jak zwykle swietna recenzja, (imho u niego zawsze jest piekne swiatlo i ladne wnetrza)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Niespecjalnie lubiłam przedostatni okres u Almodovara, kiedy zaczął wchodzić w przedziwne relacje z kościołem, z ludźmi w śpiączce i ogólnie nie było widać, dokąd jedzie ten tramwaj. Natomiast dwa ostatnie filmy to powrót do tego co lubię. "Skóra" to taki tragiczny świat z "Matadora", gdzie niby jest happy end, ale każdy przegrywa; jednocześnie jest - mimo wielu tragedii - klimat lekkiej farsy, jak w "Kice". Ładnie zagrała zabawa w cofanie się w czasie i odsłanianie kolejnych warstw historii, dlatego niespecjalnie jest sens streszczania fabuły, bo smacznie jest oglądać to tak, jak pokazuje reżyser.
Robert (Antonio Banderas), znany chirurg plastyczny, wynalazł sztuczną skórę, oporną na ogień i komary. Twierdzi, że eksperymentował na myszach, ale w hacjendzie trzyma pod kluczem tajemniczą pacjentkę, Verę, która nosi ochronny kombinezon i usiłuje zrobić sobie krzywdę czymkolwiek. Opiekuje się nią wierna acz cyniczna służąca (Marisa Paredes), którą jednak zaskakuje pojawiający się po latach jej syn, Zeke. Wprawdzie w kostiumie tygrysa, ale wystarczy, żeby pokazał do kamery tyłek i mama go wpuszcza. Nie kończy się to dobrze, bo Zeke jest niebezpiecznym kryminalistą, a dodatkowo gwałcicielem-hobbystą i nie dość, że dopada pacjentki w celu jednoznacznym, to również wyznaje, że zabił przed laty żonę doktora.
I zupełnie pomijając fabułę, dom doktora jest niesamowity, wszędzie świeci słońce, a Vera praktykuje elegancką jogę.
Inne filmy Almodovara.