Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Kilka osób z różnych powodów zaczyna się interesować drzewami. Patricia, profesorka botaniki, odkrywa, że drzewa to więcej niż rośliny, to skomplikowany stadny organizm, który umie się porozumiewać. Mimi, córka emigranta z Korei, wpada w furię, kiedy miasto bez uprzedzenia niszczy zagajnik pod jej biurem. Douglas, nieco dziecinny weteran z Wietnamu, chce wesprzeć jakikolwiek szczytny cel, pomaga więc Mimi. Nick jest artystą, chce kontynuować piękny projekt swojej rodziny, gdzie drzewo odgrywa centralną rolę. Neelay, programista-geniusz z silną niepełnosprawnością ruchową, planuje stworzenie wirtualnego świata, lepszego od realnego (tu, przyznam, przewracałam oczami, myślalam, że ten koncept się już dawno zdewaluował)... Losy tych wszystkich (i kilku innych - mesjanistycznej Olivii po doświadczeniu śmierci klinicznej, psychologa Adama czy małżeństwa Raya i Dorothy) osób się ze sobą splatają, kiedy odkrywają wyniszczającą politykę USA w kwestii wycinki drzew, przyłączają się więc do najpierw pokojowych, potem - gdy metoda zawodzi - mniej pokojowych metod blokowania wycinek kilkusetletnich drzew.
Z jednej strony to epicki i całkiem składnie napisany alarm w obronie drzew, których z roku na rok nie tylko w Stanach Zjednoczonych ubywa. Nie dostaliśmy Ziemi i tego, co na Ziemi, do zużycia, ma służyć kolejnym pokoleniom, ale - czego się obawia ustami swoich bohaterów autor - raczej dla nich nie starczy. Raczej, bo głosy rozsądku, mówiące o zaprzestaniu rabunkowej gospodarki leśnej, niszczenia samoregulujących się ekosystemów, rozwłóczanie szkodników i chorób z kontynentu na kontynent, są traktowane jako głosy eko-oszołomów, wariatów i szkodliwych dla interesu społecznego. Autor zadaje te pytania głównie przez Patrycię i Adama, wyśmiewaną, ale zrehabilitowaną po czasie naukowczynię i psychologa, doktoryzującego się z zachowań ideowych: czemu trudno myśleć o przyszłości, kiedy za chwilę możemy odkryć, że właśnie zniszczyliśmy przyszłość? Czemu poza skrajną grupą świat - politycy, policja, przemysł nie widzi, że stoimy na krawędzi? Czemu tylko nieliczni potrafią położyć na szali swoje życie, żeby nawoływać do opamiętania? Z drugiej strony… miałam dostać jedną z najważniejszych książek ostatnich lat, a nie porwała mnie. Ekologia? Była u Kingsolver. Wielu bohaterów - chociażby ostatnio u Doerra, Franzena i nie tylko. Całość jest przydługa, napchana teoretyzowaniem, streszczanymi badaniami naukowymi i czasem upchniętymi na siłę wątkami pobocznymi. Czytalna, jak najbardziej, ale czy wybitna - niekoniecznie.
#94