Lubię sprawdzać, jak się starzeją książki, którymi zachwycałam się w czasach nastoletnich. I, co miłe, ta się mało zestarzała. Oczywiście, jest przeraźliwie politycznie poprawna - zapisywanie się do ZSMP, impresje powojenne i nachalna propaganda "ucz się, dziecko, ucz", ale mimo wszystko to całkiem dobra historia dojrzewania nastolatki zaraz po wojnie. Nie oszukujmy się, mimo wzniosłych idei i bogatego życia wewnętrznego, w większości przypadków chodzi o płeć przeciwną i układanie sobie stosunków z rodzicami.
Inne tej autorki tutaj.
#20
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 24, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, mlodziezowe, panie, prl
- Komentarzy: 3
Milicja ma to do siebie, że jak sprawę zgłasza ładna i młoda dziewczyna, to przydzielają jej równie młodego i podatnego kapitana, który w ramach ochrony pójdzie i bez wielkiego wstrętu na basen. Dziewczynie zniknęła matka, niedługo potem w lesie zostają znalezione zwłoki innej starszej kobiety, a na samym końcu ginie bogaty ogrodnik. Śledztwo nie jest trudne, bo ogrodnik jako jedyny sprzedawał błękitne goździki, które znaleziono w domu zaginionej matki. Teraz już by łatwo nie było, bo większość kwiatów do kwiaciarni trafia z giełdy. Przestępca dodatkowo oddaje się nielegalnego hazardowi, co czyni z niego wrak człowieka i wyjaśnia, czemu zabijał. Słabe, ale miejscami zabawne.
#19
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 23, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
Pierwszą wadą książki (w ogóle większości książek bogato ilustrowanych) jest to, że śmierdzi farbą, a nie jedzeniem. Drugą wadą jest ohydne tłumaczenie. Zdaję sobie sprawę, że ciężko się na polski tłumaczy książkę z angielskiego, bo tam autor zwraca się do czytelnika w drugiej osobie i że warto taki styl zachować. Tyle że u nas to nie brzmi. Dodatkowo angielskie językowe kalki źle się sprawdzają po polsku. "Potrząsaj jak szalona słoikiem z sosem"? Proszę.
Na plus - redaktor/tłumacz/wydawca podjął próby sprawdzenia dostępności składników w Polsce i za to mu chałwa. No i na ogromny plus zdjęcia - nie samych potraw (które są oczywiście bardzo dobre i dużo), ale Nigelli. Przepisy przyjazne, zwłaszcza że rzeczywiście w większości przypadków ekspresowe bądź możliwe do przygotowania w krótkich partiach, kiedy akurat ma się chwilę czasu przed czy po pracy.
W roli absolutnej wisienki na czubku - prześliczna wyklejka wewnętrzna okładki i bloku książki, zawierająca zdjęcie spiżarni. Zastanawiam się, czy szeroka reprezentacja produktów polskich (Cabbage salad z Krakusa, Żurawinówka Lubelska, Ćwikła Rebek z chrzanem, cytrynowe galaretki w czekoladzie z Goplany czy w końcu gryczany miód pszczeli) to ukłon w stronę polskiego wydania, czy efekt aktywności polskiej emigracji na rynku brytyjskim.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 17, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
2009, kulinarne, panie
- Komentarzy: 6
Zaczepia mnie koło windy A i odpytuje, kiedy termin. Wyjaśniam, że w sierpniu. "A, to już niedługo". Zaczepia mnie z tym samym pytaniem, tym razem w kuchni, J. "A, to jeszcze sporo czasu".
Obie mają po dwoje dzieci. Ke?
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 12, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
SOA#1, C is for cinnamon
- Komentarzy: 1
- Poziom: 3
Po wstępnym obśmianiu się z pytań w ankiecie na temat korpo kultury stwierdziłam, że ankietę uczciwie wypełnię. Wywaliła się po trzecim ekranie i już się nie podniosła. Grzecznie zgłosiłam błąd na adres kolegi odpowiedzialnego. Odpisał po niedługiej chwili: "Widocznie Bóg tak chciał".
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 12, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
SOA#1
- Komentarzy: 5
- Poziom: 3
Nie jestem specjalnie trekkie, ale lubię, jak pokazują kosmos z rozmachem, wybuchają, mają pulpity ze światełkami i robią śmieszne znaczki rękami. Do tego, jak dokładają pyskatego głównego bohatera, trochę masek z elastycznej gumy i dużo przymrużeń oka tu i tam, to cała jestem szczęśliwa. Nie interesuje mnie, że prawa fizyki są łamane, bo ja się na prawie nie znam. A jak jeszcze jest trochę podróży w czasie (bo jak wiadomo, czarne dziury do tego służą) i prześlicznie zbudowana scenografia, to królowa jest całkiem zachwycona.
