”Asteroid City” to postmodernistyczna opowieść o pisaniu i realizacji sztuki teatralnej o kontakcie z Obcymi, przeplatana “realnymi” wydarzeniami z lat 50. Na pustynię, do małej wojskowej placówki ustanowionej w miejscu upadku asteroidu przez tysiącami lat, zjeżdżają się utalentowane dzieci, żeby dowiedzieć się, które z nich wygrało w konkursie wynalazków. Przyjeżdżają też ich rodzice i opiekunowie, mniej może zainteresowani konkursem, ale każdy ze swoją historią; losy bohaterów przecinają się czasem z losami aktorów sztuki (ale narrator pojawia się w retrofuturystycznej scenografii absolutnie przez pomyłkę!). Dużo absurdu i umowności, przezabawne zestawienie części realizacyjnej ze slapstikowymi wydarzeniami opisywanymi w sztuce, doskonała obsada (Cranston, Swinton,Johansson, Hanks, Norton, Brody, Hawke, Carell, Dillon, Dafoe, Robbie, Goldblum i inni) i prześliczna, pastelowa scenografia.
Jakiś czas temu obejrzałam też utrzymaną w podobnej konwencji ekranizację opowiadania Roalda Dahla. Tytułowy Henry Sugar, leń i utracjusz, nie przepracował w życiu jednego dnia do chwili, kiedy usłyszał historię o pewnym Hindusie, który widział bez udziału oczu, niestety lekarze nie zdążyli go zbadać, bo umarł. Na podstawie opisu Sugar poznaje metodę, pozyskaną przez Hindusa od pewnego jogina i po latach ciężkiej pracy zaczyna widzieć rzeczy niewidoczne, w jego przypadku awersy kart w kasynie, co daje mu możliwość wygrywania pieniędzy.
Treść jest typowa dla autora, ale jak to jest zrealizowane. Estetyka Andersona, fantastyczne dekoracje z kartonu, które w szalonym tempie składają się jak domek z kart, żeby przejść do kolejnej sceny, wreszcie aktorzy - Cumberbatch, Kingsley, Ayoade, Fiennes.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday October 20, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Edigey miał ewidentnie jakieś konszachty ze Szwecją, bo to kolejna historia o Szwedach. Tym razem grupka zamożnych przedsiębiorców z żonami, sekretarką i sekretarzem, jako jedynym polskiego pochodzenia, przyjeżdża na wczasy do Zakopanego. Wychodzą na wycieczki górskie z przewodnikiem, a wieczorami z tymże przewodnikiem tańczy żona pana Perssona, bo ewidentnie jest między nimi chemia. Niestety, pewnego wieczora w toalecie przy restauracji, pani Persson zostaje znaleziona martwa, zabita celnym ciosem karate w skroń. Znika też jej unikalna, droga złota bransoletka; co ciekawe, pieniądze i reszta równie kosztownej biżuterii zostaje. Śledztwo prowadzi lokalny porucznik Stanisław Motyka, a Warszawa wspiera go, wysyłając do prestiżowej sprawy „asa nad asami” podpułkownika Janusza Kaczanowskiego. Panowie współpracują, tym bardziej, że mają wspólnego konkurenta - na miejscu szybko pojawia się mówiący łamaną polszczyzną szwedzki reporter, który zaskakująco dużo wie o uczestnikach wycieczki. Finał jest dość zaskakujący, bo po tym, jak wykruszają się kolejni podejrzani i nie zostaje nikt, podpułkownik wygłasza płomienną mowę o mrówkach faraona i zachęca winnego, żeby sam się zgłosił. I winny się zgłasza.
Się je: pstrąga po polsku (za 5 milicyjnych pensji), poza tym tematy kulinarne są omijane.
Się pije: winiak, koniak, wódkę, sok grejpfrutowy, kawę.
Szowinizm powszechny: “zna pan powiedzenie, że kobiety są nieobliczalne”.
