Lata 60. w świecie, gdzie II wojnę światową wygrali Niemcy i Japonia, minęło już trochę czasu, pył osiadł, ale właśnie zmienia się władza w III Rzeszy i trwa za kulisami polityczna przepychanka, kto zostanie kalifem w miejsce kalifa; dla całego świata to oznacza albo złagodzenie reżimu, albo wręcz przeciwnie terror. Childan prowadzi sklep z antykami w San Francisco i usiłuje sprzedawać zamożnym Japończykom relikty poprzedniego świata, załamuje się, kiedy ktoś powiadamia go, że bywają falsyfikatami. Frank, Żyd z pochodzenia, produkuje takie falsyfikaty, ale w pewnym momencie decyduje, że chce robić rękodzieło współczesne i być z niego dumnym. Była żona Franka, Juliana, poznaje tajemniczego Joe, który obiecuje jej przygodę i pokazuje jej książkę niejakiego Abendsena; autor opisuje fantazję, w której to państwa Osi przegrały. Juliana czyta i dociera do niej, że ta fikcja jest bliższa rzeczywistości niż jej świat. Pan Tagomi, ważna persona w mieście, niechcący ociera się o świat wielkiej polityki i musi podjąć decyzje, które zachwieją jego systemem wartości, codziennie wspomaganym przez wróżby z Księgi Przemian. Księga Przemian jest ważnym elementem w życiu bohaterów, determinuje ich zachowanie, a kluczowym momentem jest chwila, kiedy okazuje się, że kontrowersyjna powieść Abendsena jest napisana na podstawie heksagramów. Zakończenie jest otwarte, nie wiadomo, co się stanie w tym świecie, nie wiadomo, czy jest on realny.
Tak jak przy oglądaniu serialu nie pamiętałam szczegółowo fabuły książki czytanej kilkadziesiąt lat wcześniej, to nie zdziwi Was zapewne, że podczas lektury książki nie pamiętałam już, jak serial zaaranżował opowieść o rzeczywistości alternatywnej. To, co mi się w ekranizacji spodobało, to twórcze rozwinięcie świata Dicka w taki sposób, że miałam poczucie, że autor by to zaaprobował. Książka ma o wiele prostszą fabułę i mniej bohaterów.
Zaskoczyło mnie, jak bardzo współcześnie opisana jest rzeczywistość, jak bardzo żywe są dylematy ludzi z lat 60., rzuconych w nietypową sytuację; czują, że coś jest nie tak, ale nie umieją sobie z tym poradzić, nawet ze wsparciem wróżb. Nie ma poza tym elementów nadnaturalnych, nie ma fizycznego przenikania się światów, artefaktów jak w serialu; byłam święcie przekonana, że są - jedynym “odstającym” elementem jest książka Abendsena, hochsztaplera albo natchnionego proroka. I atmosfera nieprzystawania, przecierania się świata na brzegach - Dick umiał straszyć, nie strasząc w zasadzie.
#47
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 30, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Skomentuj
Bursza, Burszyk, Burszyczek. Kot z mimiką, upierdliwość 10, najmiększe białe futerko na brzuszku, można głaskać. Dzikus i przylepa jednocześnie. 17 lat dzisiaj. Od ponad dwóch lat coraz bardziej chory, ostatnio się wywinął cudem z zapalenia trzustki i otrzewnej. Jeszcze ma trochę radości życia - a to spoluje muchę, a to próbuje spuścić łomot większej od niego i silniejszej Pyzie, a to pogna jak dziki. Coraz rzadziej, coraz więcej czasu spędza zwinięty w precelek. PS Dla mniej zaprzyjaźnionych - Burszyk to samiczka.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 29, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Fotografia+
- Skomentuj
2009-2010. Julia, piękna eteryczna blondynka, pracuje w salonie z komórkami w/przy Starym Browarze, mieszka z dwiema koleżankami ze studiów i ma chłopaka, Pawła. Z Pawłem na poważnie, ale ponieważ chłopak robi karierę zawodową i więcej go nie ma, niż jest, nie przedstawiła go jeszcze rodzicom. I wtem zaczyna dostawać piękne kwiaty, a na jej telefon - najpierw służbowy, potem prywatny - zaczynają przychodzić wiadomości. Na początku miłe, potem coraz bardziej natarczywe. Tajemniczy wielbiciel się nie odzywa, ale coraz bardziej osacza dziewczynę. Jej otoczenie na początku zazdrości, potem ma Julii za złe, bo ciągłe telefony i wiadomości, na pewno coś mu obiecała i nie dotrzymała, a teraz się droczy; najgorsze, że dziewczyna nie wie, jak powiedzieć o tym Pawłowi. Kiedy ten się dowiaduje, reaguje w najgorszy możliwy sposób - robi awanturę. Para się kłóci, godzi, wreszcie Julia idzie na policję, która ją najpierw wyśmiewa, potem rozkłada ręce, bo natrętny wielbiciel poza inwazją na prywatność nic w zasadzie nie robi, a że skarżąca się boi i jest w coraz gorszym stanie psychicznym - cóż. Drugi wątek pokazuje, jak cała sprawa wygląda ze strony “wielbiciela”, oba wątki przeplatają się aż do finału.
Ni to powieść, ni to poradnik. Istotne, że rzecz się dzieje w czasach, kiedy jeszcze nie było w kodeksie karnym pojęcia stalkingu - pojawiło się dopiero w 2011, stąd przeboje bohaterów z policją i pewne nielegalne akcje, jakich podejmuje się wynajęty prywatny detektyw. I stąd treści poradnikowe - są opinie psychologa o stalkingu, strategie, jak sobie radzić, strona internetowa z poradami. Jakkolwiek zżymałam się strasznie, jak bardzo nieporadnie Julia się miota, zamiast ubić sprawę na samym początku i jak niesprawiedliwe są reakcje otoczenia, łatwo jest obserwować z dala i doradzać z tylnego siedzenia. Mam pewne doświadczenia z osobą, która bez mojej wiedzy zbliżała się do mnie zbyt blisko, motywując to uczuciem (nieodwzajemnionym), wyjście z sytuacji było nieprzyjemne dla wszystkich. Wracając do książki, czyta się szybko, bo w zasadzie sporo zajmuje setki razy cytowany dźwięk dzwonka telefonu Julii, co jest sensowne fabularnie, ale ewidentnie robi sztucznie objętość.
Inne tej autorki.
#46
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 28, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Bardzo nietypowa historia, bo do rozwiązania tajemnicy zostają zaprzężeni nieco wbrew swojej woli czterej bohaterowie wcześniejszych powieści - detektyw Hercules Poirot, pisarka powieści kryminalnych Ariadna Oliver (pojawiająca się epizodycznie w ”Trzeciej lokatorce”), nadinspektor Battle i pułkownik Race związany z wywiadem (znany z “Mężczyzny w brązowym garniturze”). Ekscentryczny[1] bogacz, kolekcjoner Shaitana, zaprasza ich na kolację, żeby im pokazać ciekawostkę - czterech morderców, którym udało się ujść sprawiedliwości. Przy jednym brydżowym stoliku zasiadają detektywi, przy drugim młoda, nieśmiała dziewczyna, starsza pani - brydżystka, wzięty lekarz i szanowany podróżnik. Gospodarz rzuca aluzje, atmosfera jest napięta, nie jest więc dziwne, że pod koniec wieczoru zostaje znaleziony martwy. Czwórka po stronie prawa łączy siły, żeby odkryć, kto zabił Shaitanę, a przy okazji - jakich zbrodni jego goście dokonali wcześniej.
[1] Jaki tu jest festiwal obelg pod adresem niebrytyjsko wyglądającego Shaitany - najłagodniejsze określenia są typu “Każdy Anglik, zobaczywszy go, miał ochotę dać mu kopniaka, bo był przedstawicielem innej narodowości, słusznie pogardzanej przez Brytyjczyków”, ale oczywiście nie w twarz, bo bogaty.
Inne tej autorki.
#45
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 27, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie
- Skomentuj
Oryginalnego “Dekameronu” nie czytałam i raczej nie planuję, bo niespecjalnie wiele ma wspólnego poza nutą przewodnią z serialem. XV wiek, epidemia dżumy, eklektyczna grupa uciekinierów z Florencji trafia do podmiejskiej willi, żeby przeczekać zarazę. W książce to 10 osób, które przez 10 dni spędzają czas na opowiadaniu sobie historyjek i anegdot, udając, że śmierci dookoła nie ma, po czym się rozchodzą. Serial wprowadza pewne elementy fabularne - w willi właśnie umarł na dżumę jej właściciel, Leonardo, co skrzętnie ukrywa zarządca Sirisco, tym bardziej, że jedną z gościń jest Pampinea, bogata, ale nieatrakcyjna, nieprzyjemna również dla swojej oddanej służącej Misi (czytanej jako “Miiiisja”) i dość zaawansowana w latach (prawie 30!) narzeczona Leonarda. Przed wierzycielami ucieka młode małżeństwo, Panfilo - nie do końca zainteresowany żoną, do tego troszkę kłamie i Neifile - dewotka, ale z niezaspokojonym apetytem na przygody miłosne. Filomena i jej służąca, Licisca, docierają do willi oddzielnie i zamieniając się rolami, niekoniecznie z własnej woli. Ostatnią parą jest bogaty, choć schorowany Tindaro ze swoim atrakcyjnym acz szemranym lekarzem Dioneo. W willi poza zarządcą uchował się stary parobek i jedna służąca/kucharka/pokojówka, Stratilia, która rozpaczliwie próbuje udawać, że jest pełna obsługa. Poza barwną gromadką z sekretami i planami typu Pampinea chce przejąć willę na podstawie umowy przedślubnej bądź któraś z pań patrzy tęsknym okiem na przystojnego doktora, na gości czyha świat zewnętrzny - a to napada szajka złoczyńców z upadłym dostojnikiem kościelnym, a to przyjeżdża wesoły i rozpustny kuzyn Leonardo ze swoją bandą rzezimieszków czy w finale najeżdża willę karzące ramię kościoła. A, jeszcze dżuma szaleje, wspominałam?
Nie jest to serial wybitny, ale miejscami bywa zabawny. Jest nieco epatowania nagością i erotyką, również w ujęciu nieheteryckim, sporo gore - czasem krew tryska strumieniami. Tajemnice może nie są specjalnie wyrafinowane, raczej utrzymane w klimacie “Anżej, to j*bnie”. Obsada jest bardzo ciekawa, trochę jak w “Wielkiej” - niekoniecznie etnicznie jednorodna, ale nie pozwólmy, żeby prawda stanęła na drodze dobrej historii. Wreszcie muzyka - absolutne zaskoczenie i zachwyt, chyba pierwszy raz słyszałam w bardziej popkulturowym serialu Type O Negative! (do tego Depeche Mode, New Order, Peter Gabriel, Devo, Edwin Collins, Pixies, Joy Division, Nine Inch Nails, Enya czy Pet Shop Boys).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 25, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
Czytałam całość cyklu kilkadziesiąt lat temu, kiedy jeszcze nie było “Innego wiatru” i “Opowieści” wydanych w Polsce; nie pamiętam, czy je czytałam. Moim ukochanym tomem były “Grobowce Atuanu”, chyba ze względu na protagonistkę-kobietę, czytałam je kilkakrotnie.
Tytułowy “Czarnoksiężnik z Archipelagu”, Ged zwany Krogulcem, urodził się na wyspie Gont i tam zaczął pobierać nauki u lokalnego mistrza, który rozpoznał w nim potencjał. Niestety, zarozumiały młodzik, chcąc zaimponować przypadkowej pannie, udał się w zaświaty, skąd przyciągnął mrocznego ducha, których od tej pory zaczął go prześladować. Mimo lat nauki na wyspie Roke i prób podjęcia pracy na którejś z wysp, duch za nim podążał i wreszcie po kolejnych przemyśleniach, spotkaniach ze smokami i innych życiowych lekcjach, do Krogulca dotarło, jak się może z upiorem zmierzyć. To zgrabna metafora dojrzewania i dorastania do swojej życiowej roli.
Bohaterką “Grobowców Atuanu” jest Tenar, zwana Arhą albo Pożartą - kapłanką starych, mrocznych bogów Atuanu, bo urodziła się dokładnie w chwili śmierci poprzedniej kapłanki. Zabrana rodzicom, od dziecka jest przygotowywana do roli służebnej, mimo że tak naprawdę nikt poza nią w tych bogów nie wierzy, a ofiary z ludzi i inne takie są składane już tylko siłą rozpędu. Dziewczyna widzi, że dookoła niej króluje raczej polityka, a nie religia, ale wszystko się zmienia dopiero wtedy, kiedy w najbardziej świętym miejscu, grobowcu, odkrywa tajemniczego mężczyznę, który okazuje się czarnoksiężnikiem Krogulcem. Powinien zostać porażony gniewem bogów za świętokradztwo, ale… nic się nie dzieje. Tenar postanawia go poznać i zrozumieć, czego bogowie nie reagują. To z kolei świetny kawałek o tym, czym jest religia i co się dzieje, kiedy ubywa wyznawców. Ogromny plus - wprawdzie losy Tenar i Geda się ze sobą mocno związują, ale nie ma wątku romansowego, raczej przyjaźń i wsparcie. W dalszym ciągu uważam, że to świetna historia.
#43-44
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 24, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panie, sf-f
- Skomentuj
Spontanicznie zdecydowałam się pójść do teatru, mimo że niespecjalnie lubię. I okazało się, że nie dość, że byłam już na "Śnie" (nic nie pamiętam! na swoje usprawiedliwienie mam, że byłam w ciąży, amnezja w pakiecie), to jeszcze znowu w Teatrze Nowym. Tym razem doszła do tego koincydencja kalendarzowa, wszak właśnie przesilenie letnie. Powrót lekko schłodzonymi po całodziennym upale Jeżycami - doskonały.
I co? Podobało mi się nader, zwłaszcza te kawałki dotyczące sztuki w sztuce, 4 osoby identyfikujące się jako cis-mężczyźni, lew będący kocurkiem i ściana ze szparą (viva la vulva!); mnóstwo aluzji do współczesności, z chatem piszącym prolog i szyderą z milenialsów i bycia zbyt-woke. Było trochę kontrowersji, bo aktorzy grali w symulowanej nagości, często odziani w asortyment BDSM, były sceny kopulacji oraz wielki czarny gumowy fallus (i nieco bardziej naturalistyczny, za to przymocowany nieanatomicznie), całość okraszona doskonałą muzyką, m.in. z elementami OST z Twin Peaks. 150 minut bez przerwy, ciekawe, nie wiem, czy chcę powtarzać.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 23, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Obiecałam sobie, że zanim pomyślę o kupnie nowych wydań Kuttnera, przeczytam to, co już mam, a że mam marne 13 tomików - niech żyją tanie księgarnie w latach 90. - to mi trochę zejdzie.
W tomiku są trzy opowiadania, wszystkie oparte na podobnym wątku - bohater pojawia się w innym świecie (legendarnym, ukrytym, dalekiej przyszłości) i ma przygody, które zmieniają jego życie. Tytułowa “Mokra magia” to świat arturiański - czasy II wojny, amerykański lotnik, w cywilu hollywoodzki aktor, zostaje zestrzelony podczas patrolu nad Wielką Brytanią i ląduje we mgle, wtem jest niewolnikiem służki Morgany, ma przejść przez próbę, w ktorej albo zginie, albo zostanie na zawsze w chwale w podwodnym zamku. Trochę zabawnie, bo aktor jest cwaniakiem, trochę się kończy w pół słowa. ”Chwała i potęga” jest bardziej w stylu Verne’a czy Bauma - naukowiec udaje się w wieczną zmarzlinę w poszukiwaniu źródła niewyczerpanej energii, napotyka pradawną cywilizację, pokonuje Złola, ale nie przynosi wynalazku ze sobą, bo zdaje sobie sprawę, że ludzkość do niego nie dojrzała. Trzecia historia, “Jak bogowie”, dzieje się pod koniec lat 60., po konflikcie nuklearnym, który zaowocował mnóstwem mutacji. Większość z nich jest tępiona, więc pewien naukowiec ukrywa grupę mutantów i konstruuje maszynę, która przeniesie ich do lepszego świata. Lepszy świat okazuje się opanowany konfliktem, a mieszkający w nim mutanci wcale nie są ludzcy.
Mało humoru, trochę biadolenia nad kondycją ludzką, całość raczej męcząca i nudnawa. Niekoniecznie.
Inne tego autora.
#42
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 22, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, opowiadania, panowie, sf-f
- Komentarzy: 1
Opowiadałam już, co znajduję podczas spacerów na Dębcu, dzisiaj dla odmiany opowiem o ludziach. Bardzo słabo umiem w poznawanie ludzi, raczej jestem poznawana niż poznająca, więc nie jest dziwne, że mimo 10 lat mieszkania na dzielni, znam dosłownie kilka osób na tyle, żeby mówić “Dzień dobry”. Trochę więcej znam z tzw. widzenia, gdzie potrafię przypisać twarz do lokalizacji, ale się sobie nie kłaniamy. Oczywiście wyjątkowo nie pomaga, że mam prozopagnozję i żonę sąsiada od warsztatu rozpoznaję, kiedy się uśmiecha na mój widok, a tak to nie, bo jest z twarzy niepodobna do nikogo. Sporo osób rozpoznaję po zwierzętach - jest pani z trzema papillonami, jednego zwykle nosi na ręku; ze szpicem Abi (zapytałam o imię!) z kolei chodzą różne osoby - oczywiście nie wykluczam, że jest więcej identycznych szpiców, a ja je mylę. Rozpoznaję tzw. Dziwną Staruszkę od Czarnych Kotów, ale to łatwe, bo nie wychodzi z domu, tylko wygląda przez bramę garażu. Druga Dziwna Starsza Pani chodzi z kudłatym psem i z tabletem jako źródło dźwięku. Łatwo jest z sąsiadami przez płot, mają psy i kiedyś przeszłam na ty z K., która pracuje w Filharmonii. Dawno nie widziałam długowłosego pana, który mieszka na Wiśniowej i ma takiego miłego brązowego psa, co wygląda przez płot i nastawia się do głaskania. Nie do podrobienia jest sąsiad z poddasza, który wygląda, jakby miał maskę (okulary, sztuczny nos i wąsy), nastolatka nazywa go “panem incognito”. I to chyba tyle. A na Dębcu zachody słońca, kwiaty i kilka nowych murali.
GALERIA ZDJĘĆ oraz archiwalia: 2022 i 2021.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 21, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Komentarzy: 2
Urocza komedia, chociaż raczej z dość grubo ciosanym humorem, o Angelusach - urzędnikach niebiańskich, którzy dostają codziennie przydziały opieki nad ludźmi i ratują ich przed częścią drobnych wypadków. Wszystkie się zmienia, kiedy pojawia się nowy, Ulisses, dla przyjaciół Uli - zaczyna kwestionować przestrzegane od tysiącleci zasady i zadawać trudne pytania typu “a czemu tak w ogóle to robimy”; typowy milenials. Nie dość, że zakochuje się w pannie, którą spotyka przy okazji swojego dyżuru, to jeszcze wbija do gabinetu Szefa i odkrywa, że zamiast dobrotliwego starca zadania przydziela chomik w kołowrotku, zasilający ogromną maszynę losującą. To takie połączenie “Dead Like Me” i “Dobrego Omenu”, tylko raczej dla dorosłych, bo jest i pożyciu intymnym, i o nadużywaniu wesołych substancji. Na plus - rzęsy głównego bohatera, coś pięknego.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 20, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj