Jestem święcie przekonana, że nie czytałam tej książki, ale fabułę “znałam”; zapewne odpowiedzialna za to jest czeska komediowa ekranizacja, której z kolei w ogóle nie pamiętam.
Zapyziała wioska w Transylwanii. Pasterz kupuje od przechodzącego handlarza lunetę (wow! magia!) i widzi, że w opuszczonym od lat zamku barona Gortz idzie dym z komina. Leci co tchu do wsi, zbiera się lokalna rada, odważny młody leśniczy idzie na zwiad z zarozumiałym pielęgniarzem udającym lekarza, takim odważnym tylko w gębie. Leśniczy idzie, mimo że tajemniczy głos do przed tym ostrzega. Pół książki dalej, bo autor opisuje każdy krzaczek, kamień i historię pochodzenia każdej z postaci, nie udaje im się wejść do zamku - leśniczego tajemna siła zrzuca z bramy, gdy ten dotyka metalowego łańcucha, zaś pielęgniarz nie może się ruszyć, bo “coś” trzyma jego buty. Wracają, zła sława się niesie, aż pojawia się hrabia de Telek, który - jak się okazuje - ma na pieńku z baronem Gortzem, lata temu konkurowali o piękną śpiewaczkę, de Telek się oświadczył, a kiedy podczas ostatniego koncertu pannie pękło serce, baron zniknął. De Telekowi udaje się wejść do zamku, napotyka tam różne cuda - słyszy głos zmarłej śpiewaczki, tajemnicze światła, wreszcie w finale widzi, jak baron “wyczarowuje” dziewczynę z zaświatów.
Jak to u Verne’a, mamy wynalazki. Rzecz się działa jeszcze przed popularyzacją fotografii, użycia elektryczności czy zapisywania dźwięku, więc prostych wieśniaków dziwi fakt magnetyzmu czy ostrego światła. De Telek obarcza barona winą za śmierć ukochanej, bo ta strasznie się barona bała i kiedy ujrzała w loży jego twarz i piekielną aparaturę, jej serce nie wytrzymało (sic!). A chłopak chciał zwyczajnie sobie nagrać dźwięk, zaś obraz odtwarzał z obrazu naturalnej wielkości, animowanego lustrami. Finał słodki - zły baron ginie w gruzach swojego zamku, dobry hrabia doznaje katharsis, leśniczy żeni się z córką zarządcy wsi, fanfary.
Inne tego autora.
#2/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday January 8, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj
Quentin (no, któryś z czterech autorów) umie w rozpadające się związki. George Hadley ożenił się z bogatą Connie, są razem od 11 lat, wspólnie wychowują Ali, osieroconą siostrzenicę George’a; dzięki rodzinie Connie mąż ma intratną posadę. Dlatego jest dość ostrożny, kiedy wdaje się w romans ze swoją uroczą sekretarką, Eve, miłość miłością, ale czeka na ślub Ali z zamożnym Chuckiem, z kolei krewnym Connie, żeby spuścić bombę o rozwodzie. Tymczasem Ali przez Connie przypadkiem poznaje niejakiego Dona Saxby’ego, gładkiego cwaniaczka i się zakochuje, bo młody człowiek ma wszystko, czego nie ma nudnawy Chuck - tupet, charyzmę, urodę. Hadleyowie się kłócą, Connie chce kontrolować Ali, George - częściowo żeby przykryć własną zdradę - chce, żeby Ali się przed ślubem wyszalała (sic!). Wtem Ali dzwoni do opiekuna po pomoc i ten zastaje ją nad zwłokami Dona. I wprawdzie morderstwo rozwiązuje teoretycznie problemy na drodze do ślubu, ale teraz na scenę wchodzi inspektor Trant ze swoim wścibstwem i obala po kolei alibi każdego z uczestników dramatu.
Trochę te historie są powtarzalne - znamy sprawę od strony podejrzanych, a Trant jest intruzem w ich niezbędnej do utrzymania się na powierzchni tratwie z kłamstw. Zdecydowanie chętniej bym przeczytała historię przeplataną cynicznymi obserwacjami Tranta zza kulis. Pro tip: niebezpiecznie jest kupować biżuterię u markowych jubilerów (tu: Cartier), bo każdy zakup jest namierzalny.
Inne tego autora.
