Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Mo

Mohammed jest nielegalnym emigrantem, co oznacza, że traci pracę, kiedy wymagane są dokumenty, nie może pojechać do szpitala, dochodzić swoich praw ani specjalnie wchodzić w zakres widzenia służb. Nie jest to jego winą, jako nastolatek przyjechał do Stanów z rodzicami uciekający z Palestyny przed przemocą i utratą wszystkiego. Sprawa o azyl ciągnie się od lat, niekoniecznie pomaga to, że ich prawniczka zajmuje się m. in. ezoteryką, a po nagłej śmieci ojca musi się opiekować matką i dorosłym już bratem w spektrum autyzmu. Nie może wybrać najłatwiejszej bramki i wziąć ślubu, bo jego ortodoksyjna matka sprzeciwia się małżeństwu z Marią, która jest katoliczką. Do tego jeszcze podczas zakupów przypadkiem zostaje postrzelony i uzależnia się od syropu z kodeiną, a jego dowcip i czasem zbyt szczere wypowiedzi niekoniecznie mu pomagają w życiu. Ale wbrew posępnemu tonowi, to komedia o tym, że nawet jeśli się wszystko sypie, to niekoniecznie to oznacza koniec świata. Oraz, że wyznawcy islamu nie są terrorystami, Palestyna i Izrael to nie to samo, że asymilacja i bycie obywatelem jest mocno utrudnione, kiedy kraj w którym mieszkasz, ma tak egzotyczną politykę wewnętrzną co USA. Polonica: prawniczka z Polski trzyma bose stopy na kanapie.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 22, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Ottessa Moshfegh - Mój rok relaksu i odpoczynku

Rok 2000. Narratorka ma dwadzieścia parę lat, skończyła studia prestiżowej uczelni, pracuje w galerii sztuki, ale nie musi pracować, bo odziedziczone po rodzicach pieniądze dają jej wystarczająco środków, żeby nic nie robić. A czego nie wie lub nie ma, to dowygląda - jest klasycznie śliczną blondynką, nosi rozmiar 34 bez żadnego wysiłku, w szafie ma designerską odzież i buty. Ma tylko jedno marzenie - zasnąć i przespać rok, żeby obudzić się bez traumy po śmierci ojca (rak) i matki (samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek zmieszania alko z dragami) oraz nieudanym, jednostronnym związku z niejakim Trevorem; nie znajduje radości w niczym - w pracy, w przyjaźni, zabawie czy seksie. Mimo sprzeciwu najlepszej/jedynej przyjaciółki Revy, której narratorka nawet nie lubi i w głębi duszy nią pogardza, gromadzi podstępem zapas środków psychoaktywnych i próbuje odciąć się od świata, przespać całe zło, które jej się w życiu przytrafiło. Niespecjalnie dobrze jej to idzie, środki uspokajające, nasenne i przeciwbólowe nie działają na nią tak, jakby chciała, uodparnia się na niektóre, włączają się efekty uboczne typu halucynacje czy zaniki świadomości, po których budzi się bez wiedzy, co właśnie zrobiła. Zostawię Was bez pointy, która jest zaskakująco świeża i dość niespodziewana, idźcie czytać, bo to książka, od której nie można się oderwać, ironiczna, czasem obrazoburcza, dekonstruująca mit amerykańskiego sukcesu i aspirowania do niego czy obrazu szczęśliwej rodziny.

