Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Beatriz Serrano - Ogród rozpaczy ziemskich

Marisa pracuje w agencji reklamowej. Doskonale gra w biuro, przygotuje prezentację, ma świetnie pomysły, umie udawać zajętą, wie, co powiedzieć na kolejnym spotkaniu; nikt nie wie, ile ją to kosztuje. Bo Marisa zdaje sobie sprawę, jak daremna jest to praca, jak bardzo jej nienawidzi i nie jest w stanie funkcjonować bez tabletek poprawiających nastrój. Jedyne chwile szczęścia to oglądanie filmików na YT i uciekanie z pracy do muzeum Prado, gdzie zawsze ląduje przed obrazem Boscha. Albo do całodobowego Carrefoura. Ma jedno marzenie, że przejedzie ją samochód w drodze do pracy i nie będzie musiała tam iść. Zamiast tego dociera do biura i z fałszywym uśmiechem jedzie na wyjazd integracyjny, gdzie cringe przeplata się z nienawiścią.

Urlop jest jak plaster na ranę po toporze. Jedziesz do miejsc, gdzie nigdy nie zamieszkasz, prowadzisz styl życia, na który cię nie stać, a potem wracasz, a w wiadomościach telewizyjnych mówią o “syndromie pourlopowym”, chociaż tak naprawdę powinni mówić: “Twoje życie jest beznadziejne, że popadasz w depresję, kiedy musisz do niego wrócić po dwóch tygodniach fantazji”.
Czytając, miałam PTSD, w głowie ciągle żywe epizody z pracy w agencji reklamowej. Ale tak naprawdę każda praca sprowadza się do tego, że wyjmujesz z “normalnego” życia ileś godzin dziennie, 5 dni w tygodniu, 48 tygodni w roku, przez 35 lat. To są najlepsze lata Twojego życia, mogłabyś robić rzeczy ciekawe i potrzebne, ale nie - zajmujesz się z pełną intensywnością czymś ulotnym, co po roku okazuje się niepotrzebne. W zasadzie miałam ochotę przepisać pół książki, bo podsumowuje moje życie zawodowe. I nie zrozumcie mnie źle, staram się wybierać taką pracę, w której jestem dobra, a warunki są wystarczająco komfortowe, ale zwyczajnie chciałabym przestać pracować. Może nie tak drastycznie, jak bohaterka, która w zaskakującym finale otrzymuje kartę wyjścia z więzienia, ale więcej sensu widzę w sadzeniu tulipanów (jeszcze w tym roku nie posadziłam!) czy pisaniu o przeczytanych książkach. I czytaniu, jestem świetna w czytaniu.

A.I., dzięki za pożyczenie, fantastyczna książka.

#112

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday December 10, 2025

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2025, beletrystyka, panie - Komentarzy: 6

« The Task - Petra Soukupová - Zawsze jest ktoś »

Komentarze

Bazyl
Nie wiem czy jest sens katować się czytaniem o czymś czego doświadczam ad hoc, ale zapisałem na półeczkę. To wspomnienie o karcie, o której piszesz, mnie przyciąga :P
Zuzanka
No więc to się bardzo przyjemnie czyta, aczkolwiek może dlatego, że ja z takiej pracy wyszłam 7 lat temu, tylko wspomnienia zostały (przeżyłam, nigdy więcej!). Teraz tylko czekam na emeryturę ;-)
A.I.
Widzę, że mamy te same refleksje! Cieszę się, że utrafiłam w Twój gust :-)
Bazyl
Na Legimi bibliotecznym nie ma, w WBP ktoś mi świsnął sprzed nosa, ale zachęcacie, że chyba kupię. Ot, siła blogosfery, a mówią, że zdycha :P
JoP
Totalnie brzmi jak coś, co powinnam przeczytać, więc wzięłam, Woblink ma za 14,99. Ciekawa jest ta refleksja o urlopie, bo choć ja akurat absolutnie tak nie mam – w wielu miejscach, które mi się podobają, mogłabym zamieszkać (no dobra, na Saint-Jean-Cap-Ferrat pewnie nie, ale jest masa fajnych miejsc, na które byłoby mnie stać), wiele miejsc fajnych wakacyjnie byłoby koszmarem, gdyby chcieć tam zamieszkać na stałe, a z pobytów w fajnych miejscach umiem czerpać energię także po powrocie (oraz bardzo lubię nasz dom i lubię do niego wracać), to w sumie rozumiem perspektywę narratorki.
Zuzanka
@JoP, ja to bardziej odebrałam jak o stylu życia - wstajesz rano i zastanawiasz się, co zrobić z tym pięknym dniem. A nie że 8 spotkań, raport i sesja wstydu z klientem.

Skomentuj