Kentuki to drogie, acz niespecjalnie ładne samobieżne pluszaki. Nie mają jednak w środku autonomicznej jednostki, tylko po włączeniu nawiązują połączenie z pewnym rodzajem operatora - osobą, która zyskuje losowo dostęp do manipulowania urządzeniem i podgląd przez kamery. Można nawiązać tylko jedno połączenie, zerwane przez którąś ze stron nienaprawialnie blokuje kentukiego. Kentukim można tylko poruszać, teoretycznie komunikacja jest jednostronna - posiadacz urządzenia może rozmawiać z obserwującym, szybko jednak się okazuje, że nie do końca. Książka jest wielowątkowa, choć wątki nie przenikają się ze sobą, pokazuje sytuacje, w których kentuki łączą ze sobą dziwne pary - nastolatka z Karaibów i żonę właściciela sklepu ze starociami w Norwegii, młodą Niemkę z południowo-amerykańską emerytką, sprytnego Chorwata, który chce zarobić na sprzedaży poszukiwanych lokalizacji kentukich. Teoretycznie kentuki są bezpieczne dla posiadaczy, jako że połączenie jest losowe, operatorzy nie znają lokalizacji miejsca, które obserwują, ale szybko okazuje się, że jednostronność komunikacji można ominąć, używając pomocy typu alfabet Morse’a czy pokazując wiadomość wypisaną na kartce, a ludzka niefrasobliwość pozwala zapomnieć, że kamera obserwuje, a czujniki rejestrują dźwięk.
To raczej posępna opowieść o technice, która poszła w złą stronę. Niewinne zabawki mogą stać się tak niebezpieczne, jak niebezpieczna jest osoba po którejś ze stron. Czasem jedna osoba łamie drugiej serce, ktoś kogoś szantażuje, rozpada się czyjś związek, intymność zostaje wystawiona na widok publiczny, ktoś jest świadkiem przestępstwa, a ma ograniczone możliwości pomocy. Dziwny, ale ciekawy świat.
Inne tej autorki:
#33
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 11, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, panie, sf-f
- Skomentuj
W opolskiej firmie produkcyjnej Majreks zostają znalezione zwłoki jednego z dwojga planistów, Biernackiego. Jakkolwiek nikt denata nie lubił, bo straszne było z niego chamidło, niestety wypadek ten oznacza wstrzymanie produkcji i przestój dla całego zakładu, bo - wbrew tytułowi - śmierć Biernackiego jest nie na rękę nikomu. Dział sprzedaży usiłuje wyjaśnić klientowi, czemu jego profile nie zostaną dostarczone w tym tygodniu, nie używając frazy “bo są zakrwawione i skonfiskowała je policja”, behapowiec doznaje załamania nerwowego, druga planistka nie ukrywa swojej radości, bo była z ofiarą skonfliktowana, ale automatycznie staje się główną podejrzaną. Kontrola jakości nie ma co kontrolować, więc plotkarz Perkoz i domorosły detektyw Niedźwiedzki ruszają na pomoc policji. Nieobecny zarząd przesyła na miejsce prawnika, który ma być łącznikiem między służbami a pracownikami, żeby udało się przywrócić produkcję jak najszybciej; pechowo prawnik to mąż planistki, która właśnie się z nim rozwodzi.
Nieuchronne są skojarzenia ze “Wszyscy jesteśmy podejrzani”, chociaż książka nie jest typowo humorystyczna, a pracownicy Majreksu całkiem na serio przejmują się przestojami w produkcji, audytami, bezpieczeństwem (oraz co na obiad), znacznie mniej skupiają się na elemencie rozrywkowym śledztwa (poza zakładowymi plotkarzami). Doskonale odrobiona jest część pokazująca pracę zakładu, z uroczymi drobiazgami typu drastyczne zdjęcia na szkoleniach BHP (do dziś wspominam szkolenie w korporacji, gdzie złotousty szkoleniowiec puścił w salę amatorski album ze zdjęciami z pożarów, śmiechy nagle gasły, gdy do kolejnej osoby docierało, na co patrzy), bezwładność zarządu, biurową wojnę podjazdową i pełen wachlarz osobowości z jednej firmy. Śledztwo jest dość kryptyczne, bo pracownicy jednak odcięci są od policji i prokuratora i głównie opierają się na plotkach i podsłuchanych informacjach, mimo to zbrodniarz zostaje wykryty.