Inne tej autorki:

#128

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 20, 2022

Link permanentny - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Margaret Atwood - Kobieta do zjedzenia

Marian pracuje w firmie, zajmującej się ankietowaniem rynku na potrzeby klientów. Świat kobiet i mężczyzn jest w niej skrzętnie oddzielony, również oddzielony jest świat “dziewic” i mężatek, tym bardziej, że te drugie zwykle znikają z firmy, kiedy wychodzą za mąż. Wynajmuje piętro u Tej z Dołu, kobiety mieszkającej samotnie z dzieckiem; mieszkanie współdzieli z Ainsley, z którą ją niewiele łączy, poza dawną, raczej przebrzmiałą przyjaźnią. Jest w związku z niezwykle uporządkowanym Peterem, który ma w życiu poukładane wszystko, podobnie jak jej przyjaciółka ze studiów, Clare, która właśnie spodziewa się trzeciego dziecka. Zastępując w pracy brakujące ankieterki, przeprowadza wywiad z Duncanem, młodym człowiekiem w spektrum, który przyciąga ją do siebie innym sposobem postrzegania świata. Peter, który czuje, że Marian zaczyna mu się wymykać, oświadcza się i zostaje bezrefleksyjnie przyjęty, bo tak przecież trzeba. Jednocześnie Ainsley decyduje się na zajście w ciążę z przypadkowym znajomym, wdrażając w życie misterny plan samotnego macierzyństwa, zaś Marian zaczyna postrzegać jedzenie jako części ciała, zbliżone strukturą i fakturą, przez co traci apetyt i czuje się rozłączona z własnym ciałem. Całość okraszona jest wielopiętrowymi dialogami Marian z Duncanem, Ainsley, Peterem, Clare o roli kobiety i o tym, jak świat wyznacza tory, po których można się poruszać.

Dużo o tej powieści słyszałam, sama nie wiem, na co się nastawiłam, ale na pewno nie na metafory; zapewne już wspominałam, że nie jestem w metafory mocna. Jest o dysocjacji umysłu od ciała (zasugerowanym przejściem z narracji pierwszoosobowej do trzecioosobowej), uprzedmiotowieniu aż do poczucia, że jest się tym, co się je, żeby w finale wszystko wróciło do normy. Drugoplanowo akcja przeplatana jest kąśliwymi obserwacjami kobiet i stosunków damsko-męskich w latach 60.

Inne tej autorki tutaj.

#127

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Raymond Chandler - Siostrzyczka

To chyba książka, którą męczyłam najdłużej w tym roku (nie licząc oczywiście tych, których nie chcę kończyć, o czym niebawem). Nie rozumiem sensu napisania tej książki poza rantem na ludzką chciwość, niszczący wpływ przemysłu filmowego i trudną sytuację policji, na tyle trudną, że nawet sam Marlowe przyznaje, że on też robi policji wbrew, a mógłby nie. Oczywiście całość jest strawna głównie dzięki chwytliwym frazom[1] czy dialogom[2], bo sama chaotyczna akcja nie dawała rady mnie zatrzymać. Tłumaczenie też jest takie sobie, nie tylko na poziomie idiomów, ale nawet przy odmianie imion (Orrin to imię męskie, nie ma “Orrina”, a nie “nie ma Orrin”).

Do znudzonego życiem i już lekko pijanego detektywa zwraca się panna Quest z małego miasteczka Manhattan w Kansas[3], rzuca mu na biurko 20 dolarów (znacznie poniżej jego stawki) i chce, żeby odnalazł jej brata, bardzo porządnego chłopca, który przyjechał do LA i zaginął. W trakcie poszukiwań, za które panna Quest raz płaci, a raz - obrażona na Marlowe’a - nie, pojawia się kilka trupów, znana aktorka szantażowana przez członka bliskiej rodziny, znany mafiozo i rozczarowana społeczeństwem policja. Sam detektyw zostaje podtruty, obrywa w głowę, dużo pije i pali, całuje się z kobietami czasem wbrew ich lub swojej woli, ale oczywiście ku skrywanemu zachwytowi, wreszcie musi dokonać tzw. trudnego wyboru, w wyniku czego ginie kolejna osoba, ale on wygrywa moralnie. Bo jest ponad zwykły świat, gdzie ludzie (czyt. mężczyźni) co wieczór kierują się “ku domowi, na kolację, na wieczór z kroniką sportową w gazecie, z radiowym jazgotem, kwileniem rozpieszczonych dzieci i trajkotaniem głupich żon”.

Się pije: szkocką, Old Forestera, whisky, Armagnac, koniak (butelkę z błękitno- srebrną nalepką i pięcioma gwiazdkami), dżin.

Się pali: fajkę, trawkę, cygaro, Camele, grube egipskie mocne, długie brązowe, z monogramem (?!).

[1] “Pachniała tak, jak Taj Mahal wygląda w blasku księżyca”, “Taka jesteś cholernie cwana, że samym gadaniem mogłabyś sobie otworzyć drzwi do sejfu”, “- Spierdalaj, chamie - powiedziała głosem, którym można było cyklinować podłogi”, “odeszła, wygrywając biodrami serenady”. “Gdybym powiedział, że miała twarz, na widok której nawet zegar by stanął, mogłaby się poczuć obrażona. Na jej widok koń w galopie stanąłby jak wryty”. Czujecie klimat.

[2]

- Czy pan pije, panie Marlowe?
- No, skoro już pani o tym wspomniała ...
- Nie sądzę, żebym mogła zatrudnić detektywa używającego alkoholu pod jakąkolwiek postacią. Nie pochwalam nawet palenia papierosów.
- A mogę sobie obrać pomarańczkę?
Usłyszałem gwałtowny świst oddechu.
- Mógłby pan przynajmniej rozmawiać jak dżentelmen! - powiedziała.

[3] Tego samego, co kilkadziesiąt lat później pojawia się w ”Somebody somewhere”. Przypadek?

[4]

Jesteśmy gliny i wszyscy nas nienawidzą. Zupełnie jakbyśmy nie mieli dosyć kłopotów, mamy jeszcze ciebie. Jakby nie dość nas rozstawiali po kątach faceci z urzędów, gang z ratusza, dzienny szef, nocny szef, izba handlowa, Jego Wysokość Burmistrz w swoim wykładanym boazerią gabinecie cztery razy większym niż te trzy nędzne pokoiki, w których musi pracować cały wydział zabójstw. Jakbyśmy nie musieli w zeszły mroku załatwić stu czternastu zabójstw w tych pokojach, w których nie ma nawet dość krzeseł, żeby wszyscy na służbie mogli jednocześnie usiąść. Spędzamy życie, grzebiąc się w brudach i wąchając zepsute zęby. Łazimy gdzieś po ciemnych schodach, żeby złapać uzbrojonego świrusa naćpanego opium, i czasem nie dochodzimy nawet na samą górę, i nasze żony czekają na nas z kolacją tego wieczora i wszystkich następnych. Bo nie wracamy już do domu. A jeżeli wracamy, to jesteśmy tak cholernie wykończeni, że nie mamy siły ani jeść, ani spać, ani nawet czytać tych łgarstw, które wypisują o nas w gazetach. Leżymy więc w łóżku i nie możemy zasnąć - w obskurnym mieszkaniu na obskurnej ulicy i słuchamy pijaków, co zabawiają się w sąsiedztwie. I właśnie w momencie kiedy zaczynamy zasypiać, dzwoni telefon, wstajemy i wszystko zaczyna się od początku. Nic, co zrobimy, nie jest dobre, nigdy. Ani razu. Kiedy ktoś przyznaje się do winy, to dlatego, żeśmy go sprali, a jakiś tam adwokacina wymyśla nam w sądzie od gestapo i nabija się z nas, kiedy gadamy niegramatycznie. A jak nam się noga powinie, każą nam z powrotem włożyć mundur i wysyłają nas do najgorszej dzielnicy, gdzie spędzamy miłe, chłodne, letnie wieczory zbierając po rynsztokach pijaków, wysłuchując kurewskich wrzasków i odbierając noże zalanym elegancikom.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#126

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 18, 2022

Link permanentny - Tagi: kryminal, panowie, 2022, klub-srebrnego-klucza - Kategoria: Czytam - Skomentuj


White Lotus

Antologia wakacyjnych obserwacji ludzi, którzy mają wszystko, a i tak są nie dość, że strasznymi bucami, to jeszcze do tego są nieszczęśliwi. W pierwszym sezonie grupa turystów spędza tydzień na przepięknej hawajskiej wyspie. Narracja przeskakuje między obsługą kurortu i trzema grupami gości: rodziną Mossbacherów - pracoholiczką Nicole, jej nieznaczącym mężem Markiem, nieco wycofanym synem Quinnem i zarozumiałą córką Olivią z przyjaciółką Paulą; Rachel i Shane - nowożeńcami, ona jest ładna, on bogaty; wreszcie Tanyą - bogatą, choć sfrustrowaną samotną damą, która przybyła na wyspę rozsypać prochy niedawno zmarłej matki. Mimo że okolica jest piękna, a hotel raczej luksusowy, szybko zarysowują się konflikty - Nicole pracuje mimo wakacji, Mark martwi się w oczekiwaniu na wynik badań w kierunku nowotworu, Olivia zaczyna zazdrościć Pauli powodzenia w kontakcie z przyjemnym pracownikiem hotelu, Quinn ucieka od rodziny na plażę. Shane wdaje się w nieustającą przepychankę z managerem hotelu, Armandem, ponieważ nie dostał pokoju, za który zapłacił, a świeżo poślubioną żonę traktuje, oględnie mówiąc, dość lekceważąco i przedmiotowo. Tanya angażuje w swoje problemy życiowe Belindę, pracowniczkę SPA, ponieważ nauczyła się w życiu, że jest najważniejsza i wystarczy garść banknotów, żeby wszyscy się nią interesowali. Jak wiadomo z pierwszych scen, po tygodniu wakacji, jedna z osób wraca z turnusu w trumnie, eskalacja konfliktów jest coraz większa, pytanie tylko, kto straci życie.

Sezon drugi dla odmiany dzieje się w Taorminie (wyczuwam delikatną nutkę “jedziemy, gdzie nam zapłacą za promocję”); w porównaniu z pierwszym jest taki bardziej spokojny i nieirytujący. Do kurortu, prowadzonego przez Valentinę, damę z iście włoskim temperamentem, trafiają trzy grupy turystów - znana z pierwszego sezonu Tanya z mężem i asystentką; dwa młode małżeństwa - Ethan i Harper oraz Cameron i Daphne; wreszcie trzej panowie Di Grasso - popierdujący dziadek, seksoholik ojciec i nieco naiwny junior, Albie. Tanya mierzy się z wyobrażeniami o idealnym związku, a jej wybranek Greg niespecjalnie staje na wysokości zadania, dodatkowo irytuje go, że asystentka Tanyi przyjechała z nią na wakacje. Dwie pary różnią się od siebie dramatycznie, a Ethan i Cameron, których łączyła kiedyś przyjaźń na studiach, odkrywają, że nie są specjalnie zachwyceni swoim towarzystwem. Panowie Di Grasso przyjechali, żeby odkryć swoje sycylijskie korzenie, ale głównie zajmują się ukrywaniem przed sobą kontaktów z lokalnymi damami negocjowalnego konfliktu (2000 euro za noc). I jak pierwszy sezon to był rzut oka na świat ludzi zasadniczo obrzydliwych przy bliższym poznaniu, tak tutaj nawet można się pokusić o pewną dozę sympatii czy zrozumienia dla większości. Również kontrast między personelem a gośćmi nie jest tak drastyczny, jak w pierwszym sezonie.

