Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

It's a dirty job but someone's got to do it

Fakt #1: Ludzie na koncertach się tłoczą. Nie lubię. Czekam, aż ktoś wymyśli opcję oglądania koncertu na żywo z przestrzenią dookoła. Żeby każdy miał.

Fakt #2: Ludzie na koncertach palą. Różne rzeczy. Niestety.

Fakt #3: Nie można wnosić aparatów fotograficznych większych niż idiotenkamera. Nic to, że flesze mają i komórki, którymi wszyscy pstrykają. A ja nie mogę przynieść grzecznej, niebłyskającej lustrzanki, bo nie.

Na szczęście fakt #4: Koncert był niesamowity. Zabrakło tylko tytułowego utworu, a szkoda, bo to moje motto na wiele okazji. W głowie miałam te wszystkie okazje, kiedy Faith No More grał mi do różnych życiowych sytuacji. Kiedy słuchałam po raz któryś tam pożyczonej od Pauliny kasety z koncertem Live at the Brixton Academy, siedząc na akademikowym łóżku, byłam tylko ja i Mike Patton, który przez kilkadziesiąt lat nabrał bukietu, jak wino. Zabawny, żywiołowy, próbujący mówić po polsku i po tylu latach umiejący włożyć w maksymalnie ograne utwory pasję. Boli mnie kark, TŻ boli gardło. Było warto.

Can you feel it, see it, hear it today?
If you can't, then it doesn't matter anyway
You will never understand it cuz it happens too fast
And it feels so good, it's like walking on glass
It's so cool, it's so hip, it's alright
It's so groovy, it's outta sight
You can touch it, smell it, taste it so sweet
But it makes no difference cuz it knocks you off your feet
You want it all but you can't have it

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 5, 2012

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Komentarzy: 8


Trochę czekam

Czekam, aż wróci ten moment, że będę umiała przetworzyć to, co widzę, w tekst. Chcę się czytać. A nie mam.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 3, 2012

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 3


Natalia Rolleczek - Urocze wakacje

Książka na pierwszy rzut oka miała być prostą historią o socjalistycznym wyjeździe do Bułgarii pod namiot, a okazała się trójwarstwową kompozycją o tym, co było, jest i będzie. Tala, autorka i Bogumił, naukowiec zabierają synów, 18-letniego Huberta i 11-letniego Kubę, za granicę. Pozyskiwanie dewiz metodą sprzedawania deficytowych za granicą kosmetyków marki Pollena czy nadmiarów odzieży, kolejka do kiosku z żywnością, celnicy na każdej granicy - to jest teraz, bagaż, który rodzina przewozi na wakacje. To, co dzieje się w drodze, przeplata się z tym, co zostało zapisane i będzie na zawsze - refleksjami Natalii o przeczytanych książkach (życie teraz a życie w "Pamiętniku z Powstania Warszawskiego" Mirona Białoszewskiego, Drohobycz wojenny i współczesny, widziany przez pryzmat "Sklepów cynamonowych" Schulza). Na to trzecią warstwą nakładają się wspomnienia z dzieciństwa - ciężki pobyt w sierocińcu i tragiczne ubóstwo w okresie międzywojnia, okupacja, śmierć siostry w obozie koncentracyjnym.

Lubię Rolleczek za bogaty język, celne metafory i porównania, umiejętność mówienia o rzeczach trudnych przez pryzmat doświadczenia, o traumie i koszmarach, które przychodzą co noc. I za to, że próbuje - przynajmniej w książce - nie przenosić swoich doświadczeń na synów.

