Cora od urodzenia mieszka na plantacji. Nie zna swojej daty urodzin, bo jej matka nie znała kalendarza, zna za to rodzinne opowieści - czy to o babci, która została porwana w Afryce i w ładowni, wszak była towarem, przewieziona do Stanów Zjednoczonych i rozdzielona z rodzeństwem i plemieniem, czy o matce, która wyszarpała dla siebie kawałek poletka, na którym hodowała warzywa. O więcej nie zapyta, bo babcia umarła, a matka uciekła, zostawiając ją samą, wyrzuconą poza społeczność. Nie jest więc jej aż tak trudno podjąć w pewnym momencie decyzję o ucieczce, mimo że nie ma żadnych szans poza plantacją, ale też nie ma żadnych szans na plantacji.
To opowieść fabularna, nawet można nazwać ją przygodową, o losach tych nielicznych niewolników, którzy próbowali uciekać z obozów pracy, jakimi były w większości plantacje bawełny. Nie wiedzieli, co i czy w ogóle coś ich czeka poza plantacją, zwłaszcza że dzięki doskonale wyposażonym w narzędzia i siatkę kontaktów łowcom niewolników większość wracała w kajdanach, żeby zostać brutalnie zabita jako odstraszający przykład. Corze ucieczka się udaje, odkrywa tytułową kolej podziemną, przewożącą zbiegłych niewolników do innego stanu, gdzie prawo jest łaskawsze dla uciekinierów. Problem w tym, że ląduje w kolejnych odsłonach tego samego więzienia - zamknięta na strychu, żeby nie narażać pomagających jej białych, w sielankowym “domu przejściowym”, gdzie poznaje prawdziwy cel resocjalizacji niewolników, wreszcie w komunie, gdzie próbuje ułożyć sobie życie. I o tym po części jest ta historia - o szansach na aklimatyzację w świecie, gdzie nie było miejsca na ciemnoskórych, celowym niszczeniu kultury i świadomości ludzi zmuszanych do pracy, pozbawianych rodzin, o amerykańskim majątku, zbudowanym na zaprawie z krwi Afrykanów na terenach zagrabionych Natywnym Amerykanom.
To też portret nielicznych białych przewijających się przez karty opowieści - dobrej pani, uczącej swoich niewolników czytać i obiecującej im wolność w testamencie, psychopatycznym właścicielu zabijającym dla przyjemności, łowcy niewolników z etosem, ale i bezwzględnością, zawiadowcach Podziemnej Kolei i abolicjonistach (tych z przypadku i tych z wyboru) czy lekarzach-eksperymentatorach, korzystających z ciał niewolników do testów bez ich wiedzy, co tym bardziej przeraża, że - mimo fabularyzowania - niewiele tutaj zostało zmyślone przez autora.
PS Oraz wyszłam ze strefy komfortu, idąc na spotkanie z ludźmi, którzy też tę książkę czytali.
Inne tego autora:
#117
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 21, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
[29.08.2020]
To nie tak, że trafiłam do dzielnicy Marzahn (a konkretnie
Marzahn-Hellersdorf) śladami serialu ”Dogs of Berlin [1]; okazało się, że przypadkiem właśnie tu mieszczą się Ogrody Świata, całkiem świeży obiekt rekreacyjny dla dużych i małych. Celowo podjechaliśmy od strony Hellersdorfer Strasse, żeby zacząć od kolejki gondolowej - wejść jest więcej, ale wtedy kolejka jest typowo rekreacyjna; bilet na kolejkę jest w dwie strony z opcją przystanku przy wieży widokowej i torze saneczkowym (warto zachować do wyjścia z obiektu, bo inaczej może być smutno). Na wieżę widokową można windą w opcji dla leniwych, ze szczytu przepięknie widać blokowiska Marzahn i Hellersdorf, w tym najdłuższy mural świata (przejeżdżałam obok, przepiękny!). Młodzież oczywiście nie odpuściła zjazdu saneczkami (takimi korytkami na szynach), ja nie jestem fanką przeżyć ekstremalnych, ale wyraziłam ostrożną chęć - nie było dramatu, trochę panikowałam przy zakrętach, na szczęście projektanci byli lepszymi inżynierami niż ja. Młodzież oczywiście zachwycona, choć narzekała, że można było szybciej, więcej i bez powolnego powrotu pod górę.
Same ogrody, do których można albo ponownie przejechać kolejką, albo przejść się piechotą ze wzgórza widokowego, są spore i mają mnóstwo prześlicznych zakątków. Niektóre kawałki były zamknięte (oranżeria balijska czy labirynt), niektóre ominęłam, bo wycieczka była głodna, więc muszę wrócić za rok, zwłaszcza że w 2021 mają otworzyć dwa nowe ogrody. Najciekawszy chyba był Ogród Chrześcijański (Christlicher Garten) ze złotym płotem z biblijnych wersetów, piękny Ogród Japoński, nader przyjemny zwłaszcza w upalny dzień Ogród Wodny i pachnące obłędnie Rozarium. Dla młodzieży młodszej plac zabaw, dla starszych kawiarnie.
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Za to już zupełnie celowo pojechałam zobaczyć budynek zwany Bierpinsel, ale o tym w następnym odcinku.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 19, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, ogrod-botaniczny, garten-der-welt
- Komentarzy: 1
Hache i Belén, przyjaciółki z podmadryckiej Parli, przeprowadziły się do Madrytu. Na chwilę rozstały się z powodu kłótni; Belén zniknęła na trochę, robić karierę aktorską. Wróciła nagle, z sukcesem w postaci reklamy preparatu na hemoroidy, mimo początkowego oporu Hache, która do swoich licznych kłopotów - niewiernego chłopaka i dwóch kiepsko płatnych prac - nie chciała dokładać chaosu, jaki Belén potrafi wprowadzać w życie. Dziewczyny kręcą się po kultowej dzielnicy Malasaña, rozwiązując liczne problemy swoje i swoich rodzin - pomagają w wesołym miasteczku, skąd wracają z kozą, idą na hipsterską imprezę z narkotykami, sprzedają nagrobek czy pracują jako kelnerka w barze sushi (Belén) czy strażniczka w muzeum figur woskowych (Hache). Hache dodatkowo ma rękę w gipsie, co utrudnia jej życie, ale też dostarcza finalnie sporo radości.
To strasznie sympatyczny i zabawny serial, no chyba że komuś przeszkadza szydera z hipsterki. Madryt, słońce, kolory, przerysowany gej (uwaga, nie ma gołych piersi, ale są gołe juwenilia), ekscentryczna sąsiadka; cały czas miałam wrażenie, że to film Almodovara. Oraz jak wszyscy szybko mówią!
Zaczęło się od króciaka, gdzie dwie dziewczyny rozmawiają o chłopaku jednej z nich (tutaj z angielskimi napisami); mniej więcej w takim klimacie jest cały serial, chociaż oczywiście bardziej dynamiczny.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 18, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Podczas przedstawienia “Króla Leara” na scenie na zawał umiera znany aktor, Arthur Leander. Jeevan, który rezygnuje z bycia paparazzim, a chce zostać ratownikiem medycznym, wdziera się na scenę i udziela pierwszego pomocy do przybycia karetki. Wszystko to obserwuje Kirsten, dziecięca aktorka. Aktor umiera, ale nie dlatego ta noc dla wszystkich będzie znacząca - właśnie wybuchła epidemia “gruzińskiej grypy”[1], ogromnie zaraźliwa i nieuleczalnie śmiertelna. Przepełnione szpitale, ludzie próbują wyrwać się z miast w bezpieczne miejsca, coraz więcej śmierci, stopniowo cywilizacja upada - nie ma kto nadzorować fabryk, produkcji prądu, zamiera internet. Właściwa część opowieści, przerywana dygresyjnymi historiami z przeszłości, skupionymi wokół Arthura i jego bliskich, dzieje się dwadzieścia lat później, na opustoszałej ziemi. Kirsten, osierocona przez rodziców, podróżuje z trupą aktorsko-muzyczną, dostarczając ocalałą muzykę klasyczną oraz sztuki Szekspira enklawom ocaleńców. Czasem trafiają do ludzi, którzy są wdzięczni za powiew starego świata, czasem muszą uciekać, napotykając na agresję i zdziczenie. Oczekiwana wizyta w jednej z osad, gdzie zostawili parę przyjaciół, oczekujących dziecka, zmienia ich plany, kiedy okazuje się, że osadę przejął samozwańczy prorok. Uciekają przed nim śladem przyjaciół, do Muzeum, miejsca, gdzie podobno zostały resztki cywilizacji.
Ta opowieść to zgrabnie splecione wątki z życia najpierw aspirującego, potem już sławnego aktora i ludzi, którzy w jego życiu byli. Niektórzy z nich należą do tych 99% ludzkości, która nie przeżyła pandemii, ale ich wpływ na przyszłość żyjących był istotny. Czasem związek jest pretekstowy - Kirsten wozi ze sobą unikatowe komiksy (tytułową “Stację Jedenaście”), tworzone przez wiele lat przez Mirandę, pierwszą żonę Arthura; Clark - przyjaciel i prawnik aktora - ocalał, wsiadając do nieskażonego samolotu do Toronto, żeby zorganizować pogrzeb przyjaciela; wreszcie Jeevan, ostrzeżony przez znajomego, kiedy dowiadywał się tragicznej nocy o życie Arthura, odizolował się z bratem z zapasami wody i jedzenia. Widziałam zarzuty, że książka jest nijaka i o nic w niej w sumie nie chodzi, a związki między ludźmi są przypadkowe i nieznaczące. Częściowo się z tym zgadzam, rzeczywiście nie ma tutaj spektakularnego finału czy zaskoczenia, ale historia jest ciekawa, a samo podejście do pandemii, upadku świata czy wymierania ludzi, którzy są skłonni odczuwać nostalgię za samolotami, telewizją czy internetem - bardzo realne.
[1] Grypy, dodajmy, zlekceważonej początkowo, wszak Gruzja i Rosja są po innej stronie świata. Do pierwszego samolotu z zarażającym pasażerem. Książka jest z 2015, jakbyście się zastanawiali.
Inne tej autorki:
#116
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 14, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panie, sf-f
- Skomentuj
[18.08.2020]
Chciałam zacząć od wspomnień, wszak w Białowieży i w Rezerwacie bywałam od dziecka, co najmniej 3 razy, ale… niewiele pamiętam. Oderwane sceny, dzik wychodzący na drogę, rower z przywiązaną poduszką zamiast fotelika dziecięcego, muzeum z wypchanymi zwierzętami, w którym mamie pękł sznur koralików.
Rezerwat, oględnie mówiąc, nie był najciekawszym punktem wycieczki, mimo że Majut ogromnie się podekscytował widokiem żubronia z bardzo bliska, ogromnie ale krótko, daleko jeszcze i czy możemy już na obiad. W upalne wczesne popołudnie zwierzęta się pochowały w cień, na tyle daleko, że większości nie było w ogóle widać. Kilka saren, dziki, żubry, konie polskie i podobno łoś, chociaż ja nie widziałam delikwenta. Za to na dobrym przykładzie mogliśmy dziecku pokazać, na czym polega bunt dwulatka (a rodzicom buntowniczki powiedzieć, że to przejdzie).
Ponieważ po upalnym początku dnia wtem spadł rzęsisty deszcz, zamiast Skansenu Architektury Drewnianej i dworca Białowieża-Pałac (ogromnie żałuję), Muzeum Lalek (po szybkim rzucie oka na zdjęcia niekoniecznie) czy trasy spacerowej Żebra Żubra (następnym razem koniecznie!), po bardzo miłym obiedzie w “Pokusie” (Pałacowa 15), zmokliśmy w drodze na punkcik widokowy opodal. Cała okolica to zielone, czasem podmokłe łąki, lasy i pola po horyzont; bociany przylatują tu gromadnie w ramach programu socjalnego Gniazdo+.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 12, 2020
Link permanentny -
Tagi:
podlasie, polska, bialowieza, ogrod-zoologiczny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Komentarzy: 1
Henry, gospodarz Kinsey, wyjechał, więc nikt nie tłumaczy pani detektyw, że zarywanie nocy nie jest najlepszym rozwiązaniem, kiedy prowadzi się śledztwo. Kinsey tłumaczy to tym, że chce się wczuć lepiej w życie Lorny, skromnej urzędniczki za dnia, a luksusowej call-girl w nocy. Lorna została znaleziona martwa dwa tygodnie po śmierci, trudno więc było określić, czy została zamordowana, czy umarła z przyczyn naturalnych (jako że miała liczne alergie i astmę). Policja po 10 miesiącach śledztwa umorzyła je z braku dowodów, ale załamana matka Lorny - kelnerka nocnej zmiany w całodobowej kawiarni - zdecydowała się przyjść do Kinsey po tym, kiedy ktoś przesłał jej taśmę z filmem porno, w którym występowała Lorna. W ciągu kilku dni nocnych eskapad Kinsey spotyka się z prowadzącym sprawę policjantem, większością znajomych Lorny, odkrywa jej podwójne życie - ku niechęci ojca i sióstr, zaprzyjaźnia się z prostytutką Danielle (która ją fachowo strzyże, bo podcinanie końcówek włosów za pomocą nożyczek do paznokci nie jest zbyt profesjonalne), odkrywa spisek oraz jest szantażowana przez mafię, albowiem Lorna okazała się być narzeczoną kogoś z półświatka.
Finał historii jest raczej gorzki - Kinsey odkrywa, kto i dlaczego zabił Lornę, ale w międzyczasie giną dwie osoby, a że dowodów na aresztowanie winnego jest zbyt mało, żeby policja mogła go aresztować, detektyw podejmuje decyzję, której potem żałuje: vasbezhwr znsvę, xgb mnovł Ybeaę; cbgrz ebmcnpmyvjvr ceóohwr zbeqrepę bfgemrp, ormfxhgrpmavr (n bq olpvn xbyrwaą bsvneą enghwr wą znsvwal platvry). Najbardziej ciekawa jestem, jak wyglądał finalny raport ze śledztwa dla klientki.
Inne tej autorki tutaj.
#115
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 11, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panie
- Skomentuj
Dominick Birdsey ma brata bliźniaka, Thomasa. Niestety w przeciwieństwie do inteligentnego i uporządkowanego życiowo brata, Thomas jest raczej problematyczny - ma schizofrenię paranoidalną, mieszka w półotwartym ośrodku opiekuńczym, rozwozi kawę wśród mieszkańców, a jedynymi bliskimi są brat i ojczym. Czasem jest łatwiej, czasem trudniej, ale sytuacja się zmienia, kiedy Thomas okalecza się publicznie, recytując biblijne wersety. Ze szpitala nagle trafia do więzienia o zaostrzonym rygorze (rzecz się dzieje w Stanach, w latach 80., kiedy to pod rządami Reagana często rezygnowano z opieki nad psychicznie chorymi na rzecz kontroli penitencjarnej) i mimo wysiłków Dominicka, który usiłuje odkręcić potencjalną pomyłkę, tam pozostaje. W trakcie rozmów z pracowniczką socjalną i psychiatrą brata wychodzi, że życie Dominicka, zdominowane przez opiekę nad Thomasem, również się sypie. Dodatkowo, w przeszłości rodziny jest wiele tajemnic, których chyba nie powinno się ruszać.
Nie chcę streszczać fabuły, bo serial sprytnie podaje prawdę kawałkami, odkrywając kolejne tajemnice, przez co poprzednie wydarzenia nabierają innej wymowy. Narracja przemieszcza się między współczesnością, dzieciństwem i młodością braci i przeszłością - opisaną w manuskrypcie sycylijskiego dziadka, mozolnie przetłumaczonym z włoskiego przez ekscentryczną tłumaczkę. Obu braci gra Mark Ruffalo i gra ich doskonale, nie do pomylenia. Dynamiczny, elokwentny i wysportowany Dominick diametralnie różni się od zgaszonego, niezgrabnego, unikającego kontaktu wzrokowego Thomasa; nawet ich sposób mówienia jest różny. Serial warto nie tylko dla gry aktorskiej, chociaż oczywiście też; mimo że amerykański, nie jest jednoznaczny. Raczej trudny i depresyjny, chociaż - moim zdaniem - z pozytywnym zakończeniem.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 10, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Władysław Krupiński - Jak pan przeniósł ten gryps? #082
Spis osób:
- Jerzy Lewicki - zegarmistrz, potrzebuje ludzi zdecydowanych i z głową na karku
- Tadek Nowicki - dawny współpracownik Lewickiego, źle znosi zamknięcie w celi
- Adam Sarna - przeniósł gryps w ustach, w celofanie
- Stefan - barczysty, młody mężczyzna, umie w karate
- Wanda - dziewczyna ładna, dobrze zbudowana, elegancka
- Krystyna - twierdzi, że kupuje sukienki na bazarze za grosze, a mąż to łyka bez pytania
- Wolniak - aktywistka komitetu blokowego
- naczelnik - w sprawie listu do Teresy wpuszcza bez czekania
- Curzydło - kioskarz
- Roman - mógłby być kierowcą rajdowym, gdyby w Polsce były prawdziwe wyścigi i dobre firmy
- Irena - żona Romana, ciągle o czymś Romanowi po dziesięć razy przypomina
- Ryszard Rępisz - blada, wychudła twarz i zmięty garnitur
- Dzieciuch - mocno popłynął, aż mu łeb bumbował
- Mietek - posiadacz mieszkania z wanną
Adam Sarna, były student geologii, po dwuletniej odsiadce dostaje od współosadzonego kontakt do zegarmistrza, u którego można dobrze zarobić. Na miejscu okazuje się, że zegarmistrz ma już ekipę, a do tego jest nieufny w kwestii kontaktu z zakładem karnym, na tyle, że wysyła za Adamem swojego pomagiera. Adam nadludzkim wysiłkiem broni się przed napadem, przez co zegarmistrz decyduje się przyjąć go do zespołu (niestety, kosztem biednego Stefana). Jest to dość ryzykowna narracja, bo czemuż czytelnik ma się cieszyć, że eks-osadzony i mastermind zbrodni zamierzają napaść na konwojentów, załatwić ich strzałami w głowę i zabrać pieniądze przeznaczone na wypłaty dla ludu pracującego? Opowieść nieco się prostuje, kiedy do zegarmistrza przychodzi kolejny były więzień, powołujący się na tego samego znajomego, co Sarna. Odpowiedź jest oczywista - Fnean gb cbehpmavx Fnean, jglxn, xgóen zn ebmcenpbjnć tnat mrtnezvfgemn. Pb pvrxnjr, zvzb żr gra fnz zbglj olł hżlgl j cvrejfmlz bqpvaxh manartb frevnyh, fpranevhfm wrtb avr olł ba bcnegl b gę xfvążrpmxę.
Się pali: ekstra mocne, sporty.
Się je: wiejską kaszankę.
Się pije: pluskwiankę (whisky), winiak.
Dentyści: nie prowadzą kartotek, bo to nie Ameryka.
Inne tego autora tutaj.
Helena Sekuła - Srebrna moneta #083
Spis osób:
- Łukasz Majewski - psycholog Telefonu Zaufania
- Iza Białoń - potencjalna samobójczyni, pomoc domowa z aspiracjami
- kapitan Andrzej Czyżewicz - inspektor służby kryminalnej, nosi norweskie golfy
- mgr Piotr Paweł Łapiński - kierownik w centrali handlu zagranicznego, przyjaciel pani Wójcikowej
- Celina Wójcikowa - właścicielka gustownego medalionu i dramatycznie uszkodzonej twarzy
- Maria - córka, z pretensjami, a żyje w nie uświęconym związku
- Jacek - nieletni syn Marii i Norberta
- Norbert Olansky - mąż Marysi, kanadyjski Polak, robi w konfekcji skórzanej, skąpiradło
- Adam Kornacki - były narzeczony Izy, elektryk w objazdowej scenie Estrady
- Ilona L. - znana aktorka, poprzednia chlebodawczyni Izabeli
- porucznik Marian Józefczyk - przyjaciel i współpracownik Czyżewicza
- pani M. - modystka, szyje kapelusze, kiedyś zatrudniała Izę
- Marieta Jaromianka - protegowana Adama, daleka znajoma Ilony L.
- Białoń (senior) - strapiony ojciec, mocno zainteresowany oszczędnościami córki
- Sasinowa - dobrze poinformowana sąsiadka Białoniów
- Iwona - nowa dochodząca pani M., tyranizuje pracodawczynię
- Majzlakowa - chuda kobieta z pyszczkiem jak u łasicy, sprzątała u Jaromianki
Na telefon zaufania dzwoni potencjalna samobójczyni. Mówi rzeczy dziwne, egzaltowane, wreszcie - zanim psycholog namierzy jej adres - rzuca słuchawką. Już na miejscu ofiarny psycholog spotyka milicję, wezwaną przez przyjaciela domu, który znalazł zwłoki. Szybko okazuje się, że nic nie pasuje - pomoc domowa ubrana jest w elegancką suknię balową i biżuterię pani domu, ma doskonale zrobiony makijaż i manicure, jej portret psychologiczny nie pasuje do opisu psychologa na podstawie przeprowadzonej rozmowy, na książeczce oszczędnościowej dziewczyna zebrała prawie ćwierć miliona (ponad 100-krotność “uczciwej” pensji) mimo że oceniana była przez pracodawczynię jako rozrzutna. Milicja obserwuje najpierw domowników, odkrywając tajemnicę maskarady pani Wójcikowej (dość oczywistą), potem rozszerza śledztwo o byłego narzeczonego Izabeli (rozstanie z którym podobno doprowadziło ją na skraj wytrzymałości) i poprzednie pracodawczynie dziewczyny. Co mnie zirytowało, to lalki na kanapie denatki, które nie wniosły nic do fabuły.
Widać, że autorką jest kobieta. Iza ma niebieski cień do powiek, wieczorową suknię z szafirowej mory, duży dekolt i szeroką spódnicę, czółenka z tej samej tkaniny co suknia, do tego szal i rękawiczki z beżowej gipiury (panowie, wiecie bez guglania, co to gipiura?), paznokcie opiłowane w migdał, błyszczący koralowy lakier. Pani Celina widziana jest w pasiastym płaszczu z norek, modnie ściagniętym paskiem, nosi pantofle typu kozak doński, kowbojski kapelusz i ciemne okulary (wieczorem w listopadzie!), przy następnej okazji spódnicę w szkocką kratę i sweter z moheru w kolorze dobranym do spódnicy. Nie zaczynam nawet opisu kapeluszy z pracowni pani M., a jest ich sporo.
Się pije: koniak na uspokojenie, szkocką na odwagę.
Się ma focha: dama częstuje koniakiem, ale w zwykłych kieliszkach, a nie kryształowych (360 zł sztuka!).
Się jeździ: cadillakiem (bo kto bogatemu zabroni).
Się wydaje: 15 tys. na operację plastyczną.
Się je: hot dogi w kawiarni.
Inne tej autorki tutaj.
Kazimierz Sławiński - Romański krzyż #084
Spis osób:
- kapitan Włodzimierz Chudzik - dowódca AN-24
- Kuba - przedstawiciel Lotu w Berlinie, były pilot, świetny organizator
- Sobótka - oficer SB
- Andrzej Piworski (29) - porywacz samolotu, inżynier mechanik o pechowym pochodzeniu
- Janusz Kędziorek (20+) - porywacz samolotu, wałkoń o miernym intelekcie
- Balcerkowie - siedzieli w samolocie za Kędziorkiem, ajenci kawiarni Muchomorek
- Mieczysław Konikowski - siedział za Piworskim, konserwator zabytków z predylekcją do alkoholu
- kapitan Eugeniusz Miłosz - prowadzi śledztwo po włamie do muzeum na Dolnym Śląsku
- porucznik Romaniak - pomocnik Miłosza
- Rosenwerth - austriacki Żyd pochodzenia polskiego, kontakt porywaczy w Wiedniu, prowadzi sklep z przemytem[1]
- Romuald Puwalski - wyprzedzał na trzeciego, właściciel szemranego przybytku “Yellow House”
- Stanisław Szkudlarek - szatniarz-ekonomista z “Yellow House”
- Stefania Pałka - przyjaciółka Puwalskiego, bufetowa w “Yellow House”
- Adolf Horoszko (80+) - mieszka w jednym z majątków Sieklickich, konfident starego szlachcica
- inż. Z. Borecki - dyrektor PGR w Sieklicach Wielkich, hobby - fotografia
- Janusz Sieklicki - podobno ostatni z Sieklickich, z kalwińskiego odłamu rodziny
- Józef Sieklicki - pasażer porwanego samolotu, inżynier ze Spółdzielni Pracy Żelbet, z katolickiego odłamu rodziny
- Wanda Smólska - de domo Sieklicka, starsza siostra Józefa
- Zenon Ratajczyk - zootechnik w PGR, przypadkowa ofiara lekkomyślności Puwalskiego
- podporucznik Adamski - komenda powiatowa, obdarzony bystrym i dociekliwym umysłem
- Marcjanna - gospodyni Horoszki, również staruszka
- Grochowiak - traktorzysta, syn zmarłego przyjaciela Horoszki, lubi zaszaleć
- Feluś Złota Rączka - naprawdę Aleksander Nowak, uzdolniony włamywacz i kieszonkowiec
- Łumieszko - konserwator przedmiotów zabytkowych, znajomy Konikowskiego
- Mieczysław Nidecki - właściciel zbytkownej willi, przed wojną pracował u Rosenwertha
- Hieronim Borowiec - po wojnie produkował zszywki i druciane zmywaki u Nideckiego
- Rogala - kierownik poczty w Sieklicach
- Nowaczyński - pomocnik kierownika poczty
Chronologicznie, w jednym z dolnośląskich muzeów zostaje dokonane bezczelne włamanie, giną cenne zabytki kultury (i, jak się finalnie okazuje, włamanie zleca bfbon cbpubqmravn żlqbjfxvrtb). Niedługo potem dwóch niezbyt sprytnych porywaczy usiłuje przekierować samolot na linii Wrocław-Warszawa do Wiednia; dzięki sprawności załogi samolot ląduje w Berlinie, gdzie przestępcy zostają aresztowani. Pracownicy lotniska przez dłuższy czas ignorują potencjalny bagaż porywaczy, ale kiedy go wreszcie otwierają, w jednej z toreb (do której nie przyznawał się żaden z przestępców) znajdują część zrabowanego skarbu z muzeum i tytułowy krzyż. Krzyż - jak się okazuje w trakcie śledztwa - był od czasu wojen krzyżowych przekazywany w rodzinie Sieklickich (kalwinów) z pokolenia na pokolenie, a ostatnim stróżem był Horoszko, dawny zarządca Sieklickiego.
Na resztę szajki milicja trafia przypadkowo - w wypadku ginie właściciel podejrzanego klubu, handlujący walutą, a w bagażniku samochodu znajduje się część łupu z muzealnej kradzieży. Dodatkowo zbiegiem okoliczności wiele osób ma związek z kiepską kawiarenką “Muchomorek”, której ajentem jest Balcerek (pasażer porwanego lotu), gdzie spotykali się Piworski i Kędziorek (porywacze) oraz Feluś Złota Rączka (włamywacz), a tuż obok mieszka Smólska (z domu Sieklicka, z tych katolickich). Wreszcie, jako wisienka na torcie, do wyjaśnienia morderstwa (albo dwóch) przydaje się pasja fotograficzna dyrektora PGR w Sieklicach.
Się łamie prawo: nielegalnie produkując sweterki z dzianiny i przyszywając do nich kradzione, państwowe metki.
Bawiąc-uczyć: jak się włamywać dyskretnie metodą “na parasol”.
[1]
(...) kupował od rodaków wszystko, co przywieźli - kryształy, wódkę, suszone grzyby, szynki konserwowe, puszki faszerowanych karpi po żydowsku.
Inne tego autora tu, a inne z tego cyklu tutaj.
#114
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 9, 2020
Link permanentny -
Tagi:
kryminał, panie, panowie, prl, 2020 -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
[30.08.2020]
Mam oczywiście poczucie, że majówka na Rugii i wakacje w Chorwacji anulowane z powodu pandemii to problemy pierwszego świata, jednak było mi z tego powodu dość markotno. Tym bardziej ucieszyłam się, że już można na zachód, więc na urodziny zawinszowałam sobie Berlin. Aktualnie - ale oczywiście to się może zmienić, bo idziemy w górę w statystykach - nie ma problemu z przejechaniem granicy, na ulicach nie trzeba nosić maseczek, ale w sklepach i muzeach już tak. Pewnym novum może być konieczność podania danych osobowych w restauracji na wypadek zachorowania pracownika lub gościa. Starałam się wybierać jedzenie na zewnątrz i takież atrakcje (poza muzeum poniżej, ale w muzeum poza nami była tylko obsługa).
Muzeum Neonów mieści się pod wiaduktem S-bahnu, tuż obok stacji Bellevue. Jest otwarte w dość okrojonym czasie (13-17), więc, jako że przyjechaliśmy ciut za wcześnie, bo plany nam skomplikowała demonstracja przeciwników restrykcji okołopandemicznych (o czym niebawem), to poszliśmy na lody na pobliską Flensburger Strasse. I po wizycie w bogatym, ale beznamiętnym (i drogim) Haagen-Dazsie przy Potsdammer Platz zdecydowanie wolę małe, przydomowe lodziarnie. Miałam tam atak zachwytu pięknymi kamieniczkami (fraza dnia: “tak mogłaby wyglądać Wilda”) do momentu, kiedy wszystko się nie zatrzęsło, bo akurat po wiadukcie przejechał pociąg. Drgania i hałas czuć też w muzeum, tam to jednak mniej przeszkadza mimo ciekawej akustyki - całe muzeum to ciąg połączonych pomieszczeń, z echem i reagującą na kroki betonową podłogą. Muzeum nie jest duże, ale bogate - to zbiór usuniętych z budynków neonów z różnych epok, posortowanych kolorystycznie (ukłon dla tych z OCD), działających lub nie. Fantastyczne miejsce dla fanów typografii, dla nie-fanów też przyjemne, młodzieży lat 11 się podobało (może dlatego, że da się obejrzeć w 20 minut).
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 8, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, sztuka
- Skomentuj
[18-20.08.2020]
Podlasie to arcyciekawa okolica pod względem etnologicznym. Na styku z Białorusią, mimo egalizaryzującego wpływu PRL-u, mieszkają tu wyznawcy katolicyzmu, prawosławia i muzułmanie. Fantastycznie to widać na cmentarzach, gdzie obok siebie stoją czasem krzyże katolickie i prawosławne (dwu- lub trzybelkowe - pozioma, jak u katolików, jedna ukośna poniżej, druga mniejsza pozioma powyżej), a nagrobki są opisane cyrylicą albo alfabetem łacińskim nawet w ramach tej samej rodziny. Jako że estetykę kościołów mam już nieco opatrzoną (chociaż z chęci przeżyć ekstremalnych nieustająco kusi mnie wyprawa do Lichenia), przejechałam szlakiem malowniczych, ultra-kolorowych - ale w tym dobrym sensie - cerkwi oraz jednego meczetu. Meczet w Kruszynianach okazał się niestety być must-have wszystkich wycieczek z okolicy, na parkingu kilka autokarów; wokół i w środku kłębiły się dzikie tłumy tych, którym nie straszne było zdjęcie obuwia (bo byli tacy, co odmawiali). Zrezygnowałam z wchodzenia do środka, pewnie lepiej się tam wybrać nie w sierpniu. W cerkwiach było różnie - większość była zamknięta na kłódkę, można było jedynie przespacerować się dookoła. W Trześciance proboszcz o sporej wiedzy historycznej i biblijnej snuł opowieści o genezie artefaktów we wnętrzu; w Hajnówce nie weszłam do cerkwi pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela, bo trwała tam długa i skomplikowana choreograficznie msza, zaś w Soborze św. Trójcy sympatyczny duszpasterz zaprosił nas do środka i pokazał, którędy wyjść, jakby było główne wejście zamknięte, co sprowokowało Majuta do uwagi, że był zaskakująco miły jak na księdza. W niektórych miejscach sugerowano umawianie się na zwiedzanie, odpuściłam, bo plan wycieczki był raczej po stronie chaosu.
Nawet jak się jest ateistką, warto mieć chustę do nakrycia głowy przed wejściem, zwyczajnie z grzeczności. Nie jestem wielbicielką zwyczajów religijnych, zwłaszcza wywodzących się z patriarchalizmu, ale do wgapiania się w bogactwo ikon i witraży mogę zrobić wyjątek.
Miejscowości z poniższej listy są wybrane dość losowo - mieszkaliśmy w Hajnówce, zrobiliśmy dwie wycieczki samochodowe (jedna zahaczającą o Białystok, o czym niebawem).
Wiele miejsc ominęliśmy - Supraśl z fantastycznie monumentalnymi świątyniami, Pasynki, Klejniki, Sokółkę, Orlę czy drugą enklawę Tatarską w Bohonikach, nie wspominając o wszystkich miejscach z przepięknymi pejzażami po drodze.
Hajnówka - cmentarz i cerkiew cmentarna pw. Wszystkich Świętych, cerkiew pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela i Sobór św. Trójcy
Dubiny - cerkiew pw. Zaśnięcia Matki Bożej
Łosinka - cmentarz i cerkiew prawosławna pw. św. Jerzego i cerkiew św. Apostoła Jakuba
Narew - Cerkiew Podwyższenia Krzyża Pańskiego
Nowa Wola - Cerkiew pw. św. Jana Chrzciciela
Gródek - Cerkiew pw. Narodzenia Bogurodzicy
Kruszyniany - najstarszy zachowany drewniany meczet
Trześcianka - cerkiew św. Michała Archanioła
Soce - kaplica pw. św. Proroka Eliasza
Puchły - parafia prawosławna pw. Opieki Matki Bożej
Klejniki - Cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego
Łosinka - cmentarz
Parafia prawosławna pw. Opieki Matki Bożej w Puchłach
Cerkiew Podwyższenia Krzyża Pańskiego w Narwi
Cerkiew pw. Zaśnięcia Matki Bożej w Dubinach
Meczet w Kruszynianach
Cerkiew cmentarna pw. Wszystkich Świętych w Hajnówce / Kaplica pw. św. Proroka Eliasza w Socach
Cerkiew św. Michała Archanioła w Trześciance
Cerkiew pw. św. Jana Chrzciciela w Nowej Woli / Cerkiew św. Michała Archanioła w Trześciance
Sobór św. Trójcy w Hajnówce - wnętrze i z zewnątrz
Parafia prawosławna pw. Opieki Matki Bożej w Puchłach
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 6, 2020
Link permanentny -
Tagi:
narew, nowa-wola, dubiny, losinka, grodek, klejniki, kruszyniany, polska, podlasie, puchly, soce, trzescianka, hajnowka -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Komentarzy: 4