Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Michał Rusinek, Antonina Turnau - Prowincjonalne zagadki kryminalne

Pan Wincenty jest aspirującym pisarzem, który wprawdzie jeszcze nie skończył żadnej powieści, ale ma cały opasły zeszyt szkiców. Pan Ludwik z kolei nie pisuje, ale namiętnie czytuje wszystko, co mu wpadnie w ręce, ze szczególnym uwzględnieniem pulpy i literatury niskich lotów oraz rubryki kryminalnej w prasie lokalnej. Panowie spotykają się co dzień w kawiarence, gdzie bujna pani Jadwinia serwuje im kawę i wypieki, czasem wtrącając się do prowadzonych przez panów dyskusji. Panowie głównie się irytują wzajemnie, ale z niezłym skutkiem rozwiązują na pierwszy rzut oka trudne sprawy kryminalne. A ten miły, młody sekretarz znanej pisarki ginie już w pierwszym epizodzie.

Książka składa się z króciutkich epizodzików (napisanych jako słuchowiska radiowe) z opcją samodzielnego rozwiązania zagadki. Czasem się da wydedukować, czasem nie. Jestem wielbicielką niespiesznej lektury przy kawiarnianym stoliku, powolnego sączenia kawy, podjadania czegoś dobrego przy tym i obserwowania znad stron gazety innych gości. I takie poczucie miałam podczas lektury. Miłe.

#27

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 9, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, opowiadania, panie, panowie - Komentarzy: 5

« Po rzecz ki - Jeżyce metr po metrze »

Komentarze

Tores

O, a dla mnie to było totalnie niestrawne. Nawet jak na moją sympatię do krótkich form - za płytkie, za krótkie, za banalne, i jeszcze sposób pisania irytujacy. Chyba jak zwykle DGCC.

Zuzanka

Jakoś mi się wpasowały w konwencję małych kryminałków, które się czyta przy kawie. Z teatralnością bohaterów, odcięciem rzeczywistości przywoływanej tylko wzmiankami w gazetach, wtrąceniami pani Jadwini i stukaniem rekwizytów^Wfiliżanek.

teraz_asia

czytałam - mnie to bawiło. Troche jak stare słuchowiska radiowe. Ale w połowie przypadków nie udało mi się wpaśc na rozwiązanie, co pogrążyło mnie w depresji:-)

kurt.wagner

Właśnie przeczytałam. Dzięki Tobie, oczywiście :D
Pierwsze wrażenie: jakie to niesłychanie profesorotutkowe! Drugie wrażenie: straszny niedosyt, ja bym chciała, żeby to było BARDZIEJ. W sumie: milutkie, ale teraz trzęsącymi się rękami wygrzebuję z półki Szaniawskiego i będę się sycić :)

Zuzanka

O, wyjęłaś mi to z ust. Profesora Tutkę czytałam tak dawno, że zapomniałam ten kawiarniano-niedbały klimat.

Skomentuj