Ostatnia książka skończona w 2024, nie pytajcie, ile zostało niedoczytanych. Zupełnie sobie z tym nie radzę.
Klarysa, młoda żona szacownego, starszego lorda, związanego blisko z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, lubi płatać żarty znajomym. A to podmieni porto do ślepego testu ekspertom, a to ukryje zwłoki. Przezabawna osoba. Ale skąd zwłoki? Otóż jej mąż był poprzednio żonaty i z nieudanego związku została mu skądinąd urocza córka, Penelopa, którą Klarysa pokochała jak własną. I kiedy drugi mąż pierwszej żony lorda przychodzi, żeby szantażować Klarysę zabraniem dziecka, ta wywala natręta z domu. Po czym, jakiś czas później, potyka się o jego zwłoki. Jako że właśnie dom ich lordowskich mości ma być tajemnym miejscem bardzo ważnych rozmów politycznych o znaczeniu strategicznym, decyduje, że nie dopuści do skandalu i namawia przyjaciół, żeby razem z nią ukryli zwłoki. Niestety, w trakcie ktoś powiadamia policję i ta na miejscu przeprowadza błyskawiczne śledztwo, pełne kłamstw i niedomówień, bo każdy kryje każdego.
Czuć, że to beletryzacja sztuki, po części też wyjaśnia lekkość tonu - wszak ginie człowiek, nawet jeśli szemrany, a osoba, która kłamie i poniewiera zwłokami jest określana jako zabawna. Wszystko dzieje się w jednym pokoju, a akcja czasem wyczuwalnie przechodzi w farsę. Brakuje tylko ciskania w siebie tortami z kremem. Bardzo niekoniecznie.
Inne tej autorki.
#122/#34
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 5, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
Psim swędem trafiłam na kolejną grudniową, okołoświąteczną historię. W grudniu 7 lat wcześniej 18-letnia Sondra, aspirująca skrzypaczka, zostawia pod kościołem Świętego Klemensa na Manhattanie swoją świeżonarodzoną córkę; nieślubne dziecko to wstyd i dziadziuś, jej impresario, byłby rozczarowany (sic!). Jednocześnie złodziej Lenny kradnie z kościoła zabytkowy srebrny kielich z brylantem. Oczywiście zarówno dziecko, jak i kielich znikają, zabrane przez Lenny’ego; dziecko trafia na wychowanie do ciotki złodzieja, a kielich - pozbawiony brylantu - stoi na kominku w jej domu. Właściwe wydarzenia rozpoczyna śmierć Bessie, zamożnej wdowy po prawniku, która przepisała swoją kamienicę na cele społeczne, a konkretnie na parafialny dom opieki dla dzieci. Jej siostra, Kate, jest tym zachwycona, bo jest tam wolontariuszką, a dom opieki właśnie ma stracić dotychczasowy lokal, kiedy nagle życie zadaje jej cios - lokatorzy nieżyjącej siostry twierdzą, że mają drugi, nowszy testament, w którym Bessie właśnie im zapisała droga kamienicę, siostrze pozostawiając jedno mieszkanie na dożywocie. Kate zgłasza się do Elwiry, znajomej z zacięciem detektywistycznym, dawnej sprzątaczki, aktualnie milionerki po wygranej w loterii (sic! sic!), żeby jej pomogła tę tajemnicę wyjaśnić. Elwira przy okazji wyjaśnia też, kim jest tajemnicza piękna kobieta, która kręci się koło kościoła i wygląda jak ktoś, kogo zna.
Jaka to naiwna bajeczka, gdzie wszystkie oczywiste wątki - oszustwo lokatorów i cudowne odnalezienie matki małej Stelliny - daje się wyjaśnić satysfakcjonująco w kilka dni, dobro wygrywa, a wszyscy razem śpiewają piękną kolędę. Spodziewałam się, że to jakaś ramotka z lat 60, ale nie, książkę wydano w 1998 roku, więc nawet to nie wyjaśnia, po co.
Inne tej autorki.
#121/#33
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 4, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj
Zbiorek opowiadań, w którym tylko tytułowe odbywa się w czasie Bożego Narodzenia (i wtedy czytałam), a we wszystkich poza ostatnim, gdzie sprawę wyjaśnia panna Marple, detektywem jest Hercules Poirot. W świątecznym puddingu zostaje znaleziony kosztowny rubin, ze wstępu wiadomo, że to własność pewnego lekkomyślnego wschodniego księcia, który korzystał z przedślubnej wolności, zadając się z londyńską kokotą, zaś Poirot ma dostarczyć dowodów na aresztowanie przestępców i oczywiście nie zgubić cudem odzyskanego rubinu. W “Zagadce hiszpańskiej skrzyni” właśnie w takim miejscu zostają znalezione zwłoki zazdrosnego męża, a podejrzany jest wielbiciel żony. Do wyjaśnienia zagadki przydaje się znajomość dzieł Szekspira. “Popychadło” to wyjaśnienie morderstwa pewnego niesympatycznego dżentelmena, motyw miał w zasadzie każdy z domowników. Obserwacja pewnego smakosza podczas posiłku pozwala na odkrycie tajemnicy morderstwa i spadku w “Dwudziestu czterech kosach”, a bohater “Snu”, który popełnia samobójstwo w zamkniętym pokoju, po tym, jak skarży się Poirotowi na koszmary senne, okazuje się jednak być zamordowany. W finałowym “Szaleństwie Greenshawa”, gdzie rzecz się dzieje w ekscentrycznie zaprojektowanym domu (por. Stobnica), panna Marple ustala, że nie wszystkie staruszki są do siebie podobne.
Na podstawie tej próbki opowiadań widać, jak często następował u Christie recycling środków, jakich używali przestępcy. Często to przebieranka i udawanie kogoś innego, żeby zapewnić sobie alibi albo uzyskać korzyść.
Inne tej autorki.
#120/#32
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 3, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, opowiadania, panie
- Skomentuj
Jeden dzień w Dublinie (i częściowo w Londynie), dwie historie. 16-letnia Pen, nastolatka w spektrum autyzmu, wyszła ze strefy komfortu i razem z Alice, w której się kocha, pierwszy raz sama jedzie na protest klimatyczny, w znienawidzony tłum ludzi, a potem chce zaprosić Alice na koncert. Dzień pierwszych razów. Ruth jest terapeutką, ale sama jest w kryzysie - od lat usiłuje zajść w ciążę, a kolejne fiaska zapłodnienia in vitro i poronienia utwierdzają ją w tym, żeby przestać próbować. Tym gorzej znosi to, że oddają się od siebie z Aidanem, który ją wspierał w staraniach o dziecko, ale kiedy oznajmiła, że ma już dość, zamknął się w sobie. Pobocznie, Aidan, który po konferencji został w Londynie na dłużej, żeby mieć czas na przemyślenia, rozważa, czy chce dalej być z Ruth, czy już nie. Oba wątki wiążą się ze sobą nieco pretekstowo - Ruth pomaga Pen, kiedy ta ma kryzys z przeładowania bodźcami, potem się rozchodzą, mimo że jest jeszcze parę nici, które je łączy.
To dziwna książka, wciągająca, drobiazgowa, pokazująca szczegółowo z czym zmagają się na pozór spokojni ludzie, którym w teorii niczego nie brakuje, ale to w dalszym ciągu dwa niezależne opowiadania, którym nie zaszkodziłaby rozłączność. Świat neuroatypowości to nośny temat - odczarowania mitu choroby psychicznej i podejścia, że osoby w spektrum powinny się dostosować, podobnie jak współczesnych zmagań z macierzyństwem - oczekiwania, wyrzeczeń, zazdrości i potencjalnie destrukcyjnego wpływu na związki. Lubię sposób pisania Pine, ale ze spokojem można byłoby rozdzielić te dwie historie w pełnoprawne książki.
Inne tej autorki.
#119
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 2, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
W 2024 było czytane. Przeczytałam i przesłuchałam 122 książki, a w tym 30 audiobooków, aczkolwiek szczerze przyznam, że audio tylko jako tło do grania w grę (Travel Town, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie) czy obróbki zdjęć, więc niespecjalnie wymagające. Przy wymagających się poddałam, nie weszło mi kiedyś ulubione “Niebo w płomieniach” Parandowskiego czy nawet zabawne “Moje przygody z wojskiem” Brandysa (ale może dokończę), natomiast nie planuję kończyć “Atlasa zbuntowanego” Ayn Rand, bo to pretensjonalny a nudny tekst dla Młodych Ambitnych, podobnie jak poddaję się z “Na tropach Smętka” Wańkowicza, która to pozycja nie dość, że jest polityczną agitką, a dodatkowo zwyczajnie mierzi mnie protekcjonalność narratora w stosunku do jego wszak ukochanej córki. Wracając do książek z wyboru, 13 krajów - najwięcej pozycji brytyjskich, rodzime i z USA ex-aequo, a już drobiazgi z Kanady, Irlandii, Czech, Danii, Hiszpanii, Islandii, Meksyku, Rosji (ale anty-Putinowskiej) i Szwecji. Dwa razy tyle książek pisanych przez kobiety niż przez mężczyzn! W tym roku tylko top najlepszych, jak ciekawe jesteście tych second-best, dajcie znać. A, przeczytałam też Ulissesa, możecie mnie dotknąć, ale don't try this at home. W tym roku nie planuję nic tak "ambitnego", z tym Proustem żartowałam.
W 2024 było podróżowane i to grubo. Luty w Libercu, do którego planuję wrócić już w czerwcu (do Liberca, nie do lutego, luty ma tylko tę zaletę, że jest krótki), w maju był powrót na Rugię, którą się na razie chyba nasyciłam i niespodziewanie Praga w roli przewodnika szkolnej wycieczki. Czerwiec to cudowna Andaluzja, ponownie już w kwietniu!, w sierpniu zaś Lizbona i Porto. Do tego krótkie wypady do Goerlitz, Frankfurtu nad Odrą i Berlina (dwa razy!). Niestety to oznaczało w zasadzie brak wyjazdów w Polsce, nawet drobnych, smuteczek.
W 2024 było też oglądane, nie aż tak dużo jak czytane, ale w tym roku najlepiej spędziłam czas przy:
Nie mam żadnych ambitnych planów na ten rok, książek do czytania mi raczej nie zabraknie, bo i stosiki w domu i na kindlu, a i dilerzy nie zawodzą (kto wie, ta wie :-*). Rozważam od kilku lat wyjazd na Morawy i do Austrii, przygarnę polecenia z tamtych okolic. I oby nam się w nowym roku, ZOZS.
Zdjęć fajerwerków nie mam, bo byłam pod kocykiem.
Podsumowania 2023 i 2022.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 1, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Z głowy, czyli z niczego, Oglądam, Listy spod róży
- Komentarzy: 5
[20-22.12.2024]
Oczywiście, że do Berlina zawsze jeżdżę po coś. I oczywiście, że nie zawsze wszystko się udaje, ale nic to, będą kolejne wyjazdy przecież. To, co mnie zaskoczyło negatywnie, to fakt, że zarezerwowałam noclegi tuż przed świętami, a nie na początku grudnia, co ja sobie w ogóle myślałam. I cały początek grudnia, a był mentalnie bardzo wyczerpujący, odliczałam dni do wyjazdu. Nie róbcie tego sobie, im wcześniej, tym lepiej.
Co było zaplanowane:
Interaktywna czasowa wystawa "Air is an Art", czyli kilkanaście instalacji z balonami i dmuchańcami w roli głównej. Bardzo przyjemne, nieco chaotyczne, można skakać do basenu z kulkami oraz zmoczyć się w bańkach mydlanych, do tego kolory i muzyka, znalazł eloy, a nastolatki w dowolnym wieku lubią to. Dodatkowo ciekawa okolica przy Szprewie z rzeźbą Molecule Man, pewnie bardziej na lato, tuż przy Oberbaumbrücke i East Side Gallery. Można do 21 kwietnia 2025, więc raczej się pospieszcie.
Jarmarki świąteczne, a zwłaszcza ten przy Gendarmenmarkt, bo złożył mi się kolejny kawałek Berlina i okazało się, że to raptem 800 metrów od mieszkania. I poszłam przy okazji zakupów, ale wtedy okazało się, że nie ma jarmarku, bo remont (a strony informacyjne kłamią). A na inne jakoś się nie zebraliśmy, chociaż przelotem widziałam jakąś aktywność przy Wyspie Muzeów…
… gdzie planowałam pójście na wystawę Pergamon 360, ale nie poszłam. Tak bywa, plany planami, a życie życiem.
Zakupy - i tak, i nie, bo już któryś raz zmamiona obietnicą niedzieli handlowej - tu wyjaśnia się termin wyjazdu - odłożyłam większe zakupy na niedzielę. Tymczasem niedziela handlowa w Niemczech nie oznacza bynajmniej całego dnia szaleństwa zakupowego, tylko very demure, very mindful opcję kilku godzin zakupów od 13 do 18 i dalece nie wszędzie. Szczęśliwie to, na co zależało nastolatce, odbębniliśmy w sobotę - Figuya z mangą, Darkstore z odzieżą metalową i gotycką oraz Idee, wszystkomający papierniczy. Spożywkę ogarnęliśmy cudem w czynnym w każdą niedzielę (serio!) sklepie HIT przy stacji Berlin Zoo, co jest fajną opcją.
Adresy (również jedzenia, nic nowego, ale same pewniaki):




















GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 31, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, sztuka
- Skomentuj
Motto: W tych starych rodach skłonności do szaleństwa są dziedziczne.
Luke Fitzwilliam, były policjant stancjonujący w Indiach, wraca do kraju na wczesną emeryturę, trochę bez planów, ale wtem w pociągu siada koło sympatycznej starszej pani, o nazwisku nomen omen Pinkerton, która zdradza mu, że jedzie do Scotland Yardu, żeby zgłosić sprawę ultrasprytnego seryjnego mordercy. Ale nie zgłasza, bo przejeżdża ją samochód, a chwilę później Luke widzi w gazecie informację o śmierci małomiasteczkowego lekarza, którą zapowiadała pani Pinkerton. Przez znajomego załatwia sobie zakwaterowanie w Wychwood u jego kuzynki Bridget, udając etnografa zainteresowanego wierzeniami ludowymi. Bridget okazuje się całkiem do rzeczy, nawet coś tam się wykluwa, ale jest po słowie z lordem Whitfieldem (mimo jego ewidentnych wad). Luke się rozgląda i rzeczywiście panna Pinkerton miała rację - w ciągu ostatniego roku nastąpiło spore nagromadzenie nagłych śmierci, a dookoła nich pojawiają się ciągle te same nazwiska - emerytowanego wojskowego, ekscentrycznego właściciela sklepiku z różnościami, młodego, ambitnego lekarza i nieco szemranego jowialnego adwokata. Policja włącza się w sprawę dopiero na samym końcu, ale to Luke cudem ratuje od śmierci ostatnią ofiarę.
Inne tej autorki.
#118/#31
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 30, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj
Rowan, profesjonalna niania, znajduje fantastyczne ogłoszenie - zamożne małżeństwo potrzebuje opiekunki do czwórki dzieci, płacą świetne pieniądze i dają darmowe zakwaterowanie i wyżywienie, jedyna nietypowa rzecz to lokalizacja na szkockim odludziu. Mimo że nieco podkoloryzowała rzeczywistość w CV, dostaje posadę marzeń. Dom okazuje się być wiktoriańskim dworzyszczem, tyle że w wersji smart. Państwo Elincourt są architektami i “na swoim” testują różne nowatorskie rozwiązania, zanim zaproponują je klientom; inteligentna lodówka, monitorujące kamery, aplikacja w telefonie do zarządzania dźwiękiem, prysznicem, światłem i wchodzeniem do domu[1]. Rowan liczy, że nauczy się wszystkiego przez pierwsze dni, kiedy wtem zostaje sama z dziećmi - no, z dochodzącą gospodynią i mieszkającym obok pomocnikiem-złotą rączką - bo pani Elincourt nagle wyjeżdża. Od tego momentu zaczyna się prawdziwy horror, bo dzieją się rzeczy dziwne: w nocy słychać kroki, giną rzeczy, dzieci opowiadają jej o poprzednich nianiach, które znikały czasem z dnia na dzień, a do tego wspominają o małej dziewczynce, która umarła w tym domu. Rowan oczywiście nikomu nie mówi o tym, co się dzieje, bo wyda się, że nie jest tym, za kogo się podaje, ale w pewnym momencie już nie wytrzymuje. A czytelnik wie o tym wszystkim, bo Rowan opisuje wydarzenia w listach do prawnika, zaczynając od zapewnienia, że to nie ona zabiła jedno z powierzonych jej pod opiekę dzieci.
Jaka to pyszna lektura, zaskakująca i wciągająca. Stary dom z nowoczesnym, niezrozumiałym oprogramowaniem, tajemniczy ogród, legenda z przeszłości, nadnaturalne zjawiska, dziwnie zachowujący się rodzice - oschła, pedantyczna matka-karierowiczka i egotyczny, pewny siebie ojciec, wreszcie dzieci - kapryśna półtoraroczna Petra, przymilna 5-letnia Ellie, antagonistyczna, wredna 8-latka Maddie i pojawiająca się w połowie akcji kłopotliwa nastolatka Rhiannon, to wszystko dodatkowo komplikują tajemnice Rowan i poczucie, że nie może nikomu ufać. Finał jest należycie wyjaśniony, nie że “a potem się obudziła”, doceniam, bo to nie jest częste. Zdecydowanie dopisuję autorkę na listę książek czytalnych.
[1] I to już jest moja prywatna fobia, podsycona zwłaszcza atakiem hackerskim na inteligentny dom w “Mr Robot”. Analogowe przyciski, klucze i prowadnice do zasłon, a nie aplikacja. W moim domu wystarczy, że nie ma prądu i bez klucza nie wejdzie się przez furtkę i drzwi do budynku, bo domofon jest zablokowany. Nie polecam.
#117
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 27, 2024
Link permanentny -
Tagi:
2024, kryminal, panie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[25.08 - 15.10.2023]
Kręcę się po tych samych miejscach, mimo że oczywiście mam całą listę nowych zakamarków, gdzie jeszcze nie byłam a chcę być; być może pomogłoby, gdybym tę listę miała w jednym miejscu i najlepiej pod ręką, ale przecież to by było za łatwe. Dygresja: to jeden ze sposobów na robienie rzeczy, który u mnie działa - robienie list. Już samo zrzucenie tego, co wprawia mój mózg w stan niepokoju, na papier lub ekran sprawia, że porządkuję myśli, ale przede wszystkim zwerbalizowanie, co mam do zrobienia czy jakie mam przed sobą możliwości pozwala na zabranie się do robienia, a nie mętne zastanawianie się, co bym, jak już mam moce przerobowe. Koniec dygresji, 1,15 zł się należy za nieproszoną radę. Schyłek lata i wczesna jesień to najlepszy czas na miasto - nie jest gorąco, dalej jest jasno, dni jeszcze całkiem długie. Poznacie niektóre miejsca z poprzednich odcinków - poza Wildą i Łazarzem jest centrum: plac Cyryla, Mielżyńskiego, Nowy Rynek, Aleje Marcinkowskiego i Śródka. A Wy, macie w swoich miastach takie miejsca, których nigdy nie macie dość?
GALERIA ZDJĘĆ i więcej kawałków Poznania:
listopad 2020 (1),
listopad 2020 (2),
listopad 2020 (3),
grudzień 2020 (4),
luty 2021 (5),
maj 2021 (6),
maj 2021 (7),
październik 2021 (8)
luty 2022 (9),
marzec 2022 (10),
październik 2022 (11),
styczeń 2023 (12),
kwiecień 2023 (13),
styczeń 2024 (14),
grudzień 2024 (15).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 25, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
Po wielokroć narzekałam, że krótkie formy Munro są niepełne, brakuje im point, czasem zostawiają czytelnika w zawieszeniu. Zupełnie nie mam tego zarzutu do para-powieści, bo trudno mi nazwać “Dziewczęta i kobiety” powieścią; to raczej zbiór chronologicznych nowel dotyczących kolei losu Del Jordan, dziewczynki, nastolatki, a finalnie młodej kobiety z małego kanadyjskiego miasteczka. Jej ojciec ma lisią farmę, która po wojnie nie przynosi specjalnie dochodu, matka zajmuje się obwoźnym handlem, sprzedaje dość luksusowe encyklopedie, co nie jest zbyt chodliwym asortymentem. Dookoła Del jest rodzina i znajomi, postaci czasem kuriozalne (nieco opóźniony wuj), czasem traktowane ironicznie (pretensjonalne, przejęte opinią publiczną ciotki), ale nikt nie jest dla niej wzorem, nawet autonomiczna jak na tamte czasy matka, ateistka i prawie że feministka. Del szuka oparcia w kościele, chociaż zamiast w dewocję, wchodzi w pozycję obserwatorki, tym bardziej, że i tu nie znaduje odpowiedzi na rzeczy związane z dojrzewaniem i narastającym zainteresowaniem seksualnością. Chyba właśnie ta część, beznamiętnie opisująca odkrywanie płciowości, pierwsze eksperymenty erotyczne, niebezpieczną zabawę ze skądinąd nieatrakcyjnym partnerem współlokatorki, odkrywanie ciemnej strony dorosłości i sposobów, w jaki można zostać skrzywdzoną - opuszczoną, w ciąży, ulec przemocy czy wreszcie zgodzić się na niekorzystny układ tylko w celu utrzymania związku - jest najciekawsza. Wyzuta z łagodności, miejscami drastyczna i nawet dość obrzydliwa, przypomina mi moje własne dojrzewanie i przepracowanie poczucia grzeszności i nieczystości związanego z wejściem w dorosłość; nie miałam kogo zapytać, bo to tematy, o których się kiedyś nie mówiło, a i teraz często tylko na zewnątrz widać wersję reklamową i z brokatem.
Mam z Munro też problem o tyle, że po wyjściu na jaw jej zachowania w stosunku do molestowanej córki, czytam jej książki ostrożnie, szukając echa tych wydarzeń. Wiem, że opisy podobnych sytuacji - molestowanie, matka ignorująca krzywdę dziecka - pojawiały się w jej opowiadaniach, uznawanych za odważne i nietypowe, a po latach odkryto ich drugie dno. Od pewnego momentu nie mogę już oddzielać autorki od twórczości, czytam więc z zainteresowaniem (chociaż tę książkę zaczynałam chyba ze trzy razy, nie do końca wina książki, tylko tego, że wpadały mi w ręce inne, ciekawsze), ale nie z przyjemnością.
Inne tej autorki.
#116
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 23, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj