Bardzo wiernie zekranizowana historia o tym, że są dwie strony medalu. Narracja prowadzona jest trójtorowo - mąż, Nick, opowiada o tym, co dzieje się od dnia 5. rocznicy jego ślubu z Amy, która nagle znika; policja, śledztwo i wyciąganie coraz mniej fajnych szczegółów, jaki jest Nick. Drugim wątkiem są fragmenty pamiętnika Amy, w którym powoli rośnie atmosfera zagrożenia ze strony męża, aż dochodzimy do dnia zaginięcia. I wtedy wchodzi trzeci wątek, bo - jak już wiadomo z filmu - Nzl zn fvę śjvrgavr cb fsvatbjnavh fjbwrtb mnoówfgjn v m qnyn bofrejhwr, wnx wrw ząż fvę cbteążn.
Podejrzewam, że lektura książki przed ekranizacją da lepszy efekt - film dość skrótowo potraktował wszystkie elementy dialogu wewnętrznego, za to zdecydowanie lepiej oddał duszną atmosferę toksycznego związku.
Inne tej autorki:
#85
Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 7, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Skomentuj
Ładna, romantyczna historia o Alanie Turingu i miłościach jego życia - Christopherze ze szkoły i maszynie deszyfrującej. Zupełnie nie interesuje mnie (dobra, kłamię, godzina na wikipedii oraz doskonale pamiętam podobny risercz przy Connie Willis i Cryptonomiconie) na ile film jest zbieżny z rzeczywistością, czy Polacy dostali należyte miejsce w historii; lubię zasygnalizowaną oryginalnym ("imitation") tytułem zgrabną parabolę, która powstała z połączenia kryptografii, ukrywanego z powodu epoki homoseksualizmu oraz ewidentnego Aspergera bohatera. Cumberbatch ma niesamowity zmysł do grania neuronietypowych geniuszów, nie ukrywam, że patrzenie ma jego ostrą twarz było przyjemnością samą w sobie.
Da się zrobić nienudny film z kryptografią, w którym informatyka nie jest powodem do złośliwego wyśmiewania (emacsem przez sendmail).
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 6, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
"Fear and Loathing in Las Vegas", wersja wschodnia. Kwas i kokaina zapijane ukraińskim balsamem Wigor, który oprócz obiecującej nazwy zawiera sporo alkoholu, to zaprawa do wypraw Łukasza na tereny krajów sąsiadujących z prawej. Studenci slawistyki, rusofile, pełni poczucia wyższości i europejskości Polacy i chętni na odrobinę "hardcore'u" wsiadają do marszrutek, do pociągów z kuszetkami i pchają się, żeby zażyć nieco folkloru, upić się z lokalnymi, przejść z egzaltacją śladami Brunona Schultza czy napisać "gonzo" - przerażający, choć nieprawdziwy reportaż o tym, co "tam".
Dawkowałam sobie po kawałku, w większych porcjach nużyło. Lubię oddzielać sobie autora od alter-ego, lubię wyłuskiwać ziarenka prawdy z fikcji, nawet jeśli cała historia jest oznaczona trademarkiem realizmu magicznego. Tutaj było za dużo, za monotonnie.
Inne tego autora tutaj.
#84
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 5, 2015
Link permanentny -
Tagi:
panowie, 2015, reportaz -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Ja wiem, że #jestemstaraimamzazłe (oraz jestem inżynierem), ale czasem trudno mi w oglądanych filmach nie znajdować podobieństw do filmów, które już widziałam. "Chappie" to zlepka "Robocopa" (robot-policjant), "Krótkiego spięcia" (zyskuje świadomość i odkrywa świat) i "Mad Maxa" (a rzecz się dzieje w post-apokaliptycznym RPA, gdzie gangi walczą między sobą i w środek walki wpada ten świadomy robo-policjant. który wcale nie jest przekonany, że przestępcy są źli).
Zlepek wyszedł całkiem fajnie, chociaż pół filmu zżymałam się, że robot uczy się jak dziecko, po czym nagle pstryk i ma w głowie całą wikipedię, ale do komunikowania się z komputerami dalej używa klawiatury, a nie złącza USB. Aktorzy mocno nietypowi - geek-Hindus oraz raperzy z RPA, mówiący prześlicznym akcentem i ghetto-speakiem, ja. Mocnym punktem pewnie miały być gwiazdy - tnąca budżety CIO Sigourney Weaver i demoniczny CTO Hugh Jackman, ale tu akurat zupełnie nie błysnęli (chyba że Jackman gołymi łydkami, bo miał taki fashion statement, że chodził w krótkich spodenkach).
PS Zuza - Ogród 0:1 - wkopałam wielkim wysiłkiem i z pomocą Majuta dwie paczki cebulek (żonkile i hiacynty), pozostało kolejnych sześć, na które potrzebuję męskiej ręki i solidnej łopaty. Albo miotacza płomieni.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 4, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 2
... na spacer na Sołacz wybierają się, i owszem - z koszyczkiem na kasztany, dwiema torbami pokrojonego pieczywa i aparatem, za to zapominają zabrać karty do aparatu.
Za to na jutro jestem przygotowana. Cebulki, koszyczki, łopatka, dołkownica, rękawiczki. Ogrodzie, nadchodzę.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 3, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
solacz
- Skomentuj
Zaczyna się dobrze - Paryż, sprawna ekipa policjantów pod dowództwem Camille'a Verhoevena (o wzroście 140 cm, ale doskonałych umiejętnościach) i brutalny morderca[1], który inscenizuje miejsca zbrodni. Szybko okazuje się, że zbrodniarz inscenizuje sceny zabójstw z klasycznych kryminałów. Niestety, szybko się psuje - autor zawiesza tak oczywiste strzelby, że już w 1/3 książki wiadomo, jaki będzie finał[2]. O tym, kto jest mordercą, wiedziałam w połowie książki, kiedy akcja się dopiero rozkręcała. Ale to jeszcze jest akceptowalne. Natomiast kompletnie nie trafił do mnie zabieg formalny, w którym przez ponad połowę książki czytamy książkę o tym, co dzieje się w książce, napisaną przez mordercę.
Inne tego autora:
[1] Morderstwa są tak brutalne i szczegółowo opisane, że niespecjalnie polecam lekturę.
[2] I to był ten moment, kiedy powinnam była książkę odłożyć. Ale nie, wezmę i przeczytam. I po co? Xbzvfnem zn żbaę, oneqmb j pvążl. Cbłbjn jągxój ebqmvaalpu fvę xbłb grtb xeępv, wnxn ban cvęxan j grw pvążl, vyr anqmvrv v wnxvr fmpmęśpvr. An yvśpvr cbgrapwnyalpu vafcvenpwv wrfg cbmlpwn b mnoówfgjvr pvężnearw, jlwępvh m wrw oemhpun qmvrpxn v mnovpvh grtb bfgngavrtb. V nyrż bpmljvśpvr.
#83
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 2, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj
... wystawiłam fakturę. Teraz #czekamnaprzelew.
Poza tym o poranku 4 stopnie celsjusza, których przez dłuższą chwilę nie rekompensują widoki świata błyszczącego mglistą poświatą w jesiennym słońcu. W biurze (uroki zabytku) kaloryfery lodowate, wszyscy w kurtkach, rozważam na jutro rękawiczki. Bardziej od herbaty rozgrzał mnie spacer na lancz do Pyrabaru i słońce grzejące w plecy na rynku Bernardyńskim. Foch, bo mieczyków już nie było. A chciałam. Za to codziennie wracamy po szkole z kieszenią kasztanów, dziś nawet rzucałam patykiem.
Uczulenie nie odpuszcza; dermatolog pokiwała trzy tygodnie temu głową i wyjaśniła, że przy ATZ to częste, że reakcja alergiczna na zmianę ujęcia wody. Odrestaurowałam nieco twarz, usta co półtora tygodnia pierzchną i pieką, plamy na szyi dalej w formie, natomiast ślad na podrapanej przez sen ręce sugeruje, że biłam się z kotem. Tyle dobrze, że antyhistaminy działają idealnie nasennie.
Przyszła piękna włóczka, przyszła kanapa, teraz już nie ma wymówki, dziecko potrzebuje szalika na jesień. Może zdążę przed listopadem.
Codziennie przedzieram się przez kryzysy służbowe, na dniach rozpoczynam kolejny remont. A przecież w skrzyneczce czekają cebulki na wyznaczenie im gustownej rabatki w ogrodzie. I hamak (chociaż, jak rany, nie przy 4 stopniach na termometrze; właśnie - gdzie kupić analogowy termometr za okno?).
Pierwszy raz październik. W tym roku.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 1, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 6
Jak już macie dość gładkich seriali o ludziach pięknych, którym w
życiu się ostatecznie zawsze układa mimo drobnych niepowodzeń i są
skazani na sukces, to zawsze jest "Louie" - serial "komediowy" o
42-letnim rozwodniku, w dużej mierze autobiograficzny (chociaż,
oczywiście, granica między rzeczywistością a scenariuszową kreacją
jest rozmyta). Louie jest stand-uperem, opowiada na scenie
przerażająco zabawne historie o tym, jak to jest być nieatrakcyjnym
singlem bez specjalnych perspektyw w Nowym Jorku. W życiu tło tych
historii już nie jest specjalnie zabawne, raczej gorzkie, nawet biorąc
po uwagę komediowe przerysowanie - niechciany i przypadkowy seks,
kontakty z dziećmi po rozwodzie, próby budowania kariery
(kilkuodcinkowy cykl o udziale w "Late show" jest dość dramatyczny).
Louie jest cyniczny i obserwuje świat bez optymizmu, ale to nie jest
tak, że podejmuje same złe decyzje, zwyczajnie tak się składa. Na
randce w ciemno jest zmuszony do seksu oralnego, podczas wizyty u
zaprzyjaźnionego lekarza jest upokorzony i wyśmiany, jeździ z
programem rozrywkowym w miejsca, gdzie niespecjalnie jest widownia.
Współczucie miesza się z poczuciem żenady i podziwu, bo jednak rzadko
kto jest w stanie się przyznać do masturbacji, spędzenia połowy życia
w łóżku i braku celu.
Na boku bardzo podoba mi się kwestia, jak to Amerykanie ładnie
określają, heritage aktora/twórcy. Louis C. K. jest z
pochodzenia Węgrem, wychowywał się w Meksyku, a C. K. to sposób
zrozumiałego dla Amerykanów zapisu nazwiska Szekely.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 28, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 28, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
srodka
- Skomentuj
Jest tak, że niektórych bohaterów lubi się od pierwszej kartki, nawet jeśli są palantami, fajtłapami albo złamasami. Tutaj odwrotnie - Zofię Szczupakiewiczową znienawidziłam od pierwszego dialogu. I jakbym nie miała świadomości, że książka jest zabawą formalną ze współudziałem Dehnela, pewnie bym ją cisnęła w e-kąt; ze świadomością jednak przeczytałam. Kraków, koniec XIX wieku, zamożne a aspirujące mieszczaństwo interesuje się przeważnie tym, co na obiad, a dodatkowo - jak się wkręcić w wyższe sfery. I tak profesorowa Szczupakiewiczowa, przy mężu, zabiega o fanty dla loterię dla chorych dzieci nie dlatego, żeby tym dzieciom pomóc, ale żeby o niej napisali w prasie (a kuzynka zżółkła z zazdrości). Przypadkiem trafia na panikę w Domu Helclów, placówce opiekuńczej dla starszych ludzi, ponieważ zaginęła jedna z pensjonariuszek. Z nudów zaczyna prowadzić śledztwo.
Inne tej autorki:
#82
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 27, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj