Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Herman Raucher - Prawie jak w bajce

Historia skomplikowanego związku między utalentowanym scenarzystą a tancerką rewiową, osadzona w Ameryce lat 50. Ben, nieco socjopatyczny 20-latek, opuszcza rodzinny Pittsburgh z zapasem skradzionych cygar doskonałej jakości, żeby zrobić karierę w Nowym Jorku. Poznaje ekscentrycznego Dona, który zajmuje się grzaniem łóżka stewardesom, rozpoczyna pracę w agencji reklamowej, po czym zostaje powołany do wojska, bo wojna z Koreą. Ginnie, 16-latka z dziwnej rodziny (ojciec - zamknięty w sobie malarz, matka - opuszcza rodzinę, żeby zacząć żyć, siostra - nimfomanka), ucieka z domu po pogrzebie ojca, mając ze sobą trochę gotówki i portret matki. Trafia do Nowego Jorku, przez chwilę współzarządza restauracją, ale kiedy odkrywa, że umie tańczyć, zostaje tancerką. Do mieszkania Dona trafia przypadkiem po pożarze w wynajmowanym przez nią mieszkaniu i zakochuje się w Benie, a w zasadzie w jego listach, które ten wysyła z wojska do swojego przyjaciela.

Zdecydowanie książki nie należy oceniać po ohydnej okładce[1]. Wprawdzie nie udaje niczego więcej niż romansu (i to bogato zaprawionego opisami erotycznymi), ale jest napisana świetnym językiem. Ben jest sarkastyczny i ironiczny, co nie przydaje mu się specjalnie ani w pracy, ani w wojsku[2], za to - i owszem - przy pisaniu scenariuszy. Ginnie ma doskonały zmysł obserwacji i potrafi nawet z kiepskich sytuacji wyjść dzięki ciętemu językowi. Dwutorowa narracja przysłania nieco płaską fabułę, w połowie książki już wiadomo, że czym spowodowane są przeszkody na drodze kochanków (avrgehqab fvę qbzlśyvć, żr qbwemnłn xbpunaxn Oran, Znttvr, gb zngxn Tvaavr), ale dzięki świetnym dialogom to nie przeszkadza.

[1] Projekt graficzny Andrzej Kuryłowicz (założyciel wydawnictwa); przyczynek do dyskusji o tym, że lepiej dać robotę fachowcom, a samemu skupić się na prowadzeniu firmy.

[2] Mam specjalnie miejsce w serduszku dla książek militarnych od kiedy przełamałam się i po kilku podejściach przeszłam przez "Paragraf 22". Opisy koszar, psychopatycznego sierżanta czy idiotyzmu służby wojskowej jako takiej plasują tę książkę wysoko w rankingu; dobrym przybliżeniem jest M.A.S.H.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 1, 2018

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2018, beletrystyka, panowie - Skomentuj

« O radości pracy ze zdalnymi specjalistami - Frankfurt nad Menem, czyli o delegacjach »

Skomentuj