#32
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 10, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panie
- Skomentuj
[lipiec - październik 2021]
Lato 2021 było dobre, choć krótkie. Jesień - jeszcze krótsza. Raczej poza miastem niż w mieście, mało celowych spacerów, raczej kręciłam się w celu kulinarnym, rzadziej towarzyskim, zniknęła mi opcja Jeżyc, bo szkoła córki przeniosła się gdzie indziej, ale to w ogóle opowieść na inną okazję, pewnie za półtora roku. Czasem poranek na którymś z rynków, zwłaszcza jesienią w sezonie na przetwory, chociaż tym razem się ograniczałam, tylko na szkolny kiermasz (a i tak mam pół szafki słoików, zapraszam na herbatę i konfiturkę). Czasem po pączka, książkę albo po bukiet kwiatów, bo ogród w tym roku szybko przestał wystarczać. Łazarz, Wilda, centrum, rzadziej inne dzielnice. Nieustająco to, co niewidoczne z zewnątrz - podwórka i klatki schodowe.
Rynek Łazarski
Żegrze
Żegrze
Łazarz, kamienice
Łazarz, Strusia
Łazarz, kamienice
Zielona i Zielone Ogródki
Łazarz, klatki schodowe
Łazarz, klatki schodowe
Ukryty klejnot w bramie Alei Marcinkowskiego
Plac Andersa
Murale, Gwarna i Górna Wilda
Rynek Wildecki
Piaśnicka / Stary Browar
Stary Rynek, zachód słońca
Metal i szkło, Kantaka / Plac Andersa
Starołęka, WSK (tuż przed zburzeniem)
Stare - Wierzbięcice / Nowe - plac Andersa
Niespodzianka w podwórku, Kwiatowa
Piaśnicka / Starołęka
Patrz w górę
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 9, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
murale
- Skomentuj
Major Sherman z Interpolu, wraz z dwiema współpracowniczkami[1] przybywa do Amsterdamu, żeby wyśledzić, kto dystrybuuje narkotyki na resztę Europy. Sprawa się szybko gmatwa, bo niejaki Jimmy, jego źródło informacji, zostaje zastrzelony tuż po wylądowaniu samolotu, na lotnisku, zanim zdążył podzielić się swoimi odkryciami. Przez cały pobyt w Holandii, zakończony sporą rozwałką i licznymi zwłokami po obu stronach konfliktu, Sherman ukrywa swoje śledztwo zarówno przed przestępcami, lokalną policją oraz swoimi współpracowniczkami, chociaż oczywiście chętnie korzysta ze współpracy dwóch ostatnich. W ramach śledztwa jest pobity, postrzelony, przytopiony, związany i ogłuszony, ale za każdym razem nadludzkim wysiłkiem się uwalnia i idzie do kolejnej siedziby przestępców. W trakcie wypije niesamowite ilości alkoholu, co zupełnie nie wpływa mu na refleks ani wydolność fizyczną. Jak to u MacLeana, jest zaskoczka - tłójalz młbyrz wrfg wrqra m shaxpwbanevhfml cbyvpwv, xgóertb śyvpman złbqn xbpunaxn hqnwr bcóźavbaą j ebmjbwh bśzvbyngxę (orm xbzragnemn).
Pamiętam, że była to jedna z moich ulubionych powieści kryminalnych z czasów nastoletnich, stąd chyba wzięło mi się zamiłowanie do Amsterdamu, bo akurat okoliczności turystyczne autor bardzo dobrze odrobił - neony, dzielnica Czerwonych Latarni, plac Dam, rowery i kanały. Niestety sama akcja się bardzo zestarzała, brak logiki w postępowaniu bohatera i wtrącenia post factum, że to powinno wzbudzić jego niepokój czy elaboracji, że czyjś los już był przypieczętowany, są mocno irytujące.
[1] Bardzo szybko zaczyna się festiwal uprzedmiotowienia. Głównymi zaletami Belindy i Maggie jest skąpy ubiór (minisukienki), eksponujące figury “które jasno wykazywały, jak olbrzymie postępy poczyniły nieliczne wybrane przedstawicielki płci żeńskiej od czasów Wenus z Milo”. Mniej istotne są ich zdolności wywiadowcze czy intelektualne, natomiast miło jest, że są posłuszne i całują szefa z uczuciem. W finale jedna z dziewcząt musi zakończyć służbę, ponieważ mężatki nie mogą pracować w Interpolu; taka nagrodo-kara, ma na wyłączność Shermana i może wspierać go z zacisza domowego w kolejnych akcjach.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#31
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 8, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
XIX wiek, okolice Londynu. 10-letni William Bellman popisuje się przed kuzynem i kolegami umiejętnością strzelania z procy i niechcący zabija młodego kruka. Kruki to, jak wiadomo, ptaki magiczne, wydarzenie to wpływa więc na jego życie, chociaż w niedostrzegalny sposób. Kilka lat później bogaty wuj proponuje mu pracę w swojej fabryce włókienniczej, która okazuje się idealnym miejscem dla przedsiębiorczego młodzieńca. Wszystko świetnie się układa, nawet kolejne śmierci bliskich Williama - matki, przyjaciół z dzieciństwa, kuzyna, wuja - nie mają dramatycznego wpływu na jego życie, chociaż na pogrzebach widuje tajemniczego mężczyznę w czerni, co budzi jego niepokój. Wszystko się zmienia, kiedy w wyniku epidemii umiera troje z jego czworga dzieci i ukochana żona, a ocalała cudem córka zapada w stan między życiem a śmiercią. Nad grobem bliskich zawiera pakt z mężczyzną w czerni i - w ramach bliżej nieokreślonej spółki - buduje największy, najwspanialszy dom mody pogrzebowej “Bellman & Black”.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. To wiktoriańska powieść niesamowita z elementami nadprzyrodzonymi (czego nie lubię), ale bogato przeplatana opisem realiów wczesnego przemysłu włókienniczego (co już bardziej). Brakuje mi jednak zakończenia w sposób nieco bardziej wyrafinowany niż obungre mncenpbjnł fvę an śzvreć j vzvę źyr cbwęgrtb mnqbśćhpmlavravn, n cemrpvrż zótł qłhżrw żlć qboelz v pvrxnjlz żlpvrz.
Inne tej autorki tutaj.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 7, 2022
Link permanentny -
Tagi:
beletrystyka, panie, 2022 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Czy da się wyjechać za granicę, pozostawiając za sobą Polskę? Nie w tym realnym sensie przekroczenia granicy, ale wyrugowania polskości ze swojego umysłu i serca. Autorka opisuje w oniryczno-ironicznej rzece słów związek z do bólu polskim Werterem, który nie umiał kochać, ale latami trzymał ją przy sobie, żeby razem z nim cierpiała. Od niego ucieka w pracę do Rzymu, studiując ekscentrycznego artystę, nie szukającego sławy, trafia na Rzymianina, który - w przeciwieństwie do niej - nie ma rozgrzebanej przeszłości ani swojej, ani narodowej. Razem przenoszą się do Brazylii po zachwyt kolorem, ale też i zmęczenie tymczasowością, beznarodowym zawieszeniem, byciem obcym wśród obcych. Jako że to opowieść - o ile wiem - częściowo autobiograficzna, nie ma finału tak, jak życie nie ma finału. Są obserwacje, zjawiska, ludzie i ich wpływ na narratorkę.
Przede wszystkim to fantastyczna zabawa frazą i doskonałym słuchem do języka, niechętnie porównuję do Masłowskiej, bardziej chętnie do Bator. Są zdania, które wcinają się boleśnie w myśli, jak przecięta papierem skóra, niegroźne, ale doskwiera. Jest ironia, czasem nawet cynizm, zwłaszcza w dialogach wewnętrznych z polskim dusiołkiem, naszym dobrem narodowym, który nie pozwala odczepić od siebie łańcucha z krajem urodzenia; nie jestem emigrantką, niektórych zjawisk nie rozumiem, ale między innymi dlatego nie emigruję, bo stracę jeden z moich największych życiowych atutów - umiejętność mówienia po polsku. To nie jest książka podróżnicza czy w stylu “wyjechała i doznała oświecenia”, tylko otwarty proces filtrowania świata przez polszczyznę, czasem przeintelektualizowany, czasem bardzo celny. Chcę więcej, aczkolwiek jak do tej pory autorka głównie pisuje na półkę z literaturą dziecięcą.
#29
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 6, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Zaskakująco, ta historia nie zestarzała się w ogóle, pomimo całkowitej zmiany realiów. Joanna, architektka z Warszawy poznała pewnego sympatycznego Janusza z Łodzi, coś między nimi zaiskrzyło, problem w tym, że teraz Janusz ją ghostuje. Wpada więc na błyskotliwy pomysł, a jak zapewne możecie kojarzyć, błyskotliwe pomysły to mocna strona bohaterki, żeby jej koleżanka zadzwoniła pod dość idiotycznym pretekstem do hotelu, żeby sprawdzić, czy Janusz jest w Warszawie. Koleżanka się waha, ale do rozmowy włącza się niespodziewanie (ach, te ręczne centralki telefoniczne) obcy mężczyzna o intrygującym głosie i wykonuje strategiczny telefon, niestety Janusz jest i to w niezbyt intelektualnym towarzystwie. Joanna miota się między załamaniem a furią, wreszcie decyduje się wybić sobie Janusza z głowy za pomocą świeżo poznanego nieznajomego. Tu też idzie całkiem dobrze w stronę intymności, ale wtem nowopoznany pan się wycofuje po pretekstem tajemnicy w pracy zawodowej, nawet nie chce podać swojego imienia. To dodatkowo rozsierdza Joannę, która zapowiada, że go zdekonspiruje.
I tu zaczyna się akcja właściwa (sfilmowana niezbyt wiernie jako “Lekarstwo na miłość”), w której telefon bohaterki przypadkiem staje się punktem kontaktowym grupy spiskowców, a dzielna - choć roztargniona - architektka wprowadza ogromny zamęt, angażując w poszukiwania znajomych i milicję. Biorę poprawkę na to, że czasy są zamierzchłe, numerów telefonów dużo nie ma, na klatkach schodowych wiszą listy lokatorów, w pewnych kręgach wszyscy się znają, wszak Warszawka. Moje ulubione fragmenty to te dotyczące życia zawodowego Joanny, totalnie rel, jak to podobno mawia młodzież: idiotyzm lepienia makiety z plasteliny czy wymiarowanie nieistniejącej studzienki.
Inne tej autorki, inne z tej serii.
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 3, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem
- Skomentuj
Pragnę zastrzec się zaraz na początku: wahałem się długo i naprawdę nie jestem winien. Za winowajców, uważać należy kulę pistoletową, kota Łajdaka, współlokatorkę Aleksandrę Fiodorownę - kobietę wielkiej dobroci - porucznika milicji Funtikowa, no i być może mój trochę niespokojny charakter.
Dwóch młodych absolwentów wyższej szkoły milicyjnej (gdzie oprócz normalnych przedmiotów studiują istotę realizmu socjalistycznego czy siły napędowe trzech rosyjskich rewolucji) zostaje skierowanych do przyportowej miejscowości N. (z delikatną sugestią, że na Krymie). Bardzo szybko zderzają swoje wyobrażenia zarówno o idealnym śledczym[1], jak i samym śledztwie, z rzeczywistością - zamiast szpiegów wrażych mocarstw i kryminalnego podziemia trafia im się “zwyczajne” morderstwo żony pewnego pracownika naukowego. Szybko pojawiają się teorie - młoda żona, starszy mąż, na pewno zabił kochanek; pasierb kumplujący się z podejrzanym elementem chciał okraść ojca, natknął się na macochę itp. Wtedy wjeżdża zwierzchnik dwóch świeżaków i zaczyna obalać ich teorie. W efekcie z jednego przestępstwa robi się kilka oraz powraca kwestia wojny - ukrywania się hitlerowskich zbrodniarzy czy szantażowanie wojenną przeszłością bliskich, a jeden z przestępców to “syn kułaka, nienawidzący władzy radzieckiej, tajny donosiciel gestapo”.
Książka jest w tonie raczej lekka, o zdecydowanie propagandowej wymowie: milicja bardzo poważnie traktuje swoją rolę jako opiekunów obywateli[2], najwyższym możliwym wyrazem uznania jest “uspołeczniony konsomolec”, piętnowani są “złoci młodzieńcy” w butach na słoninie i w przykrótkich spodniach, rzucający “dla fasonu” angielskimi słowami, bo nie pracują ku chwale ojczyzny, tylko nadużywają alkoholu i prowadzają się z “takimi” dziewczynami. Zdarza się jednak akcent minorowy, jak uznana za zmarłą podczas wojny żona jednego z bohaterów, którą została fałszywie oskarżona o kolaborację i wolała uchodzić za zmarłą, żeby ukochanej rodzinie nie przysparzać wstydu (po latach wraca po amnestii, autor nie wyjaśnia, czy ma szansę na powrót do poprzedniego życia). Narrator i jego przyjaciel prowadzą się nienagannie, w wolnym czasie czytają i uprawiają sport, chociaż czasem lubią też potańczyć z dziewczętami. Oczywiście jako że są młodzi, zdarza im się ponieść entuzjazmowi: “Skoczyłem z krzesła jak podrzucony sprężyną, złapałem Smirnową za ręce i zawirowałem z nią po pokoju. Moją szaloną radość wywołały ostatnie słowa, które posiadały decydującą wagę”.
Się pali: „Biełomory”.
Się pije: wódkę, koniak, szampana (złota młodzież), przegotowaną wodę i lemoniadę w butelce po alkoholu (tajniacy).
[1] Ideał naszego bohatera był już dawno ustalony: dźwięczne nazwisko, zgrabna, sprężysta sylwetka, przenikliwe spojrzenie surowych szarych oczu, przed którymi zadrży każdy zatwardziały przestępca, metaliczne nutki w głosie, niewielka szrama, która by nie szpeciła twarzy (świadectwo dawnych walk z wrogami), i srebrne pasmo w kasztanowych włosach jako dowód ciężkich przejść. (...) wzorowy czekista!
[2] Od każdej, drobniutkiej na pozór sprawy zależy spokój, bezpieczeństwo, los obywateli radzieckich. Dlatego też pracownik urzędu śledczego nie powinien pozostawać obojętny. Walcząc ze złem i wywracając życie na nice, winniśmy pozostawać zawsze humanistami. Tylko kochając ludzi, można im pomagać. (...) Marzenia nasze były w zasadzie bardzo egoistyczne. Jako komsomolcy i obywatele radzieccy, cieszyliśmy się oczywiście, że krzywa przestępczości stale spada i że coraz mniej zdarza się „poważnych spraw”. Mieliśmy nadzieję, że dożyjemy czasów, kiedy słowo „przestępstwo” stanie się anachronizmem i nasz zawód straci rację bytu. Pragnęliśmy jednak jak najbardziej aktywnie przyczynić się do tego, dać z siebie jak najwięcej.
Inne z tej serii.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 2, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Teresa, ciotka Joanny, przylatuje z Kanady, żeby odpocząć w Polsce. Z życzeń ma zwiedzanie dość losowych kawałków kraju, które przegapiła z czasów, kiedy jeszcze mieszkała na rodzinnej ziemi oraz żeby jeździć bocznymi drogami, bo ma dość autostrad; skądinąd jest to ciekawy paradoks, bo w drogach wielopasmowych w PRL-u raczej nie było specjalnego wyboru. Dość, że trasa wakacji planowana jest metodą mocno chałupniczą, noclegi - tylko po znajomości i raczej w niespodziewanych miejscach typu przyfabryczne pokoje gościnne lub po rodzinie. Po zamieszaniu na lotnisku za wesołą, choć mocno niezorganizowaną wycieczką, podąża samochód z kraciastą walizką, ktoś próbuje ich okraść, wreszcie podczas pieszej wyprawy znika Teresa. Joanna, ostoja rozsądku, usiłuje zapanować nad paniką, angażuje swojego gacha, Marka, związanego z tzw. służbami (wtedy jeszcze dobrze rokował) do rozwiązania tajemnicy porywaczy, którzy okazują się zaskakująco blisko związani z rodziną. Finał ma miejsce w rodzinnej Tończy, gdzie zostaje dokonane odkrycie z przeszłości.
