Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Bez tytułu: 2012-07-31



Mogę tylko powiedzieć, że ludzie wpadają w depresję, kiedy tracą poczucie znaczącej narracji. Do pewnego momentu depresja może być przydatnym wskaźnikiem, że coś dzieje się nie tak w twoim życiu. Że żyjesz historią, w którą już do końca nie wierzysz. Dzisiaj wszystko wydaje się nie mieć znaczenia. Jesteśmy bombardowani nieprzeliczoną liczbą danych, informacji, które nie składają się na nic koherentnego. Nic więc dziwnego, że ludzie czują się pogubieni. Dawna narracja: "Wszystko będzie dobrze" i "Wszystko będzie lepiej", na której Ameryka została ufundowana, powoli traci resztki wiarygodności. To też jest dołujące. Bo trzeba znaleźć nową narrację. I dopóki tego nie zrobisz, będziesz w depresji.

Z artykułu.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 31, 2012

Link permanentny - Kategoria: D is for Drug - Skomentuj


Między stacjami

Jest coś, co nie zmieniło się[1] od kiedy zaczęłam świadomie jeździć koleją (i nie myślę tu nawet o warstwie farby na zadaszeniach peronów, bo i owszem, też malowali je chyba 20 lat temu i tak już zostało). Czasem pośrodku niczego, acz przy drodze stoi domek z ciemnoczerwonej cegły, przyczerniały i nieduży; domek dróżnika. Z nieodłącznym ogródeczkiem, pełnym kwiatów, z kilkoma grządkami warzyw, zawsze ze sznurami suszącej się bielizny. Ogrodzony skromnym, niskim płotkiem, z ławeczką przed wejściem. I tak myślę - czy to funkcja rodzinna? Czy do nocnego pociągu wstaje się jak do małego dziecka? Raz on, raz ona, a jak dzieci podrosną, to i dzieci wstaną? Bo pociągi w przeciwieństwie do dzieci z czasem nie wyrastają z jeżdżenia nocą, do tego raz na pół roku zmieniają rozkład i trzeba się po raz kolejny przyzwyczaić. Czy za 20 lat dalej w takich domeczkach należących do szeroko pojętej kolei ktoś dalej będzie mieszkać?

Pozostając z niepewnością, wasza korespondentka z kubkiem nawynosowym ze Starbucksa.

[1] No dobrze, patrząc na niektóre dworce, chyba łatwiej wyliczyć, co się zmieniło. Na przykład ławki, żeby nie dało się na nich położyć. Bo higiena dalej pozostała w okolicach roku 1989.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 30, 2012

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Komentarzy: 1


Bartek Świderski - Bracia Kramer

Michał Kramer rysuje komiksy i dorabia sobie pracą w księgarni, bo z jednego opublikowanego komiksu jednak nie wyżyje. Komiks jest brutalny, chociaż świetnie rysowany, krytycy chwalą, ale moralne wątpliwości pozostają. Nagle Michał zaczyna widzieć sceny ze swojego komiksu w rzeczywistości, a to pojawia się dziennikarka ze znakiem kobry we włosach, opowiadając o tym, co rysownik opisał. Pojawia się policja, dając do zrozumienia, że uważa Michała za sprawcę opisanych przez niego morderstw i zbrodni. Gdzieś w tle przewija się brat Michała, gangster podwarszawskiej mafii i była narzeczona, doktor psychiatrii, Ewa, która wypisała chłopakowi orzeczenie o schizofrenii, żeby nie musiał iść do wojska.

Lekka drwina ze środowiska komiksowego i prasy, niezłe studium młodej Warszawy z początku XXI wieku, ale sam wątek kryminalny rozczarowuje.

#51

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 29, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panowie - Skomentuj


Concordia (2)

Jak po remoncie Dworca Letniego miałam mieszane uczucia, tak dawna Stara Drukarnia po przemianie w Concordia Design tylko zyskała. Zamiast zagrodzonego płotem sypiącego się budynku jest umiejętnie połączona architektura ceglanego zabytku z nowoczesnością podjazdów, szkłem i chodnikami. Owszem, trochę brakuje mi zieleni, która kiedyś otaczała budynek, ale może z czasem trochę obrośnie. Dla mnie jednak najciekawszą rzeczą jest widok Concordii odbijającej się w szybach hotelu Sheraton.

W środku sporo firm - od drukarni cyfrowej do konsultingowych (pozdrawiam) oraz restauracja. Niestety, menu nie ma na stronie www, a mnie wprawdzie smakowało nader, ale jadłam z oferty cateringowej, a nie karty. Warto śledzić na stronie imprezy, bo często są organizowane warsztaty, również dla dzieci.

PS Oczywiście, że nie wpadłam na to, żeby wcześniej robić zdjęcia z zewnątrz, a jak już skończyłam, to biegłam na parking jechać odbierać Maja z placówki).

PPS Tak, wiem, Concordia działa od dłuższego czasu, ale mi się nie składało jakoś. Tak wyglądała kilka lat temu.

Większe zdjęcia.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 28, 2012

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 1



Niemodna Polka

To nie tak, że mnie nic nie cieszy. Bo cieszy. A to nowa torebka w oranżach i czerwieniach, a to zakup ostatniej już chyba paczki pieluch, bo tylko na noc a i to typowo asekuracyjnie, bo nic się w nocy nie dzieje. A to pan na parkingu, który mnie co dzień wita per "kochaniutka", nastawiając dość pozytywnie na przedziwne czasem wyzwania, jakie rzuca mi świat korporacji. A to słońce, które nagle jest i opala, a nie podrażnia. Ale jakoś najbardziej emocjonuje mnie ostatnio spanie i dwa odcinki serialu co wieczór. Nie mogę zacząć Projektu Jeżyce, bo zwyczajnie nie chce mi się, chociaż chcę. I tak się zastanawiam, czy to, że mam poczucie, że za mało cieszę się latem, smakiem zimnego arbuza, że od dwóch dni czekają w koszyku składniki na vichyssoise, ale się jakoś nie chce samo ugotować, to już zaczyna być wiek średni? Że zaczynam wyrastać z moich mentalnych 25 lat? Nie chcę. Mnie tu dobrze.

O, i serwis niemodnepolki mnie ucieszył, mimo że nawet po wnikliwym tentegowaniu w głowie okazało się, że mam t-shirt Zary (ze Zwierzakiem; miałam też buty, ale mi ukradli z samochodem). Wreszcie poczułam się targetem, a w rozbielonym kolorze mint mi nie do twarzy.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 25, 2012

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 4


Joanna Szczepkowska - Sześć minut przed czasem

Zbiorek felietonów powstał z tekstów drukowanych w latach 2000-2004 w Wysokich Obcasach. Każdy tekst jest inny, ale podoba mi się spojrzenie z boku na rzeczy zwykłe, niby zwyczajne i takie, koło których zwykle się przechodzi nie zauważając. Najbardziej chyba mnie ujęła "Mamusia", tak osobiście. Bo chyba najbardziej chcę, żeby dziecko mi rysowało jak najładniejszą łąkę. I widziało we mnie dziewczynę. Oczywiście poza innymi ważnymi rzeczami, ale kwiaty i dziewczyna są też całkiem ważne.

#50

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 23, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, felietony, panie - Komentarzy: 1


Maj Sjowall, Per Wahloo - Zabójca policjanta

Wprawdzie w książce ginie policjant, ale - absurdalnie - posądzony o to młody człowiek nie jest sprawcą, wbrew założeniom aparatu sprawiedliwości. Po stronie zdrowego rozsądku są Martin Beck, Sten Kolberg i Gunvald Larsson, którzy nie dają wytoczyć armaty na muchy (chociaż podczas szturmu na mieszkanie pewnego rabusia bankowego zostaje skaleczony pies oraz pogryziona konkubina rabusia). Wprawdzie cały czas prowadzą śledztwo w sprawie zaginionej kobiety, ale mimochodem rozwiązują też i dwie inne sprawy. Sąsiadem zaginionej jest oskarżony o morderstwo Roseanny, ale do samego końca Beck szuka dowodu, że tak jest naprawdę.

Prywatnie Beck jest w szczęśliwym związku z Rheą Nielsen, bo i po rozwodzie można zacząć nowe życie. Kolberg rezygnuje z pracy w policji, bo nie podoba mu się kierunek, w jakim aparat podąża, a Larsson, jak to Larsson, jest opryskliwy i tępi głupotę.

Inne tego autora tu.

#49

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 23, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie, panowie - Skomentuj


Patrick Quentin - Powrót na wyspy

Kay wraca na Bermudy, na ślub swojej siostrzenicy z bogatym Ivorem. W bagażu wiezie dla niej suknię ślubną i pamiętnik byłej żony narzeczonego siostrzenicy, która w tajemniczych okolicznościach popełniła samobójstwo. Dodatkowo przez krótki czas Kay była również narzeczoną Ivora, ale przejrzała na oczy i zwiała. Po powrocie okazuje się, że Ivor się nie zmienił, dalej jest zarozumiałym gburem i pewnym siebie manipulantem, tym łatwiejsze więc wydaje się zadanie Kay. Tyle że chwilę przed północą zostają znalezione zwłoki Ivora i nagle cała historia nie staje się łatwa. Każdy - nawet do tej pory zachwyceni zięciem Maud i Gilbert, zakochana w nim sąsiadka Simone, lekarz sądowy mieszkający opodal i podwładny Ivora, młody Don - ma powód, żeby sprzątnąć bogacza. I każdy kłamie. Czasem, żeby dać komuś alibi, czasem dla własnego bezpieczeństwa, czasem ze strachu, nawet Kay. Major Clifford z lokalnej policji pojawia się i znika, czasem podpuszczając uczestników dramatu, czasem pozwalając im wyjaśnić sprawy między sobą.

Dość przewidywalny, chociaż w schemacie "wyspa" trudno wymyślić coś ożywczego. Ale miło się czyta ze względu na duszny, gorący klimat egzotycznych Bermudów.

Inne tego autora, inne z tej serii:

#48

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 22, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Skomentuj


Wielkopolska w weekend - Wąsowo

... albo "Mamo, jedziemy na bibak?".

Wielkopolska jest krainą zaskakujących nazw miejscowości. Od biedy jestem w stanie zrozumieć skąd obok miejscowości Nowy Tomyśl wziął się Wytomyśl (proste, ktoś jechał i zobaczył zasłonięty początek tablicy, bo przecież nie ma miejscowości "No", sugerującej rozłam w gminie). Ale kto (i jak) wpadł na pomysł nazwania miejscowości Kozie Laski? (I żeby miejscowości, węzeł na pobliskiej A2 nosi dumnie nazwę Kozielaski, więc chyba lokalny specjał, nie wiem).

Bo to że Wielkopolska to kraina malowniczych płaskich widoczków i pałacyków, to wiadomo. Do Wąsowa warto jechać przed 16, bo o 16 zamykają małe zoo, w którym - pal diabli zwierzęta do oglądania - można się zakumplować z oswojonym beaglem. Z powodu hulaszczego trybu życia mojego dziecka (a przynajmniej tak to sobie tłumaczę, bo przecież nie dlatego, że musiałam odbyć rano i wczesnym popołudniem dwie drzemki, skąd) się nie zakumplowaliśmy, bo przyjechaliśmy już w porze późnoobiadowej. Menu w Wąsowie jest krótkie, ale przyzwoite. Można jeść w zabytkowych salach, na ciepłej werandzie ze strony wschodniej i na słonecznym tarasie, wprawdzie ze zwiniętą trawą (może do malowania), ale i tak jest tam najbliżej do poczucia spokoju z latte w ciepłych promieniach popołudniowego słońca, mimo że dzień raczej chłodny jak na lato.

Z wad - typowo polska przypadłość, czyli trzeba wiedzieć gdzie się jedzie, żeby trafić. Na trasie Poznań-Pniewy brak jakiejkolwiek tablicy sugerującej, że można. A szkoda. Szkoda też, że tuż obok, w Posadowie, niszczeje "zabezpieczony" pałac w pięknym parku.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 21, 2012

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: wąsowo, polska - Komentarzy: 1