Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Leo (Paredes), tęskniąca za swoim wiecznie nieobecnym mężem, snuje się po zimowym mieście w za ciasnych butach. Jest nieszczęśliwa, próbuje znaleźć sobie jakieś zajęcie, udaje się więc do lokalnej gazety, gdzie naczelny proponuje jej kącik recenzencki. Niestety, zamiast tekstów o feministycznym nurcie literatury kobiecej dostaje do zrecenzowania najnowszą powieść pisarki romansideł, Amandy Gris, którą bezlitośnie szkaluje; tyle że Gris to wlaśnie jej pseudonim. Nie lubi romansów, ale nikt nie chce wydawać jej poważniejszych tekstów, a kontrakt ma na najbliższe trzy lata. Tymczasem naczelny - jak widać - lubuje się w książkach w różowych okładkach, a do tego wyraża też zachwyt samą Leo. W przeciwieństwie do męża. W tle jest historia kradzieży, zakończona pięknym spektaklem tańca flamenco.
To jeden z tych filmów, który poza ładną historią, jaką opowiada, zawiera zalążki innych filmów. A to w brudnopisie powieści Leo żona zabija męża-brutala i chowa ciało w lodówce w opuszczonym sklepie ("Volver"), a to aktorka prowadzi szkolenie dla lekarzy z rozmów z rodzinami potencjalnych dawców organów w śpiączce ("Wszystko o mojej matce"), a to starsza kobieta wraca do rodzinnej wsi po spokój. Powraca też motyw sióstr (świetna rola Rossy de Palmy) i pyskatej matki-tyranki (Chus Lampreave).
Inne filmy Almodovara.