Spis osób:
- inż. Karol Przesiecki - tchórz, ale jednak prosi o rozwód
- Eliza Przesiecka - starzejąca się dama, doskonale się bawi zmieszaniem męża
- pan Ludwik - fryzjer gentleman, mistrz nożyczek
- pani Stefa - kosmetyczka, nie zatrzymuje jednak procesu starzenia
- Tereska - gosposia u Przesieckich
- mecenas Zawierski - ma opinię dobrego prawnika
- Dzidka - najlepsza przyjaciółka Elizy
- Grażyna Pawelska - studentka Wyższej Szkoły Muzycznej
- Waldemar Tokarski - chłopak Grażyny, spoważnieje, jak skończy 80 lat, aktualnie w kłopocie
- Kazik Ostrowski - ogromne okulary w grubej, ciemnej oprawie, interesuje go głównie życie ślimaków
- Magda - pełna życia i temperamentu dziewczyna, mimo to wyszła za mąż za Kazika
- Ziutek Borzycki - kolega szkolny Waldka, nigdzie nie pracuje, ale wydaje dużo pieniędzy
- niejaka Pufa - tęga blondyna, dziewczyna Ziutka
- Lucynka - przyjaciółka Magdy
- Wacio - mąż Lucynki, mizerny blondyn, robiący wrażenie człowieka przepuszczonego przez wyżymaczkę
- czarniawy cudzoziemiec - Neapolitańczyk, przyjechał do Polski w sprawie zakupu koni rzeźnych
- Hieronim Pawelski - ojciec Grażyny, wyjątkowo cichy i spokojny człowiek, stroiciel fortepianów
- Łowicki - doktor, stwierdził zgon
- porucznik Szerniak - bardzo podniecony pierwszym śledztwem w sprawie morderstwa
- kapitan Szymański - stary rutyniarz
- doktor Lewicki - patolog
- Teofil Kacperski - emeryt, sąsiad Pawelskiego, znajduje zwłoki
- Zenon Pawelski - brat zamordowanego, z Mokotowa, człowiek niezbyt komunikatywny
- Kocimska - właścicielka pensjonatu „Szarotka” w Zakopanem
- Joanna Wroczyńska (32) - de domo Kubisiak, robi dobre wrażenie, bo nigdzie nie pracuje
- Henryk Wroczyński - mąż Joanny, z rogami, pracuje w MHW
Wyższe sfery - pan inżynier, elegancka pani domu z dobrym pochodzeniem, zajmująca się leżeniem na kanapie i pachnięciem. Inżynier chce się rozwieść z żoną, tytułową Elizą, ale Eliza jak wyżej, bo ma świetną willę, pieniądze i nic nie musi robić. Dom sprząta im gosposia, ofiara awantur (np. z okazji przypalenia monogramu na prasowanej właśnie koszuli pana).
Sfera obok - córka przedwojennego stroiciela fortepianów, Grażyna, umawia się prymitywem, kombinatorem Waldemarem, który - oprócz dansingu w Grand Hotelu i morza wódki - potrzebuje również pieniędzy na pokrycie manka w spółdzielni i ma nadzieję je od ojca Grażyny pozyskać. Czy pozyskuje, nie wiadomo, ale ojciec zostaje znaleziony martwy. Jakieś pieniądze miał, bo gdzieś się kręci wątek spadku i handlu dolarami; sprawa jest wyjątkowo rozwojowa, bo dodatkowo okazuje się, że starszy pan utrzymywał flamę, panią Joannę (lat 32). Wprawdzie była mężatką, ale mąż wolał mieć 30% w świetnym interesie niż 100% w słabym.
Wprawdzie nie ma tu kochliwego Downara, ale prowadzący śledztwo porucznik Szerniak i kapitan Szymański również są koneserami urody kobiecej:
Brunetka o ogromnych fiołkowych oczach i pełnych, zmysłowych ustach miała w sobie tyle kobiecego wdzięku, połączonego z jakimś pozornie niedostrzegalnych, ale w rzeczywistości niesłychanie agresywnym seksem, że trudno było sobie wyobrazić mężczyznę, który zdołałby się wydobyć zwycięsko z jej sideł.
W śledztwie nie występują żadne artefakty typu szklanki czy spodki, za to ważną rolę odgrywa fortepian i markowe okulary przeciwsłoneczne.
Się pije: coca-colę, koniak „Martineau”, polską wódkę.
Się pali: „playersy”.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#29
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 20, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, panowie, prl, kryminal
- Skomentuj
Northumbria, tuż nad morzem. Rozwiedziona matka wraca nieco pijana ze spotkania z obiecującym gachem i znajduje utopionego w wannie 15-letniego syna, malowniczo ozdobionego kwiatami. Niedługo później podczas imprezy urodzinowej naukowca-botanika zostaje znaleziona młoda nauczycielka, Lily, również w wodzie, obrzucona kwiatami. Vera Stanhope usiłuje swoim niespecjalnie zmotywowanym teamem śledczym odkryć, kto za morderstwami stoi (i jeszcze żeby prasa nie podchwyciła tematu seryjnego mordercy). Vera jest po 40., chciała mieć dziecko, ale nie wyszło, dodatkowo jest gruba i nieatrakcyjna; nie pomagają rozklapane sandały na brudnych stopach i zapach alkoholu, ponieważ najlepszym przyjacielem pani detektyw jest flaszka piwa. Według reklam w wydawnictwie policjantka ma być empatyczna i refleksyjna, ale w tym tomie sprowadza się to do tego, że irytuje ją jej pupilek, młody Joe Ashworth, któremu małżonka ma na dniach urodzić dziecko oraz zwraca się do każdego, również podejrzanych, per "kotku".
Pojawia się też wątek personalny (poza refleksyjną tęsknotą Very do bycia w związku i bycia matką) - w sprawę zaplątana jest grupa przyjaciół, ornitologów-amatorów, co przypomina pani inspektor jej ojca, który też śledził oraz na kuchennym stole amatorsko wypychał upolowane ptactwo.
Inne tej autorki:
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 19, 2014
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, panie, 2014 -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 2
Myślałam, że w kwestii absurdalności intrygi u Marininy nic nie przebije "Złowrogiej pętli", ale się myliłam. Tym razem jest grudzień. Loszka, mąż Kamieńskiej, siedzi w instytucie i robi raporty, dlatego nie pojawia się w domu. Aśka może więc spędzać cały dzień i czasem noc na komisariacie (nie jada, bo nie gotuje, za to pije kawę za 5000 rubli), robi zaległe raporty oraz rozwiązuje sprawę morderstwo znanego pisarza, autora romansów, który zostaje znaleziony zastrzelony na własnej klatce schodowej. Dodatkowo prowadzi nieustające boje o robienie herbaty, do której cukier wynosi jej kolega. Jej znajomy, aktualnie ochroniarz i prywatny detektyw, prowadzi sprawę o uniewinnienie biznesmena, siedzącego w łagrze za morderstwo. Dowody są mocne, bo sam zamordowany był przed śmiercią przytomny i zeznał, że zabił go kolega, a dodatkowo poznał go sąsiad i przypadkowy przechodzień. W trzecim wątku znany polityk tresuje swoją żonę, którą właśnie odebrał ze szpitala po wypadku, żeby godnie go reprezentowała. Fabularnie wszystkie wątki się łączą, jest o pieniądzach, cudownych rękach fachowca oraz o tym, że jedna inwestycja z przeszłości może zwracać się latami. Tyle że rozwiązanie tajemnic jest przeraźliwie głupie - fcelgal tvarxbybt j yngnpu 60. bqxeljnł, xgóer xbovrgl fcbqmvrjnwą fvę oyvźavnxój, cemrcebjnqmnł cbq yvcalz cergrxfgrz prfnexę, n anqzvnebjr qmvrpxb fcemrqnjnł m mlfxvrz ormqmvrgalz cnebz. Cb yngnpu zn mabjh mjebg m vajrfglpwv, ob jlxbemlfghwr oyvźavnxv qb cbcrłavnavn vqrnyalpu cemrfgęcfgj m qbfxbanłlz nyvov oąqź jenovnavn avrjvaalpu.
Jak zawsze jest zbrodnia drugoplanowa - ginie nastolatka, a jej paskudnie zmasakrowane zwłoki zostają znalezione przy okazji jednej ze spraw. Dodatkowo jest pokazany uroczy i drobiazgowy obraz życia rodzinnego, tak absurdalnie szowinistyczny, że pozwala myśleć o tym, że nieprzesadzony.
Inne tej autorki tutaj.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 17, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Komentarzy: 3
Dwóch detektywów - Hart (Harrelson) i Cohle (McConaughey) - rozwiązują sprawę dziwnego morderstwa rytualnego w Luizjanie. Prostytutka zostaje znaleziona martwa, przywiązana do drzewa, do głowy ma przywiązane rogi jelenia, ozdobiona jest kwiatami. Okazuje się, że takich zbrodni było o wiele więcej, niektóre do czasu śledztwa nie zgłoszone i nie wykryte.
Kolejny serial, który ucierpiał na tzw. doskonałej opinii. Zaczęłam oglądać z zachwytem, dwa pierwsze odcinki są świetne - dialogi panów cięte, tło rodzinne i historia świetnie zarysowane, po czym okazało się, że o tym jest cały serial. O dialogach. 8 odcinków gadania, filozofii, reminiscencji, obietnic, że będzie Trzecie Twin Peaks, Drugie Forbrydelsen, niestety obietnic nie dotrzymanych. Rozwiązanie akcji jest co najmniej rozczarowujące, a już na pewno dość niechlujne.
Co mi się podobało: obrazy; akcja dzieje się w 1995, 2002 i 2012 - każdy czas jest filmowany inaczej. Postaci detektywów, którzy zmieniają się w czasie kolejnych odsłon nie tylko wizualnie. Sposób prowadzenia śledztwa z wpuszczaniem widza i przesłuchujących obu detektywów w 2012 agentów w ślepe uliczki. Niestety, mimo potencjału, nie sprawia to, że serial jest świetny. Bo nie jest. Tyle dobrze, że każdy sezon ma być - jak American Horror Story - o czymś innym, bo wleczenie takich recurring motives przez kilka sezonów byłoby przerażające.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 16, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Spis osób:
- Alicja Miechocka - pielęgniarka, miała krótki romans z Mierzwińskim
- Andrzej Mierzwiński - chirurg, kochliwy
- docent Drozdowski - lekarz, pełen życia i szybki w ruchach, szef Mierzwickiego
- Iza Łastowska - flama Mierzwińskiego, mężatka, Downar określił ją jako “dorodną”
- Jurek Kalicki - sybaryta, prowadzi jakieś interesy i zbiera kawały (polityczne!)
- Oskar Łastowski - wysoki, barczysty mężczyzna w eleganckim zimowym płaszczu i w futrzanej czapce
- major Karol Walczak - umuzykalnia Stefana, a Mierzwiński wycinał mu wyrostek
- Stefan Downar - nie jest entuzjastą muzyki poważnej
- Helena Walczak - żona majora, nie chodzi z mężem na koncerty
- Doktor Ziemba - patolog
- porucznik Olszewski - ma wprawę w rewizjach
- doktor Kornak - duże, ciężkie chłopisko, z wyglądu bokser, a mimo to świetny chirurg
- Sikora - kierowca służbowej Warszawy, mistrz kierownicy
- Roman Zahorecki (27) - nie wiadomo z czego żyje, ale ładny chłopak, w typie Tarzana
- Rysiek Borkowski - znajomy Zahoreckiego, ma imieniny 3/04
- Irka Grabowska - znajoma Zahoreckiego, ma imieniny 2/04
- Iwona Sobańska - kuzynka Łastowskiego, o egzotycznym guście odzieżowym
- Marcelina Sobańska - matka Iwony, wygląda jak królowa brytyjska i tak się zachowuje
- Felicja (70) - pokojówka u Sobańskiej seniorki
- Rogujski - doktor psychiatrii, leczy Iwonę
W mieszkaniu lekarza-chirurga ktoś zabija męża kochanki. Lancetem. Śledztwo prowadzi Downar, ale taki trochę nie w humorze, bo nie dość, że Walczak go umuzykalnia w operze, zabierając na koncert fortepianowy g-moll Prokofiewa, to jeszcze major rzuca palenie, od miesiąca nie pije, a dodatkowo w sprawie "tego co i owszem" ma chroniczny brak okazji. I nie jest z tych Downarów z Wileńszczyzny, co mu sugeruje pretensjonalna krewna wdowy. Tym razem autor wprowadza spore grono postaci charakterystycznych. Poza wspomnianą pułkownikową Sobańską, co to w koronkowej mantylce dzwoni po służącą, żeby wprowadzić pana do biblioteki, pojawia się jej córka, egzotyczna Iwona, która od ręki przyznaje się do zabójstwa. Niestety, musi się okazać chora psychicznie, albowiem wygląda jak...
skrzyżowanie cyrkowego klowna z rajtarem jego królewskiej mości Karola Gustawa. Spod szerokich rozkloszowanych na dole spodni koloru świeżej jajecznicy wyglądały jasnozielone buty na wysokim obcasie. Czerwony obcisły spencer przepasany był potężnym czarnym pasem, ozdobionym złotymi okuciami i sprzączkami, służącymi zapewne do przypięcia rapieru. Na głowie ogromny filcowy kapelusz z odwiniętym rondem na modłę szwedzką (...). Downar zmartwiał i skurczył się wewnętrznie.
Lekarz o morderstwo podejrzewa swojego jowialnego i ciekawskiego kumpla od obiadków w restauracji, który jednak okazuje się być tylko dystrybutorem dowcipów obrażających system. Milicja trafia też do willi "młodego pana" Zahoreckiego, z którym - oprócz lekarza - sypiała młoda wdowa. Nazwisko ewidentnie sugeruje zgniłą klasę wyższą; wygląd mniej - wysoki, świetnie zbudowany, przypominał filmowego Tarzana w wykonaniu Weissmullera. Nawet okrągłe małpie oczy pasują do charakteru.
Kulinarnie: lekarz na randkę w Delikatesach kupuje węgierskie wino (oraz goździki), a Downara częstuje pyszną herbatą Ceylon, w tych dużych opakowaniach po 62 zł. W restauracji można za to zjeść świetną pieczoną kaczkę.
Jest i nieco mocnej ostatnio kwestii tożsamości płciowej:
- Nie widzicie, kto siedzi za kierownicą? Mężczyzna? Kobieta?
- Chyba facet, ale diabli wiedzą. Teraz babki od faceta trudno odróżnić z bliska, a co dopiero w wozie i na taką szarugę.
A odciski palców podejrzanych, jak zwykle, pozyskiwane są metodą "na szklankę". Jakimż ciosem dla milicji był zgniły kapitalizm, w którym w każdym domu, miejscu pracy i kawiarni są różne szklanki.
Inne tego autora tu.
#26
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 14, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
prl, 2014, kryminal, panowie
- Skomentuj
W bagnie to pierwszy tom cyklu. W zasadzie nie ma zarysowanych postaci drugoplanowych ekipy policyjnej - Elinborg i Sigurdura (poza drobną, że Sigurdur kupił swojej konkubinie zegarek za 30 tys. koron, a ona mu kalosze, teh drama). Cała akcja kręci się wokół Erlendura. Sąsiedzi alarmują policję po znalezieniu zwłok 70-latka, mieszkającego w cuchnącej suterenie. Okazuje się, że denat miał na koncie co najmniej jeden gwałt, z którego się sprytnie wybronił; jego kolega-przestępca ujawnia, że gwałtów było więcej. Nietrudno je wyśledzić, po części dlatego, że zabity przekazywał wadliwy gen i jego wnuki umierały na nowotwór mózgu. Córka Erlendura, narkomanka, odkrywa, że jest w ciąży, ale niespecjalnie jej to przeszkadza w braniu narkotyków. Pobocznie pojawia się wątek panny młodej, która uciekła z własnego wesela, zostawiając kartkę "co ja zrobiłam, on jest obrzydliwy".
W Głosie w jednym z hoteli w Reikjaviku zostaje zamordowany portier, przebrany za Mikołaja. Żeby było pikantniej, na obnażone juwenalia ma naciągniętą prezerwatywę. Okazuje się, że w dzieciństwie był solistą chóru chłopięcego, obdarzonym pięknym sopranem. Erlendur wprowadza się do hotelu, bo nie jest w stanie sam siedzieć w domu przed świętami i z pomocą byłej szefowej szuka mordercy, przy okazji wyjaśniając sprawę pobitego 10-latka.
Inne tego autora tu.
#24-25
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 13, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Skomentuj
[9.03.2014]
Dawno temu, w czasach przed pojawieniem się Majuta, wybraliśmy się któregoś weekendu do Amsterdamu, a tam do NEMO. Okazuje się, że dokładnie tak samo zostało zorganizowane warszawskie Centrum Nauki Kopernik. Wyjątkowo trafiliśmy na pierwszy należycie wiosennie ciepły weekend i wszyscy poszli do parku, a my - bez kolejek - odkryć świat nauki. Majut najzacieklej interesował się hydrologią, na tyle intensywnie, że sukienka się absolutnie zużyła podczas podnoszenia piłeczek śrubą Archimedesa. Ja jestem absolutną fanką magnetyzmu, gdzie drobne druciki i kulki przyciągają się w sposób losowy, mogę stać i patrzeć godzinami. Wiadomo, w wieku lat 4 i 1/2 nie ma specjalnie opcji, żeby wyjaśnić wszystkie zjawiska, które stoją za poszczególnymi "eksponatami", ale przez ponad 2 godziny obejrzeliśmy może 1/3 całego kompleksu. Warto, bez względu na wiek.
Czego nie rozumiem - na górze jest taras widokowy. Świetnie. Tylko czemu CAŁE szyby są pokryte czerwonymi, gęsto umieszczonymi kropkami, które cudownie zabezpieczają przed robieniem zdjęć? Druga sprawa - nie ma parkingu. Parkuje się na okolicznych ulicach, na których niespecjalnie jest miejsce. Słabe.
PS Tuż obok obłędnie piękne Powiśle, rzut oka na fantastyczne ruiny (kto mnie zabierze na #urbex?), niestety młodzież odmawiała dalszej aktywności. Czy widzę las rąk tych, którzy następnym razem wezmą mnie trasą po warszawskiej starówce?
Tl;dr: do Kopernika jedzie się na Wybrzeże Kościuszkowskie 20, warto wziąć ubranie na zmianę.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 13, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
warszawa, polska
- Komentarzy: 2
Na Gajowej przypadkiem zostałam Szmaragdowym Zwiastunem Zagłady. Obmacuję obiektywem piękną miejską willę tuż obok niegdysiejszej zajezdni, podchodzi zaaferowany pan i pyta: "To też będą wyburzać?!". Mam nadzieję, że nie.
Gajowa to mała uliczka między Sienkiewicza a Bukowską, przecięta dość mocno w połowie szeroką Zwierzyniecką. Jeden kwartał zajmuje stare zoo, drugi zajmowała do niedawna zajezdnia tramwajowa, a teraz zajmuje gruzowisko, czego mi ogromnie szkoda, bo w dawnych murach zajezdni miały powstać lofty; chociaż niektórzy mówili, żeby lepiej Biedronkę.
Na samym końcu, przy Bukowskiej, absurdalnie niepasujące do niczego stoją kamienne lwy przy hotelu Gaja, podobno miły i wszędzie blisko. Kiedyś mieściły się tu ambasady (a zwłaszcza niemiecka, przed II wojną światową), dziś już tylko znana poznańskim licealistom z obowiązkowych wycieczek Mieszkanie-Pracownia Kazimierzy Iłłakowiczówny. Dziwny, zupełnie nie pasujący do dzielnicy budynek stoi na rogu Zwierzynieckiej to tzw. Pirelli Tower (brzmi dumnie), modernizm w nieco spaczonym historią schyłku. Może kiedyś ktoś go wyczyści, żeby wyglądał tak, jak architektka założyła?
GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 12, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Komentarzy: 4
Dwa poprzednie tomy traktuję jako rozbiegówkę, wprawkę przed napisaniem dwóch kolejnych. Inspektor Gunnarstranda prowadzi śledztwa zgodnie z literą prawa, ale to Frank Frølich staje się ich bohaterem w obu przypadkach (zapewne dlatego, że i w poprzednich tomach był bardzo wrażliwy na płeć piękną i każdą podejrzaną/świadka oceniał pod kątem walorów fizycznych). Zamiast prostego śledztwa jest typowy kryminał noir, gdzie detektyw zostaje głęboko uwikłany w sprawę, z licznymi dylematami, czy może jeszcze ze względu na osobiste zaangażowanie szukać sprawcy, czy już nie. Drugoplanowo pojawia się dość obcesowy prokurator, który mimo sporego nieobycia towarzyskiego, wyciąga niezłe wnioski w śledztwie.
W "Czwartym napastniku" detektyw Frølich poznaje piękną i tajemniczą Elisabeth, która bez większego wahania wchodzi do jego życia, domu i łóżka (są sceny). Pewnej szczególnie upojnej nocy budzi się i nie znajduje dziewczyny w łóżku, za to chwilę później zostaje wezwany do morderstwa. W dokach, obok okradanego kontenera, leżą zwłoki ochroniarza, a tajemniczy donosiciel identyfikuje napastników jako szajkę, w której przewodzi brat Elizabeth. Elizabeth twierdzi, że brat z przyjaciółmi byli w ich wspólnym mieszkaniu, do którego wróciła prosto z łóżka detektywa. Franken zostaje wysłany na przymusowy urlop, ale i tak nie pozostawia śledztwa, bo chce wykryć, czy jego kochanka go okłamała (i czy w ogóle nie był to tylko chytry plan z tą całą wielką miłością). Ginie brat Elizabeth, jej mentorka-kochanka, a na samym końcu w domku letniskowym zostają znalezione zwłoki samej Elizabeth.
"Wierny przyjaciel", Karl Anders, odzywa się do Frankena po latach i zaprasza go na swoje huczne urodziny. Niestety, w narzeczonej przyjaciela Frølich rozpoznaje aresztowaną tego poranka Veronikę, które wyszła z mieszkania znanego złodzieja, rzekomo jej przyjaciela z dzieciństwa oraz - dodatkowo - miała zapalniczkę napakowaną kokainą. Usiłuje się pocieszyć poznaną na przyjęciu Janne, ale niebawem się okazuje mimo iskrzenia między Janne a Frankenem, że Karl Anders właśnie się pokłócił z Veroniką i sypia z Janne. Sytuacja już jest krzywa, ale robi się jeszcze paskudniejsza, kiedy Veronika zostaje znaleziona martwa, prawdopodobnie zgwałcona. Krąg podejrzanych jest bardzo bliski Frølichowi, ale modus operandi jest podobny do pewnej zbrodni sprzed lat, więc niekoniecznie (ale i tak powoduje mnóstwo dylematów w kwestii lojalności i przestrzegania litery prawa). Dodatkowo w tle przewija się drugie śledztwo - po trzech dniach od przyjazdu na prestiżowe stypendium ginie studentka z Afryki. Frølich z Gunnarstrandą oraz Leną, policjantką pozostającą w dziwnym związku, prowadzą oba śledztwa. Jest tu trochę słabszych momentów - policjantka samodzielnie bez wsparcia zaczajająca się na potencjalnego gwałciciela/mordercę to zdecydowanie proszenie się o kłopoty.
Inne tego autora tu.
#22-23
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 11, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Skomentuj
[8-9.03.2014]
Tym razem zawiało wiosną i pojechaliśmy do Warszawy, głównie w celu poznania najmłodszego w rodzinie, który się wykluł zimą. Fajnie jest patrzeć na młodych rodziców, którzy jeszcze nie dosypiają, ale już mają w oczach to przekonanie, że wchodzą w przygodę z małym człowiekiem.
Słoneczny niedziela rozpoczęła się od śniadania w parku. A. zaprowadziła nas do uroczej kawiarenki "Central Park" [2020 - link nieaktualny] przy parku Morskie Oko, gdzie na dżinsowych kanapach można wypić świeżo wyciskany sok, zjeść obłędnie dobry chleb z dziurami czy naleśnik wedle uważania. Wedle uważania, bo na wieść o tym, że ciasto zawiera mak i skórkę pomarańczową pani kierowniczka wydęła swe różowe usteczka, albowiem jak to tak. I okazuje się, że nie ma problemu ze specjalnym życzeniem widowni, żeby przygotować dodatkowo zwykłe ciasto. Lubię. W parku opodal pan kąpał nowofundlanda, który jednak poza grzecznościowym zanurzeniem po patyk nie był bardzo chętny, za to opryskał dzielnie całą okolicę. I były stokrotki.
Chociaż trudno było wybrać, bo i deszczownica w kabinie prysznicowej, zabawa papierową kulką z kotem Pyzą i tulipan na dzień kobiet (który Maj potem półtora dnia ściskał w małych łapkach, bo to mój kwiatek, wies?; absurdalnie kwiatek przeżył), to jednak, jak to mówi młodzież teraz, osomatorem wyjazdu okazała się karuzela kubełkowa.
Wersja tl;dr: mam bratanka, a śniadanie warto w "Central Parku", Belwederska 13, Warszawa.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 10, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
warszawa, polska
- Komentarzy: 2