Inne tej autorki:

#39

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 2, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, beletrystyka, panie - Komentarzy: 6



Entomologio, w czasie kiedy będę podróżował, możesz mi poczytać

Zaczęłam oszczędzać. Wybitnie w tym pomaga mi Stary Browar. I tak - najpierw zaoszczędziłam ponad 2000 zł, ponieważ nie kupiłam bransoletki z białego złota w Frey Willie (i czy jest jakiś sposób zarobienia na komplet tejże biżuterii, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że wydaję na coś, od czego bynajmniej nie staję się lepszym człowiekiem?). Potem zaoszczędziłam 50 zł na bluzce w Mohito, którą niestety kupiłam (ale to ciuszek z gatunku, co to się w nim wygląda jak milion dolarów, więc). O oszczędnościach w Endo nawet nie wspomnę, były niebagatelne.

Ale ja nie o tym. Poszliśmy dziś szukać w parku przy Starym Browarze owadów. I były, nieco oblężone, ale nadal dość niesamowite. Taki przedsmak tego, co będzie, jak przylecą z kosmosu i najpierw będą tylko tak po przyjacielsku przechadzać się po parkach i ogródkach. Więc czujcie się ostrzeżeni. Najpierw Stary Browar, potem świat. Majut, wyjątkowo w białym romantycznym giezełku rozmiar 98, przyjął postawę zapobiegawczą i pacnął każdego owada w element.

Owady można oglądać do końca sierpnia. A w informacji dają dla nieletnich broszurkę z naklejkami owadów. Co mnie cieszy - wreszcie park zaczął żyć. Na trawie ludzie, dzieci, leżaki; tak powinno być w sobotnie popołudnie w mieście.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 30, 2012

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: stary-browar - Komentarzy: 1


Gertruda R. Sławek - Portret bez twarzy

Autorka dwojga imion (i z inicjałem[1]) pokazuje przedziwny świat, w którym robiąca karierę naukową dziewczyna zostaje z nudów szpiegiem. Rzecz się dzieje w Poznaniu. Julia mieszka z matką przy Cytadeli, pracuje na Bernardyńskiej w instytucie o dźwięcznej nazwie "Unicod", spaceruje Stalingradzką, a na randki umawia się na Starym Rynku. Bawi ją zliczanie składów pociągów, które obserwuje przez lornetkę, dowożenie służbowych informacji do punktu kontaktowego, ba, nawet nie przeszkadza jej, że ma nagle wyjechać na urlop i poderwać garbatego inżyniera. Wzrusza ramionami, kiedy trzeba się z inżynierem przespać. A werbuje go do współpracy w tak niebłyskotliwy sposób, że ręce opadają. Dopiero to, że poznaje przystojnego młodego lekarza sprawia, że WTEM dociera do niej, że postępuje źle i że lepiej być szczęśliwą i zakochaną małżonką z karierą naukową. Oczywiście, jak to w szpiegowskich historiach bywa, jest już za późno.

Epizodycznie pojawia się dość smaczny opis ekskluzywnej restauracji w Sobolewie pod Czarnkowem - "Pod królewskim bażantem", gdzie spotyka się lokalna prywatna inicjatywa, prawnicy i badylarze.

I w drugim wątku - narracji ze strony organów ścigania - snuje się kapitan milicji, Karol Drewnowski. Mieszka z młodszą siostrą, którą się opiekuje po śmieci rodziców. Siostra się uczy w liceum i zajmuje się domem, a on ukrywa przed nią narzeczoną. Trochę słabo to świadczy o umiejętnościach kamuflażowych w polskiej milicji, bo nawet nastoletnia panna jest w stanie przejrzeć sprytne plany organów ścigania.

[1] A tak naprawdę to pseudonim duetu dwóch panów - Jerzego Bojarskiego i Romana Jarosińskiego.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 27, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie, prl - Skomentuj


