Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Urosło

Najpierw zeżarło mi notkę bez zapisania, a potem odpadłam na wymyśleniu chwytliwego tytułu, żeby nie pójść w banał klasy "amatorzy białego szaleństwa". Intelektualnie to nie mój dzień. Więc bez frazy - co mi urosło, zanim przekwitnie (irysy już przekwitły).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 26, 2016

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, G is for Garden - Komentarzy: 6


Kaja Malanowska - Mgła

Zofia zostaje zamordowana w swoim domu, nie widać śladów włamania, a na miejscu zbrodni leży młotek. Nie ma odcisków palców, a pikanterii dodaje fakt, że denatka była we wczesnej ciąży. Przypadkowo zmontowany zespół - stary rutyniarz Marcin Sawicki, zwany Sawojem i świeżo przeniesiona do stolicy Adela Rochniewicz, szybko nazwana Mimozą - mają wiele wątków do rozwikłania: wspomniana ciąża, leczenie psychiatryczne, dwóch byłych chłopaków, z czego jeden w seminarium duchownym, naciski z Ministerstwa, emigranci zza wschodniej granicy czy kończące się tragedią przecieki do prasy z samej komendy. Do tego oboje mają własne problemy - od Sawoja odchodzi żona, a Ada ma traumy z przeszłości, co owocuje koszmarnymi snami, oraz siostrę przyrodnią, nie do końca spójną.

Akcja toczy się wolno, snuje się jak tytułowa mgła - a to nie ma kim poszukać lekarza po skrawku recepty, a to brakuje funkcjonariusza do ochrony, szef naciska na szybkie rozwiązanie, włamywanie się do komputera denatki zajmuje ładne kilka dni, produkowane są tony raportów, których nikt nie czyta. Nie dziwi, że nie wszyscy policjanci są nieskazitelni, zdarzają się gwałty, bicie przesłuchiwanych, wprowadzanie w błąd. Polska, a nie Ameryka; klimat "Drogówki" Smarzowskiego, a nie "Ojca Mateusza".

Nie kupiłam patentu z intuicją Adeli, wypływajacą z jej snów - po pierwszym, dość drastycznym, zaczęłam je zwyczajnie omijać na poły z obrzydzeniem, na poły ze znudzeniem. Dodatkowo bohaterka, która zostawia w domu głodnego kota bez opieki, bo ma fantazję spać w mieszkaniu denatki - słabe.

#44

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 25, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, kryminal - Komentarzy: 2


Co robimy w ukryciu

Dziś będzie o sypialniach - naszej i młodzieży.

Sypialnia trafiła do pokoju z wykuszem. I nawet nie żal mi, że warunki klimatycznie i finansowe nie pozwoliły mi na zaaranżowanie zabudowy wykuszu. Klimatyczne - bo gdzieś trzeba skitrać kaloryfery, a finansowe - bo owszem, pewnie dałoby się zadziałać z ogrzewaniem podłogowym, ale wtedy nie uratowalibyśmy oryginalnego drewna na podłodze. Tak czy tak, wykusz daje niesamowitą ilość światła o poranku, a kiedyś pewnie zorganizuję sobie w nim toaletkę i fotel na biegunach.

Wnęka w sypialni to efekt odwrotny wnęki w salonie - nie była konieczna, ale sypialnia jest na tyle duża, że to w niczym nie przeszkadza. W stosunku do zastanego układu mieszkania jest tu najwięcej zmian - przywróciliśmy wejście od strony korytarza, które poprzedni właściciel zamurował, robiąc z sąsiadującej sypialni dziecka niefunkcjonalną amfiladę z dwiema parami drzwi. Dodatkowo sypialnia została zmniejszona na korzyść garderoby. Drzwi są oryginalne (szybki ze wzorem w "mróz", ale zamiast pozostać przy zawiasach, są przesuwne.

Docelowo pewnie meble wymienimy, wszystkie są zastane z poprzedniego mieszkania; na pierwszy ogień pójdą "szafki nocne", aktualnie głównie łapiące kurz ażurami. Z czasem pozbędę się też plastikowych skrzyń spod łóżka, jak wygospodaruję sensowne miejsce na pościel i ręczniki.

Łóżko: Kama
Komody: Skalik
Lampy: IKEA ÄLGHULT, HEKTOR
Narzuta: Antilo Textil
Szafki nocne: allegro

Pokój dziecięcy oględnie mówiąc odpowiada gustowi (prawie) 7-latki. Staram się nie ingerować, tylko od czasu do czasu udrażniam podłogę i porządkuję drobiazgi.

Łóżko: Mirjan24
Regały: IKEA EXPEDIT, BILLY
Szafa: IKEA HENSVIK
Biurko: IKEA MICKE
Komoda: z odzysku - do renowacji
Huśtawka: Amazonas

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 24, 2016

Link permanentny - Kategorie: P jak Posesja, Fotografia+ - Skomentuj


Asa Larsson - Burza słoneczna / W ofierze Molochowi

Burza słoneczna

Rebeka Martinsson pracuje we wziętej agencji prawnej, ale jej problemy ze sobą sprawiają, że poza pracą nie ma w zasadzie życia osobistego. Tym bardziej dziwi wszystkich (i ogromnie irytuje jej zwierzchnika), kiedy po otrzymaniu telefonu z dalekiej Kiruny wsiada w samolot, żeby pomóc swojej koleżance z dzieciństwa, Sennie, podejrzanej o zamordowanie brata - Wiktora. Wiktor był znanym w całej Szwecji Złotym Chłopcem z sekty religijnej - po wypadku przed laty doznał oświecenia i w kościele Źródła mocy był magnesem na nowych wiernych. Rebeka miała własne doświadczenia z sektą - przed laty jeden z pastorów wykorzystał ją seksualnie i po aborcji musiała odejść z kościoła, więc tym bardziej chce teraz sprawę wyjaśnić.

Mroczna Szwecja, pełna wieloletniej, często będącej tajemnicą poliszynela, przemocy, zestawiona jest dodatkowo ze zjawiskowo pięknym, choć surowym, krajobrazem. Do postaci dość depresyjnej Rebeki, niby lokalnej, ale ciągle outsiderki z wielkiego miasta bez osadzenia prawnego w śledztwie, na szczęście zostały dołożone całkiem niezłe postaci lokalnej policji, na przykład Anna Maria Melli - niska (wielokrotnie nazywana przez autorkę "brzydką karlicą") policjantka w ciąży (czwarte dziecko) oraz dość wycofany Sven Erick, policjant ze śladami po pożarze z dzieciństwa.

W ofierze Molochowi to ostatni tom cyklu. Rebeka jest lokalnym prokuratorem (zapewne od tomu drugiego), zostaje wezwana do morderstwa starszej kobiety, zadźganej widłami we własnym łóżku. Babcia opiekowała się 7-letnim wnukiem Marcusem, który szybko zostaje znaleziony w szopie, ale nie jest specjalnie pomocny, bo nie chce rozmawiać. Pod opiekę bierze go Sven Eric, poparzony w pożarze policjant, dusza-człowiek, który pozwala dziecku biegać ze swoimi psami. Niestety, śledztwo nie idzie dobrze, bo Rebeka na drodze politycznych machinacji zostaje od niego usunięta na rzecz tępego, ale egoistycznego kolegi, a małego Marcusa ktoś chce zabić.

Niestety, książka strukturą i klimatem zaczyna przypominać książki Lackberg - dwutorowa narracja, opisująca dzieje pechowej rodziny małego Marcusa, łączy się z współczesnym śledztwem, które z kolei raczej wchodzi w obyczajowość małej wsi, a nie w procedury policyjne. Autorka prowadzi akcję powoli, czasem skupiając się na mało istotnych sprawach, żeby - w okolicach finału - wyciagać rozwiązanie metodą deus ex machina.

Inne tej autorki tutaj.

#42-#43

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 24, 2016

Link permanentny - Tagi: 2016, panie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


The Muppets.

Muppet Show, 40 lat później. Kermit, nieco zaokrąglony, rozstał się z Piggy, ale w dalszym ciągu jest producentem telewizyjnego show, w którym Piggy jest gwiazdą. Są goście-celebryci (Elizabeth Banks, Laurence Fishburne, Jay Leno, Christina Applegate, Jason Bateman czy Dave Grohl). Jest stała obsada: Miś Fozzie, smutny komik opowiadający nieśmieszne żarty, Gonzo, strachliwy kaskader, The Electric Mayhem, lewitujacy w oparach absurdu zespół muzyczny z Floydem Pepperem, dwaj tetrycy na widowni, Waldorf i Statler, Bunsen i Beaker oraz - oczywiście - Szwedzki Kucharz i Orzeł Sam. Nie jest to już burleska, ale mockumentary - wszyscy za kulisami chętnie zwierzają się kamerzyście z tego, co jednak woleliby ukryć przed współpracownikami.

Niestety, serial został zakończony po jednym sezonie. Aktorzy podkładający głosy są nie do odróżnienia od oryginalnej obsady (Jima Hensona i Franka Oza). Dobry do pokarmienia nostalgii przez kilka wieczorów.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 23, 2016

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Jadalnia i kuchnia

Przez dłuższą chwilę miałam ochotę poczekać kolejny rok na publikację następnego kawałka "po", ale pomysł wydawał mi się zabawny przez całe 3 minuty, a potem już nie. Dziś - kuchnia i jadalnia, zwana też salonem, pokojem stołowym lub pokojem telewizyjnym, ponieważ - w przeciwieństwie do pralni-sralni[1] - ciągle budzi wątpliwości nomenklaturowe (zwłaszcza u mnie, bo przyzwyczajona przez 14 lat do stołu w kuchni, nazywam jadalnię kuchnią i śmieją się ze mnie w domu).

Jadalnia początkowo miała być połączona z kuchnią, ale na drodze stanął licznik gazowy (żeby przenieść, wymagane pozwolenie z gazowni) oraz kominy wentylacyjne z mieszkania poniżej (niezamieszkałego, ale i tak usunięcie wymagało kontaktu z taką instytucją jak Nadzór Budowlany, poświadczonego solidną papierkologią). W efekcie - ponieważ już zdążył się pojawić wykuty otwór przy ścianie - ściana została, a otwór - początkowo do zabudowy ażurowymi półkami - został otworem przechodnim, nadzwyczaj wygodnym. Można podać talerz, kot sobie swobodnie przejdzie, ba, nawet prawie 7-latka przegalopuje na gumowym osiołku w kolorze soczystej fuksji. Nie mam zdjęć "przed" - poza podłogą się niewiele zmieniło, doszła jedynie wnęka z półkami na multimedialne różności uzyskana kosztem pomniejszenia sypialni. Brakuje mi motywacji/pomysłu/decyzyjności, żeby powiesić na ścianie zdjęcia (po pół roku wybrałam już jedno, ale jeszcze nie doszłam do zrobienia odbitki).

Jadalnia służy głównie do wieczornego oglądania seriali, ale też do budowania fortów, uprawiania szeroko pojętych sztuk plastycznych i zabawy, zwykle jest bardzie zaśm^Wkolorowa i bałaganiarska. Okna są brudne w stylu vintage, bo ciągle padało ostatnio (ale też dlatego, że jestem leniwa).

Kanapa, fotel: Moderna Collezione (nie z Włoch, a z Ostrowa Wielkopolskiego)
Stół, krzesła - IKEA (bardzo stare kolekcje)
Regał na CD, TV i komiksy - na wymiar
Lampa podłogowa, lampy sufitowe - ÄLVÄNGEN, IKEA

Kuchnia przede wszystkim została oskalpowana ze wszelkich zbędnych dodatków - sidingu na ścianie i na obniżonym suficie, beżowych rozsypujących się kafelków, linoleum na podłodze (nie pytajcie, co pod nim było) i malowniczo idącej środkiem ściany rury gazowej. Zamiast tego wjechała biała farba, białe kafle na ścianę oraz mozaika na podłodze. I do tego momentu byłam zachwycona[2], po zamontowaniu mebli nieco mniej. Brak części rzeczy (listwy oświetleniowe, wolne zamykanie szuflad i drzwiczek, listwy maskujące) wychwycił architekt, resztę odbudowaliśmy kilkoma wizytami w Ikei (zgubiona jedna na 140 paczek, zamiast frontów bezuchwytowych z mechanizmem naciskowym mam uchwyty, dwukrotny montaż, bo jedna z szafek przyjechała połamana). Po roku używania dalej uwielbiam szafki cargo z szufladami na dole, ale ciągle irytuje mnie niezabudowany róg, gdzie nie mam możliwości dodania żadnej sensownej szafki poza jakąś lipną zaślepką zajmującą miejsce.

Na zrobionej na wymiar przez stolarza (projekt mój) półce wreszcie mogę mieć wszystkie kubeczki z serii Miasta (Starbucks), muszelki, piasek z wakacji i znalezione w piwnicy polskie wecki z zielonkawego szkła.

Jak zawsze, brakuje kilku drobiazgów - listwy między jadalnią i między przedpokojem, lampy przy oknie (nie żeby była potrzebna, ale kabelki wystają ze ściany), zmywarki 60 cm - dotychczasowa 45 działa bezproblemowo od 2004 roku.

Podłoga: Fioranese Cementina 4
Ściany: Vives Mugat Blanco
Meble: IKEA Metod
Lampa: IKEA Tidig, IKEA Melodi
Półka: na wymiar
Grafiki: Cassandra Allen
Barek: FÖRHÖJA

[1] Jeszcze rozważam, czy pokazywać pralnię-sralnię, albowiem jej umeblowanie składa się z pralki, suszarki, koszów na brudne ubrania oraz dwóch kocich kuwet. Nic designerskiego, rozumiecie, funkcjonalność nad elegancją, ale jakże przydatna.
[2] Aczkolwiek z podłogą jest taki myk, że kiedy się patrzy na telefon, to podłoga w tle powoduje zawroty głowy (bez używek).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 17, 2016

Link permanentny - Kategorie: P jak Posesja, Fotografia+ - Skomentuj


Turystyka lokalna

Do Muzeum Sztuk Użytkowych wybierałam się od 2011 roku, kiedy odkryłam, że do odwołania zamknięte, bo buduje się Zamek Przemysła. I, wyobraźcie sobie, już pod koniec czerwca tego roku się wybudował, pomalował i otworzył dla zwiedzających jedną salę i wieżę widokową. Młodzież ułożyła puzzle z czartami niosącymi skałę, poskakała na wyświetlających się napisach, więc da się nie nudzić w muzeum. A widok - bardzo. Mogę być turystką we własnym mieście.


(Catspotting: 2 - na zdjęciu widać jednego ze spotkanych kotów)

Muzeum jest przystosowane dla osób niepełnosprawnych, na taras (6-7 piętro wjeżdża się windą. Strona muzeum (z aktualnymi cenami biletów tutaj). We wtorki wstęp wolny.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 17, 2016

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: sztuka - Komentarzy: 3


Na krawędzi nieba

Historia trzech rodzin, których losy przypadkiem się zaplątały. W Bremie, Ali - emerytowany wdowiec - udaje się do Yeter, damy negocjowalnego afektu, w celu zażycia rozkoszy intymnej. Podoba mi się to tym bardziej, że oboje pochodzą z Turcji; proponuje więc zakup usług na wyłączność. Kiedy Yeter ginie, Nejat, syn Aliego leci do Turcji, żeby znaleźć córkę zabitej damy. Tymczasem córka, Ayten, wplątana w Stambule w terroryzm, ucieka po nieudanej akcji do Niemiec, żeby odnaleźć matkę. W Bremie spotyka Lotte, młodą Niemkę, która się nią opiekuje i zakochuje mimo niechęci swojej matki. Kiedy Ayten nie otrzymuje azylu i wraca do Turcji wprost do więzienia, Lotte udaje się jej śladem. Trafia do księgarni prowadzonej przez Nejata, ale żadne z nich nie wie, że szukają tej samej osoby.

W tle Turcja AD 2004-2007, niespokojna, biedna, zruinowana, szarpana wewnętrznymi walkami, z więzieniami pełnymi terrorystów sprzeciwiających się przemocy władzy, brakowi darmowej edukacji i możliwości godnego życia. Pada w filmie z ust ustabilizowanej życiowo Niemki kwestia - "Może jak wejdziecie to Unii, to się poprawi?" Minęło prawie 10 lat i dzisiejszy poranek przywitał mnie informacją o puczu, zamiast informacją o przybliżaniu się Turcji do demokracji.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 16, 2016

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Leopold Tyrmand - Zły

Znowu ze smutkiem muszę stwierdzić, że zawiodła mnie pamięć - chyba jednak te kilkanaście lat temu nie przeczytałam "Złego", a jeśli nawet, to nie pamiętałam literalnie nic[1]. To historia o sile przypadku, w której wracająca z apteki z lekami dla chorej matki Marta Majewska, młoda i ładna blondynka, popchnięta przez warszawskiego chuligana na ulicy, katalizuje ciąg zdarzeń, w którzm kilka osób traci życie, całkiem sporo wolność, a bardzo wiele uzyskuje większe poczucie bezpieczeństwa (nie mówiąc o miłości i przyjaźni). Bohaterem książki nie tyle jest tytułowy Zły, tajemniczy mściciel, który chce oczyścić Warszawę ze zorganizowanych w szajki chuliganów, a sama Warszawa - podnosząca się z ruin, brzęcząca tramwajami, głosami targowisk, pachnąca kwiatami Saskiej Kępy i śmierdząca stęchlizną bram.

Słuchałam audiobooka, czytanego przez Adama Ferencego. Ale jak czytanego - poezja; nie wiem, co pochwalić - tembr, akcent, umiejętność mówienia wszystkimi bohaterami jednocześnie. Jeden chyba raz, kiedy powtarza część zdania ("nie, nie tak, jeszcze raz"), można to uznać za błąd w sztuce, ale blisko 38 godzin bezbłędnego tekstu do słuchania dowodzi mistrzostwa. Dodatkowo to nie tylko audiobook, a wzbogacone o odgłosy tła słuchowisko.

[1] Przypomnijcie mi proszę, więcej takich klasyków, które się czytało "na pewno" w liceum, mam poczucie, że cały świat literatury stoi przede mną otworem.

Inne tego autora tutaj.

#41/#1

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 14, 2016

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2016, panowie, kryminal - Komentarzy: 4


Elena Ferrante - Genialna przyjaciółka / Historia nowego nazwiska

Wielorodzinna saga kilku rodzin z przedmieść Neapolu, a głównie dwóch dziewcząt urodzonych w sierpniu 1944 roku - Eleny i Lili. Startowały z tego samego miejsca, Lila miała nawet większą umiejętność pozyskiwania wiedzy, ale mniej chętnych do marnowania pieniędzy na naukę rodziców, więc to Lena skończyła szkołę, poszła na studia i wydała książkę. Lila została "w dzielnicy" - w warsztacie szewskim ojca, potem szybko wyszła za mąż za lokalnego aspirującego bogacza, co niekoniecznie okazało się mniejszym złem. W "Genialnej przyjaciółce" akcja kończy się na ślubie Lili, a "Historia..." przechodzi do ucieczki Lili z miłością jej życia, Nino.

Trudno mi traktować poszczególne tomy jako oddzielne książki - cała tetralogia (o pozostałych dwóch tomach niebawem) to jedna historia: od dzieciństwa obu dziewcząt do nagłego zniknięcia już 60-letniej Lili, które Elena dygresyjnie wyjaśnia. Losy obu kobiet się przeplatają - kochają się w tych samych mężczyznach, obie źle wybierają, mimo bagażu urodzenia przebijają się przez trudną historię Włoch lat 50. i 60. - odradzający się faszyzm, ruchy robotnicze, feminizm, kamorrę. Podział jest zaznaczony przez narratorkę - Elena, ta "dobra", zawsze czuła się cieniem Lili, tej "złej" - inteligentnej, niepokornej, często krzywdzonej, nie umiejącej sobie poradzić sama z sobą, z chorobą psychiczną siedzącą gdzieś z tyłu głowy. Mimo pozornej lekkości (dziewczęta, miłości, rodzina), to nie są łatwe historie - wielopokoleniowa przemoc, dziedziczona nienawiść czy podrzędna rola kobiet w życiu, wielokrotnie wiążąca się z szeroko pojmowanym prostytuowaniem się, tylko żeby przeżyć.

Inne tej autorki:

#39/40

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 14, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panie - Skomentuj