Się mówi językami: milicja świetnie sobie daje radę po angielsku i niemiecku.
Inne tego autora.
#82/#23
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday October 19, 2025
Link permanentny -
Tagi:
2025, kryminal, panowie, prl -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Skomentuj
[29.08.2025]
Muzeum oryginalnie nie miałam w planach, ale eloy je zlokalizował i nie żałuję, że poszliśmy, nawet kosztem opuszczenia innych sztandarowych opcji. Następnym razem. Muzeum, nie dość, że w ciekawym budynku, to jeszcze można poocierać się wielkie nazwiska XX-wiecznych malarzy: Margritte, Nolde, Warhol, Basquiat, Klimt, Schiele, Chagall, Picasso, Munch, Klee, Richter, Rothko, Miró czy Kokoschka. Uroczy jest Pokój Herbaciany, mimo że nie ma tam herbaty (trochę foch!), ale na suficie jest relief Kupelwiesera (powstrzymaj skojarzenia z “Seksmisją”). Oprócz obrazów była czasowa wystawa plakatów i multimediów ze starych filmów - Metropolis, Nosferatu czy Golema. WC nie sprawdzałam, młodzież ma bilety darmo.
Hanuschgasse 3.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday October 18, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
austria, sztuka, wieden
- Skomentuj
Sąsiedzi zgłaszają, że w piwnicy ich kamienicy nie dość, że ktoś mieszka, to jeszcze pali papierosy i może zaprószyć ogień. Okazuje się, że wyrodna córka Ewa wyrzuciła do piwnicy matkę-alkoholiczkę, bo ta przeszkadza jej w sprawach męsko-damskich. Mija kilka miesięcy, matka została wywieziona do rodziny na wieś, a córka zniknęła. Milicja odnajduje pokawałkowane zwłoki w walizce w dworcowej przechowalni, wszystko pasuje, matka rozpoznaje ciało córki. Niby sprawa zamknięta, ale Szczęsny, który kiedyś zobaczył Ewę, ma wrażenie, że dziewczynę gdzieś spotkał już po tym, jak zaginęła. Akcja przenosi się do Zakopanego, gdzie Szczęsny przebrany za niedowidzącego inżyniera obserwuje gości pensjonatu, w tym Barbarę, atrakcyjną urzędniczkę wydziału kwaterunku z Warszawy. Wybucha afera, kiedy okazuje się, że dama sprzedawała współmieszkańcom przydział na jedno i to samo mieszkanie; nie udaje jej się ująć, znika podobnie jak Ewa kilka miesięcy wcześniej. Kolejny skok w czasie i lokalizacji - w Łodzi ktoś wywołuje, jak to autorka określa, “sztuczne poronienia”, umiera 18-latka. Szczęsny jedzie i tam, bo w trakcie śledztwa padają znane personalia Ewy i Barbary. Tu dla odmiany się nie przebiera, ale wpada w pułapkę, z której ratuje go zakochana w nim od pierwszego wejrzenia 18-letnia licealistka.
Kłodzińska bardzo lubi karkołomne historie z przebierankami, udawaniem kogoś innego, ludźmi-kameleonami, na szczęście na tyle amatorskimi, że milicja czyta w nich jak w otwartej księdze. Są i wątki społeczne - braki na rynku mieszkaniowym, łapówkarstwo, nielegalna kontrola urodzeń (a można przecież legalnie w szpitalu, bo jest ustawa!), alkoholizm i dziedziczone skłonności przestępcze.
Się czyta: gazety w autobusie.
Się je: smażone ziemniaki, bigos, wędlinę, sałatki (na posiedzeniu rady dzielnicowej), jajko w majonezie, tort węgierski, szarlotkę z kremem, kanapki z szynką (droższe niż te z kiełbasą), pasztet, kaczkę.
Się pije: wódkę pod kiszone ogórki i wędlinę, wyborową.
Się nosi: świeczkę do piwnicy, bo kradną żarówki.
Szowinizm powszechny: “Przysłowie usłyszała, a teraz przytacza bez sensu, ot, kobieta.”
Się stosuje nieortodoksyjne metody: milicja kupuje alkoholiczce pół litra, żeby się dało ją przesłuchać, Szczęsny bierze przesłuchiwaną nastolatkę za rękę i czule patrzy jej w oczy, żeby nie bała się podczas zeznań.
Się pali: mazury.
Się leczy wrzody: surowym tartym kartoflem albo krowim łajnem.
Inne tej autorki.
#81/#22
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday October 17, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie, prl
- Komentarzy: 2
Matt Remick (Rogen) zostaje wtem głównym producentem studia filmowego Continental, bo jego dotychczasowa szefowa (O’Hara) została nagle zwolniona. Obiecuje sobie wiele - chce być najlepszym szefem, również dla swoich kolegów, robić artystyczne i ambitne kino, a dodatkowo mieć same kasowe sukcesy. Problem w tym, że szybko dowiaduje się, że to nie jest tak, że on decyduje, tylko szef studia, reklamodawcy, marketing i strategia sprzedaży oraz różne drobne i grubsze układy, o których nie wiedział. Zamiast potencjalnie oscarowego filmu Scorsese o masakrze w Jonestown, dostaje do wyprodukowania superbohaterski film o napoju Kool-Aid. Z głęboko emocjonalnego i artystycznego filmu Rona Howarda ma wyciąć najważniejszą scenę, bo jest za długa i znudzi widzów. A, oprócz tego Matt chce być lubiany i żeby wszyscy szanowali jego pracę, w czym nie pomaga to, że jest raczej fajtłapą i nawet jeśli chce dobrze, to wychodzi jak zwykle.
Jaki to pyszna, acz jednocześnie straszliwie krindżowa satyra na współczesne Hollywood. Widać, że Rogen zebrał wszystkich krewnych i znajomych królika, a do tego samą śmietankę świata filmowego (wspomniany Scorsese, Buscemi, Wilde, Zoe Kravitz), czasem obsadzając ich w rolach absolutnie poza dotychczasowym emploi (Bryan Cranston w finałowym odcinku!). Bywa grubo - analiza potencjału trailera ze sceną eksplozji defekacyjnej jest trudna do zapomnienia, a chwilę później Matt żebrze o uznanie dla swojej profesji u lekarzy-onkologów. I jeszcze wszystko jest profesjonalnie zaprojektowane, nakręcone (w konwencji noir, kiedy szukają zaginionej rolki filmu czy jako mastershot, kiedy kręcą film w jednym, długim ujęciu). Obśmiałam się jak norka, ale też zestresowałam, bo ja zawsze empatycznie reaguję, jak widzę, że ktoś robi głupie rzeczy i oczekuje sukcesu.
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday October 15, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
[29.08.2025]
Zacznę od tego, że celowo ominęłam Hofburg - kolosalną rezydencję Habsburgów i przeszłam przez Burggarten do Palmiarni. Część Palmiarni to kawiarnia, ale do kawiarni stała - jak do większości kulinarnych must-have jak na przykład Sacher - kolejka; do Motylarni, która zajmuje drugą część budynku, kolejki nie było. W środku - tu dla odmiany bilety płatne, chociaż nieco taniej, również dla młodzieży - tajemnica braku kolejki się wyjaśniła. Przy temperaturze na zewnątrz w okolicach radosnych 35 stopni (nie żartuję, koniec sierpnia!), wewnątrz oprócz roślin i mnóstwa motyli, było też dodatkowe kilka, jak nie kilkanaście stopni więcej. Absolutnie warto, Motylarnia, choć nieduża, ale jest bardzo urokliwa, tyle że nie przy tych temperaturach.
Adres: Burggarten Hofburg, znajdziecie bez problemu.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday October 14, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
austria, wieden
- Skomentuj
”Lesio Kubajek postanowił sobie, że zamorduje personalną” jest genialnym pierwszym zdaniem, bo od razu wiadomo, do czego Lesio zdolny, czy raczej do czego byłby zdolny, jakby udało mu się urzeczywistnić precyzyjne plany przestępstw. I nie, Lesio to nie przedstawiciel półświatka, a utalentowany architekt i prywatnie artysta-malarz. Problem w tym, że swoje problemy z otoczeniem próbuje rozwiązać metodami nieakceptowalnymi przez kodeks karny. Personalną chce zabić, bo ta wrednie podtyka mu codziennie książkę spóźnień; jednego z pracowników pracowni, bo ten ma romans z damą, z którą Lesio chciałby mieć romans. Aktywnie uczestniczy przy planowaniu napadu na pociąg w celu dokonania sprawiedliwości na nieuczciwych uczestnikach prestiżowego konkursu, wreszcie uczestniczy we włamaniu do urzędu miasta, w szczytnym celu, ale zawsze. Dla uczciwości, to nie tak, że tylko tytułowy bohater ma tendencje kryminalne - poza tym w dwóch akcjach uczestniczy cała pracownia, bo każdy z nich nie do końca umie w rozsądek. Jest śmiesznie, może już nie na tyle, żeby śmiać się w głos czy cytować partnerowi co drugie zdanie, ale uśmiechałam się pod wąsem nie raz i nie dwa.
”Lesio” od czasów nastoletnich było moją ulubioną książką, czytałam go co najmniej kilka razy, do dzisiaj niektóre frazy znam na pamięć. I moja korpo kariera w dużej mierze składała się z prób znalezienia się w takim zespole wariatów jak opisana pracownia architektoniczna (bywały różne akcje, do niektórych się nie przyznam). Trochę obawiałam się powrotu po latach i niestety słusznie. Jakkolwiek absurdalne przygody Lesia i pracowników pracowni są zabawne, tak dziś, jako osoba zarządzająca służbowo ludźmi, absolutnie nie chciałabym z Lesiem nie tylko pracować, ale też w ogóle mieć z nim do czynienia. Abstrahując od kontaktu z osobą, która realnie myśli o uśmierceniu kogoś z powodu własnego nieogarnięcia, tak Lesio nie jest ani pracownikiem, ani nawet mężem roku. Regularnie się upija, nie jest w stanie zaplanować rytmu dnia, zleconą robotę wykonuje albo nie, regularnie znika z pracy, więc nie dziwię się, że kierownik pracowni dzwoni w pewnym momencie do psychiatry, bo nie daje sobie rady. Jak to określiła moja H., można go tylko walić ścierką przez łeb.
A jako wisienka - do bycia Lesiem przyznał się Lech Jakubiak.
Inne tej autorki.
#80
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday October 13, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panie, prl, beletrystyka
- Komentarzy: 4
[29.08.2025]
Karol VI Habsburg[1], jak się okazuje, ufundował nie tylko piękny budynek przy Josephplatz, ale też zaczął kolekcjonować cenne książki. Biblioteka Narodowa, mieszcząca się w Prunksaal, określana jest jako żywcem wyjęta z “Pięknej i Bestii” i nie ma w tym ani krzty przesady - regały pod wysoki sufit, drabiny, galeryjki, na suficie freski, tajne przejścia i dekor złoty, ale skromny, a na środku marmurowy pamperek. Oprócz tej sali dostępne w ramach biletu są inne w budynkach opodal - z kolekcją papirusów, zabytkowych globusów i map, muzeum esperanto, ale nie poszliśmy, bo nastolatka przeładowała się estetycznie (oraz “mamo, zapach jest dziwny”), a eloy w ciągu pół godziny przeczytał wszystkie eksponowane plansze informacyjnie i jest ekspertem od historii Austrii, zwłaszcza w okresie przed i powojennym. Nie byłam w WC, ale młodzież ma bilet darmo, jak w większości narodowych muzeów (wstęp do muzeum, nie do WC).
Adres: Josefsplatz 1.