Podsumowując całość - da się obejrzeć, przepiękne widoki, ale nie rozumiem zachwytów, serial jak serial, do zapomnienia.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 15, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Ogród 2022

Tym razem zacznę od smutnego faktu - w przyszłym roku nie będzie nowych tulipanów, albowiem rok 2022 sponsoruje brzydkie słowo "remont". Najpierw w maju rusztowanie postawiła ekipa, która remontowała balkon piętro nad nami, po czym w czerwcu z ciężkim sprzętem wjechała druga ekipa, która dla odmiany do 31 sierpnia miała wykopać fosę dookoła budynku, zaizolować ściany, usunąć narosłe przez lata złogi betonu i zardzewiałych ogrodzeń, zmontować nową bramę i zrobić elegancki podjazd z ażurów. Wiecie zapewne, że robię w zarządzaniu projektami i takie złowrogie terminy jak deadline, obsuwa czy kary umowne słyszę dość często. A mimo to, kiedy szef ekipy w czerwcu rzucił radośnie, żebym się nie nastawiała na korzystanie z ogrodu w tym sezonie, pomyślałam, że żartuje. Naiwna. Fast forward do dziś, -7 i wyjątkowo słońce, remont dalej trwa, zamiast ogrodu mam zwały gruzów, zainstalowane pół bramy, rozmontowane skrzynki leżą na kupie, w tych ocalałych może coś wyrośnie wiosną, jeśli nie wjedzie w nie nikt ciężkim sprzętem, oddałam nowo zakupione A., a babci I. wykopane cebulki, bo nawet nie miałam ich gdzie wkopać. Ekipa w ramach wspomnianych kar umownych obiecuje, że uporządkuje ogród, kiedy skończą, ale - jak mówią złośliwi - nie umawiali się, w którym roku. Smuteczek. Tęsknię za hamakiem, fiołkami w trawie na wiosnę, łące, którą udawało się uchronić przed Chaotycznym Kosiarzem. I za moimi grządkami z tulipanami, hiacyntami, narcyzami i innym kolorowym drobiazgiem.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 14, 2022

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, G is for Garden - Skomentuj


Ruth Rendell - Demon w mojej wyobraźni

Arthur Johnson od lat wynajmuje pokój w londyńskiej kamienicy na przedmieściach. Na zewnątrz jest kostycznym i skrupulatnym księgowym, pomaga właścicielowi budynku przy zbieraniu opłat, ale w środku aż wrze w nim od hamowanej brutalności. Raz na jakiś czas ukradkiem przemyka się do piwnicy, bo zna na pamięć rozkład dnia pozostałych mieszkańców i odkrywa na leżącym tam manekinie, ubranym w damskie ciuszki, scenkę, w której manekin zostaje uduszony. Niestety, pojawienie się nowego lokatora - Anthony’ego Johnsona - psuje ten zawór bezpieczeństwa. Uczynny Anthony, notabene piszący doktorat o psychopatii, oczyszcza piwnicę, żeby zrobić ognisko dla mieszkańców okolicy z okazji rocznicy Spisku Prochowego (“remember, remember, the 5th of November”). Arthur dokonuje więc kolejnej zbrodni, tym razem nie udawanej i zabija przypadkiem żonę jednego z lokatorów. W celu ukrycia zbrodni zaczyna kontrolować korespondencję Anthony’ego i przypadkiem ingeruje w jego życie prywatne.

W tle pojawia się sporo wątków obyczajowych - pozamałżeński związek Anthony’ego i pewnej mężatki, niewierność zamordowanej Very Kotowski (sic!), brud i bieda w lokalach na wynajem, alkoholizm i jego konsekwencje, toksyczne wychowanie, wreszcie - jak to częste u Rendell - sprawiedliwość zostaje wymierzona na skutek przypadku.

O jakości tłumaczenia tej książki najlepiej przemawia to, że nie pojawia się w ogóle nazwisko tłumacza (1997 to nie był najlepszy czas w kwestii tłumaczeń). Zła odmiana personaliów (święto “Guy Fawkesa”) czy niezrozumienie idiomów (“najlepszym środkiem czyszczącym jest “tłuszcz z łokci”) pojawiają się nader często.

Inne tej autorki; przeczytałam też ponownie ”Simisolę”.

#124-125

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 13, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie - Skomentuj


On the Verge

Los Angeles, początek 2020. Cztery kobiety 40+ żyją w mniej więcej stabilnych rodzinach. Justine, Francuzka, jest szefową kuchni we wziętej restauracji, jej mąż, również Francuz, jest aktualnie bezrobotnym architektem, ale z pretensjami. Anne, córka milionerki, próbuje rozkręcić własną firmę odzieżową, ale głównie skupia się na życiu towarzyskim i byciu na lekkim haju. Eli, najmniej uporządkowana, ma trójkę dzieci z różnymi mężczyznami, ale z żadnym nie mieszka, nieustająco też traci zatrudnienie z powodu dezorganizacji i, nie ma co ukrywać, braku predyspozycji do jakiejkolwiek pracy. Wreszcie Yasmin, czarna Iranka, pisze pracę naukową, żeby wrócić do pracy po przedłużonym urlopie wychowawczym, chociaż nie musi, bo jej mąż ma dobrze działającą firmę IT. Pierwszy sezon pokazuje czasem trudną przyjaźń między kobietami, ich rodziny, macierzyństwo i problemy z tym związane oraz wprowadza u każdej z nich pewne zmiany - Justine decyduje się odejść od narcystycznego męża, Anne odrzuca wsparcie finansowe toksycznej matki, Yasmin wraca do dawnego zajęcia (szpiegostwa), a Eli rozkręca na Youtube kanał typu reality show, czasem wbrew woli rodziny i przyjaciół. I na to wpada bomba w postaci wybuchu epidemii Covid-19. I jeśli będą kolejne sezony, to będę ten serial polecać, bo ma ogromny potencjał na coś ciekawego. Jeśli kolejnych sezonów nie będzie, to niespecjalnie warto, bo w zasadzie cały sezon do rozbudowany wstęp do ostatniego odcinka, który mógłby być pilotem. Z jasnych punktów - fajna, choć nieco zbyt neurotyczna Julie Delpy i świetna, dojrzała Elizabeth Shue. Humor raczej niewyrafinowany, niestety często idzie w stronę groteski i przerysowania.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 12, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


O błyszczącym i zwisającym

Od kilku lat Stary Browar świętuje okolice Bożego Narodzenia (okolice, bo dekoracje wjeżdżają w połowie listopada) dość hucznie. Wcześniej zdarzały się figurki jelonków czy bałwanków, ale tak od chyba 2017 jest bardziej na bogato - zwisa, powiewa, obraca się w prądach powietrznych i zdecydowanie się błyszczy. Najskromniej było oczywiście AD 2020, kiedy to nie było wiadomo, czy znowu nie nastąpi WTEM zamknięcie wszelkich przybytków komercjalizmu poza spożywczakami, za to na każdym ze sklepów pojawiły się znaczące kartki z informacją, ile osób może wejść do środka i że w maseczkach. Nie byłam dobrym prorokiem, kartki i reglamentacja wejść szybko zniknęła, podobnie jak wspomnienie o pandemii.

2017 2018 2019 2020 2021 2022

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 10, 2022

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


Kacper Pitala - Jak to wyjaśnić?

Z podtytułem: W poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, które pozornie nie mają odpowiedzi.

Bardzo przyjemna popularnonaukowa, gawędziarska książka (ale nie głupia!), w której autor zbiera odpowiedzi na różne dziwne pytania. Czym tak naprawdę jest kosmos, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy, czym jest “nic” i czy któregoś dnia “nic” zastąpi wszystko? Jak działa entropia? Co się dzieje, kiedy śnimy i czy możemy pamiętać przyszłość? Czy są możliwe podróże w czasie (“w czasie kiedy ja będę podróżował, możesz mi, Entomologio, poczytać”, z pamięci)? Czym jest “teraz” i czemu muchy zwykle uciekają przed packą? Skąd wiemy, że to co widzimy, istnieje rzeczywiście i że wszyscy postrzegają rzeczywistość tak samo? Co to jest choroba lokomocyjna i czemu kierowca na nią zwykle nie choruje?

#123

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 7, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, popularnonaukowe - Skomentuj