Fabuła jest prosta jak budowa cepa - w pewnym momencie czasoprzestrzeni pojawiają się ŹLI, demolują statek. Ocalały ze statku młodzieniec dorasta i spotyka się ze ZŁYMI, żeby ostatecznie się z nimi rozprawić i potencjalnie uratować kawałek świata.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 11, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 9
Ludzie narzekają, że powiesili i zaraz się popsuł albo że nie włączają, bo żre za dużo prądu, ale mnie się podoba nawet jak się nie rusza. Opertus Lunula Umbra (Ukryty cien księżyca) Choe U-Rama wisi w Starym Browarze i jest zwyczajnie uroczy. Tu można zobaczyć film, jak się rusza.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 10, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
stary-browar
- Komentarzy: 5
Viewegh umie z krótkiej nowelki o ostatnim dniu z życia (pośrednio) kilku osób zrobić coś ładnego przez zamianę narratora na grupę aniołów, obserwujących mieszkańców Pragi. 50-letni Karel uczy w szkole jazdy i ma fantazje erotyczne na temat Estery, młodej wdowy. Estera próbuje wrócić do życia po długiej chorobie i śmierci męża. Żona Karela, szybko starzejąca się nauczycielka Maria, głównie interesuje się komentowaniem audycji radiowych, zwłaszcza dotyczących upadku obyczajów. Syna Jarmili, szkolnej kucharki wierzącej w anioły, zostawiła żona. Aniołowie usiłują doprowadzić do tego, że dwoje spośród bohaterów książki odejdzie, zostawiając jak najmniej niezakończonych spraw. Fatalistyczna i smutna historia, ale namalowana z dużą dozą ciepła.
Ładna też jest Praga w tle. Jak w filmach Zelenki i Sveraka, gra ważną rolę, doklejając do czasem płaskich bohaterów bogate tło za nimi. Viewegh umie słowem namalować taką Pragę, że ją widzę w głowie.
Inne tego autora: tu.
#17
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 10, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, panowie, beletrystyka
- Skomentuj
... robię taki trick, że podczas popołudniowej drzemki zapalam w sypialni lampkę i mam jednocześnie deszcz stukający o szyby i takie trochę udawane słońce.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 6, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 2
Mimo iż nazwisko autora nie brzmi rodzimie, akcja dzieje się w ekskluzywnej willi pod Warszawą, zapewne dlatego, że Alen Baxton to pseudonim Wiesława Godziemskiego[1]. Właściciel willi (jak również luksusowego porsche'a oraz licznych antyków i zabytkowych sreber) zgłasza morderstwo mieszkającej u niego kochanki. W trakcie śledztwa sympatyczny kapitan milicji wielokrotnie trafia na dowody rozpustnego życia, dziejącego się w wilii i okolicach - a to okazuje się, że oprócz kochanki w domu mieszka żona wraz z ojcem, a to wspomniana żona roztacza swe przywiędłe wdzięki przed kapitanem, a przystojna młoda aktorka udziela mu zeznań w restauracji "Krokodyl" (oczywiście ze striptizem[2]). W finale okazuje się, że jednak w PRL-u nie da się zrobić majątku bez niszczenia innych, kradzieży i malwersacji. Jak również, że mit Edypa to była całkiem niewinna historyjka obyczajowa.
[1] Przyznam, że widzę sens pisania pod pseudonimem, tylko że anglojęzyczny nie bardzo pasuje. I jak Joe Alex zrobił kawał dobrej roboty, tak Baxton piszący o prywaciarzach pod Warszawą jednak nie robi takiego wrażenia.
[2] W wykonaniu profesjonalistki, a nie wspomnianej aktorki.
- Zaczynamy dorównywać rozwiniętym krajom świata - zauważył ironicznie.
- Nie lubi pan striptizu? - zdziwiła się.
- Właściwie nie mam nic przeciwko rozbieraniu się. Zwłaszcza, gdy robi to ładna i zgrabna dziewczyna - dodał po chwili.
Roześmieli się oboje.
(a potem to się pan kapitan dziwi, że jego flama robi mu dziką awanturę).
Inne tego autora:
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, panowie, prl, kryminal, klub-srebrnego-klucza
- Skomentuj