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Wiem, że nabijanie się z Habsburgów to rozrywka płytka, ale poza przekazywanymi genami z ograniczonej puli, mieli też tytułomanię.
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday October 12, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
austria, wieden, biblioteka
- Skomentuj
Podtytuł - “Europa dla początkujących i średnio zaawansowanych” - jest nieco na wyrost, bo to nie przewodnik, tylko subiektywna relacja z podróży, a nawet dwóch. Subiektywność trochę mi tu przeszkadza, bo zakłada, że nieznajomość języka innego niż angielski jest wadą, podobnie jak próba zrozumienia zwyczajów panujących w innych krajach, a największym złem byłoby wprowadzenie na przykład wspólnej waluty (o czym poniżej).
W latach 70. Bryson przejechał Europę ze swoim przyjacielem Katzem (znanym też z “Pikniku z niedźwiedziami”). Minęło 20 lat, jest rok 1990, autor decyduje się na powtórzenie tej trasy już samodzielnie, żeby zobaczyć, co się zmieniło. Jak się łatwo domyślić, albo nic się nie zmieniło, albo się zmieniło diametralnie. Droga wiedzie przez Islandię, Norwegię, Francję, Belgię (w tym Brukselę - tu wstaw mnóstwo narzekania na pre-unijną biurokrację), Niemcy, Holandię, Danię, Szwecję, Włochy (nagły skok, ale po zimnej północy autor pożądał ciepła i luzu), Szwajcarię, Liechtenstein (mam wrażenie, że dokładnie to samo zaobserwowałam w 2009), Austrię, Jugosławię (wiadomo, teraz już się nie pojedzie do), Bułgarię i Turcję. Narracja raczej skupia się na negatywach - niesmacznym i drogim jedzeniu, relacjach z picia kolejnych piw i narzekaniu, jeśli się nie uda należycie zrelaksować, trudach podróży autobusami i pociągami, kiepskich warunkach w hotelach. Wiele problemów wynika z braku innych narzędzi niż papierowe mapy i zdezaktualizowane przewodniki; hotele rezerwuje się przez biura turystyczne na miejscu, podobne przygody dzieją się przy kupowaniu biletów na transport, bo albo będą, albo nie.
To relacja humorystyczna, przejaskrawiona miejscami, jednak nie do końca mi pasował komentarz w głowie autora, który wkładał w usta obserwowanych osób czasem dość przykre dialogi. Humor się mocno zestarzał, bo jakkolwiek lubię sarkazm autora, tak narracja aż spływa od wstawek ksenofobicznych, rasistowskich i seksistowskich (wspomnienie sprzed 20 lat, jak Bryson próbował chociaż pomacać nieprzytomną dziewczynę, żeby mu się nie zmarnował wieczór, jest więcej niż niesmaczne). Bryson jest też przeciwnikiem unifikacji - wspólnej waluty, standaryzacji, podnoszenia jakości życia do podobnego poziomu, bo to według niego niszczy różnorodność w Europie. Można przeczytać, ale trzeba mocno przymykać oko na to, że autor jest boomerem.
Inne tego autora.
#79
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday October 11, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, podroze
- Skomentuj
[29.08.2025]
Dawno dawno temu sąsiadowałam przez balkon z B. i G., przemiłą parą projektantów wnętrz. Zakochałam się w widoku, który mieli na kalendarzu ściennym, dodałam go na listę podróżniczych celów i w tym roku się udało. Do lat 80. w miejscu założenia była fabryka opon, po czym wszedł tam Hundertwasser z kolegami - Krawiną i Pelikanem i razem zaprojektowali nietypową sekcję miejską bez prostych linii, w kolorami i okazjonalnie drzewem przecinającym sufit albo wychodzącym przez okno. Wstęp wolny, dodatkowo płatne są wystawy, a na miejscu można zaopatrzyć się w pamiątki.
Adres: Kegelgasse 34-38
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday October 10, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
austria, wieden
- Komentarzy: 2