#1/#1
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday January 7, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, 2025
- Skomentuj
Jakimś cudem nie wspomniałam nigdy, że jestem ogromną fanką Aardman Animations, a zwłaszcza filmów o ekscentrycznym wynalazcy Wallasie[1] i ultra-cierpliwym psie Gromicie. Najbardziej oczywiście lubię trzy króciaki - “Wściekłe gacie”, “Podróż na księżyc” (oczywiście po ser, bo księżyc jest z sera) i “Golenie owiec”; kontynuacją pierwszego jest ten film. We “Wściekłych gaciach” Wallace wynajduje mechaniczne spodnie, które przejmuje arcy-łotr Feathers McGraw, przebrany doskonale za niewinnego kurczaka. Spodnie przydają mu się do napadu na muzeum i kradzieży błękitnego brylantu, na szczęście podejrzewany o zbrodnię Wallace przy niebagatelnej pomocy Gromita doprowadzają do ujęcia przestępcy. Teraz McGraw siedzi w więzieniu o zaostrzonym rygorze (tu oboje z eloyem ryknęliśmy: Zoo w Hoboken![2]), ale za pomocą równie sprytnych wynalazków wie, że niebawem szykuje się okolicznościowa wystawa odzyskanego brylantu, a Wallace wykonał kolejny wynalazek - samobieżnego, zautomatyzowanego krasnala ogrodowego. Nic bardziej prostszego niż włamać się do komputera, przeprogramować, zbudować armię i wykraść brylant. Może i fabuła nie jest wyrafinowana, ale jak to jest zanimowane - pyszka. Każdy szczegół - krople potu, plastelinowa wełna - dopracowane do ostatniego szczegółu. I jeszcze do tego jest zabawne, chociaż czasem humor wchodzi w rejony nieco niepokojące (scena ładowania się gnoma, trochę yyy, trochę fuj).
[1] Wallace serio się tak odmienia, sprawdziłam!
[2] Jeśli nie oglądaliście serialu “Pingwiny z Madagaskaru”, to już Wam zazdroszczę, mnóstwo świetnej zabawy, koniecznie.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday January 6, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1
Ostatnia książka skończona w 2024, nie pytajcie, ile zostało niedoczytanych. Zupełnie sobie z tym nie radzę.
Klarysa, młoda żona szacownego, starszego lorda, związanego blisko z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, lubi płatać żarty znajomym. A to podmieni porto do ślepego testu ekspertom, a to ukryje zwłoki. Przezabawna osoba. Ale skąd zwłoki? Otóż jej mąż był poprzednio żonaty i z nieudanego związku została mu skądinąd urocza córka, Penelopa, którą Klarysa pokochała jak własną. I kiedy drugi mąż pierwszej żony lorda przychodzi, żeby szantażować Klarysę zabraniem dziecka, ta wywala natręta z domu. Po czym, jakiś czas później, potyka się o jego zwłoki. Jako że właśnie dom ich lordowskich mości ma być tajemnym miejscem bardzo ważnych rozmów politycznych o znaczeniu strategicznym, decyduje, że nie dopuści do skandalu i namawia przyjaciół, żeby razem z nią ukryli zwłoki. Niestety, w trakcie ktoś powiadamia policję i ta na miejscu przeprowadza błyskawiczne śledztwo, pełne kłamstw i niedomówień, bo każdy kryje każdego.
Czuć, że to beletryzacja sztuki, po części też wyjaśnia lekkość tonu - wszak ginie człowiek, nawet jeśli szemrany, a osoba, która kłamie i poniewiera zwłokami jest określana jako zabawna. Wszystko dzieje się w jednym pokoju, a akcja czasem wyczuwalnie przechodzi w farsę. Brakuje tylko ciskania w siebie tortami z kremem. Bardzo niekoniecznie.
Inne tej autorki.