Blood diamond

Starałam się dać filmowi szansę, ale powalił mnie zalew banałów. Sierra Leone, Afryka. Rdzenni mieszkańcy wymordowują się wzajemnie, rząd kontra rebelianci. Twardy najemnik Danny Archer (Leo di Caprio) wymienia broń do wymordowywania na diamenty, pozyskiwane niewolniczą pracą w kopalniach. Jeden z więźniów, oddzielony od swojej rodziny Solomon Vandy, znajduje czerwony brylant, ukrywa go, bo wie, że to jedyny sposób na wolność i odzyskanie rodziny. Archer też się na kamień czai, bo to przepustka do opuszczenia Afryki. Vandy usiłuje odnaleźć rodzinę, Archer na zmianę jest jego przyjacielem albo spuszcza mu łomot, co zapewne miało symbolizować rozterkę moralną bohatera. W tle przewija się piękna i niezależna pani dziennikarz, Maddy Bowen, która chce opisać malwersacje znanej firmy jubilerskiej, bogacącej się na krwi niewinnych. Spodziewałam się twistu, czegoś nowatorskiego, ale film jest przewidywalny do samego końca. Wszystkiemu winne są amerykańskie narzeczone, które domagają się pierścionków z brylantami z okazji zaręczyn. Na plus - ładne afrykańskie pejzaże.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 25, 2012

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj



Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata

Wiadomo, o czym jest - o Rosji. I trochę o diable, czarnym kocie i wesołku w kraciastym garniturze. I literaturze, sztuce, uzurpatorach i prawdziwych poetach, nawet piszących prozą. I o miłości, przebaczeniu i drugiej szansie. Nie przeczytałam, ale posłuchałam; mam wrażenie, że dzięki temu uważniej, bez pośpiechu, bez omijania nieuważnym okiem fragmentów. Co nie zmienia faktu, że dalej nie umiem zdefiniować tego, co tworzy z tej książki absolut (i nie chodzi mi o chwytliwe frazy o reperowaniu prymusa, podawaniu królowej spirytusu czy jesiotrze drugiej świeżości).

Czemu tak bardzo chcę zrozumieć, skąd Mistrz czerpał natchnienie do napisania powieści o tym, co zaszło w Jeruszalaim? Kto sprawił, że Małgorzata przechodziła akurat tego dnia przez Arbat? Czemu Woland chciał poznać mieszkańców Moskwy, skoro z taką łatwością mógł wpływać na to, co się działo? Czy Annuszka rozlałaby olej, gdyby Berlioz nie wybrał się tego wieczora z Iwanem Bezdomnym na Patriarsze Prudy? Czemu Behemot z Korowiowem wybrał się na zakupy do delikatesów? I, w końcu, czemu zniknęła wdowa po jubilerze z Sadowej 302A?

Im więcej razy czytam tę książkę, tym bardziej mi się podoba. Chcę więcej. Czy jest jakaś lista książek, które są tak samo dobrze napisane?

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 23, 2012

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2012, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 14


Noc Kupały albo o tym, że mi się nie chciało

Jutro Dzień Ojca, Maj w placówce przygotował dla TŻ kartonowy, ręcznie malowany krawat, bogato zdobiony brokatem (już nastąpiło wręczenie, więc nie że psuję niespodziankę). Wczoraj z kolei był mój prywatny Dzień Matki Podróżującej W Noc, bo - walcząc ze sobą, a zaprawdę uwierzcie mi, moja niechęć[1] do wychodzenia z domu była ogromna - pojechałam zobaczyć z bliska, jak miasto wypuszcza w niebo wengi-wengi lampionów. Nie padało, ale było buro i mgliście[3], trawa mokra po kolana, a na Ostrowie Tumskim i okolicach tysiące ludzi. I mimo 15 stopni klimat fiesty. Moje miasto czasem żyje. Lubię, bo żyje coraz częściej. Szkoda tylko, że dopiero o 23, co zepsuło sprytny plan pokazania światełek Majowi.

[1] Zadziałało wyjaśnienie sobie[2], że jak się nie ruszę, to będę sobie siorbać w mankiet do następnego roku. Jaka ja bywam ciężka w obsłudze, naprawdę.

[2] I towarzystwo N.

[3] Żebyście widzieli wieżę radiową na Piątkowie w tej mgle. Coś pięknego i niedrogo. Ale już mi się nie chciało o 00:30 wywlekać statywu.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 22, 2012

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 3