Trudno jest streścić fabułę tej poetyckiej prozy. Anglicy trafnie nazwaliby ją herstories, to opowieści kobiet o kobietach. Agnieszka, wolontariuszka, badaczko-działaczka, słucha. Słucha Magdy z depresją, która ma dwójkę dzieci. Wpada w windzie na Pomniczkową, której konkubent zabrał zasiłek po poronieniu i musiała go okraść, żeby postawić na cmentarzu pomnik. Fryzjerki, która nie może zajść w ciążę. Słucha siebie i nawet nieco się chwali, bo ma romans z gangsterem z lasu, niejakim Pajdą, który chodzi i śpiewa o pstrągu. Oraz że jechała autem z chłopakiem, którego już nie ma. Nie ma jakiejś spójnej linii narracyjnej, są myśli, sceny, spacery przechodzące w rozmowy. Lubię frazę, jaką Bargielska pisze, gładką, delikatną, czasem z barokowym zakrętasem.
Inne tej autorki tu.
#87
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 21, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, panie
- Skomentuj
W kwestii literatury patologicznej to książka zdecydowanie na podium. Trzy siostry - wiecznie śpiący leń (lady Bertram) wyszła za lorda i zamieszkała w majątku Mansfield Park, zrzędząca skąpa jędza (pani Norris) została żoną pastora i objęli prebendę w majątku męża siostry, trzecia zaś niezdara (pani Price) wyszła za oficera marynarki, który został kontuzjowany i dostał rentę, a z tej biedy zrobili chyba dziewięcioro potomstwa. Pani Norris wpadła na pomysł, żeby jej bogata siostra "pomogła" najbiedniejszej i zabrała jej jedno z dzieci pod opiekę, żeby "ulżyć matce". W efekcie pani Price bez żalu pozbyła się najstarszej córki, dzięki czemu Fanny Price[1] pojawiła się w majątku wuja jako towarzyszka zabaw jego dwóch córek i dwóch synów. Sir Bertram zgadza się na to, bo myśli, że wychowanie kuzynki z jego dziećmi nie zaowocuje małżeństwem między kuzynami[2], skoro będą się widywali codziennie. Jakże rozbawiło mnie to założenie. Zalękniona Fanny snuje się najpierw po majątku, po czym - edukowana i wspierana przez młodszego syna lorda, Edmunda, staje się nagle ostoją moralności rodziny, oczywiście zakochana w swoim kuzynie. Starsze od niej kuzynki - Maria i Julia - są zarozumiałe, najstarszy syn Thom utracjusz, a dodatkowe zamieszanie wprowadza rodzeństwo aktualnej pastorowej - młoda i cyniczna Mary oraz kochliwy i pozbawiony zasad Henry. Ponieważ nikt - poza lordem Bertramem, który wyjeżdża na Antiguę nadzorować plantacje - nie pracuje, cała akcja kręci się wokół tego, kto na kogo spojrzał, czy któraś panna nie została przypadkiem sam na sam z którymś panem, czy zaręczyny Marii nie są zagrożone, a przede wszystkim wokół wiecznie spanikowanej i przejmującej się opinią świata Fanny. Po wielu zakrętach dość nudnej i przegadanej akcji Fanny wreszcie wyznaje kuzynowi uczucie, a jego ojciec (wuj Fanny) sankcjonuje związek.
Zapewne odpuściłabym lekturę w połowie, ale słuchałam audiobooka z dodatkowymi efektami. Czytająca go Anna Romantowska przeciągle ziewa, mlaszcze, czasem dyskretnie beka, zmienia melodię zdania w trakcie, wysokość głosu w środku akapitu, z pełnego napięcia monologu przechodzi przy zmianie pliku do czytania normalnym głosem. Bawiło mnie to przeraźliwie, ale jak chcecie fance literatury wiktoriańskiej kupić tego audiobooka, to jednak nie polecam.
[1] Za każdym razem, kiedy Romantowska czytała afektowanym głosem cioci Norris frazę "Fanny Price!" miałam bliskie skojarzenia ze Strażakiem Samem, w którym głównym podpalaczem jest piegowaty Norman Price.
[2] Okazuje się, że kazirodztwo nie szkodzi.
Inne tej autorki:
#86 / #4
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 20, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 8
Sequel serialu Closer, tym razem bez Brendy Leigh Johnson, co - absurdalnie - wyszło serialowi na plus. Ekipa z poprzedniego serialu (bez sierżanta Gabriela, który był drugą najgorszą postacią), dowodzona przez kapitan Sharon Raydar, rozwiązuje w każdym odcinku tajemnicę jakiejś brutalnej (czasami takiej, że zastanawiam się, czy scenarzyści nie przeholowali) zbrodni. W tle powraca wątek Rusty'ego Becka, nastolatka, który był świadkiem gwałtu i morderstwa (i ciągle oczekuje na proces) i którym zaopiekowała się Sharon. Sporo elementów komediowych za sprawą detektywów Provenzy i Flynna. Czasem, zupełnie znienacka, pojawia się mąż Brendy, agent Fritz Howard.
Aktualnie zakończył się trzeci sezon, będzie czwarty, ale da się oglądać zdecydowanie bez znudzenia.
EDIT [2018]: Serial dobrnął do 6. sezonu, niestety rezygnując z humoru na rzecz postępującej dramy, realizowanej prawie jak w polskiej telewizji misyjnej (tym bardziej, że chyba na fali kontrowersji w kościele katolickim, scenarzyści dla ocieplenia wizerunku instytucji zrobili Sharon Raydar ultra-katoliczką, pokazując przy okazji akcji zwierzanie się z dylematów moralnych dobremu kapłanowi i szczegółowo kilka sakramentów). Powracający wątek Rusty'ego (najbardziej niesympatycznego bohatera pozytywnego, który wystarczy, że wchodzi do pokoju, a już irytuje, a co dopiero, jak się odezwie) i prześladującego go demonicznego Phillipa Stroha, o którym pod koniec sezonu już absolutnie nikt nie pamiętał, tyle że był Ultymatywnie Złym Psychopatą, jest słaby. Niestety, trzeba zacisnąć zęby i doczekać do końca; nie żeby koniec był jakiś rewelacyjny, ale syndrom sztokholmski, wiadomo.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 19, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
Jak poprzedni tom mnie rozśmieszył, tak ten jednak będzie chyba ostatnim. Cykl jest coraz bardziej idiotyczny, zarówno z narracją, jak i z fabułą. Zaczyna się przyzwoicie - Ameryka wypowiada wojnę Irakowi, była żona Paula Hjelma zostaje zakładniczką w banku, napastnicy mają rosyjski akcent, stąd zaangażowanie drużyny A. Wielotorowo pojawia się wątek z drugiej wojny światowej (gdzie to poszkodowani wojną naukowcy w płonącym Stalingradzie wymyślili metodę otrzymywania czystej energii) oraz zimnej wojny. Niestety, potem autor wchodzi w bajki dla dorosłych - tajni agenci (STASI, CIA, KGB) w dalszym ciągu dyrygują światem, a cała akcja z bankiem została pomyślana jako element znacznie większej sprawy ogólnoświatowej wojny o ropę (np. prywatny zakup zabytkowego biurka przez jednego z członków drużyny jest elementem spisku). Dla podniesienia objętości książki autor dzielnie cytuje kilka razy te same rozmowy, a dodatkowo umieszcza całe telewizyjne przemówienie G. W. Busha, bo ważne (przyznaję się bez bicia, ominęłam je bez czytania). W warstwie narracyjnej odpadłam, kiedy Kerstin Holm, zarządzająca drużyną, doznaje przypływu libido, czytając akta sprawy i przez kilka rozdziałów zastanawia się, czy wyjąć z szuflady wibrator. Nie trzymając Was w niepewności, wyjaśnię, że wyjmuje (ale tak, żeby śpiący z nią w łóżku 9-letni syn nie widział, meh). Paul Hjelm, dla odmiany, słyszy w głowie Requiem Mozarta za każdym razem, jak wchodzi do pomieszczenia, w którym był zabity człowiek. Nawet jak go nie widzi.
Z cyklu zbiegi okoliczności - jeden z członków Drużyny A jest na urlopie i przepływa tuż obok Korfu w drodze z Chios do Wenecji. Naprawdę te książki przypadkowo wybieram!
Inne tego autora tu.
#85
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 19, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Skomentuj
... panie Pawle kochany, kiedy czytałam pana opowieść, w której nauka jazdy małym fiatem pięknej panny Ciwle była tylko pretekstem do rozsnucia onirycznej, magicznej opowieści o Gdańsku, nie takim jak z przewodnika turystycznego, nie takim, w którym ogranicza się do podróżowania w trójkącie dom-praca-sklep, tylko takim, gdzie nie grają roli znaki drogowe i interpunkcyjne, za to pojawia się świat nie zauważany na co dzień, pełen skomplikowanych ludzkich życiorysów, czasem tylko związanych geograficznie z jakimś miejscem, jak te ogródki działkowe, w których przypadkiem mieszkała panna Ciwle z bratem; więc kiedy czytałam o tym, zapragnęłam mieć taką łatwość składania fraz w długą, lejącą się jak miód za łyżką historię o tym, co się składa na świat, w którym żyję...
Bo taka to właśnie książka - nienachalnie inna w formie, co jednak zupełnie nie przeszkadza w odbiorze. Skonstruowana jako listy do milego pana Bohuška, jako znak tęsknoty za światem niezwykłym, letnim i bogatym w smaki, zapachy i kolory. Narrator, zawstydzony swoją nieumiejętnością jazdy, snuje - jak Szeherezada lat 90. - opowieści o samochodach, które pojawiały się w jego rodzinie - awaryjnym citroënie, który skończył pod kołami polskiej lokomotywy, wytrzymałym mercedesie zarekwirowanym we Lwowie, swojej rodzinie, drugiej wojnie światowej, PRL-u i tych wszystkich kolejach losu, które doprowadziły go pod firmę instruktora Szkaradka.
Inne tego autora:
#84
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 18, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panowie, 2014, beletrystyka
- Skomentuj
Nie spodziewałam się, że na bazie filmu można nakręcić tak dobry serial. Nie wiem, jaki był udział braci Coen w scenariuszu, ale duch oryginalnego działa czuć cały czas.
Zima, małe miasteczko w Minnesocie. Cichy agent ubezpieczeniowy, Lester (Martin Freeman) zostaje napadnięty przez Hessa, osiłka, aktualnie właściciela firmy transportowej, prześladującego go w liceum. Kiedy czeka na ostrym dyżurze na opatrzenie nosa, spotyka Lorne'a Malvo (ładnie spatynowany Billy Bob Thornton), mordercę, który obiecuje, że zajmie się tym. Tak z dobrego serca. To przypadkowe spotkanie rozpoczyna cały łańcuch zdarzeń, w którym zginie sporo osób, zaczynając od Hessa i żony Lestera. Lokalna policja chce odfajkować oba zgony jak najszybciej, ale jedna z policjantek - zastępca szeryfa Solverson - uważa, że udział Lestera w całej sprawie jest istotny.
Akcja jest pokazywana nieliniowo (przez co miałam spore skojarzenia z Tarantino). Małe, spokojne miasteczko okazuje się mekką dla sprytnych bandytów, padający śnieg i burza śnieżna sprawiają, że świat jest absurdalnie odrealniony. Lokalny bar/diner, prowadzony przez papę Solversona, jest miejscem spotkań i popychających śledztwo rozmów. W przeciwieństwie do True Detective serial nie jest załadowany po wręby filozofowaniem i wywlekaniem wspomnień, więcej jest obrazu. Z korzyścią dla widza.
Zdecydowanie czekam na drugi sezon.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 18, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
To film dla najbardziej zagorzałych fanów, bo tragicznego montażu nie rekompensuje niesamowity scenariusz. Mimo to mam w głowie wielki podziw, że do takiego filmu początkującemu reżyserowi udało się zgromadzić takie sławy jak Carmen Maura, Julieta Serrano i Cecilia Roth. I to nie jest tak, że przeszkadzało mi, że jednak pani nasikała na drugą panią, że panowie ustawiali się w celu mierzenia przyrodzeń (wygrał Muncho, 20 cm długości, 9 cm w obwodzie), ani że pojawia się kobieta z brodą czy reklamy majtek z warstwą przekształcającą nieładne zapachy w ładne. To, co mnie nieustająco osłabiało, to moda lat 80. - getry, luźne skarpetki do szpilek, obfite opaski, brwi odrysowane od szklanki.
Pepi, nieco znudzona młoda dama, zostaje zaskoczona przez policjanta, który zauważył jej kolekcję sadzonek marihuany na balkonie. Na tyle zaskoczona, że kiedy proponuje mu cunnilinctio, on ją znienacka pozbawia dziewictwa. Zirytowana Pepi chce się zemścić - najpierw organizuje pobicie, potem namawia żonę policjanta, Luci, żeby ta zakosztowała występnego życia jako groupie zespołu punkowego (z elementami miłości safijskiej i sado-maso) z nastoletnią, acz dość dojrzałą Bom.
Inne tego reżysera:
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 16, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Na poły biografia, na poły wywiad z jednym z bardziej znanych polskich aktorów kabaretowych. Zaczynając od bogatego geograficznie drzewa genealogicznego, przez bujne lata 60-80., kiedy to kabaret stanowił sterowany wentyl bezpieczeństwa, aż do współczesności, w której już nie ma miejsca dla schorowanego człowieka ciężko doświadczonego przez los - Anna Kłys spotyka się przy stole w Baranówku, zadaje pytania i słucha. Mimo zacytowanych fragmentów programów to nie jest książka rozrywkowa, raczej refleksyjna i już w zasadzie historyczna. Na fali ostatnich reakcji na śmierć Robina Williamsa bardzo mi się ta książka wpisuje w szeroko reprezentowany pogląd, że człowiek, który pracuje w tzw. rozrywce, musi być wesoły. Otóż nie musi.
Jest też parę słów o fundacji Stworzenia Pana Smolenia - warto zajrzeć.
#83
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 16, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, biografia, panie, panowie
- Skomentuj
Kolejny serial o lekarzach. Owszem, zgadzam się z opinią, że to epigon innych seriali (Dr House, Scrubs), ale dzięki głównej bohaterce zyskuje pewną świeżość. Rzecz dzieje się w nowoczesnej klinice chorób umysłu, Cube, gdzie trafiają najciekawsze przypadki. Dr Catherine Black jest neurologiem, bardzo sławnym, w czym jej dość mocno pomaga choroba psychiczna - jest bipolarna, a w fazie maniakalnej twórcza i niekonwencjonalna, niestety również autodestrukcyjna. Jest bardzo atrakcyjnym, filigranowym rudzielcem o skomplikowanej (acz uroczej) osobowości, a dodatkowo, jeśli odstawi leki, to lubi przypadkowe zbliżenia intymne i publiczne rozbieranie się, więc scenarzyści używają tego jako elementu pozytywnego. Niestety, zdarza się jej również balansować na granicy samobójstwa, dlatego jej psychiatra (świetna rola Vanessy Redgrave) upiera się przy wyciszaniu jej lekami. Catherine dodatkowo ma skomplikowaną sytuację rodzinną - jej córkę adoptował jej brat z żoną, a fakt, że jest matką, to tajemnica dla dziecka. Ma narzeczonego - atrakcyjnego właściciela restauracji, który jednak naciska, żeby ślub i nie jest szczęśliwy z powodu zawiązującego się romansu z kolegą ze szpitala, neurochirurgiem Bickmanem (który nieustająco przypomina mi doktora Coxa ze Scrubs).
Mnóstwo spraw rodem z "Mężczyzny, który pomylił swoją żonę z kapeluszem", niektóre na granicy magii (cudowne wyleczenie dziewczyny ze wścieklizny w zaawansowanym stadium), obowiązkowy motyw ze skrzynką z lustrem do leczenia bólu fantomowego w amputowanej kończynie. Oprócz głównych bohaterów jest też obowiązkowy zestaw drugoplanowych - błyskotliwa techniczka komputerowa z zaawansowaną agorafobią, nieempatyczna stażystka czy asystent obdarzony pamięcią idealną.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 15, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Komisarz Zygmunt "Zyga" Maciejewski ma - jak większość rodaków - konkretne hobby: lubi wypić. Oprócz tego lubi boks, wędkowanie i kobiety. Wygląda starzej niż na swoje 30 lat, do tego jest wdowcem, a mimo to często sobie jakąś towarzyszkę na noc znajdzie. Przodownik Zielny wzoruje się na Rudolfie Valentino, trenuje powłóczyste spojrzenia oraz używa takiej ilości brylantyny, że starczyłoby na 10 osób, więc tym bardziej ma branie u pań. Starszy przodownik Fałniewicz z kolei hoduje rybki, kobiety go niespecjalnie interesują (z przyczyn opisanych w trzecim tomie). Zaś (pod)komisarz Kraft ma żonę i trzy córki, jest ewangelikiem. To trzon obsady ekipy śledczej, która w przedwojennym Lublinie rozwiązuje sprawy morderstw bez mikrośladów, czasem wspomagając się tylko fotografią i z dużym udziałem tzw. tajniaków.
1930 r. "Morderstwo pod cenzurą" rozpoczyna znalezienie tuż przed dniem Niepodległości okaleczonych zwłok dziennikarza, co pozwala podejrzewać sektę, komunistów albo - co popularne w międzywojniu - Żydów. Przeszkadza to Zydze w celebrowaniu zachomikowanej na święto flaszki. Do sprawy włącza się policja polityczna w osobie niejakiego Tomaszczuka, który węsząc prowokację, wielokrotnie psuje policjantom śledztwo. Mój ulubiony motyw to pozyskiwanie informacji poprzez przyjaźń z komunistycznym poetą, Zakrzewskim, co przyda mu się i w kolejnym tomie.
1931 r. W "Kinie Venus" Maciejewski po zmianie komendanta zostaje przeniesiony na II Komisariat, gdzie ma utrzymywać porządek i się nie wygłupiać ze śledztwami. Zdecydowanie degradacja. Tymczasem giną żydowskie dziewczęta, czym Polacy się nie przejmują, irytuje to jednak Zygę, który uważa, że Żyd jest takim samym obywatelem II RP jak Polak. Jednocześnie zostaje poproszony o znalezienie córki węgierskiego dyplomaty, Lilii Byoros, podobno porwanej i przetrzymywanej w Lublinie. Początkowo traktuje to jako prowokację, ale zaczyna ze sobą wiązać sprawy porwania i handlu dziewczętami w celach lubieżnych. Kraft, który dostaje po Maciejewskim posadę na I Komisariacie, szuka haka na nowego komendanta, który lekką ręką wydaje państwowe pieniądze.
"A na imię jej będzie Aniela" było dla mnie tomem najmniej ciekawym i najtrudniejszym - rzecz zaczyna się 9. września 1938, kiedy ginie Aniela, służąca w jednym z bogatych domów. Morderca morduje co roku, następny raz niestety wypada już po rozpoczęciu niemieckiej okupacji i nikt nie przejmuje się pojedynczymi zabójstwami, nawet na tle seksualnym. Maciejewski jednak jest uparty i przez całą okupację idzie tropem brutalnego zabójcy, lawirując między folksdojczami, Gestapo i tzw. dobrymi Niemcami. Dużo brutalnych opisów lubelskiego getta, wieści z obozu koncentracyjnego w Majdanku i nieludzkie zachowania w czasie wojny nie sprawiają, że można się skupić tylko na wątku kryminalnym. Nietypowo narracja jest przerywana historią opowiadaną przez Krafta niemieckiej dziennikarce w latach 60.
Inne tego autora:
#80-82
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 14, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Skomentuj