To nie jest zła książka, aczkolwiek dość chaotyczna - wielokrotnie traciłam wątek, próbując nadążyć za rozłażącą się jak gacie na szwie rodziną. Jako osoba zorganizowana, zwłaszcza w kwestii planowania podróży, wielokrotnie zżymałam się nad ideą notowania adresów i terminów noclegów na wystrzępionej kartce, zresztą często gubionej, jechania “na pamięć” albo metodą pytania losowych osób o inne osoby. Wiem, że Chmielewska nie pałała zbytnią admiracją do zarządzania gospodarstwem, ale miałam gęsią skórkę czytając pasusy typu “Obiadowe kurczaki woziłam tam i z powrotem, upychając je w lodówce, na zmianę rozmrażając i zamrażając”, brr. Z rozczarowaniem odkryłam, że przestał mnie śmieszyć język - przy wszelkich nieporozumieniach wynikających z tego, że ktoś pomylił klatkę na filmie z klatką w zoo itp., mogłam tylko przewracać oczami.
Tak jak w innych reliktach PRL-u - pali się na potęgę, również w samochodzie. Na nocne czuwanie autorka bierze ze sobą dwie paczki smrodliwych ”Sportów” (chociaż już w “Klinie”, o czym niebawem, pali “Piasty”), bo inne papierosy nie odstraszają komarów.
Inne tej autorki, inne z tej serii.
#26
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 28, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
z-jamnikiem, 2022, kryminal, panie, prl
- Skomentuj
Przezabawna - i wierzcie mi, to nie takie określenie z reklamowego blurba - opowieść entuzjasty i popularyzatora matematyki o tym, czego można by uniknąć, gdyby ludzie zgodzili się co do jednego systemu miar, wag czy kalendarza, uwzględniali w projektach wiedzę matematyczną, budowali na podstawie projektów czy wreszcie dzielili się swoimi błędami, żeby inni ich nie musieli popełnić. Przezabawna opowieść, ale jednocześnie tragiczna, bo tylko czasem błąd określenia poziomu morza, użycie wklęsłych luster na elewacji budynku czy stosowanie innego kalendarza zaowocowało zabawną anegdotką, częściej jednak skutki były dramatyczne: czemu przepiłowanie kilkumetrowego pręta na dwa mniejsze były przyczyną śmierci setki osób lub dlaczego drzwi w teatrze, które otwierały się do wewnątrz, spowodowały śmierć ponad 180 dzieci. Warto sobie książkę przeczytać, zwłaszcza jeśli jest się osobą panikującą na temat każdej drobnej pomyłki czy niedopatrzenia; czasem czyjeś pomyłki kosztują grube miliony (jak pomyłka pola “liczba akcji” i “cena akcji” na japońskiej giełdzie) albo drobne niedopatrzenia kumulują się w katastrofę. Jest i o komputerach, a zatem o nietrafionych decyzjach architektury oprogramowania, które raz na jakiś czas zapewniają sporo pracy potomkom twórców. Lekcji, jakie warto wyciągnąć z tej książki, jest sporo - komentowanie kodu jest pożyteczne (i nie, komentarz “powodzenia dla mnie z przyszłości” to nie jest dobry komentarz), ustalenie jednostek może przesądzić o powodzeniu przedsięwzięcia, każda zmiana w projekcie powinna być przetestowana (albo cały projekt ponownie przeliczony) czy też rzucanie dużych liczb “z powietrza” może mieć kiepskie skutki. Dobrze mi się książkę czytało ze względu na język - sarkazm i ironia zawsze w cenie.
Kilka historyjek streściła dees, która mnie zachęciła do lektury.
#25
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 27, 2022
Link permanentny -
Tagi:
2022, panowie, popularnonaukowe -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj