światowej, o matce, nieco mniej o początkach i szczycie kariery w PRL-u. Dużo ogólników o związkach, nie mówmy po nazwiskach, zjedzmy lepiej pysznego ciasta. Znaczną część książki (ok. 30%) zajmuje lista sztuk (również telewizyjnych), filmów, seriali i dubbingowanych mediów, co w epoce wikipedii jest stratą (e-)papieru.

#81

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 21, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, biografia, panowie - Skomentuj


Mary Roach - Gastrofaza

Przekrojowy niby-reportaż (z czasem irytującymi wstawkami "podczas gdy czekam na mojego rozmówcę...") o przewodzie pokarmowym, mitach, ciekawostkach i badaniach. Trochę jest o ślinie, smaku, rozpoznawaniu rzeczy jadalnych i wręcz przeciwnie, dziwnych zachowaniach związanych z doborem diety, ale w przeważającej większości to książka o wydalaniu i jego produktach. Miejscami zabawne, miejscami dość obrzydliwe, ale ogólnie pouczające - na przykład pojawia się jedna z wersji wyjaśnienia śmierci Elvisa Presleya. Zapamiętać warto, że lepiej nie całować się z naczelnymi, albowiem uzupełniają dietę o nadtrawione nasiona, które wargami wygrzebują z własnych odchodów (czym wielce przypominają wielbicieli kopi luwak). Nie jest to lektura niezbędna, ale dość ciekawa.

Inne tej autorki:

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 17, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, popularnonaukowe - Komentarzy: 3


Poznań Dębiec, koniec lata

Tytuł nieco odtwórczy, ale mógłby znajdować się na okładce współczesnej powieści moralnego niepokoju. On, ona, komplikacje, ten trzeci, ta czwarta i pies, a w tle pełen przekrój społeczno-ekonomiczny. Ale nie będzie, bo jej nie napiszę. W kołowrotku nowości dom-praca-szkoła nie obejrzałam się nawet, a tu prawie miesiąc minął od przeprowadzki. Okolicę poznaję rzutami oka, rano w drodze do pracy w mgle i złotym słońcu, przy krótkim spacerze po bułki czy pozbawionej refleksji drodze do szkoły, bo zmarnowałam tyle czasu w korku na Drodze Dębińskiej. Pokażę Wam, mnie się podoba. Niejednorodnie, lata 30. ubiegłego wieku mieszają z 70. i współczesnością, ogrody jak z powieści F. H. Burnett z grillem i trawnikiem pod linijkę, krzywe chodniki, rozwalające się płoty (w tym mój!) albo - wręcz przeciwnie - złote szprosy w oknach i nowoczesna metaloplastyka. Złote niedzielne popołudnie. Jak to się w Poznaniu mówi - mój fyrtel od niespełna miesiąca.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 13, 2015

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: debiec - Komentarzy: 3


Kate Atkinson - Kiedy nadejdą dobre wieści?

Zaczyna się grubo - starsza pani z nowotworem mózgu powoduje swoim citroenem kraksę pociągu, w którym przez pomyłkę do Edynburga jechał Jackson Brodie. Ratuje go Reggie, osierocona nastolatka, uczennica starszej pani. Brodie budzi się pokancerowany w szpitalu, ze stratami w pamięci i nieswoimi dokumentami. Reggie, która go uratowała, prosi o pomoc - zniknęła jej pracodawczyni, doktor Hunter, jej mąż sprzedaje niewiarygodną historię, a policja nie chce jej wierzyć. Policja okazuje się dawną przyjaciółką Jacksona, Louise, która mimo skrywanego uczucia do detektywa wyszła niedawno za mąż. Wprawdzie Jackson też jest żonaty, ale iskrzenie jest. Zaginiona dr Hunter okazuje się być jedyną ocalałą z masakry przez 30 laty, kiedy to psychopata zabił jej matkę i dwójkę rodzeństwa, znalezioną właśnie przez młodego Jacksona podczas początków jego pracy w policji.

Bardzo wiernie na podstawie książki zekranizowano jeden z odcinków serialu "Zagadki przeszłości".

Inne tej autorki tutaj

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 10, 2015

Link permanentny - Tagi: panie, 2015, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Manko na czasie

To nie ranne wstawanie męczy. Męczy konieczność skupienia w zbyt krótkiej dobie wszystkiego. Wstać, zmyć sen, przygotować śniadanie do szkoły, zapominając o swoim, wybiec, wbiec, przejść przez meandry elektronicznego labiryntu gasząc pożary i szukając drogi z przerwą na krótki obiad, rzucić wszystko, żeby wybiec, zgrzytając zębami przetoczyć się przez korki, wbiec, pobrać dziecko ze świetlicy, zabezpieczyć kwestie obiadowe, jeśli w szkole znowu obiad okazał się fujka (tyle że nie). Zwalczyć chęć zwinięcia się w kątku, bo nagle wieczór.

Trenuję rozwijanie kłębka zwiniętego ciasno w brzuchu, czekając na kanapę, żeby usiąść z koszykiem i drutami i jak w ubiegłym robić niekończące się szaliki, żeby owinąć nimi wszystko.

Wewnętrzna Filifionka weszła mi na wysokie obroty.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 8, 2015

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 4


Dębiec, odsłony[2]

Maj zachwyca się serdelkowatym, łaciatym psem, który odsikuje się pod naszą bramą. Młody właściciel w crocsach zwierza mi się, że właśnie wrócił od weterynarza, że pies nie ma kleszcza, tylko tam z tyłu ma taką brodawkę i on nie wie, co to może być.

A przy niedzieli moją ulicą przemaszerowała zwięzła pielgrzymka z megafonem, transparentami o Trójcy Świętej z Dębca i kamizelkami odblaskowymi.

Sąsiadka zza płotu oznajmiła, że kot Zosia to kunda, bo chodzi wszędzie po całej okolicy nawet w nocy. Ale wraca.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 6, 2015

Link permanentny - Kategorie: Z głowy, czyli z niczego, Moje miasto - Tag: debiec - Komentarzy: 1


Lucy Maud Montgomery - Anne of the Island

W warstwie fabularnej to przygody rudowłosej, ambitnej dzieweczki na uniwersytecie w Redmond - nauka, nauka, jeszcze raz nauka oraz życie towarzyskie. Pierwsze oświadczyny, kolejne, wreszcie odrzucenie wiernego Gilberta, pojawienie się księcia z bajki i wreszcie zrozumienie, że jednak Gilbert.

Ale. Jestem skłonna zrozumieć, że były takie czasy, że się topiło kocięta (Phil/Iza, ciotka Jamesina/Kubcia), a stare psy się wieszało w stodole (pan Harrison), ale nijak w poetyce romantycznej powieści dla dziewcząt nie mieści mi się, że Ania zdecydowała się uśpić chloroformem Rusty'ego, kota-znajdę, który ją pokochał. Na szczęście się nie udało, ale ten kawałek dość mi całość zbrzydził.

Inne tej autorki tutaj.

#78

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 5, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, dla-dzieci, panie, kanada - Skomentuj


Wieczorem

Wprawdzie nie w samym centrum, ale teraz mieszkam w mieście - 10 minut samochodem/tramwajem/autobusem i możemy wieczorem spontanicznie (planowałam od rana, ale spontanicznie) pojechać na rodzinny spacer na plac Wolności, gdzie Wedel zasponsorował dwa czekoladowe koziołki (jedyne 600 kg czekolady; ciekawe, ile waży zwykła koza). Wprawdzie nie czekałam w ogromnej kolejce na odłupany kawałek czekolady, ale poszliśmy na lody do Amore Bio Gelato i na pizzę opodal, do Pizza a Pezzi (gdzie Majut zjadł kawałek "bez niczego", a ja wpadłam na pomysł na półki do kuchni i spotkałam chłopaka, który wyglądał jak mój jeden krótkotrwały eks, ale to na pewno nie był on, bo za młody i nie odwrócił się na mój widok z niesmakiem). Uwielbiam miasto (jeszcze) letnim wieczorem, wyjątkowo ożywione, z tłumem ludzi, zapachem jedzenia i neonami. Tylko 10 minut od domu.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 4, 2015

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 11


Ryszard Ćwirlej - Jedyne wyjście

Z jednej strony to całkiem zgrabny, współczesny kryminał (i to dziejący się w i pod Poznaniem), z drugiej - elegancko wpasowali się w niego poprzedni bohaterowie powieści milicyjnej. Mirek Brodziak wprawdzie już nie pracuje w służbach, ale jest człowiekiem do specjalnych poruczeń o swojego kumpla, Grubego, za to trafia w środek śledztwa i z właściwym sobie wdziękiem (choć już bez dżinsów-marmurków i białych sportowych pantofli) pomaga na pewnym nielegalu (czasem tylko sugerując, że jest z ABWehry). Fred Marcinkowski nadzoruje śledztwo ramienia poznańskiej policji, wspomagając Anetę - młodą, acz obiecującą policjantkę (prawdziwe równoprawnienie!), zaś Teoś Olkiewicz pojawia się epizodycznie, za to jest szczęśliwy - może handlować wódką na legalu.

Akcja jest dwutorowa - porwano z żądaniem okupu syna jednego z podpoznańskich przedsiębiorców. Ojciec porwanego działa na dwa fronty: uruchamia policję i jednocześnie swojego kumpla z czasów przemytniczych, który sprawy załatwia ciszej i bardziej ostatecznie. Po udanej akcji uwolnienia zakładnika znikają porywacze. Jednocześnie policjantka Aneta, ambitna i błyskotliwa, wpada na trop seryjnego mordercy młodych (acz niewiernych) mężatek. Tropy się zgrabnie splatają. Nie mogę natomiast darować autorowi przekiepskiej stylizacji rozmów czatowych internetowego podrywacza-mordercy. Serio młode mężatki lecą na stek nieortograficznych bzdetów?

W przeciwieństwie do zupełnie odciętych od realiów kryminałów Rudnickiej, które niby się działy w wielkopolskim Mechlinie i w Poznaniu, ale tak naprawdę mogły się dziać gdziekolwiek, tutaj osadzenie jest mocne. A to Pijalnia Wódki na chyba Półwiejskiej, a to reklama "Monidła" (gdzie prowadzamy znajomych z zagranicy, żeby skosztowali bigosu) czy szamotulskiej "Sanguszki" (gdzie nie byłam, ale pojadę).

Inne tego autora tu.

#77

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 3, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2015, kryminal - Komentarzy: 2