Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Annie odprowadza 17-letnią córkę na samolot do Londynu, dziewczyna spędzi tam trzy miesiące przed studiami. Wraca do pięknego domu w Malibu, zastanawiając się, czym zapełni pustkę po byciu przede wszystkim matką, wtem dostaje od ukochanego, choć zapracowanego męża prosty komunikat: kocha inną, zostawia ją, ma nie robić scen. Po początkowym szoku Annie wraca do rodzinnego miasteczka w stanie Waszyngton, do swojego owdowiałego od lat ojca. Ojciec wysyła ją do psychiatry, wjeżdża prozak, Annie zaczyna zmiany od obcięcia włosów na krótko. W salonie dowiaduje się, że jej najlepsza przyjaciółka z liceum umarła, pozostawiając małą córeczkę i męża Nicka, który przed ślubem był pierwszym chłopakiem Annie. To wystarczy, żeby kobieta odzyskała poczucie sensu, bo kto jak nie ona naprawi 6-latkę i alkoholika z nieprzepracowaną żałobą. Tyle że w pewnym momencie nie dość, że jej wiarołomny mąż przegląda na oczy i chce ją z powrotem, to jeszcze okazuje się, że tuż przed rozstaniem zaszła z nim w ciążę.
Mam takie mieszane uczucia w związku z książkami tej autorki. Są sprawnie napisane, postaci barwne, historie ciekawe, ale nie każda książka przynosi coś wartościowego. Podobały mi się ”Firefly Lane” i “Słowik”, inne mniej; ta należy do tych, co mniej. Fabuła jest dość łopatologiczna, trochę na coelhowskiej zasadzie “wszechświat sprzyja dobrym, a złych karze”, osoba dobra wyjdzie obronnie z każdej opresji, nawet jeśli jest to tak sobie wiarygodne psychologicznie. Niekoniecznie do ponownego czytania.
Inne tej autorki.
#60