#122/#34
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday January 5, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
Psim swędem trafiłam na kolejną grudniową, okołoświąteczną historię. W grudniu 7 lat wcześniej 18-letnia Sondra, aspirująca skrzypaczka, zostawia pod kościołem Świętego Klemensa na Manhattanie swoją świeżonarodzoną córkę; nieślubne dziecko to wstyd i dziadziuś, jej impresario, byłby rozczarowany (sic!). Jednocześnie złodziej Lenny kradnie z kościoła zabytkowy srebrny kielich z brylantem. Oczywiście zarówno dziecko, jak i kielich znikają, zabrane przez Lenny’ego; dziecko trafia na wychowanie do ciotki złodzieja, a kielich - pozbawiony brylantu - stoi na kominku w jej domu. Właściwe wydarzenia rozpoczyna śmierć Bessie, zamożnej wdowy po prawniku, która przepisała swoją kamienicę na cele społeczne, a konkretnie na parafialny dom opieki dla dzieci. Jej siostra, Kate, jest tym zachwycona, bo jest tam wolontariuszką, a dom opieki właśnie ma stracić dotychczasowy lokal, kiedy nagle życie zadaje jej cios - lokatorzy nieżyjącej siostry twierdzą, że mają drugi, nowszy testament, w którym Bessie właśnie im zapisała droga kamienicę, siostrze pozostawiając jedno mieszkanie na dożywocie. Kate zgłasza się do Elwiry, znajomej z zacięciem detektywistycznym, dawnej sprzątaczki, aktualnie milionerki po wygranej w loterii (sic! sic!), żeby jej pomogła tę tajemnicę wyjaśnić. Elwira przy okazji wyjaśnia też, kim jest tajemnicza piękna kobieta, która kręci się koło kościoła i wygląda jak ktoś, kogo zna.
Jaka to naiwna bajeczka, gdzie wszystkie oczywiste wątki - oszustwo lokatorów i cudowne odnalezienie matki małej Stelliny - daje się wyjaśnić satysfakcjonująco w kilka dni, dobro wygrywa, a wszyscy razem śpiewają piękną kolędę. Spodziewałam się, że to jakaś ramotka z lat 60, ale nie, książkę wydano w 1998 roku, więc nawet to nie wyjaśnia, po co.
Inne tej autorki.
#121/#33
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday January 4, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj
Zbiorek opowiadań, w którym tylko tytułowe odbywa się w czasie Bożego Narodzenia (i wtedy czytałam), a we wszystkich poza ostatnim, gdzie sprawę wyjaśnia panna Marple, detektywem jest Hercules Poirot. W świątecznym puddingu zostaje znaleziony kosztowny rubin, ze wstępu wiadomo, że to własność pewnego lekkomyślnego wschodniego księcia, który korzystał z przedślubnej wolności, zadając się z londyńską kokotą, zaś Poirot ma dostarczyć dowodów na aresztowanie przestępców i oczywiście nie zgubić cudem odzyskanego rubinu. W “Zagadce hiszpańskiej skrzyni” właśnie w takim miejscu zostają znalezione zwłoki zazdrosnego męża, a podejrzany jest wielbiciel żony. Do wyjaśnienia zagadki przydaje się znajomość dzieł Szekspira. “Popychadło” to wyjaśnienie morderstwa pewnego niesympatycznego dżentelmena, motyw miał w zasadzie każdy z domowników. Obserwacja pewnego smakosza podczas posiłku pozwala na odkrycie tajemnicy morderstwa i spadku w “Dwudziestu czterech kosach”, a bohater “Snu”, który popełnia samobójstwo w zamkniętym pokoju, po tym, jak skarży się Poirotowi na koszmary senne, okazuje się jednak być zamordowany. W finałowym “Szaleństwie Greenshawa”, gdzie rzecz się dzieje w ekscentrycznie zaprojektowanym domu (por. Stobnica), panna Marple ustala, że nie wszystkie staruszki są do siebie podobne.
Na podstawie tej próbki opowiadań widać, jak często następował u Christie recycling środków, jakich używali przestępcy. Często to przebieranka i udawanie kogoś innego, żeby zapewnić sobie alibi albo uzyskać korzyść.
Inne tej autorki.
#120/#32
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday January 3, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, opowiadania, panie
- Skomentuj
Jeden dzień w Dublinie (i częściowo w Londynie), dwie historie. 16-letnia Pen, nastolatka w spektrum autyzmu, wyszła ze strefy komfortu i razem z Alice, w której się kocha, pierwszy raz sama jedzie na protest klimatyczny, w znienawidzony tłum ludzi, a potem chce zaprosić Alice na koncert. Dzień pierwszych razów. Ruth jest terapeutką, ale sama jest w kryzysie - od lat usiłuje zajść w ciążę, a kolejne fiaska zapłodnienia in vitro i poronienia utwierdzają ją w tym, żeby przestać próbować. Tym gorzej znosi to, że oddają się od siebie z Aidanem, który ją wspierał w staraniach o dziecko, ale kiedy oznajmiła, że ma już dość, zamknął się w sobie. Pobocznie, Aidan, który po konferencji został w Londynie na dłużej, żeby mieć czas na przemyślenia, rozważa, czy chce dalej być z Ruth, czy już nie. Oba wątki wiążą się ze sobą nieco pretekstowo - Ruth pomaga Pen, kiedy ta ma kryzys z przeładowania bodźcami, potem się rozchodzą, mimo że jest jeszcze parę nici, które je łączy.
To dziwna książka, wciągająca, drobiazgowa, pokazująca szczegółowo z czym zmagają się na pozór spokojni ludzie, którym w teorii niczego nie brakuje, ale to w dalszym ciągu dwa niezależne opowiadania, którym nie zaszkodziłaby rozłączność. Świat neuroatypowości to nośny temat - odczarowania mitu choroby psychicznej i podejścia, że osoby w spektrum powinny się dostosować, podobnie jak współczesnych zmagań z macierzyństwem - oczekiwania, wyrzeczeń, zazdrości i potencjalnie destrukcyjnego wpływu na związki. Lubię sposób pisania Pine, ale ze spokojem można byłoby rozdzielić te dwie historie w pełnoprawne książki.
Inne tej autorki.
#119
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday January 2, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
W 2024 było czytane. Przeczytałam i przesłuchałam 122 książki, a w tym 30 audiobooków, aczkolwiek szczerze przyznam, że audio tylko jako tło do grania w grę (Travel Town, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie) czy obróbki zdjęć, więc niespecjalnie wymagające. Przy wymagających się poddałam, nie weszło mi kiedyś ulubione “Niebo w płomieniach” Parandowskiego czy nawet zabawne “Moje przygody z wojskiem” Brandysa (ale może dokończę), natomiast nie planuję kończyć “Atlasa zbuntowanego” Ayn Rand, bo to pretensjonalny a nudny tekst dla Młodych Ambitnych, podobnie jak poddaję się z “Na tropach Smętka” Wańkowicza, która to pozycja nie dość, że jest polityczną agitką, a dodatkowo zwyczajnie mierzi mnie protekcjonalność narratora w stosunku do jego wszak ukochanej córki. Wracając do książek z wyboru, 13 krajów - najwięcej pozycji brytyjskich, rodzime i z USA ex-aequo, a już drobiazgi z Kanady, Irlandii, Czech, Danii, Hiszpanii, Islandii, Meksyku, Rosji (ale anty-Putinowskiej) i Szwecji. Dwa razy tyle książek pisanych przez kobiety niż przez mężczyzn! W tym roku tylko top najlepszych, jak ciekawe jesteście tych second-best, dajcie znać. A, przeczytałam też Ulissesa, możecie mnie dotknąć, ale don't try this at home. W tym roku nie planuję nic tak "ambitnego", z tym Proustem żartowałam.
W 2024 było podróżowane i to grubo. Luty w Libercu, do którego planuję wrócić już w czerwcu 2025 (do Liberca, nie do lutego, luty ma tylko tę zaletę, że jest krótki), w maju był powrót na Rugię, którą się na razie chyba nasyciłam i niespodziewanie Praga w roli przewodnika szkolnej wycieczki. Czerwiec to cudowna Andaluzja, ponownie już w kwietniu 2025!, w sierpniu zaś Lizbona i Porto. Do tego krótkie wypady do Goerlitz, Frankfurtu nad Odrą i Berlina (dwa razy!). Niestety to oznaczało w zasadzie brak wyjazdów w Polsce, nawet drobnych, smuteczek.
W 2024 było też oglądane, nie aż tak dużo jak czytane, ale w tym roku najlepiej spędziłam czas przy:
Nie mam żadnych ambitnych planów na ten rok, książek do czytania mi raczej nie zabraknie, bo i stosiki w domu i na kindlu, a i dilerzy nie zawodzą (kto wie, ta wie :-*). Rozważam od kilku lat wyjazd na Morawy i do Austrii, przygarnę polecenia z tamtych okolic. I oby nam się w nowym roku, ZOZS.
Zdjęć fajerwerków nie mam, bo byłam pod kocykiem.
Podsumowania 2023, 2022, 2021 i 2020.
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday January 1, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Z głowy, czyli z niczego, Oglądam, Listy spod róży
- Komentarzy: 5
[20-22.12.2024]
Oczywiście, że do Berlina zawsze jeżdżę po coś. I oczywiście, że nie zawsze wszystko się udaje, ale nic to, będą kolejne wyjazdy przecież. To, co mnie zaskoczyło negatywnie, to fakt, że zarezerwowałam noclegi tuż przed świętami, a nie na początku grudnia, co ja sobie w ogóle myślałam. I cały początek grudnia, a był mentalnie bardzo wyczerpujący, odliczałam dni do wyjazdu. Nie róbcie tego sobie, im wcześniej, tym lepiej.
Co było zaplanowane:
Interaktywna czasowa wystawa "Air is an Art", czyli kilkanaście instalacji z balonami i dmuchańcami w roli głównej. Bardzo przyjemne, nieco chaotyczne, można skakać do basenu z kulkami oraz zmoczyć się w bańkach mydlanych, do tego kolory i muzyka, znalazł eloy, a nastolatki w dowolnym wieku lubią to. Dodatkowo ciekawa okolica przy Szprewie z rzeźbą Molecule Man, pewnie bardziej na lato, tuż przy Oberbaumbrücke i East Side Gallery. Można do 21 kwietnia 2025, więc raczej się pospieszcie.
Jarmarki świąteczne, a zwłaszcza ten przy Gendarmenmarkt, bo złożył mi się kolejny kawałek Berlina i okazało się, że to raptem 800 metrów od mieszkania. I poszłam przy okazji zakupów, ale wtedy okazało się, że nie ma jarmarku, bo remont (a strony informacyjne kłamią). A na inne jakoś się nie zebraliśmy, chociaż przelotem widziałam jakąś aktywność przy Wyspie Muzeów…
… gdzie planowałam pójście na wystawę Pergamon 360, ale nie poszłam. Tak bywa, plany planami, a życie życiem.
Zakupy - i tak, i nie, bo już któryś raz zmamiona obietnicą niedzieli handlowej - tu wyjaśnia się termin wyjazdu - odłożyłam większe zakupy na niedzielę. Tymczasem niedziela handlowa w Niemczech nie oznacza bynajmniej całego dnia szaleństwa zakupowego, tylko very demure, very mindful opcję kilku godzin zakupów od 13 do 18 i dalece nie wszędzie. Szczęśliwie to, na co zależało nastolatce, odbębniliśmy w sobotę - Figuya z mangą, Darkstore z odzieżą metalową i gotycką oraz Idee, wszystkomający papierniczy. Spożywkę ogarnęliśmy cudem w czynnym w każdą niedzielę (serio!) sklepie HIT przy stacji Berlin Zoo, co jest fajną opcją.
Adresy (również jedzenia, nic nowego, ale same pewniaki):




















GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday December 31, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, sztuka
- Skomentuj
Motto: W tych starych rodach skłonności do szaleństwa są dziedziczne.
Luke Fitzwilliam, były policjant stancjonujący w Indiach, wraca do kraju na wczesną emeryturę, trochę bez planów, ale wtem w pociągu siada koło sympatycznej starszej pani, o nazwisku nomen omen Pinkerton, która zdradza mu, że jedzie do Scotland Yardu, żeby zgłosić sprawę ultrasprytnego seryjnego mordercy. Ale nie zgłasza, bo przejeżdża ją samochód, a chwilę później Luke widzi w gazecie informację o śmierci małomiasteczkowego lekarza, którą zapowiadała pani Pinkerton. Przez znajomego załatwia sobie zakwaterowanie w Wychwood u jego kuzynki Bridget, udając etnografa zainteresowanego wierzeniami ludowymi. Bridget okazuje się całkiem do rzeczy, nawet coś tam się wykluwa, ale jest po słowie z lordem Whitfieldem (mimo jego ewidentnych wad). Luke się rozgląda i rzeczywiście panna Pinkerton miała rację - w ciągu ostatniego roku nastąpiło spore nagromadzenie nagłych śmierci, a dookoła nich pojawiają się ciągle te same nazwiska - emerytowanego wojskowego, ekscentrycznego właściciela sklepiku z różnościami, młodego, ambitnego lekarza i nieco szemranego jowialnego adwokata. Policja włącza się w sprawę dopiero na samym końcu, ale to Luke cudem ratuje od śmierci ostatnią ofiarę.
Inne tej autorki.
#118/#31
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday December 30, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj