Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Margaret Atwood - Pani wyrocznia

Joan była grubym dzieckiem, które - ku utrapieniu swojej matki - wyrosło na grubą i niezgrabną nastolatkę, czującą się w domu jak w klatce, z matką kłującą ją bolesnym prętem niechęci i braku akceptacji. Potem, w wyniku zapisu w testamencie ukochanej ciotki, dostała całkiem zgrabną sumę pieniędzy, pod warunkiem, że schudnie. Schudła, po czym już piękna (widzicie to, piękna, bo szczupła) rudowłosa 19-latka zniknęła z domu rodzinnego i - po przeniesieniu się z zaściankowego Toronto do Londynu - zdecydowała, że chce być kimś zupełnie innym. Problem w tym, że nawet jako ktoś zupełnie inny, nie mogła być sobą. Przed mężczyznami, którzy przewinęli się przez jej życie, musiała udawać kogoś, kim nie była i kogo nawet niespecjalnie lubiła. Zawiązaniem fabuły jest jej ucieczka po upozorowanej śmierci do Włoch, gdzie na tarasie wynajętego domu, z obciętymi i przefarbowanymi włosami, jeszcze pełna przerażenia po tym, co się stało, próbuje posklejać siebie samą.

Historia opowiadana przez Joan, przeplatana fragmentami jej książek (tych gotyckich romansideł, pisanych pod pseudonimem oraz tytułowej "Pani wyroczni", zaakceptowanej przez krytyków i budzącej irytację zazdrosnego męża) jest niby lekka, bardzo autoironiczna, nieco ramotkowata (było parę miejsc, gdzie miałam na końcu języka sugestię "a może być to, kochana, sprawdziła w internecie, zanim się rzucisz głową do przodu", ale to wszak lata 60. i 70.), ale jednocześnie brutalnie prawdziwie pokazująca to, co większość kobiet w życiu i teraz robi: gra role, w które wtłacza je konwenans, strach, wygoda, czasem - jak Joan - kilka jednocześnie.

Dees kazała mi przeczytać, więc musiałam. Ja się nastawiłam na feministyczny moralitet, pomna jakichś przebłysków z lektury "Opowieści Podręcznej" sprzed chyba 15 lat. A tymczasem to przyzwoita obyczajówka, należycie wielotorowa i z doskonale narysowanymi bohaterami.

Przeczytałam też w międzyczasie po raz kolejny, z niezaprzeczalną przyjemnością Nie licząc psa Connie Willis, już zupełnie bez okazji.

Inne tej autorki:

#22-#23

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 3, 2017

Link permanentny - Tagi: kanada, panie, 2017, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 6


Man in the High Castle / Paranoid

1962. Niemcy i Japonia wygrały II wojnę światową, w wyniku czego Stany Zjednoczone zostały podzielone na trzy części - Zachód to Japońskie Stany Pacyfiku, Wschód - Wielka Nazistowska Rzesza, a gdzieś po środku jest Strefa Neutralna. Juliana, młoda mieszkanka San Francisco, przypadkiem wplątuje się w przemytniczą akcję Ruchu Oporu. Dostaje od przyrodniej siostry, zamordowanej chwilę potem przez tajną policję, taśmę z tajemniczym filmem, pokazującym zupełnie inną rzeczywistość, w której wojna zakończyła się przegraną Nazistów. Nie jest w stanie wrócić do swojego życia, zwłaszcza że policja osacza ją i jej bliskich. Rusza do Strefy Neutralnej, żeby odkryć, kim jest zbierający te filmy Pan z Wysokiego Zamku i skąd się biorą. Dookoła Juliany plącze się kilka innych wątków - Joe Blake z Nowego Jorku wiezie również taśmę do Strefy Neutralnej, wpływowy dostojnik Rzeszy, Obergruppenführer Smith ze swoją rodziną żyje nową American Way of Life na przedmieściach NJ, narzeczony Juliany, Frank, po utracie rodziny decyduje, że również włączy się do Ruchu Oporu, a japoński Minister Handlu, pan Tagomi, podczas medytacji jest w stanie przenieść się do alternatywnej rzeczywistości.

Nie mogłam zweryfikować treści, bo WTEM okazało się, że nie mam akurat tej książki na półce. Ale luźne wspomnienia z lektury (bo czytałam, tak? chyba?) sugerują raczej inspirację niż związek fabularny. Co jest niezaprzeczalnie, to doskonale oddana atmosfera paranoi i narastającej nierealności, w której bohaterowie powątpiewają w to, co widzą. Owszem, całość (na razie dwa sezony, trzeci w planach), nieco się wlecze, wielowątkowość i wprowadzenie dużej polityki niespecjalnie pomaga, ale i tak warto obejrzeć nawet tylko dla fantastycznej scenografii, która w widoki San Francisco, Nowego Jorku czy Berlina wbudowuje drobnymi zmianami całkiem nowy świat.

Paranoid z kolei to angielski, jednosezonowy, kryminał. W prowincjonalnym miasteczku ktoś brutalnie zabija lokalną internistkę, na placu zabaw, w tłumie rodziców, na oczach jej małego synka. Podejrzenie pada na schizofrenika, który niedługo potem zostaje znaleziony martwy. Barwna ekipa policji - Nina, pod 40-tkę, właśnie rzucona przez narzeczonego, z którym bardzo chciała mieć dziecko (bo zegar tyka), Alec, młody, ambitny i elokwentny, choć dość prostolinijny przystojniak oraz Bobby, zgorzkniały 50-latek z atakami paniki, łatanymi łykaniem garści tabletek - nie biorą najprostszych wyjaśnień jako właściwych, tylko szukają odpowiedzi, mimo że śledztwo często prowadzi w ich życie prywatne oraz zdecydowanie wykracza poza skalę lokalną.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 2, 2017

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


Kate Morton - Strażnik tajemnic

Życie Laurel zmieniło się, kiedy miała 16 lat. Podczas piknikowej imprezy rodzinnej ukrywa się w domku na drzewie, skąd widzi, jak jej matka, Dorothy, zabija nożem mężczyznę, który przypadkiem tego dnia pojawił się na podwórku. Zeznaje na korzyść matki, że samoobrona, sprawa zostaje przez policję jakoś wyjaśniona (chory psychicznie mężczyzna, już wcześniej atakował), rodzice nie mówią o tym nikomu, a sama Laurel stara się do tego dnia nawet w myślach nie wracać. Mija kilkadziesiąt lat, czwórka dzieci Dorothy spotyka się przy umierającej matce, a Laurel odkrywa kilka faktów, które zmuszają ją do prześledzenia, co się wtedy, w letni dzień w 1961 roku, zdarzyło. Współczesne poszukiwania przeplatane są epizodami z życia Dorothy w wojennym Londynie.

Książka z twistem - owszem, jest tu dość niespodziewany twist - ale największym zaskoczeniem dla mnie była jej uroda. Połączenie realistycznej warstwy Atkinson (wojenny Londyn podczas nalotów) z klimatem historii Pilcher (sielska wieś angielska) plus odkrywanie po latach historii przodków to idealna lektura na leniwe popołudnia.

Inne tej autorki:

#21

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 27, 2017

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Ted Chiang - Historia twojego życia

Tytułowe opowiadanie zostało zekranizowane jako Arrival (Nowy początek), co chyba najlepiej pokazuje, jak ciekawe pomysły ma autor. Absurdalnie, to jedyne opowiadanie o Obcych i statkach kosmicznych, reszta ma źródło w zjawiskach trywialnych (semantyka, matematyka, wiara) lub historii. Jest świat starożytnego Babilonu, gdzie tysiące robotników stawiają wieżę Babel, która pozwoli im na przebicie do nieba i spotkanie z bogiem. W "Zrozum" pojawia się bardzo dickowska w wymowie idea sztucznego rozwinięcia intelektu aż do bycia nadczłowiekiem; podobnie jak u Dicka czy Keyesa intelektu przybywa kosztem empatii. W "Dzieleniu przez zero" bohaterka udowadnia wewnętrzną sprzeczność aktualnie znanej algebry, z czym nie umie sobie psychicznie poradzić. "Siedziemdziesiąt dwie litery" są o sile sprawczej słowa w świecie, w którym słowo powołuje do życia maszyny (na kanwie legendy o golemie, powoływanym do życia za sprawą zwoju ze Słowem). Short o "Ewolucji ludzkiej nauki" (o różnicy między dorobkiem ludźmi i nadludźmi) i quasi-reportaż o tym, czy warto byłoby wyłączyć umiejętność postrzegania piękna ludzi z życia codziennego, są stosunkowo najsłabsze. Moje ulubione opowiadanie to mistyczne "Piekło to nieobecność Boga", opisujące świat, w którym podobnie jak u nas klęski żywiołowe występują nawiedzenia lub spotkania istot nadprzyrodzonych. Można mieć szczęście - zstępujący anioł może świadków uzdrowić, można mieć pecha - świadkowie giną lub zostają okaleczeni. Wiadomo też, co się dzieje z ludźmi po śmierci - widać, czy idą do nieba czy do piekła. W warstwie fabularnej to historia męża, którego żona zginęła jako przypadkowy świadek pojawienia się anioła, poszła do nieba, a on - aby się z nią połączyć - chciał wykrzesać w sobie miłość do boga.

Dalej nie jestem fanką opowiadań ze względu na ich nieskomplikowanie fabularne (np. "Historia twojego życia" jest jednak zbyt skrótowa, przez co ma dla mnie mniejszą dawkę emocji niż film), ale Chiang potrafi ładnie nakreślić świat nawet na kilkudziesięciu stronach.

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 21, 2017

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, panowie, sf-f - Komentarzy: 3


Dorota Masłowska - Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną

Uwaga, zdradzam pointę; ponad 15 lat po premierze chyba już można.

Dresiarz Silny, pan dzielnicy, ma umysł umiejący radzić sobie z wieloma wątkami - analizuje przyczyny tego, że Polska musi iść na wojnę z Ruskimi (bo rozkradają polski piasek i sprzedają fałszowane papierosy, więc to obowiązek każdego Prawdziwego Polaka) i rozważa swój związek z Magdą, która okazuje się wiarołomną puszczalską, więc w związku z tym podejmuje zdecydowane akcje - wciąga koks i z zemsty pobiera kolejną pannę z listy. Pada na Andżelę, 17-letnią gotkę, która źle reaguje na narkotyki, a do tego okazuje się dziewicą. Niespecjalnie to poprawia mu humor, bo nie dość, że panna plami wersalkę jego matki, to jeszcze w tym czasie umiera pies Silnego, na pewno za sprawą Ruskich. Silny, podkręcony kolejną porcją speeda, odbija koledze Alę - pretensjonalną studentkę w okularach, golfie i ortopedycznych sandałach, ale poza chwilową ulgą, kiedy sika do klatki z jej papużką, dalej odczuwa niepokój egzystencjalny. Przy okazji burdy na festynie zgarnia go policja, a przesłuchuje młoda stażystka, Masłoska, która wie o nim zaskakująco dużo, chociaż chyba jest psychiczna. W finale Silny, pod wpływem tłumaczenia Masłoskiej, że to wszystko są dekoracje, wali głową w ścianę, ląduje w szpitalu, gdzie umiera, a potem idzie do piekła.

Uczciwie przyznam, że prawdopodobnie nie przeczytałabym tej książki; audiobook to doskonałe rozwiązanie dla mnie. Monolog wewnętrzny Silnego, przerywany z rzadka dialogami z otoczeniem (ale nie jestem pewna, czy część z nich i tak nie odbywa się w głowie Silnego) jest niesamowity zarówno w warstwie językowej - melodia nowomowy, której frazy powstały ze zlepek zdań usłyszanych w telewizji czy przeczytanych w gazecie - wpada w ucho, jak i treściowej - schizoidalna rzeczywistość przemyśleń dresiarza, podkręcona narkotykami, jest zaskakująco spójna i logiczna. Nie zrozumiałam wtrąconego pod koniec książki monologu autorki, zupełnie odklejonego od reszty, ale - jak już pisałam przy okazji "Kochanie..." - nie znam się na literaturze współczesnej.

Inne tej autorki tutaj.

#19/#2

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 18, 2017

Link permanentny - Tagi: 2017, beletrystyka, panie - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Skomentuj


Michał Rusinek - Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej

Wspominkowa opowieść o tym, jak Michał Rusinek przez kilkanaście lat sekretarzował pani Wisławie - od otrzymania przez nią Nagrody Nobla aż do śmierci jej (a nawet i dłużej). Nie jest to na szczęście ani hymn na cześć noblistki, ani lans autora - to sympatyczna, nie stroniąca od lekkiej ironii achronologiczna relacja z tego, jaki wpływ na twórczość i prywatność starszej pani miało przyznanie najbardziej prestiżowej nagrody. Zalew korespondencji i związane z tym trudności, podróże, w tym ta najważniejsza do Sztokholmu, okazje oficjalne, a gdzieś za tym wszystkim skromna i obdarzona ironicznym poczuciem humoru poetka, której przede wszystkim zależało na tym, że pisać w spokoju swoje wiersze.

Miałam w ręku wydanie z dołączonym audiobookiem, czytanym przez autora, więc dodatkowo przesłuchałam sobie w aucie w drodze do pracy.

Inne tego autora tutaj.

#18/#1

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 17, 2017

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2017, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Clueless

Znęcona bombową (choć dość eklektyczną - Brittany Murphy, Alicia Silverstone, Paul Rudd, Donald Faison) obsadą obejrzałam, no i nie porwało mnie. To przeraźliwie miałki pamiętnik 16-latki o dźwięcznym imieniu Cher, córki wziętego adwokata, której największym zmartwieniem jest to, czy ubrała się wystarczająco wystrzałowo. Kiedy okazuje się, że ma dostać słabszą ocenę z jednego z przedmiotów, decyduje się na "dobry uczynek" - rozkochanie w sobie dwójki nauczycieli, żeby zmiękczyć nauczyciela i podnieść ocenę bez wkładania w to pracy. Oczywiście plan działa, podobnie jak zrobienie z nowej, nijakiej koleżanki jednej z bardziej popularnych w szkole. O zgrozo, koleżanka okazuje się bardziej popularna od Cher, a kolega, z którym ją swatała, woli od swatanej damy właśnie Cher. Kiedy okazuje się, że koleżanka kocha się w jej przyrodnim (przez kolejne śluby ojca, nie przez geny) bracie, a Cher nie zdaje na prawo jazdy i nie udaje jej się egzaminatora przegadać, odkrywa, że musi przewartościować swoje życie (och!). W finale, w głębokim monologu wewnętrznym z przerwą na zakupy w butiku, oczywiście odkrywa, że sama się kocha w swoim przyrodnim bracie, na szczęście z wzajemnością.

Już po obejrzeniu doczytałam, że jest to luźna adaptacja "Emmy" Jane Austen, co wyjaśnia pretekstową fabułę, brak jakiegokolwiek drugiego dna i choćby śladu ironii i drewniane postaci.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 14, 2017

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Mary Kubica - Grzeczna dziewczynka

Do Eve, żony znanego sędziego, dzwoni znajoma jej dorosłej córki i informuje, że Mia nie pojawiła się w pracy. Eve wpada w panikę, mimo że jej mąż jest sceptyczny i "zaginięcie" traktuje jako kolejny wybryk nieudanego, sprawiającego wcześniej liczne problemy, 25-letniego dziecka; policja traktuje sprawę poważnie i wybrany do prowadzenia prestiżowej sprawy (sędzia jest znany) detektyw, Gabe, angażuje się również osobiście. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia trzech postaci - Eve, Gabe'a i Colina, który rzeczywiście Mię porwał i przetrzymuje w zrujnowanej chatce gdzieś pośród lasu w Minnesocie. Dodatkowo akcja prowadzona jest dwutorowo - przed odnalezieniem Mii oraz po jej odnalezieniu.

Powieść z twistem - bohaterka odzywa się dopiero w epilogu i wyjaśnia jeden szczegół, który totalnie burzy wszystko. Dodatkowym pikantnym elementem jest wydawnictwo Harlequin, w którym się "Grzeczna dziewczynka" ukazała - jest to chyba ostatnia książka, którą można by pod tę markę podciągnąć: porwanie, przemoc, syndrom sztokholmski, prawdopodobnie gwałt, rodzina patologiczna, bieda i spisek raczej nie kojarzą się z różową estetyką.

Inne tej autorki:

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 13, 2017

Link permanentny - Tagi: 2017, panie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Ryszard Ćwirlej - Tam ci będzie lepiej

Międzywojnie, Poznań. Komisarz Antoni Fischer, weteran I wojny światowej, zostaje grzecznościowo poproszony przez kolegę z wojska o rozpytanie się o zaginionego oficera, który miał przygotować zestaw wrażliwych materiałów, ale zamiast tego zaginął. Niebawem zwłoki odziane w mundur znajdują się na budowie na Targach Poznańskich. Wprawdzie Fischer prowadzi też sprawę bestialskich morderstw prostytutek, ale szybko okazuje się, że obie sprawy się łączą.

Niespecjalnie trafił do mnie kryminał w innym entourage'u niż PRL (podobne odczucia miałam przy Jedynym wyjściu). Owszem, research był zrobiony należycie, czasem uzasadnia to akcja (pewnie ciężej byłoby w PRL-u podróżować między Polską z Niemcami), nieco rekompensują to bohaterowie (Fischer to przodek Marcinkowskiego, Tolek Grubiński niewiele się różni od wnuka, Szwartz pracuje na kolei w Pile, a epizodycznie wspomniany jest delikwent o nazwisku Olkiewicz, przeżywający postrzał w brzuch po zaprawie spirytusem), ale brakuje soczystości powojennej milicji.

Akcja książki dzieje się między 3 marca (1924) a 14 marca. Przypadek, że zaczęłam czytać na początku marca? Nie przypuszczam![1]

[1] Swoją drogą chętnie bym przygarnęła kalendarz z zaznaczonym czasem akcji kryminałów, większość współczesnych dzieje się w dość dobrze opisanej czasoprzestrzeni. Dla Ćwirleja zrobiłam taki (na bazie 2017) na Google Calendar, chętnym mogę udostępnić.

Inne tego autora tutaj.

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 12, 2017

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, panowie, kryminal - Skomentuj


O piątkach i o ryzyku wchodzenia na klatki schodowe

Piątkowa przygoda jest konsekwencją dwóch czynników - po pierwsze w piątki pracodawca wypuszcza mnie z pracy o 16 w myśl filozofii "get-a-life", po drugie - mamy w pałacu remont, nie ma kuchni w piwnicy oraz przeniosłam się z pierwszego pietra na parter. Wychodzę więc wcześniej z poczuciem, że jeszcze jest dzień, a nie wieczór. Wprawdzie pada i jest szaro, ale wystarczy widok-klucz: otwarte drzwi do secesyjnej kamienicy, żebym na piątkowym asapie przyparkowała samochód gdziekolwiek i poszła w miasto, a konkretnie na klatkę schodową. Nie jest to oczywiście rozrywka bezpieczna, ostrzegam. Klatka schodowa na Wyspiańskiego okazała się oczywiście mieć wszystko, co tylko secesyjna klatka schodowa powinna mieć - witraże, tralki, mozaiki i spiralne schody o skomplikowanym kształcie. Wchodzę na samą górę, bo wiadomo - z góry widać więcej, kiedy wtem łapie mnie skurcz w udzie. Ale taki skurcz, jaki ostatnio mnie złapał w 2006 podczas schodzenia z minaretu w Egerze. Do tej pory mnie udo boli, jak siadam. Posłuchajcie rady ciotki Zuzanki i trenujcie chodzenie po schodach przed wysokogórską wyprawą fotograficzną na secesyjne klatki schodowe Łazarza.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 11, 2017

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 1